Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

thomazz
Posty: 4
Rejestracja: 20 sie 2020, 13:24
Płeć: Mężczyzna

Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: thomazz »

Witam,
To mój pierwszy post na forum.

Jesteśmy małżeństwem 2.5 roku. Mamy dzieci - syn 11 miesięcy, córka 2 latka. Mamy dom. Dbałem jak mogłem o żonę i dzieci, ciężko pracowałem żeby utrzymać rodzinę. Niestety mieszkaliśmy za płotem z jej rodzicami i rodzeństwem. To był gwóźdź do trumny dla tego małżeństwa. Wiecznie byli u nas w domu. Zero prywatności. 24 mają zostałem wyrzucony z domu.

Kilka nocy spałem w samochodzie. Kazała mi przyjechać za tydzień po resztę swoich rzeczy. Spakowała wszystko do worków na śmieci - wszystko śmierdziało wilgocią. Najbardziej cennych dokumentów nie oddała czy rzeczy osobistych. Mało tego zgłosiła przez znajomych policjantów rzekome znęcanie psychiczne i fizyczne. Jak przyjechałem po rzeczy, to zadzwoniła po policję - przyjechali jej znajomi. Stałem oparty o własny garaż a oni mnie skuli i zawieźli do aresztu na 48 godzin. Ten pobyt złamał mnie psychicznie. Od tego czasu z drugiej strony same kłody pod nogi, żadnej rozmowy czy czegokolwiek. W zeznaniach żony i jej rodziny same kłamstwa. Ma w zeznaniach, że nie ma obrażeń i nie będzie obdukcji. Za jakiś czas ma zrobioną i też stwierdzony brak obrażeń. Nie miała prawa mieć obrażeń bo nigdy jej nie uderzyłem. A ona zeznała, że uderzałem jej głową o podłogę. To co przeżywam to istny koszmar.
Jak wyszedłem z aresztu znalazłem dobrego prawnika i wykonuje jego plan. Moje żona się coraz bardziej miesza i popełnia coraz większe błędy. Po interwencji prawnika po miesiącu czasu mogłem spotkać się z dziećmi. Żona miała w domu kamerę, żeby szukać na mnie haków. A ja zachowywałem się tak jak zawsze do dzieci. Teraz mam w sprawę karną i rozwodową oraz podział majątku. Próbowała mnie zniszczyć na wszystkie znane sposoby. Ona ma poważne zaburzenia psychiczne. Świadomość mojej wiary w Pana Boga mi nie pomaga. Pan Bóg jest przeciwny rozwodowi. Pan Bóg postawił nas na swojej drodze, obdarzył dziećmi. Pan Bóg pobłogosław to małżeństwo w Sakramencie. Wyżej wymienione fakty znaczą dla mnie bardzo dużo. Podchodzę do tego bardzo poważnie. A ja zostałem potraktowany jak śmieć, jak pluszowy miś bez uczuć. Ja powinienem poświęcać czas i wychowywać moje dzieci. Zamiast tego zastanawiam się jak przeżyć kolejny dzień. Jak się nie zabić. Kłóci się to wszystko z moim sumieniem oraz wiarą.
Przez ostatni okres czasu próbowałem się trzymać, próbowałem sobie różne rzeczy tłumaczyć. Próbowałem się gorliwie modlić i szukać wsparcia w Panu Bogu. Wszystko na nic. Mam myśli samobójcze. Nie mam siły na dalszą walkę i znoszenie tego cierpienia. W piątek zadzwoniła do mnie żona - próbowała się 4 razy połączyć, ja oddzwoniłem. Rozmowa jest nagrana, bo zrobiłem to dla swojego bezpieczeństwa. Najpierw zaczęła od spraw w banku, że mam się dwa razy pojawić i podpisać dokumenty w związku z kredytem. Potem powiedziała, że poszła z córką do psycholog, bo ona się boi taty. Płacze i nie chce się ze mną spotykać. Odwołuje moje spotkania z dziećmi do końca września. To jest taki koszmar, że brak słów na to wszystko. Zadzwoniłem zaraz do prawnika. Nie będę się pojawiał w żadnym banku podpisać dokumentów. Mojej żonie się nie podoba, że mamy taki świetny kontakt z dziećmi i jak nam go ograniczy to dzieci nie będą chciały do mnie przyjść i się przytulić - jakby doszło do spotkania z psychologiem. To jest tak nędzna próba zniszczenia mnie i mojego życia - do samego końca. Będziemy składać wniosek o uregulowanie kontaktów z dziećmi - bo tak się nie da żyć. Nie wiem co ja ze sobą zrobię. Najbliższe dwa weekendy jestem na miejscu. Nie chcę mi się żyć. Mam wszystkiego dosyć. To jest koszmar z którego nie potrafię się wygrzebać.

