Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 1667
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

renegate pisze: 08 sie 2020, 12:34 Bławatku, czyli mąż nie tyle nie chce, aby te pieniądze przelewane były na Twoje konto, co nie rozumie, dlaczego musi wyrazić na to zgodę? Czy może jednak uważa, że poprzednia forma, gdy on dostawał pieniądze, a potem przelewał je Tobie powinna pozostać niezmieniona? To dwie różne sytuacje... Jeśli to ta druga, to chyba jednak wchodzić może kwestia utrzymania kontroli jakiegoś rodzaju.

O opiece pisałam nie tyle, jako o doprowadzeniu do tego, bo sądząc po tym, jak Twój mąż w małym stopniu uczestniczy w życiu Waszego dziecka, to by wcale chętny nie był. I to potwierdziłaś ponownie w swoim komentarzu. Chodzi raczej o sposób na dotarcie do niego, że przecież możecie zamienić się rolami... Tak, aby była szansa, że w obawie przed koniecznością przejęcia obowiązków, jednak zauważył i docenił Twoją rolę w wychowaniu dziecka. I być może choć trochę bardziej włączał się w zajmowanie się dzieckiem, nie robił blokad finansowych, aby udało się zacząć ustalać wcześniej czas kontaktów z dzieckiem. ...

Bławatku, nie możesz ulec manipulacjom, dać się zastraszyć mężowi. Cokolwiek zrobisz, wiesz, że Twój mąż dąży do rozwodu. Straszenie praniem brudów pojawia się tam, gdzie współmałżonek wie, że ma silny wpływ na drugą osobę. To jest liczenie, na uległość drugiej osoby, która zrobi wszystko, byle nie było konfliktu, byle zadowolić współmałżonka, byle nie zepsuć relacji do końca, a zatem szansy na powrót. Wywieranie presji na drugą stronę przez osobę, która chce się rozwieść takimi działaniami, nie ma na celu naprawy niczego, tylko osiągnięcia celu w łatwy sposób.
Uległość kogoś, kto nie godzi się na rozwód, nie wpłynie na zamianę zdania strony dążącej do niego. To tylko ułatwienie do zostania szybciej "wolnym z odzysku"...
Renegate,
Akapit pierwszy - chyba jest w tym dużo prawdy, że chciałby jakaś kontrolę mieć lub ewentualnie przed sądem pokazać, że przecież sumiennie przelewał pieniądze. (Ciągle jednak jego interes własny). Ostatnio znów tłumaczyłam mu, że nie sprawuje opieki całościowej nad synem bo przecież widuje się z synem rzadko - wyprowadził się, odseparował od nas, wszystko zrobił dobrowolnie. Dostałam pismo z MOPSu, że ze względu na skomplikowaną sprawę potrzebują więcej czasu na zorientowanie się kto z nas rzeczywiście sprawuje opiekę nad dzieckiem - prawdopodobnie po raz pierwszy będę mieć kontakt osobisty z MOPSem a na studiach wahałam się czy nie iść w kierunku pracy właśnie w MOPSIE, bo zawsze chciałam pomagać innym.

Akapit drugi - mój mąż nigdy nie doceniał mojego zaangażowania w pracę w domu, opiekę nad dzieckiem, ani tego że rezygnowałam z czasu dla siebie aby on mógł mieć czas na swoje pasje, więc teraz tym bardziej nie liczę, że doceniłby, że tyle robię dla naszego dziecka - czas nauki zdalnej pokazał, jak był zainteresowany pomocą czy docenieniem mojego wkładu w naukę (nawet za super świadectwo syna nie usłyszałam z jego ust słowa dziękuję). O ironio - zazwyczaj słyszałam od męża, że on małym dzieckiem zająć się nie umie i dopiero jak syn podrośnie to wtedy będzie z nim więcej czasu spędzał, a teraz gdy syn go najbardziej potrzebuje aby nauczyć się bycia mężczyzną to ojciec go odtrącił i czasu nie ma. Zauważyłam, że syn coraz mniej tęskni za ojcem, pyta o niego czy chce z nim spędzać czas. A ja już nie mam siły walczyć i o lepsze kontakty zabiegać. Może mąż się kiedyś zreflektuje, że przepaścil coś bardzo ważnego w swoim życiu.

