Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna »

Firletko, jak stawiasz granice? Jak się bronisz przed poniżaniem?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Al la:modlę się, oczywiście, że się modlę. Ale jestem już też psychicznie wykonczona. Nic się na lepsze nie zmienia... A trwa to już od lutego.

Nirwanna: na samym początku odpowiadałam pięknym za nadobne. I jeśli nazywał mnie chora psychicznie, ja go również.
Kiedy przeszedł na bardziej wulgarne słowa nie dalam rady. Mówiłam, że to co mówi nie jest prawdą... sprawia mi przykrość, i że czuję się obrażoną. W zamian słyszałam, że ciągle tylko moje uczucia są ważne. A gdy pytałam co czuje on słyszałam: nie interesuj sie.
Później po prostu wychodziłam... A że on każda rozmowa kończyła sie wulgaryzmami z jego strony też mnie to wykańcza psychicznie... Jak można żyć nie odzywając się.
Wczoraj gdy mój mąż oznajmił mi, że jestem podła. Powiedziałam, że wiem, że tak o mnie myśli. Ze ja się z tym nie zgadzam i spytałam w czym mogę mu pomóc? Wyszedł on...
Boli mnie, że on nie chce rozmawiać...
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: elena »

Jeśli chodzi o nowennę pompejańską, polecam z całego serca! Pierwszą nowennę odmówiłam jeszcze gdy nie znałam swojego przyszłego męża i wtedy intencja spełniła się odrazu :) Teraz odmawiam piątą nowennę, na pewno nie ostatnią. Gdy jest mi ciężko, odrazu chwytam za różaniec, przychodzi wtedy ukojenie i spokój ducha. Bez Maryi i rozważań różańcowych nie dałabym rady w tym moim kryzysie. Korzystam z aplikacji i dzięki temu wszystkie modlitwy, rozważania, zaznaczone dni nowenny mam w jednym miejscu. Pomagają mi tez rozważania Drogi Krzyżowej. Otaczam Cię modlitwą!
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Elena:dziękuję...podasz nazwę aplikacji?
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Sarah »

Firletka pisze: 21 sie 2020, 8:55 Czy jest sens walczyć o takie małżeństwo? Gdzie mąż nie kocha, znęca się, jest alkoholikiem i ewidentnie ma kochankę (choć wszystkiego się wypiera)...
Przecież to poniżanie...
Sama musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie. Ja uważam, że nie warto i dlatego nie walczę o moje. Wczoraj i przedwczoraj mój mąż znowu zadawał mi pytanie czy nic nie można zrobić, żeby uratować nasze małżeństwo. Odpowiedziałam przecząco. Dla mnie nie ma możliwości powrotu do tego, co było. Ale może u Ciebie będzie inaczej.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Wiedźmin

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Wiedźmin »

Sarah pisze: 21 sie 2020, 17:12 [...] Ja uważam, że nie warto i dlatego nie walczę o moje. Wczoraj i przedwczoraj mój mąż znowu zadawał mi pytanie czy nic nie można zrobić, żeby uratować nasze małżeństwo. Odpowiedziałam przecząco. Dla mnie nie ma możliwości powrotu do tego, co było. [...]
OK - rozumiem też takie podejście, choć użyłbym innego słowa niż "walka"...

... pytanie tylko, czy warto zatroszczyć się jeśli już nie o małżeństwo, to zatroszczyć się o relację? Czy podchodzisz do tego Sarah zero-jedynkowo... czyli - takie: albo wszystko, albo nic - albo będziesz moim grzecznym wiernym mężem (grzeczną wierną żoną) ... albo znikaj z mojego życia i więcej się na oczy nie pokazuj?
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Sarah »

Wiedźmin pisze: 21 sie 2020, 21:39 Czy podchodzisz do tego Sarah zero-jedynkowo... czyli - takie: albo wszystko, albo nic - albo będziesz moim grzecznym wiernym mężem (grzeczną wierną żoną) ... albo znikaj z mojego życia i więcej się na oczy nie pokazuj?
Tak Wiedźminie, masz rację. Zranił mnie tak bardzo-- najpierw wieloletnim ograniczaniem mi bliskości, intymności, co zaowocowało moją utratą wiary w swą kobiecą atrakcyjność, a potem długotrwałym ukrywanym romansem, kłamstwami, zbywaniem mnie, że chciałabym, aby nasze dalsze kontakty były ograniczone do niezbędnego minimum. Dzięki Bogu nie mamy nieletnich dzieci, więc odpada ustalanie opieki, kontaktów itp. Niech widuje się z pełnoletnim synem jak najwięcej, ale poza domem.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
elena
Posty: 428
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: elena »

Firletka pisze: 21 sie 2020, 16:03 Elena:dziękuję...podasz nazwę aplikacji?
Nowenna pompejańska i różaniec 🙂
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

elena pisze: 22 sie 2020, 12:02
Firletka pisze: 21 sie 2020, 16:03 Elena:dziękuję...podasz nazwę aplikacji?
Nowenna pompejańska i różaniec 🙂
Dziękuję, nawet wczoraj zainstalowałam, chyba identyczną... Na razie zainstalowałam... :)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Caliope »

Firletka pisze: 21 sie 2020, 14:43 Al la:modlę się, oczywiście, że się modlę. Ale jestem już też psychicznie wykonczona. Nic się na lepsze nie zmienia... A trwa to już od lutego.