Dobrze, że ja wszystkie spotkania mam nagrane na dyktafon, mam zdjęcia oraz notatki ze spotkań. Dzieci cały czas chciały być blisko, przytulały się i szukały mojej obecności.

Naprawdę już nie daję rady z tym wszystkim.

Odmawiam Nowennę Pompejańską, dzisiaj byłem na Mszy Świętej, poszedłem do spowiedzi i przyjąłem Komunię Świętą.

Mam też leki przepisane przez psychiatrę i uczęszczam na terapię.

Umieram z cierpienia, czuję się jak bym miał pętle na szyi i ktoś kopnął mi w krzesło :( :(

Przepraszam nie dam rady więcej napisać.
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: Al la »

Witaj, thomazz na naszym forum.
Dziękuję, że podzieliłeś się swoją historią.
Dobrze, że szukasz pomocy u prawnika, u lekarzy, na terapii.
Trafiłeś też na to forum, gdzie na pewno uzyskasz wsparcie od naszych forumowiczów.
Próbowałem się gorliwie modlić i szukać wsparcia w Panu Bogu. Wszystko na nic.
Nieprawda, że na nic. Ziarno zasiane wyda plon.
Nie pytamy <dlaczego>, ale <po co> się coś dzieje.

Zapraszam też do skorzystania z informacji zamieszczonych na naszej stronie pomocowej http://sychar.org/pomoc/

Pozdrawiam serdecznie i wspieram modlitwą.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: Bławatek »

Witaj,
Znam ten ból jak nagle życie wywraca się do góry nogami, człowiekowi odechciewa się żyć. Ja mam trochę inną sytuację, bo mój mąż pewnego dnia wrócił do domu, wykrzyczał mi, że mnie nie kocha, nic do mnie nie czuje i się wyprowadza. I żąda rozwodu. Świadkiem tej sytuacji był nasz syn. Byłam strasznie załamana, ale rodzina i koleżanki stawiały mnie do pionu. Choć pierwsze tygodnie były straszne. Tak naprawdę stanęłam na nogach bo zauważyłam że mój 8-latek przejął rolę rodzica. Ty masz inną sytuację, ale ból pewnie taki sam lub większy, bo nie masz dzieci przy sobie. Dobrze, że korzystasz z pomocy psychologicznej, ja trafiłam późno na terapię, ale postawiła mnie na dobre tory. Musisz być silny - dla siebie i dzieci. Jeśli się rozsypiesz to dasz argumenty żonie.

Mi bardzo pomogły konferencje ks. Dziewieckiego, ks. Pawlukiewicza oraz modlitwa, rozmowa z Bogiem i oczyszczający płacz. Oraz to forum - zawsze znajdzie się ktoś kto szepnie dobre słowo, otoczy modlitwą czy pomoże rozwiać wątpliwości. Pewnie więcej pomogą ci panowie z forum, którzy nieraz tak jak ty zostali odseparowani od dzieci.

