Post
autor: Ruta » 01 sie 2020, 1:21
Droga Firletko,
spokojnie. Zmiany przychodzą powoli. Żeby zmiana mogła się zdarzyć, najpierw warto dostrzec, co w ogóle powinno się zmienić. Przeczytałam dziś jeszcze raz uważnie Twój wątek.
To co dostrzegam w Twojej historii to postępujące uzależnienie Twojego męża od alkoholu. Ja byłam przekonana przez wiele lat, że alkohol nie jest problemem w moim związku. Mąż pił rzadko, ale jesli już zaczął to pił na umór. Wprowadzał się w stan w którym nie kontrolował swojego zachowania, a potem gdy bardzo narozrabiał, przez jakiś czas nie pił, aż do czasu gdy zaczynał po trochę, jakieś piwko, a potem cała zabawa od nowa. Miałam błędną wizję uzależnienia od alkoholu, które moim zdaniem polegało na tym, że pije się codziennie. Innym mitem o tym uzależnieniu jest, to że osoba pijąca się nie upaja do nieprzytomności. Jedni uzależnieni piją na umór, inni nie.
Na pewno wskazówką problemu są zawsze skutki jakie przynosi ze sobą picie alkoholu. Jeśli są destrukcyjne dla pijącej osoby lub dla jej rodziny, problem jest. Inną wskazówką jest łamanie przez osobę pijącą obowiązujących zasad, jeżdżenie samochodem po spożyciu alkoholu jest najprostszym przykładem. Jeszcze inną wskazówką jest stałe i regularne spożywanie alkoholu, oraz silne reakcje emocjonalne, gdy coś lub ktoś to uniemożliwia. Jeszcze inną wskazówką jest zaprzeczenie, że się pije, bo np. przecież inni piją, odwracanie uwagi od problemu, albo poprzez czynienie zarzutów osobie, która na ten problem zwraca uwagę, albo poprzez taki przykry sposób reakcji, że osoba zwracająca uwagę, zaczyna obawiać się nawet wspomnienia o problemie, bo wie, że mocno to odczuje, to także pomniejszanie ilości wykonanego alkoholu i picie w ukryciu przed rodziną. Inna wskazówka to zwiększanie dawki, jedno wieczorne piwo z czasem urasta do trzech wieczornych piw, a że wypicie dużej ilości piwa bywa nieprzyjemne, to z czasem takze sięganie po mocniejsze trunki. To wynika z kolei ze wzrostu tolerancji organizmu na alkohol. To także ilość czasu poswięcana na picie, szczególnie gdy prowadzi do izolacji, zwalniania się z obowiązków lub ograniczenia innych aktywności.
Tak się dzieje, że osoby żyjące z osobą uzależnioną stają się współuzależnione. Znów może się to przejawiać na wiele różnych sposobów. Czasem to po prostu "niedostrzeganie" problemu, a czasem odwrotnie koncentracja na nim i skupianie się na tym, aby zapobiegać skutkom picia, czy kontrolować osobę pijącą, by nie piła lub piła mniej.
Osoby, które wchodzą we współuzależnienie zwykle mają deficyt miłości do siebie. Uzależniony często potrafi dodatkowo na tym grać. Jeśli ktoś żyje z uzależnionym, zwykle staje się współuzależnioną osobą. To proces powolny i niedostrzegalny. To nie choroba, ale niekonstruktywny sposób przystosowania się do trudnej sytuacji jaką jest życie z osobą pijącą. Nabycie wiedzy o uzależnieniu i współuzależnieniu pozwala zmienić swoje sposoby reakcji na konstruktywne.
Jednym z problemów życia z osobą uzaleznioną jest ryzyko stania się ofiarą przemocy. To także proces. Przemoc zwykle z początku jest subtelna i trudna do wychwycenia. Jej ofiara stopniowo uniewrażliwia się na kolejne zachowania i z czasem nie reaguje nawet na oczywiste przejawy przemocy, na groźby, czy na przemoc fizyczną. Częstą, choć nie jedyną formą jest albo zastyganie i brak reakcji, albo bagatelizowanie kolejnych incydentów, traktowanych jako pojedyncze zdarzenia. Wiele kobiet myśli na tym etapie, co się ze mną stało, kiedyś nigdy bym na to nie pozwoliła. To wszystko sprawia, że przemoc się pogłębia. Do tego dochodzi jeszcze wstyd, że jest się słabą, trudność z nazwaniem problemu, czyli jasnym powiedzeniem doswiadczam przemocy, lęk przed wezwaniem policji, poinformowaniu bliskich o problemie, obawa, że obrona jeszcze nasili przemoc.
Warto pamiętać też o tym, że przemoc jest zwykle stosowana przez sprawcę instrumentalnie. Ona ma skłonić ofiarę do pożądanego przez sprawcę zachowania, np. zgody na rozwód, nieprzeszkadzania w piciu, przejęciu obowiązków osoby pijącej. Osoby uzależnione, choć nie wszystkie, częściej gdy już zaczną stosować przemoc stają się w tym destrukcyjne i stanowią zagrożenie dla ofiary. To dlatego, że ich mechanizm samokontroli jest osłabiony i są bardzo dobrze wprawione w usprawiedliwiania siebie, uderzylem ją bo krzyczała, szarpnąłem bo nic do niej nie docierało itd. W ich oczach winę za doznawaną przemoc ponosi ofiara, a oni są niejako zmuszeni do uciekania się do przemocy.