Akapit trzeci - niestety muszę nauczyć się nie ulegać manipulacjom ze strony męża, a niestety tyle lat byłam im poddawana, że jest to trudne. Nigdy nie byłam za rozwodami i jeśli muszę walczyć to trudno, będziemy przy obcych prać brudy, ale w tym zwariowanym świecie gdy różne wartości, w tym katolickie, są deptane, znieważane może naszym zadaniem jest dać świadectwo prawdzie.
Bławatek
Posty: 1667
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

renegate pisze: 11 sie 2020, 12:16
Wiedźmin pisze: 11 sie 2020, 10:50
annes pisze: 05 sie 2020, 23:13 Koniecznie wystąp o alimenty - sądy wiedzą , że praktyka ukrywania dochodów jest bardzo częsta, byłam w takiej sytuacji. Zasądzone alimenty znacznie przewyższają oficjalny dochód męża chociaż nie są najwyższe (600 na dziecko).
Ja oczywiście się zgadzam... że rodzice powinni solidarnie utrzymywać i wychowywać swoje dzieci.
Jednak zachęcam zdecydowanie do spróbowania wszystkich opcji "na miękko".... zanim się sięgnie po komornika i inne "baty".

Dlaczego? Bo to trochę jak z ustawami... nie da się ustawą nawet najlepszą zlikwidować ubóstwa czy chorób.
Sąd oczywiście może zasądzić i 5000zł na dziecko... tylko cóż z tego, jeśli pozostanie to jedynie na papierze wyroku sądowego?

Znam kilka przypadków, gdzie ojcowie dociśnięci alimentami + utrudnianiem maksymalnym kontaktów - po prostu przenosili swoje życie zupełnie gdzie indziej (np. ostatni znajomy żyje od roku w Wietnamie) - i cóż wówczas po wyrokach sądowych... jak dziecko nie ma ani złotówki od ojca... ani szansy na jakikolwiek kontakt z tatą.

Drugą opcją (jeszcze częściej stosowaną) - jest opcja "nie mieć niczego na siebie" - żadnych oficjalnych dochodów oraz żadnego majątku... plus brak stałego miejsca zamieszkania i brak adresu do korespondencji. Czyli rachunki na zagranicznych kontach, działalność gospodarcza zarejestrowana za granicą.

Pewnie są też inne opcje unikania ... bo ile mieczy... tyle też tarczy powstanie. Dlatego mimo wszystko proponowałbym traktować walkę/wojnę i miecze sądowe jako ostateczność... bo efekt może być czasem odwrotny do zamierzonego. Oczywiście zgadzam się i rozumiem, że czasami inaczej się nie da... a komornik czasem faktycznie pomoże - OK zgoda - ale chciałem tylko uczulić, że nie działa to zawsze we wszystkich znanych mi przypadkach.

Wiedźminie, a nie sądzisz, że osoby, które gotowe wyjechać do Wietnamu czy zadać sobie trud przeniesienia do innego kraju swej działalności czy aktywów finansowych są tak zdeterminowane od początku, byle nie łożyć na własne dziecko?
Zawsze należy zadać pytanie, co jest rzeczywistym skutkiem, a co "jedynie" przyczyną...
Ja bym tu jeszcze dodała do wpisu, że dla takich osób ważniejszy jest ich interes własny, tylko ich dobro się liczy a nie np dzieci, które są ich częścią. Żona, jak to się często słyszy - osoba obca, poślubiona. Natomiast dziecko zawiera w sobie ślad genetyczny zarówno ojca jak i matki.

I chyba nie ma większej traumy dla człowieka ( czy to dziecka, czy dorosłego) jak porzucenie/odrzucenie przez rodzica, które przybierać może różne formy. Nawet jak ktoś tego w danym momencie nie odczuwa to niestety zawsze wraca.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: tata999 »

Wiedźmin pisze: 11 sie 2020, 13:15 Chodzi mi o to, że wytrzymałość psychiczna i finansowa ojców nie jest "nieskończona"...
I niektórzy (słabsi? czy tam bardziej cwani) wolą uciec od problemów niż stawić im czoła.
Przestrzegam przed stereotypowym wytykaniem ograniczonym i powiązanym z męską płcią rodzica. Myślę, że problem wytrzymałości i niewywiązania się ze zobowiązań finansowych występuje niezależnie od płci. Przykładem może być osławiona na całą Europę Karolina D. (ikona madki p0lki), która wywołała do tablicy samego szefa dyplomacji. To była medialna sprawa kilka miesięcy temu. Podsumowując, każdemu rodzicowi bywa trudno sprostać oczekiwaniom finansowym zwłaszcza, jeśli inni mu to utrudniają i nie ma to związku z płcią. Dyskusja będzie mniej emocjonująca, a zarazem bardziej merytoryczna, gdy będzie oddzielona od płci.
renegate