Jakoś tak jest, że takie przykre sytuacje zaczynają małżonkowie mniej wierzący. Masz po swojej stronie kogoś na kim zawsze możesz polegać - najlepszego przyjaciela - JEZUSA.
Będę pamiętać w modlitwie.
Wiedźmin

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: Wiedźmin »

thomazz pisze: 23 sie 2020, 13:50 Witam,
To mój pierwszy post na forum.
Dobrze że tu trafiłeś.

thomazz pisze: 23 sie 2020, 13:50 Wiecznie byli u nas w domu.
U Was? Ale jaki stan prawny domu? Jej? Wasz?
thomazz pisze: 23 sie 2020, 13:50 24 mają zostałem wyrzucony z domu.
Ale przez kogo? Przez znajomych policjantów? Siłą? Prośbą?
Nawet jak nie masz udziałów w domu, działce, to możesz zgodnie z prawem zamieszkiwać tam gdzie żona.

thomazz pisze: 23 sie 2020, 13:50 Umieram z cierpienia, czuję się jak bym miał pętle na szyi i ktoś kopnął mi w krzesło :( :(
Cierpliwości. Pierwszy rok jest najgorszy.... po 3 latach będziesz z całkiem innym miejscu :)
A ile ciekawych rzeczy dowiesz się o sobie i o świecie :) - ile fajnych lektur przeczytasz, to Twoje.
Zadbaj o siebie i kontakty z dziećmi :)

Nie pisałeś chyba... podejrzewasz żonę o jakiegoś kowalskiego? Jeśli nie, to o co chodzi?
Jakie miała zarzuty pod Twoim adresem? Bo zwykle nie wyrzuca się z domu "anioła"...
fannyprice
Posty: 255
Rejestracja: 16 kwie 2019, 10:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: fannyprice »

Witaj thomazz. Dobrze że tutaj trafiłeś i podzieliłeś się swoją historią. Na pewno wiele dobrego zaczerpniesz. Spadł na Ciebie ogrom cierpienia, dlatego warto szukać sił u najlepszego ich źródła - Jezusa. Będę pamiętać o Tobie w modlitwie.

Jesteście krótko po ślubie, czy przed nim nie było tak trudnych sytuacji z przyszłą żoną?
"można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem"
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: MaryM »

Witaj Tomaszu. Odrzuć myśli o samobojstwie- kochasz przecież dzieci? Myśl o nich, o tym jaki ciężar będą niosły, gdy stracisz siły? Wiem, że Bóg pomoże Ci to przetrwać. Spotkał Cię koszmar, ale jeśli opisałeś szczerze swoją sytuację, z Twoją Żoną nie jest dobrze. Dlaczego posuwa się do takich środków? Czy cierpi na jakieś zaburzenia? Co było bezpośrednia przyczyną jej działania? W tak ostrym kryzysie załóż maskę tlenowa najpierw sobie, potem zadbaj o relacje z dziećmi i żoną. To zadbaj o siebie. Dobrze, ze masz prawnika. Prawdopodobnie żona liczy na to, ze jakio oczerniony sprawca przemocy domowej stracisz roszczenie o powrót do domu. Jesteś ojcem rodziny, wzorem dla swoich dzieci. Na pewno znajdziesz w końcu spokój. Dołączam Twoja intencję do mojej modlitwy. Wiem, ze jest Ci okropnie ciężko, ale proszę- nie poddawaj się!
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: Caliope »

Coś mi się tu nic nie klei, musi być jakaś przyczyna takiego stanu. Mi przychodzi na myśl jeden scenariusz, ale niech ktoś jeszcze się wypowie i potrzeba więcej szczegółów.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: tata999 »

Posłuchaj rad ks. Dziewieckiego.

Zadbaj o siebie. Staraj się wysypiać i nie brać za dużo na barki.

Na cierpienie pomoże czas i praca nad sobą (np. poprzez uczestnictwo w spotkaniach Sychar, rozmowy z bliskimi i innymi). Dobrze, że trafiłeś na forum. Znajdziesz tu wiele przydatnych informacji i poczujesz, że nie cały świat się zapadł.
LvnWthHpe20
Posty: 121
Rejestracja: 09 lip 2019, 6:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: LvnWthHpe20 »

Thomazz,

Ból na maksa, to samo przeżyłem, w więzieniu siedziałem 18h. O pobicie, a na rozprawie zostałem uniewinniony bo skłamała.

