Przeczytałam cały Twój wątek, czuję smutek i współczucie dla Ciebie i bardzo chciałabym Cię przytulić i otoczyć opieką. Zasługujesz na to, jak każda z nas, gdy jest w stanie błogosławionym. Bo to jest stan błogosławiony i mamy wtedy prawo do opieki, troski, czułości i wsparcia.fannyprice pisze: ↑18 sie 2020, 18:42 (...) Według terapeuty wychodzenie w momencie gdy mąż podnosi głos to też przejaw mojej biernej agresji, gdyż nie dbam o to, by doprowadzić rozmowę do końca i "wytrzymać" moment frustracji męża. Mąż to podchwycił i teraz niby po mojej stronie leży odpowiedzialność za to że komunikacja nam nie wychodzi. Obstaję przy tym, że na agresję i krzyk nie jestem w stanie reagować inaczej, nie ma na to we mnie zgody. Ale przyznam, że już głupieję Czuję się zupełnie niezrozumiana i zmęczona tym chronieniem siebie przed przemocą i agresją. Zwłaszcza w tym stanie w jakim jestem, gdzie każdy stres odczuwam fizycznie przykrymi dolegliwościami. Boję się o dziecko, że będzie bardzo nerwowe i przez to ciągłe napięcie ja popadnę w jakąś depresję Staram się dbać o siebie, mam swoje zajęcia, skupiam uwagę na zbliżającym się porodzie i dziecku, czuję się jednak w tym wszystkim totalnie samotna. Próbuję rozmawiać z mężem jak to będzie gdy urodzę, słyszę tylko że w końcu będę miała zajęcie i nareszcie nic od niego nie będę już chciała. Bo np. prośba o jakąś fizyczną pomoc w czymś jest od razu zbywana milionem wymówek, lub robi coś na zasadzie "znaj moją łaskę". Dużo jest ze strony męża złośliwości wobec mnie, przytyków, że nic się nie da ze mną robić bo jestem w ciąży i ledwie się ruszam. Jakieś szczątki życzliwego traktowania mnie prezentuje tylko w obecności teściów. Coraz bardziej przekonuję się, że wrócił do mnie tylko dla ich zadowolenia, albo żeby nie suszyli mu o to głowy. Mam też wątpliwości, czy nie ma kogoś trzeciego... ciągłe przesiadywanie z telefonem, chowanie go gdy się pojawiam, urywanie rozmów gdy znajdę się w pobliżu, wychodzenie z domu bez słowa, znikanie na parę godzin, obrączka rzucona gdzieś w kąt. Sama już nie wiem. Nie mamy wspólnych pieniędzy, mąż bierze różne dodatkowe prace, nigdy nie wiem kiedy będzie, a kiedy gdzieś wychodzi, nawet nie mam dostępu do jego grafiku.
Czuję się naprawdę wyczerpana. Siły mam tylko z modlitwy i grupy wsparcia dla kobiet. Chciałabym choć trochę poczuć się "w stanie błogosławionym", bo jak na razie przez ciągłe dolegliwości, upały i przykre komentarze męża czuję się po prostu "ciężarna". I może zabrzmi to dziwnie, sama dziwnie się z tym czuję, ale cieszy mnie, że męża nie będzie ze mną przy porodzie z uwagi na koronawirusa. Czuję ulgę, że nie będę musiała słuchać przykrych komentarzy czy doświadczać braku wsparcia mimo jego obecności (tak jak teraz, gdy razem mieszkamy). Nie wiem co mnie czeka, bo to mój pierwszy poród i boję się, ale pod tym względem czuję się spokój.
Wydaje mi się, że smutno wybrzmiewa ten mój post, ale tak teraz to wygląda i chyba dlatego tak odwlekałam by tu coś napisać, bo miałam nadzieję, że jednak zrobi się bardziej kolorowo i będę mogła podzielić się jakąś radością.