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: renegate »

Wiedźmin pisze: 11 sie 2020, 13:15
renegate pisze: 11 sie 2020, 12:16 Wiedźminie, a nie sądzisz, że osoby, które gotowe wyjechać do Wietnamu czy zadać sobie trud przeniesienia do innego kraju swej działalności czy aktywów finansowych są tak zdeterminowane od początku, byle nie łożyć na własne dziecko?
Zawsze należy zadać pytanie, co jest rzeczywistym skutkiem, a co "jedynie" przyczyną...
Otóż to. Bardzo słuszne spostrzeżenie z tym trudem.
Bo że trudno całkiem zmienić swoje życie, to do tego chyba nikogo nie trzeba przekonywać.
Trzeba naprawdę silnego bodźca.

Chodzi mi o to, że wytrzymałość psychiczna i finansowa ojców nie jest "nieskończona"...
I niektórzy (słabsi? czy tam bardziej cwani) wolą uciec od problemów niż stawić im czoła.

Jest bardzo wielu zdrowych, w świetnej kondycji mężczyzn (nieuzależnionych) o niezłym statusie materialnym, którzy muszą niestety walczyć o opiekę naprzemienną... na szczęście orzecznictwo się zmienia - i opieka 50%/50% (gniazdowa czy jakakolwiek inna) staje się coraz częściej wskazywaną w wyrokach sądowych - może jeszcze trochę... zanim z automatu będzie opieka 50% na 50% (jak np. w Dani) - ale już widać światełko w tunelu - światełko dla dobrych zdrowych ojców - bo nie neguje, że jest wielu nygusów, co migają się od opieki... czy to finansowej czy od wychowania własnych dzieci... podobnie jak jest wiele matek co porzuca dzieci w oknach życia ... (o ile nie gdzie indziej) - ale nie skupiajmy się tylko na patologii, która nie bierze odpowiedzialności za dane nowe życie, ale spójrzmy czasem szerzej. Może tego nie widać tu na forum specjalnie, ale naprawdę jest mnóstwo mężczyzn, którzy są bardzo dobrymi ojcami dla swoich dzieci.
Wiedźminie, ja nie twierdzę bynajmniej, że jedyny "model" ojca to taki, który przewija się nierzadko w historiach tu na forum. Zresztą to, co tutaj to przecież tylko wycinek rzeczywistości i to ten kryzysowy wycinek w dodatku.
Natomiast nie da się znaleźć zbyt wielu wytłumaczeń na to, że rodzic ucieka z kraju (lub tam przenosi swą działalność, dochody) po to, by nie łożyć na własne dziecko. Kto zdrowy nie dość, że nie chce zadbać o swoje dziecko należycie, to w dodatku zrywa z nim kontakt (bezpośredni w każdym razie) wyjeżdżając za - daleką w dodatku - granicę?
Wiesz, tak z gruntu, to alimenty są raczej zaniżone, aniżeli zawyżone. Jeśli zasądzone zostają wysokie, to dlatego, że są do tego przesłanki. I to nie tylko przecież w potrzebach dziecka, ale w możliwościach finansowych rodzica. Zawsze też można prosić o ich obniżenie, gdyby sytuacja finansowa się zmieniła.
Jeśli ktoś się uchyla i od płacenia, i od kontaktów z dzieckiem, aby uniknąć tego płacenia, to coś jest nie tak.
renegate

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: renegate »

tata999 pisze: 11 sie 2020, 18:47
Wiedźmin pisze: 11 sie 2020, 13:15 Chodzi mi o to, że wytrzymałość psychiczna i finansowa ojców nie jest "nieskończona"...
I niektórzy (słabsi? czy tam bardziej cwani) wolą uciec od problemów niż stawić im czoła.
Przestrzegam przed stereotypowym wytykaniem ograniczonym i powiązanym z męską płcią rodzica. Myślę, że problem wytrzymałości i niewywiązania się ze zobowiązań finansowych występuje niezależnie od płci. Przykładem może być osławiona na całą Europę Karolina D. (ikona madki p0lki), która wywołała do tablicy samego szefa dyplomacji. To była medialna sprawa kilka miesięcy temu. Podsumowując, każdemu rodzicowi bywa trudno sprostać oczekiwaniom finansowym zwłaszcza, jeśli inni mu to utrudniają i nie ma to związku z płcią. Dyskusja będzie mniej emocjonująca, a zarazem bardziej merytoryczna, gdy będzie oddzielona od płci.