Ważne jest też to, że wszelkie próby naprawy relacji z osobą uzależnioną, które mają szansę pomóc w przypadku relacji z osobą zdrową, tylko pogłębiają problem i jeszcze bardziej wpędzają osobę wspołuzależnioną w rolę ofiary. Także pominięcie uzależnienia i koncentrowanie się na innych trudnościach, takich jak zdrada, nadmierne przerzucanie obowiązków na żonę, czy choćby sposób w jaki żona jest traktowana, nie mają szansy powodzenia. Gdy na ścianie jest grzyb, nie pomogą nawet trzy warstwy farby.
To co napisałam powyżej to efekt mojej pracy nad sobą w ramach wyjścia ze współuzależnienia w związku z nałogiem mojego męża. To wiedza jaką nabyłam w pracy terapeutycznej, na grupie wsparcia, w lekturach na ten temat oraz poprzez moje własne doswiadczenie i doświadczenia innych osób, które dzieliły się ze mną swoimi historiami.
Chcę także napisać Ci, że się o Ciebie martwię. Nie wiem jak daleko może posunąć się Twój mąż w stosowaniu przemocy, i zapewne nawet on sam tego nie wie. Wiem też że nawet umiarkowana przemoc której doswiadcza się regularnie, bardzo osłabia, odbiera sprawczosc, z czasem bronić się jest coraz trudniej i coraz trudniej poszukać dla siebie pomocy.
Na pewno polecam ci podjęcie współpracy z poradnią uzależnień, w tych poradniach prowadzone są także terapie dla osób wspołuzależnionych. Są one bezpłatne. I przede wszystkim skuteczne.
Na pewno także warto stworzyć własną grupę wsparcia w swoim najbliższym otoczeniu. Chodzi o poinformowanie osób do których masz zaufanie i które mogą cię wesprzeć o doswiadczanej przemocy. Jedną z tych osób powinien być pracownik socjalny OPS lub dzielnicowy. Jeśli incydenty będą się nasilać, zaproponują ci założenie niebieskiej karty. Ale zrobią to tylko jeśli wyrażasz zgodę. Ukrywanie problemu przez ofiarę, próby przeczekania go, wstyd przed ujawnieniem problemu i zgłoszeniem go komukolwiek z otoczenia czy służbom, przekonywanie się że nie jest jeszcze tak źle tylko pogłębiają problem.
Następną formą samoobrony jest wzywanie policji, gdy tylko incydent się zdarzy. Zapewniam, że trudno jest tylko za pierwszym razem.
Ważna jest też zawsze ocena własnego bezpieczeństwa i unikanie sytuacji które szczególnie narażają cię na przemoc. Mąż hamuje samochodem, tak abyś się wystraszyła lub uderzyła, to nie wsiadasz z nim wiecej do samochodu. Mąż po alkoholu jest bardziej skłonny do szarpania, to nie zaczynasz z nim rozmowy ani nie dajesz się nigdy w nią wciągnąć, gdy jest nawet po łyku alkoholu. Mąż uruchamia się przy określonych tematach, np. rozwodu czy jego picia, to nie rozmawiasz z nim na te tematy. Mąż staje się agresywny i napastliwy, wychodzisz i oddalasz się tak by dał ci spokój. Jednym wystarczy opuszczenie pokoju, innym domu. Jesli po wyjsciu obawiasz się powrotu, dzwonisz prosisz policję o pomoc w powrocie. Nie awanturujesz się ani nie klocisz z mezem. Nigdy. Awantury wielokrotnie zwiększają ryzyko doznania ciężkiej przemocy. Jednym słowem nie dopuszczasz do sytuacji w których możesz doznać przemocy, a gdy do niej dochodzi, natychmiast ją przerywasz. Każdym dostępnym i bezpiecznym dla ciebie środkiem. Nigdy nie oddajesz.
To co napisałam, może zabrzmieć jakbym miała już to wszystko opanowane i za sobą. Ale tak nie jest. To teoria, praktyki się uczę. Mój uzależniony mąż także stosował i wciąż próbuje stosować wobec mnie przemoc w różnych formach. Moja praca nad sobą pozwoliła jednak ograniczyć incydenty przemocy w każdej formie w znaczący sposób.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą w pracy nad sobą wykonuję. Pracuję nad miłością do siebie. Pamiętaj że jest to przykazanie Boże: kochaj bliźniego swego jak siebie samego. Oznacza to, że to nie opcja, którą możemy brać pod uwagę, jeśli chcemy żyć w sposób Boży, ale jedyna droga. Pokochanie siebie czasem wymaga pracy nad sobą, zwykle nie przychodzi łatwo, ale warto. Pomaga mi zadawanie sobie pytania, czy tego chciałabym dla osoby którą kocham, co doradzilabym kochanej przeze mnie osobie gdyby była na moim miejscu, czy traktowalabym kogoś kogo kocham tak jak traktuję siebie.
Firletko, zaraz zabieram się za moją wieczorną a raczej w sumie nocną już modlitwę. Pomodlę się w Twojej intencji, z prośbą o to, abyś znalazła potrzebne ci siły i wsparcie oraz o łaskę miłości do siebie samej dla Ciebie. Polecę cię Swiętej
Rodzinie, abyś zyskała pomoc, wsparcie i miłość najlepszych i najmądrzejszych Rodziców.