Poznała przyjaciółkę, i przyjaciela, węszących za moim majątkiem. Na końcu swoim kłamstwem sama spaliła sobie wszystko. Było to 2 lata temu. Od ślubu do zamknięcia 19 miesięcy. Koszmar.

Nie życzę tego nikomu, faktycznie coś nie chalo z psychikom u takich kobiet.

Trzymaj palec na pulsie, spisuj dowody, to podstawa. Wiem ze w związku ty jesteś 50% ona 50%. Pamiętaj atak na rodziny i małżeństwa było przepowiadane, nasz Papież Jan Paweł II tłumaczył tak często o powołaniu do małżeństwa, przebaczaniu, trwałości związku. „Co Bóg Złączył, człowiek niech nie rozdziela.”

A tutaj tak mocno się walczy i rujnuje co się zbudowało.

Głowa do góry, nie dopuszczaj takich myśli, o odebraniu sobie życia. Głowa w chmury, zły by chciał tobą zawładnąć, ja już ma. A nad tobą pracuje, a dopuszczenie takich myśli to tylko do złego kieruje. Obiecaj ze będziesz walczył przeciwko tym myślom. Nie znam cię ale ci współczuje, kolego.

Trzymaj się blisko lodzi Chrystusa.
Szczęśliwy mąż, który nie idzie za rada występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców, lecz ma upodobanie w Prawie Pana, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą”(Ps 1, 1-2)
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: ozeasz »

Thomazz to o czym napisałeś jest dramatyczne, wielu z tego forum(i nie tylko) może Cię zrozumieć bo przeżyło podobne doświadczenia.
Przykro mi że coś takiego Cie spotyka, chciałbym zapytać, co takiego się działo między Wami że doszło do takich scen?
Jesteście młodym małżeństwem, pierwsze lata wyglądają raczej zwykle inaczej. Jest coś co by wyjaśniało takie postępowanie żony oprócz wskazanego przez Ciebie wpływu Jej rodziny?
W każdym razie ogromnie Ci współczuję sytuacji w której się znalazłeś Ty oraz dzieci które są uczestnikami tego dramatu mimo woli.
Znajdź coś co pozwoli Ci się trochę uspokoić i mimo dystansu który został Ci narzucony od reszty rodziny, postaraj się ten czas wykorzystać konstruktywnie, Twój spokój i opanowanie jest obecnie kluczowe, dla Ciebie samego, dzieci, Waszego małżeństwa a każde słowo warto ważyć przed wypowiedzeniem, aby ładunek emocji(szczególnie tych przykrych ) nie pogorszył jeszcze bardziej tego co już nie wygląda za wesoło.

Szczególnie teraz buduj się tym wszystkim co Cię wzmocni, da pokój, pozwoli się pozbyć napięcia a zarazem da możliwość skupienia na celu którym jest ratowanie związku i rodziny i mimo tego że pewnie czujesz presję bycia blisko tych których kochasz, nie idź za tym impulsem, spontaniczność i impulsywność w zachowaniach, wypowiadanych słowach, podejmowanych decyzjach to ostatnie z rzeczy które mogą przynieść korzyść w obecnej sytuacji.

Serdecznie pozdrawiam, pomodlę się w Twojej intencji..
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: Ruta »

Dlaczego masz myśli samobójcze? Porozmawiaj o tym koniecznie ze swoim psychiatrą. Niektóre leki, w tym leki antydepresyjne, mogą nasilać lub nawet wywoływać psychozę, w tym psychozę na tle samobójczym, i zamiast łagodzić nastrój, mogą go jeszcze silniej zaburzać. Wtedy trzeba je jak najszybszej zmienić.