Jak już mówimy o nieograniczaniu się do jednej płci w kwestii alimentów, to także patrzmy szerzej na powody uchylania się od wkładu finansowego w wychowanie dziecka.
Czym innym jest bowiem sytuacja, gdy ktoś ma przejściowe problemy finansowe i stąd problem z wypłatą alimentów, a czym innym zupełna niechęć do tego łożenia na swoje dziecko bez względu na stan własnych finansów.
I nie zapominajmy w tym wszystkim o jednej rzeczy... Tak jak niektórym matkom zarzuca się nieustępliwość czy wręcz mściwość w kwestii egzekwowania zobowiązań finansowych na dziecko od jego ojca, tak niektórzy ojcowie nie chcą płacić alimentów, a przynajmniej w pełnej kwocie, chcąc odegrać się na matce swojego dziecka, odciąć się od niej, od tego, co ich łączyło. I taką metodę wybierają...
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

tata999 pisze: 11 sie 2020, 18:47
Wiedźmin pisze: 11 sie 2020, 13:15 Chodzi mi o to, że wytrzymałość psychiczna i finansowa ojców nie jest "nieskończona"...
I niektórzy (słabsi? czy tam bardziej cwani) wolą uciec od problemów niż stawić im czoła.
Przestrzegam przed stereotypowym wytykaniem ograniczonym i powiązanym z męską płcią rodzica. Myślę, że problem wytrzymałości i niewywiązania się ze zobowiązań finansowych występuje niezależnie od płci. Przykładem może być osławiona na całą Europę Karolina D. (ikona madki p0lki), która wywołała do tablicy samego szefa dyplomacji. To była medialna sprawa kilka miesięcy temu. Podsumowując, każdemu rodzicowi bywa trudno sprostać oczekiwaniom finansowym zwłaszcza, jeśli inni mu to utrudniają i nie ma to związku z płcią. Dyskusja będzie mniej emocjonująca, a zarazem bardziej merytoryczna, gdy będzie oddzielona od płci.
Wiem, że mamy kłamstwa, bezczelne klamstwa i statystyki. Niemniej jednak miażdżącą większość z ogromnej rzeszy osób uchylających się od alimentów stanowią mężczyźni.
Uważam, że płeć ma znaczenie. Wiem, że współcześnie stara się nas przekonać, że płeć znaczenia nie ma, a kobiety to w zasadzie to samo, co mężczyźni, i że możemy sobie dowolnie zmieniać płeć (co jest bez sensu, bo skoro płeć jest nieważna, to po co ją zmieniać), ja jednak uważam inaczej. Jeśli więc jakieś zjawisko dotyczy mężczyzn, a kobiet jedynie marginalne, to jednak tej płci przy rozważaniu tego zjawiska bym nie pomijała.
Z drugiej strony nie sądzę, aby za nie alimentowaniem dzieci stała powszechna niezdolność do zarobkowania lub rujnujące kwoty zasądzanych alimentów. Jakoś samotni rodzice nie otrzymujący alimentów, a jest ich cała rzesza (i dla odmiany są to głównie matki), obciążeni wszystkimi obowiązkami, także rodzice dzieci z niepełnosprawnościami muszą stawać na wysokości zadania i nikt nie analizuje ich jak piszesz możliwości "sprostania oczekiwaniom finansowym".
Nie sądzę jednak by statystyki miały jakiekolwiek przełożenie na konkretne sytuacje. Nawet gdyby całe rzesze mężczyzn i kobiet nie płaciły alimentów z powodu niezawinionej niezdolności zarobkowej i innych całkowicie zrozumiałych powodów (choć nie umiem znaleźć zbyt wielu takich, które naprawdę usprawiedliwiaja zaniechanie utrzymania potomstwa) - to w jaki sposób twoim zdaniem przekłada się to na sytuację w której ktoś celowo i z niskich pobudek nie łoży na własne dzieci? Czy niewinność tamtych pomniejsza perfidię tego, kto unika alimentacji, bo tak?
W praktyce o niealimentacji decydują raczej niskie pobudki, takie jak niechęć do żony, czy przekonanie że na byłą rodzinę się nie płaci lub że alimenty to nie obowiązek rodziców, a jakąś kara.
Wiele osób nie chce się też skonfrontować z tym, że skoro podjęły decyzję o rozstaniu, zwykle oznacza to obniżenie poziomu życia, bo trzeba łożyc na dzieci i oprócz tego samodzielnie się utrzymać, a gdy się powoła do życia kolejne dzieci, to także i te kolejne dzieci. Niealimentujący dokonują więc swoistej optymalizacji, co pozwala utrzymać swój poziom życia, a obniżyć poziom życia dzieci i żony (w rzadszych przypadkach męża). Że tak powiem same korzyści. Ponieważ cała masa czynników sprzyja takim rozwiązaniom i je umożliwia, a optymalizacje nie skutkują dotkliwymi sankcjami i nie wiążą się z ostracyzmem społecznym, no to jest jak jest. A że większość niealimentujących to mężczyzni, to także proste. Nie wychowujemy mężczyzn do odpowiedzialności, ale do egoizmu. A do tego, zakładając, że to co piszesz także jest istotne, część mężczyzn dodatkowo wychowujemy na niezaradnych rozmamłanych chłopczyków, którzy nie są w stanie udźwignąć odpowiedzialności za własne dzieci. Nie wiem co gorsze.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Pavel »