Nirwanna: na samym początku odpowiadałam pięknym za nadobne. I jeśli nazywał mnie chora psychicznie, ja go również.
Kiedy przeszedł na bardziej wulgarne słowa nie dalam rady. Mówiłam, że to co mówi nie jest prawdą... sprawia mi przykrość, i że czuję się obrażoną. W zamian słyszałam, że ciągle tylko moje uczucia są ważne. A gdy pytałam co czuje on słyszałam: nie interesuj sie.
Później po prostu wychodziłam... A że on każda rozmowa kończyła sie wulgaryzmami z jego strony też mnie to wykańcza psychicznie... Jak można żyć nie odzywając się.
Wczoraj gdy mój mąż oznajmił mi, że jestem podła. Powiedziałam, że wiem, że tak o mnie myśli. Ze ja się z tym nie zgadzam i spytałam w czym mogę mu pomóc? Wyszedł on...
Boli mnie, że on nie chce rozmawiać...
Wiesz, że twój mąż jest uzależniony, nie jest sobą? on w tej chwili czuje tylko złość, irytację, poczucie winy,nic więcej. Wszystko u niego kręci się wokół alkoholu, ty nie masz na to wpływu, to nie twoja wina i najlepszym rozwiązaniem jest traktowanie jego docinków jak powietrze. To jest najlepsza granica, nie wchodzenie w dyskusję, bo to i tak nie rozmowa, a on jest chory i nie zdaje sobie sprawy, że krzywdzi. Może większość z tego nawet nie pamięta, bo urywa mu się film.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Może i nie jest sobą, a może jest.. Poczucie winy? I z tego poczucia winy nadal spotyka się z kowalska?
On nic nie czuje, bo nie ma empatii, honoru....Wczoraj powiedział, a dziś powtórzył że doprowadzi moja mamę do 3 zawałów (moi rodzice do tej pory traktowali go jak syna)...
Mam dość takiego życia, chodzi, śmieje mi się w twarz, mówi, że się z domu nie wyprowadzi, szepcze wulgaryzmy, umawia się na spotkania z kowalska.... I powiedzcie mi, Bóg chciałby, żebym z pokorą to znosiła, pokazywała dzieciom jak to jest nieszanować ich własnej matki :(...
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Pavel »

Firletko, nikt o zdrowych zmysłach nie napisze ci, że powinnaś pozwalać się krzywdzić.
Zdecydowanie warto nauczyć się w mądry i skuteczny sposób chronić.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ruta »

Firletka pisze: 22 sie 2020, 14:29 Może i nie jest sobą, a może jest.. Poczucie winy? I z tego poczucia winy nadal spotyka się z kowalska?
On nic nie czuje, bo nie ma empatii, honoru....Wczoraj powiedział, a dziś powtórzył że doprowadzi moja mamę do 3 zawałów (moi rodzice do tej pory traktowali go jak syna)...
Mam dość takiego życia, chodzi, śmieje mi się w twarz, mówi, że się z domu nie wyprowadzi, szepcze wulgaryzmy, umawia się na spotkania z kowalska.... I powiedzcie mi, Bóg chciałby, żebym z pokorą to znosiła, pokazywała dzieciom jak to jest nieszanować ich własnej matki :(...
Kochana Firletko.
Absolutnie nie masz pozwolić się krzywdzić! Wiem, unikamy tu dawania rad, ale tą moderacja myślę, że przepuści. Odpalaj czym prędzej you tuba, wpisuj hasło ksiądz dziewiecki i oglądaj wszystko co się da o kryzysie w małżeństwie zwiazanym z uzależnieniem, zdradą i o mądrej miłości w kryzysie.
Mogłabym ci tomy napisać, ale nie zrobię tego lepiej niż ksiądz Marek. To dzięki niemu udało mi się zacząć wychodzić z kryzysu.
Rada dwa: modlitwa.
Będzie dobrze, z takim wsparciem na pewno znajdziesz rozwiązania. Ja także wspieram Cię dzis modlitwą.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna »

Firletka pisze: 21 sie 2020, 14:43 Nirwanna: na samym początku odpowiadałam pięknym za nadobne. I jeśli nazywał mnie chora psychicznie, ja go również.
Kiedy przeszedł na bardziej wulgarne słowa nie dalam rady. Mówiłam, że to co mówi nie jest prawdą... sprawia mi przykrość, i że czuję się obrażoną. W zamian słyszałam, że ciągle tylko moje uczucia są ważne. A gdy pytałam co czuje on słyszałam: nie interesuj sie.
Później po prostu wychodziłam... A że on każda rozmowa kończyła sie wulgaryzmami z jego strony też mnie to wykańcza psychicznie... Jak można żyć nie odzywając się.
Wczoraj gdy mój mąż oznajmił mi, że jestem podła. Powiedziałam, że wiem, że tak o mnie myśli. Ze ja się z tym nie zgadzam i spytałam w czym mogę mu pomóc? Wyszedł on...
Boli mnie, że on nie chce rozmawiać...
Super - od tego możemy wyjść. Zobacz, że przeszłaś różne etapy stawiania granic, czy w zasadzie uczenia się - jakie są dobre, zdrowe i chroniące Ciebie. Na razie - te powyższe nie działają, czyli nie są ani zdrowe, ani dobre, ani Cię nie chronią.
Na moje oko nie chronią, nie działają, bo zaczynasz z niewłaściwej strony, czyli przede wszystkim oczekujesz efektu w postaci innego zachowania męża, oraz - żeby Ciebie nie bolało. Tymczasem zdrowe granice w pierwszej kolejności stawiamy SOBIE. I w pierwszej kolejności w myślach, za którymi jest szansa że pójdą uczucia.
Przyjrzyj się - co dokładnie Cię boli, że on nie chce rozmawiać? Nie chce to nie. Ma do tego w swojej wolności pełne prawo. Jasne, że nie buduje relacji, tylko ją niszczy, jasne że źle wykorzystuje swoją wolność, ale Bóg mu ją dał, i człowiek też warto, aby postępował podobnie. NIE CHCE TO NIE. Jednak to on nie chce, nie Ty. To, że on nie chce, nic nie mówi o Tobie, zwłaszcza gdy masz poczucie bycia otwartą na rozmowę. Warto w myślach przestawić zwrotnicę "boli mnie że on nie chce rozmawiać" na "on nie chce rozmawiać, ale to niczego nie mówi o mnie". To są te granice - jesteście dwiema różnymi osobami i zachowanie jednej nie mówi nic o wartości osoby drugiej.
Dopiero gdy SOBIE postawisz w powyższy sposób granice, warto przymierzyć się do twardej i konsekwentnej miłości, stawiającej granice krzywdzie - być może do niebieskiej karty włącznie.
I tu warto abyś uzupełniła wiedzę dot. przemocy, zwłaszcza werbalnej, i sposobach stawiania jej granic, zarówno w relacji jak i instytucjonalnie.

Zaś na koniec uwaga - będzie boleć. Tak czy inaczej. Warto pójść w ból ozdrowieńczy, rozwojowy, niż w użalający się nad sobą ból neurotyczny. Inaczej mówiąc - granice bolą zawsze, i bolą obie strony. Bolą tego, który stawia granice, bo wiążą się z trudem i przekraczaniem siebie, bolą tego który się z nimi zderza, bo przestało był łatwo, a zaczęła się przestrzeń potencjalnie rozwojowa.
Dopiero ustalenie relacji z maksymalnie zdrowymi granicami po obu stronach oznacza, że ta relacja przestaje boleć. Ale dopiero wtedy. Warto mieć to świadomości i mieć na to zgodę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Dziewczyny, dziękuję za posty. Nie chcę ich czytać na szybko, bo chce z refleksja...
Ale...dzis to popłynęłam.... Własnie pojechałam trochę męża...az mi głupio.. Znowu mówi, że podła jestem... To go zapytałam czy frustruje go sprawa jego studiów, że po raz kolejny zapewne ich nie skończy... A później jeszcze powiedziałam, że nie mogę się doczekać rozwodu, bo my faktycznie bardzo się różnimy. Dodałam, że nawet proszku nie potrafi otworzyć(tak dziś pudełko porozrywał... A wystarczylo oderwać mały paseczek tekturki) , więc inteligencja nie grzeszy (a wiem, że za takiego siebie uważa w głębi ducha - ja za takiego go nie uważam). To to już go wkurzyło, powiedział, a ty będziesz sama, bo podła jesteś... To mu mówię zdecyduj się, bo mówisz, że mam tyłu chłopów(nie wiem dlaczego takie bzdury plecie) ... Bo wg tego to raczej powinnam przebierać... Wkurzył się strasznie....żeby bylo jasne, mnie to satysfakcji nie przyniosło żadnej, wręcz przeciwnie... Nigdy więcej nie zamierzam tak robić... Ale.... Nie minęły 2 godziny przyszedł się... Przytulać (wiadomo co chciał dalej)... Ale nie robił tak od dawna....
Głupie, ale może jest tego jakieś psychologiczne wyjaśnieniem.... Może on lubi być dolieany, a nie wspierany...?
ODPOWIEDZ