Piszesz, że najbliższe dwa weekendy będziesz na miejscu. Rozumiem to tak, że będziesz próbował wyegzekwować kontakt z dziećmi. Przy tym twoja żona zapowiedziała, że nie wyraża zgody na kontakt i to aż do końca września. Zastanów się, czy w tak złym stanie psychicznym, w jakim jesteś, będziesz w stanie spokojnie znieść odmowę żony umożliwienia ci zobaczenia się z dziećmi, oraz co dokładnie planujesz zrobić w razie odmowy.

Jak się domyślam twój prawnik zachęca cię, abyś spróbował w kolejne dwa weekendy z dziećmi się zobaczyć. Jeśli dasz radę skonfrontować się z odmową, udokumentować ją i spokojnie bez awantur odejść, to dobry pomysł. Jeśli jednak cała sprawa ma się zakończyć globalną awanturą w razie odmowy, która raczej jest pewna, to może lepiej zrezygnować? Bo urządzanie awantur po pierwsze na pewno spowoduje strach twoich dzieci, po drugie może zakończyć się kolejną interwencją policji. To na pewno nie pomoże ci w toczącej się sprawie karnej, ktora jak rozumiem dotyczy stosowania przemocy fizycznej i psychicznej.

Małe dzieci są także bardzo wyczulone na nastroje rodziców. Co w razie próby wymuszenia przez ciebie kontaktu z dziećmi wbrew woli żony może spowodować dwa niekorzystne dla ciebie zjawiska. Po pierwsze żona będzie się obawiać twoich gwałtownych reakcji i będzie w silnym napięciu i strachu. Ten strach odbiorą dzieci. Zwykle w tym wieku dzieci przyjmują nastrój mamy za swój, szczególnie, gdy mama jest główną opiekunką. W ten sposób dzieciom zakoduje się reakcja: kontakt z tatą, strach, napięcie, obawa.
Po drugie, jeśli pojawisz się u dzieci w takim niestabilnym nastroju, a z tego co piszesz, utrzymuje się on u ciebie od jakiegoś czasu, to dzieci będą przestraszone tym, co dzieje się z tobą. I znów - twoje wizyty zaczną kojarzyć się im ze strachem i napięciem.

Jeśli mogę ci coś doradzić, udokumentowanie odmowy żony możesz uzyskać inaczej niż osobistą wizytą. Na przykład pisząc sms lub mail z prośbą o spotkanie z dziećmi. Zapewne w odpowiedzi uzyskasz odmowę, czyli dowód.

Poświęć natomiast czas na to, by się wyciszyć i ustabilizować swój stan psychiczny. I dopiero w stabilnym nastroju podejmuj próby kontaktów osobistych. Dzieci tak łatwo nie zapominają rodziców i nawet parę tygodni nie widzenia się z nimi na pewno nie wpłynie na to, że nie przyjdą się do ciebie przytulić. Za to awantury i twój zły stan psychiczny taki efekt z pewnością wywołają.

Nowenna Pompejanska na pewno przyniesie ci ulgę. Dobrze, że ją odmawiasz. Spróbuj wejść jak najgłębiej w rozważania tajemnic i zwracać uwagę co budzi twój sprzeciw, a w których tajemnicach odnajdujesz spokój, a przy których masz poczucie, że kompletnie ich nie rozumiesz. To dobra podpowiedź, gdzie warto ze sobą popracować. Ja na przykład kompletnie nie rozumiałam tajemnicy Krzyża, gubiłam się w niej. Co oznacza wzięcie krzyża? Co dokładnie mam robić, by go wziąć?

Dobry sposób wejścia głębiej w Nowennę, to także potraktowanie kolejnych tajemnic jak opowieści, trochę jakbyś słuchał historii lub oglądał film. Możesz wyobrażać sobie jak wyglądało zwiastowanie, była noc, dzień? Ja sporo myślałam też o tym, co czuły konkretne osoby. Co czuli Józef i Maryja, gdy szukali swojego syna, co gdy go już odnaleźli? Czy ja biegam w niepokoju szukając Go, czy wiem gdzie Go znajdę? A może umiem już cieszyć się tym, że znalazłam?