Ruto, aczkolwiek w pełni się zgadzam, że ojciec ma obowiązek łożyć na utrzymanie dzieci, o tyle w twoim poście widzę jednak stronniczość, niekoniecznie zamierzoną ;)
Są bowiem i ojcowie, również spora ilość, którzy wcale nie podjęli decyzji o rozstaniu, a zostali opuszczeni.
Bezprawnie, choć z „błogosławieństwem” prawa zostali weekendowymi ojcami (albo gorzej).
Oczywistą sprawą jest, że ciężej utrzymywać dwa domy, a przy naszych realiach płacowych wielu z takich ojców ma trudności by w nowej sytuacji (np. szukanie i urządzanie nowego lokum, bo ze starego zostali przepędzeni) związać koniec z końcem.
Wielu z tych mężczyzn zostało pozbawionych (faktycznie, chociaż w teorii nie) prawa do jakiegokolwiek niemal decydowania o dziecku, o sposobie wydawania tych pieniędzy również.
Nie zwalnia ich to oczywiście z odpowiedzialności, ale przyznasz chyba, że taki opis ma jednak inny wydźwięk i bunt, rozgoryczenie takich mężczyzn ma solidne podstawy.

Przy okazji, obowiązek alimentacji dotyczy niemalże tylko mężczyzn nie dlatego, że kobiety się z tego obowiązku zawsze wywiązują, a dlatego, że sytuacje gdy to kobieta ma obowiązek alimentacyjny jest marginalna. Wbrew konstytucji szansa, że to ojciec otrzyma prawo do bycia głównym opiekunem dzieci jest niemal taka jak wygranie w totka.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Bławatek
Posty: 1667
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Skasował mi się długi post :(

Więc ujmę krócej

W trakcie czytania forum częściej spotyka się tutaj kobiety-'ofiary' które zostają porzucane przez mężów, niestety też często cierpią dzieci, dla których ojcowie czasu nie mają i wówczas te kobiety nie walczą tylko o pieniądze a najczęściej o jak najczęstsze kontakty z dziećmi, są tu tez panowie-'ofiary' od których żona odchodzi najczęściej zabierając dzieci i majątek, wówczas oni zostają z niczym a do tego płacą alimenty i często mają ograniczane kontakty z dziećmi. Ale tych drugich przypadków jest mniej.

Niestety wydaje się, że w dzisiejszych czasach większość ludzi zarówno mężczyzn jak i kobiet wykazuje się niedojrzałością i nieodpowiedzialnością - następstwo nowych czasów gdy liczy się głównie dobro jednostki, gdy powszechnie akceptowane są rozwody, nowe związki. Ale też jest to pewnie efekt innego wychowania.

Mam to szczęście, że pracuję i gdybym się uparła to dam sobie radę tylko z moją wypłatą, ale dlaczego miałoby to odbywać się kosztem dziecka i jego potrzeb. Dziecka które niczemu nie jest winne. A ojciec w tym czasie bez odpowiedzialności będzie wiódł nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk, bo mu się należy szczęśliwe życie.

Nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. Natomiast w dzisiejszych czasach brakuje nazywania, niewłaściwych zachowań niewłaściwymi zachowaniami (wiem, każdy ma inny odbiór różnych rzeczy, ale funkcjonujemy w społeczeństwie gdzie są jakieś normy, wartości), grzechu grzechem - np. na niedzielnych kazaniach. I dlatego część osób tworzy sobie swoje normy lub pomija niektóre przykazania - bo według nich np. coś jest przestarzałe lub głupie.
Wiedźmin

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Wiedźmin »

Bławatek pisze: 12 sie 2020, 11:27 [...] ale dlaczego miałoby to odbywać się kosztem dziecka i jego potrzeb. Dziecka które niczemu nie jest winne. A ojciec w tym czasie bez odpowiedzialności będzie wiódł nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk, bo mu się należy szczęśliwe życie. [...]
OK - ale w ramach równouprawnienia - możesz spróbować zrobić to samo... i zobaczyć, czy to faktycznie takie "szczęśliwe życie".
Czyli podrzucasz mężowi dziecko... mówisz, że na chwilę... i wyjeżdżasz do np. owego Wietnamu ;) ... czy tam gdzie lubisz...
... aby jak piszesz "bez odpowiedzialności wieść nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk" - wchodzisz w to? ;)
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Załamana »

Bławatku uważam że bardzo trafne jest to co napisałas. Ja jestem ogolnie przestraszona faktem iż jest teraz łatwosc rozwodów. Tzn chodzi mi o to że rozprawy trwają np 9 minut z wejściem na sale sądową. To jest dla mnie nie dorzeczne, i to że na pierszwszej rozprawie dostaje sie rozwód. W moim otoczeniu nie ma az tak wielu rozwodnikow, natomiast w otoczeniu mohego meza wrecz przeciwnie norma jest rozwód a szkoda.... A co u Ciebie czy maz ustosunkował sie do Twojej odp?
Bławatek
Posty: 1667
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Załamana pisze: 12 sie 2020, 15:54 Bławatku uważam że bardzo trafne jest to co napisałas. Ja jestem ogolnie przestraszona faktem iż jest teraz łatwosc rozwodów. Tzn chodzi mi o to że rozprawy trwają np 9 minut z wejściem na sale sądową. To jest dla mnie nie dorzeczne, i to że na pierszwszej rozprawie dostaje sie rozwód. W moim otoczeniu nie ma az tak wielu rozwodnikow, natomiast w otoczeniu mohego meza wrecz przeciwnie norma jest rozwód a szkoda.... A co u Ciebie czy maz ustosunkował sie do Twojej odp?
Napisałam odp na zarzuty męża na 10 str A4, ale Pani adwokat stwierdziła, że może być tak że po naszej odpowiedzi adwokat męża zbyt wiele będzie wiedział i za dobrze się przygotuje więc lepiej pozostawić bez odpowiedzi tylko móc się bronić na sali. Mam nadzieję, że nasza rozprawa będzie trwała więcej niż parę minut.

W naszych rodzinach ani środowisku osób z którymi mamy kontakt rozwodów nie ma. Owszem wśród sąsiadów lub w środowisku pracy mojej i męża są rozwodnicy, ale my w naszych poglądach byliśmy dalecy od tego. Mąż do tego roku widocznie.
Bławatek
Posty: 1667
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Wiedźmin pisze: 12 sie 2020, 12:03
Bławatek pisze: 12 sie 2020, 11:27 [...] ale dlaczego miałoby to odbywać się kosztem dziecka i jego potrzeb. Dziecka które niczemu nie jest winne. A ojciec w tym czasie bez odpowiedzialności będzie wiódł nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk, bo mu się należy szczęśliwe życie. [...]
OK - ale w ramach równouprawnienia - możesz spróbować zrobić to samo... i zobaczyć, czy to faktycznie takie "szczęśliwe życie".
Czyli podrzucasz mężowi dziecko... mówisz, że na chwilę... i wyjeżdżasz do np. owego Wietnamu ;) ... czy tam gdzie lubisz...
... aby jak piszesz "bez odpowiedzialności wieść nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk" - wchodzisz w to? ;)
Wiedźminie, mój mąż mi w zeszłym roku zrobił taką huśtawkę, tak byłam przeładowana obowiązkami domowymi, zestresowana wszystkim, że miałam takie marzenie - spakować się i wyjechać, aby odnaleźć siebie, odstresować się. Bo w sumie nie licząc 2 krótkich wyjazdów na szkolenie z pracy nigdy moich panów samych nie zostawiałam, nawet na jeden dzień. Nie że nie chciałam tylko mój mąż nie dawał mi takiej możliwości, ja natomiast sama załatwiałam mu bilety np. na koncert zespołu który lubił, albo dałam mu możliwość pojechania na cały dzień na wystawę motoryzacyjną. Ja takich propozycji nigdy nie dostałam, bo nawet jak byłam np gdzieś 3 godz bez nich to zazwyczaj były to zakupy, zwyczajna męczarnia a nie przyjemność. I choć pojawiło się marzenie wyjazdu na dłużej aby pobyć w samotności to nie zrobiłam tego ponieważ jestem odpowiedzialnym człowiekiem i wiem że małżeństwo i rodzicielstwo to nie zabawa, że np jak jest źle i ciężko to można spakować się i przenieść do innej rzeczywistości. Najbardziej żal by mi było syna bo mąż nigdy nie był zorientowany w sprawach dziecka, bo się do tego nie garnął. Nie jestem typem osoby która wie wszystko lepiej i sama zrobi wszystko lepiej. Chciałam partnerstwa i wspólnego spędzania czasu - niestety nie było mi dane.