Czytając pomyślałam sobie, czy nie byłoby ci jednak łatwiej, gdyby nie było przy tobie męża nie tylko przy porodzie, ale także po nim... Pierwszy okres po urodzeniu dziecka to czas, gdy potrzebne jest wsparcie, gdy zdarzają się wahania nastroju, gdy ustala się wspólny rytm z dzieckiem, gdy uczymy się karmienia, mamy wątpliwości, lęki, bywamy przemęczone. Jest to też czas zwiększonej wrażliwości. Jeśli twój mąż ma problem z zaakceptowaniem kobiecych rytmów związanych z cyklem miesiączkowym, z ciążą, to połogu nie dźwignie tym bardziej.
A może masz możliwość aby w tym czasie zajęła się tobą jakaś bliska kobieta, która w pierwszych dniach przygotuje posiłki, wesprze cię, przytuli, poda picie, pomoże z karmieniem, da chwilkę wytchnienia? Połóg praktycznie zniknął z naszych horyzontów, najpierw go skracano, potem w zasadzie ograniczono jedynie do paru objawów, związanych z naturalnym krwawieniem poporodowym. Niemniej jednak pierwsze 6 tygodni po porodzie to na pewno połóg i czas w którym kobieta potrzebuje wsparcia, a na pewno nie ma siły i energii na zmaganie się z przemocą. Bo to co robi Twój mąż, to jest przemoc.
Połóg jest cudownym okresem, gdy nasze ciało i psychika przechodzą ogromne zmiany, gdy dostrajamy się do dziecka, regenerujemy po ciąży i porodzie. To ogromny wysiłek ale i bardzo piękny czas. Przewlekły stres i brak poczucia bezpieczeństwa w okresie połogu może jednak prowadzić do wielu zaburzeń, od depresji poporodowe, po trudności z kamieniem i zaburzenia więzi z dzieckiem. Bezpieczeństwo psychiczne i emocjonalne jest w tym czasie bardzo ważne.
Obrona przed agresją nie jest bierną agresją. Terapeucie się coś pomyliło, może nie ma doświadczenia z parami w których jedna ze stron stosuje przemoc i niewiele wie o mechanizmach przemocy. Doświadczam różnych form agresji ze strony męża, korzystam z terapii. To o czym piszesz, izolacja i przerywanie sytuacji w których zaczyna się przemoc, to podstawowe narzędzie obrony. Kolejnym jest pełna izolacja, do czasu aż osoba stosująca przemoc nie sięgnie po pomoc dla siebie oraz nie dojdzie do stanu w którym nie bedzie się już uciekać do przemocy w relacji. Wiara nie wyklucza odseparowania się od małżonka, który stosuje przemoc. Wręcz do niej zachęca.
Z całego serca polecam ci konferencje Księdza Marka Dziewieckiego, który wyjaśnia czym różni się miłość od naiwności oraz jak mądrze bronić się przed przemocą ze strony bliskich nam osób.
Zacytuję Ci jeden fragment: Żadna dziewczyna ani żadna kobieta nie jest powołana przez Boga do tego, aby się poświęcić jakiemuś mężczyźnie. Nie istnieje takie powołanie. (...). BÓG CHCE ABYŚMY BYLI DLA BLISKICH MĄDRYM DAREM, A NIE NAIWNĄ OFIARĄ.
Okres tuż przed porodem to czas w którym wiele kobiet doświadcza przypływu energii, po to by zapewnić sobie jak najlepsze warunki, w czasie gdy będą po porodzie. Poszukaj jej w sobie i wykorzystaj jak najmądrzej. Nie musisz znosić przemocy w bardzo pięknym i trudnym okresie życia.
Na czas przed porodem, samego porodu i połogu polecam Ci przyjęcie za patrona św. Józefa, on tak pięknie zajmował się ciężarną Maryją, a potem Maryją w połogu. Zajmie się także i Tobą z całą miłością i oddaniem. Przy nim na pewno poczujesz że jesteś w stanie błogosławionym, i będziesz cieszyć się swoim macierzyństwem, karmieniem i pięknym malenstwem. Pomodlę się dziś w twojej intencji za wstawiennictwem św. Józefa z prośbą o szczególną opiekę nad tobą. Mocno cię przytulam.