W Nowennie możesz też ofiarowywać swój ból i niepokój. Wiele razy w tajemnicach bolesnych szłam pod rękę z Maryją, rozważając Jej niewiarygodny ból i cierpienie. Wiedziałam, że mnie rozumie. Być może jako mężczyźnie może być ci trudno utożsamić się z Maryją. Nie szkodzi, możesz sobie opowiadać całą historię z perspektywy Józefa. Tak też będzie ciekawie. Oto twoja przyszła wybranka zachodzi w ciążę. Potem udaje się do kuzynki, potem rodzi dziecko. Jesteś przy niej, gdy szukacie zagubionego syna...
Im głębiej wejdziesz w Nowennę i tajemnice, tym więcej dowiesz się o sobie, tym więcej swoich emocji będziesz w stanie sobie nie tylko uświadomić, ale i przepracować.
Nie martw się także, jeśli przy niektórych tajemnicach bedziesz się zastanawiać, czy to zdarzyło się naprawdę. Dla mnie taką tajemnicą jest zawsze Wniebowzięcie. Masz prawo się zastanawiać.
Jeśli bedziesz Nowennę odmawiać w ten sposób, zajmie ci ona znacznie więcej czasu niż proste wypowiadanie słów. I dobrze, bo bedziesz mieć mniej czasu na zamartwianie się, nakręcanie swoich emocji. Chętnie z tobą pogadam tu na forum o twoich doświadczeniach z nowenną, o tym co cię porusza? jakie tajemnice lubisz? które są na razie dla Ciebie abstrakcją?

Mam też wrażenie, że jesteś nastawiony na wyniki, masz silną potrzebę działania. Odetchnij trochę, odpuść. Nawet na dzień lub dwa.

Masz odwagę przyznać co narozrabiałeś w swoim małżeństwie? Zwykle, gdy dochodzi do ostrego kryzysu, każdy z nas ma coś za uszami. Choć niekoniecznie to, co zarzuca nam żona czy mąż. Dla zachęty przyznam się i ja: gdy nie dawałam sobie rady z emocjami, potrafiłam urządzić dobrą jatkę, krzyczeć, zbić parę talerzy i nie odpuszczać. Choć w sumie moja wściekłość była uzasadniona, to mojemu małżeństwu oczywiście to nie pomogło...
thomazz
Posty: 4
Rejestracja: 20 sie 2020, 13:24
Płeć: Mężczyzna

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: thomazz »

Dziękuję za odzew i za modlitwę.
Byłem dobrym mężem i ojcem. Dbałem o rodzinę oraz o dom. Piekło zaczęło się w momencie jak moja żona zaczęła mnie diagnozowania na podstawie filmów z YouTube. Wszyscy byli źli - moja terapeutka, psychiatra - nikt się nie zna. Ona wie najlepiej. Od tego czasu w kłótniach wpadała w amok, była agresywna i próbowała mnie pobić. Ja byłem zawsze spokojny. Mój terapeuta (zna moją żone osobiście) uważa, że ona ma silne zaburzenia psychiczne. Przez ostatni rok czasu próbowała mnie umieścić w szpitalu psychiatrycznym - gdzie ja mam depresję przez sytuację w domu - nigdy nie próbowałem ani nie chciałem się zabić. Jak wychodziłem na spacer zebrać myśli, to już wszyscy wiedzieli, że poszedłem się zabić - mój psycholog, policja i pogotowie. Oczywiście powiedziałem, że byłem na spacerze - to od razu dali mi spokój.
Miała silną potrzebę kontroli na każdym kroku. Moje plany, zainteresowania były niszczone.
Miałem w tym roku ruszać z firmą inżynierską, ale te to też zostało zniszczone.

Nie udało się jej ze szpitalem, to wymyśliła sobie przemoc domową. Brak słów na to wszystko.