Tak na marginesie - mój mąż był zły na mnie bo w naszym kościele były warsztaty 'Jak być dobrą żoną', a ja nie chciałam w nich wziąć udziału. Były też warsztaty o ojcostwie i choć mężowi by się przydały to ja ani nie nalegałam, że ma w nich brać udział, nie obrażalam się że on nie chce uczestniczyć. Niestety od początku małżeństwa mąż chciał mnie zmieniać, a ponieważ nie na wszystko się chciałam zgadzać to się obrażał.

Wiedźminie gdyby twoja żona chciała cię zmienić całkowicie pozwoliłbys?
renegate

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: renegate »

Wiedźmin pisze: 12 sie 2020, 12:03
Bławatek pisze: 12 sie 2020, 11:27 [...] ale dlaczego miałoby to odbywać się kosztem dziecka i jego potrzeb. Dziecka które niczemu nie jest winne. A ojciec w tym czasie bez odpowiedzialności będzie wiódł nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk, bo mu się należy szczęśliwe życie. [...]
OK - ale w ramach równouprawnienia - możesz spróbować zrobić to samo... i zobaczyć, czy to faktycznie takie "szczęśliwe życie".
Czyli podrzucasz mężowi dziecko... mówisz, że na chwilę... i wyjeżdżasz do np. owego Wietnamu ;) ... czy tam gdzie lubisz...
... aby jak piszesz "bez odpowiedzialności wieść nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk" - wchodzisz w to? ;)

Wiedźminie, próbujesz bronić tezy, która jest nie do obronienia...
Ponawiam, jaki zdrowy psychicznie rodzic, odpowiedzialny i kochający wyjeżdża do Wietnamu, aby uniknąć dokładania się do utrzymywania swojego dziecka, tracąc z nim kontakt?
Nawet, gdyby założyć, że matka dziecka jest, np. zaburzona psychicznie, dajmy na to, jest psychopatką, która za sprawą dziecka chce wykorzystać czy mścić się na jego ojcu, to przecież zdrowy, odpowiedzialny ojciec tego dziecka, nigdy nie zostawiłby go pod wyłączną opieką, wpływem matki. Tym bardziej byłby na miejscu i starał się udowodnić, że jest zdrowym, porządnym człowiekiem, który powinien mieć kontakt z dzieckiem. Przede wszystkim być przy tym dziecku, na tyle ile się da. I obserwować rozwój wypadków, bo może już wkrótce matka dziecka zacznie się gubić w swym zaburzeniu i uda mu się udowodnić, że jej wpływ na dziecko jest szkodliwy.
Wybacz, ale nikt zdrowy nie porzuca swojego dziecka, które kocha. Szczególnie w takiej sytuacji, gdy widziałby, że matka działa ze szkodą dla ich dziecka.
renegate

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: renegate »

Bławatek pisze: 12 sie 2020, 17:32
Wiedźmin pisze: 12 sie 2020, 12:03
Bławatek pisze: 12 sie 2020, 11:27 [...] ale dlaczego miałoby to odbywać się kosztem dziecka i jego potrzeb. Dziecka które niczemu nie jest winne. A ojciec w tym czasie bez odpowiedzialności będzie wiódł nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk, bo mu się należy szczęśliwe życie. [...]
OK - ale w ramach równouprawnienia - możesz spróbować zrobić to samo... i zobaczyć, czy to faktycznie takie "szczęśliwe życie".
Czyli podrzucasz mężowi dziecko... mówisz, że na chwilę... i wyjeżdżasz do np. owego Wietnamu ;) ... czy tam gdzie lubisz...
... aby jak piszesz "bez odpowiedzialności wieść nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk" - wchodzisz w to? ;)
Wiedźminie, mój mąż mi w zeszłym roku zrobił taką huśtawkę, tak byłam przeładowana obowiązkami domowymi, zestresowana wszystkim, że miałam takie marzenie - spakować się i wyjechać, aby odnaleźć siebie, odstresować się. Bo w sumie nie licząc 2 krótkich wyjazdów na szkolenie z pracy nigdy moich panów samych nie zostawiałam, nawet na jeden dzień. Nie że nie chciałam tylko mój mąż nie dawał mi takiej możliwości, ja natomiast sama załatwiałam mu bilety np. na koncert zespołu który lubił, albo dałam mu możliwość pojechania na cały dzień na wystawę motoryzacyjną. Ja takich propozycji nigdy nie dostałam, bo nawet jak byłam np gdzieś 3 godz bez nich to zazwyczaj były to zakupy, zwyczajna męczarnia a nie przyjemność. I choć pojawiło się marzenie wyjazdu na dłużej aby pobyć w samotności to nie zrobiłam tego ponieważ jestem odpowiedzialnym człowiekiem i wiem że małżeństwo i rodzicielstwo to nie zabawa, że np jak jest źle i ciężko to można spakować się i przenieść do innej rzeczywistości. Najbardziej żal by mi było syna bo mąż nigdy nie był zorientowany w sprawach dziecka, bo się do tego nie garnął. Nie jestem typem osoby która wie wszystko lepiej i sama zrobi wszystko lepiej. Chciałam partnerstwa i wspólnego spędzania czasu - niestety nie było mi dane.

Tak na marginesie - mój mąż był zły na mnie bo w naszym kościele były warsztaty 'Jak być dobrą żoną', a ja nie chciałam w nich wziąć udziału. Były też warsztaty o ojcostwie i choć mężowi by się przydały to ja ani nie nalegałam, że ma w nich brać udział, nie obrażalam się że on nie chce uczestniczyć. Niestety od początku małżeństwa mąż chciał mnie zmieniać, a ponieważ nie na wszystko się chciałam zgadzać to się obrażał.

Wiedźminie gdyby twoja żona chciała cię zmienić całkowicie pozwoliłbys?
Bławatku, a może jeszcze bardziej obrazowo zabrzmiałoby pytanie, co wtedy, gdyby oboje rodziców postanowiło w tym samym czasie "zrobić sobie wolne"...
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: tata999 »

renegate pisze: 12 sie 2020, 17:36
Wiedźmin pisze: 12 sie 2020, 12:03
Bławatek pisze: 12 sie 2020, 11:27 [...] ale dlaczego miałoby to odbywać się kosztem dziecka i jego potrzeb. Dziecka które niczemu nie jest winne. A ojciec w tym czasie bez odpowiedzialności będzie wiódł nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk, bo mu się należy szczęśliwe życie. [...]
OK - ale w ramach równouprawnienia - możesz spróbować zrobić to samo... i zobaczyć, czy to faktycznie takie "szczęśliwe życie".
Czyli podrzucasz mężowi dziecko... mówisz, że na chwilę... i wyjeżdżasz do np. owego Wietnamu ;) ... czy tam gdzie lubisz...
... aby jak piszesz "bez odpowiedzialności wieść nowe lepsze życie bez zbędnych zmartwień i trosk" - wchodzisz w to? ;)

Wiedźminie, próbujesz bronić tezy, która jest nie do obronienia...
Ponawiam, jaki zdrowy psychicznie rodzic, odpowiedzialny i kochający wyjeżdża do Wietnamu, aby uniknąć dokładania się do utrzymywania swojego dziecka, tracąc z nim kontakt?
Jest takich rodziców wielu, łatwo ich spotkać zagranicą, choć raczej nie w hotelu all-inclusive.
ODPOWIEDZ