Jasno stawiałem granice i mówiłem co mi się nie podoba. Może kilka razy powiedziałem, to podniesionym głosem. Nigdy jej nie uderzyłem, nie zdradziłem i nie byłem pijany - nie pije wcale alkoholu. Nie używałem w jej stronę obraźliwych słów, pamiętałem o rocznicach i kwiatach.

Byłem przy porodach, przecinałem pępowiny. Dbałem ze wszystkich sił o rodzinę, ciężko pracowałem, żeby niczego im nie brakowało. Ja zajmowałem się dziećmi - kąpałem, przebierałem, kąpałem, zabierałem na spacery, kładłem spać czy nosiłem. Oczywiście o żonę dbałem z największą starannością.

Mój prawnik uważa tak samo jak ja, że sprawą karna to patykiem po piasku jest pisana. Nie ma dowodów, nie ma świadków. Nie dopuszcza możliwości mojego skazania - bo chyba za to, że żyje.

Nie wiem co kieruje moją żoną, ale strasznie mnie to wszystko niszczy. Ciągnie się to w nieskończoność, a dzieci używa jako karty przetargowej.

Nie jestem narcyzem - opisałem szczerze moja sytuację. Naprawdę nic złego nie zrobiłem. Chyba tyle,że na zbyt wiele jej pozwalałem.

Chcę żyć dla dzieci. Oddzielam myśli od siebie, bo to tylko myśli - nic sobie nie zrobię.

Mam nadzieję, że Pan Bóg wyciągnie mnie z tego koszmaru. Szukam siły i spokoju w modlitwie.

Problem jest bardzo poważny i nie podaje zbyt wielu szczegółów, bo to publiczne forum.

Pozdrawiam Tomek
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: Ruta »

Tomku, twój drugi post brzmi zupełnie inaczej niż pierwszy. W pierwszym widziałam zdesperowanego mężczyznę w psychozie samobójczej, wołającego o pomoc, w drugim widzę... robota. Szczerze mówiąc twój pierwszy post bardzo mnie zmartwił i zaniepokoił, twój drugi post sprawił, że przeszły mi ciarki po plecach, tak bardzo jest odfiltrowany z emocji.

Od razu zastrzegę, niewiele jest we mnie empatii wobec mężczyzn, bo nie jestem mężczyzną. Choć z różnymi efektami, ale się staram, raczej z mizernymi. To co jednak dostrzec potrafię to możliwą reakcję kobiety, bo kobietą jestem.

Jeśli wobec swojej żony przedstawiałeś taką amplitudę zachowań, mogła szczerze obawiać się o twoje zdrowie psychiczne i nawet dojść do przekonania, że nie jesteś leczony prawidłowo. Stąd zapewne próby znalezienia wiedzy na temat twoich możliwych dolegliwości, choć może nieporadne, bo jutub to nie najbardziej wiarygodne źródło. Stąd zapewne także próby żony, abyś podjął leczenie.

Nie mam żadnej wiedzy, by stwierdzić czy taka amplituda od werbalizowania stanu samobójczego do werbalizowania stanu pozornie stabilnego ale bez emocji to kwestie zaburzeń psychicznych, nieumiejętność w obszarze komunikacji, czy skłonności manipulacyjne, czy coś zupełnie innego. Ale może to budzić uzasadniony silny niepokój i lęk, szczególnie w najbliższych osobach.

Niepokojąco brzmi dla mnie także, jak wiele swoich niepowodzeń przypisujesz żonie i jej destrukcyjności, z drugiej strony deklarując, że nie chcesz rozwodu i pragniesz powrotu do wspólnego życia. Mam wrażenie, choć bardzo mogę się mylić, że część twojej postawy jaką tu prezentujesz to postawa uzgodniona z prawnikiem. Może stąd tak kompletny brak spójności w tym, jak się prezentujesz. Może na moment zapomnij o sprawie, postaraj się zajrzeć w swoje serce. Forum ma tą zaletę, że jest anonimowe, nie jest kolejnym polem małżeńskiego konfliktu, nie może być być wykorzystane w sądzie. Kim jesteś? Czego chcesz w swoim sercu tak na teraz? Rozwodu, opieki nad dziećmi, zemsty na żonie, wymuszenia kontaktów? Czego się obawiasz?

Napisałeś jedną super rzecz: że masz nadzieję, że Bóg wyciągnie Cię z tego koszmaru. To pewne :) Jeśli tylko znajdziesz w sobie przestrzeń by wolę Boga i Jego pomoc przyjąć. Tu zachęcam do rozważań w Nowennie. Tajemnica Zwiastowania jest bardzo pomocna w budowaniu takiej przestrzeni. Oto ja slużebnica, Pańska. Niech mi się stanie według tego słowa. I znów, możesz przy tej Tajemnicy przejść do perspektywy Józefa, który miał z początku swój pomysł na rozwiązanie dramatu w centrum którego się znalazł, kompletnie bez żadnej swojej winy, czy jakiegokolwiek swojego działania...a potem zaczął współdziałać z Łaską. On także musiał zbudować w sobie przestrzeń na przyjęcie Bożych rozwiązań. Czego również tobie życzę.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: ozeasz »

thomazz pisze: 24 sie 2020, 9:45 Piekło zaczęło się w momencie jak moja żona zaczęła mnie diagnozowania na podstawie filmów z YouTube. Wszyscy byli źli - moja terapeutka, psychiatra - nikt się nie zna.
Tomku to co zacytowałem to raczej nie norma, z jakiegoś powodu masz terapeutę, psychiatrę, może to nietaktowne z mojej strony, jednak sam korzystałem z terapii, indywidualnej i małżeńskiej, a teraz korzystam z możliwości i chcę przejść jeszcze terapię dla DDA, uznałem że chcę, może dojrzałem dopiero do tego tak późno, jednak taką podjąłem decyzję. to większość z tego co przeszedłem miało źródło w naszej rodzinie gdzie dziadek i tata byli alkoholikami. była przemoc, brak komunikacji, reszta współuzależnieni itd.

Z tego co opisujesz jesteś przykładnym mężem i ojcem, ok rozumiem że tak siebie widzisz, jednak ilu ludzi wokół Ciebie tyle poglądów na to jaką jesteś osobą, miej świadomość tego, że nawet jeśli tak jest jak napisałeś każdy nowy dzień zmienia wiele, stawia nowe wymagania, wyzwania, może to wynika z mojego rysu perfekcjonizmu myślę że zawsze można coś poprawić nawet jeśli to tylko "kosmetyka".

Powiem tak, na początku małżeństwa byłem przemocowcem, a zdanie miałem podobne do Twojego, co z tego że wiele robiłem dla żony, okazywałem "miłość" na różne sposoby, kiedy to "jedno" było rujnowaniem całości, musiałem zająć się sobą choć wtedy tak nie widziałem tego, poszedłem na terapię bo zależało mi na żonie, a moje zachowania mnie samego przerażały, byłem jak dr jekyll i mr.hyde.

Reasumując, to wspaniale że potrafiłeś okazywać miłość żonie w sposób który uznajesz za właściwy i (może) jedynie słuszny, jednak dzisiejsza sytuacja jest nowym wyzwaniem, wyzwaniem miłości, nowa sytuacja wymaga nowego spojrzenia, jeśli naprawdę zależy Ci na żonie, nawet jeśli jest jak piszesz że ma problemy ze sobą i jest "zaburzona", to masz możliwość zweryfikować swoją miłość do Niej, może też przede wszystkim do siebie i szukać drogi porozumienia i dialogu.
Jak ludzie są niesieni na fali zauroczenia i zakochania trudno o rozsądek i rozwagę, może to czas ,pierwszy z tego rodzaju, kiedy trzeba dokonać transformacji tej dotychczasowej formy miłości w taką która jest dojrzalsza i bardziej bezinteresowna, tym bardziej że każdy z Was, nas ma swoją szybkość na dojrzewanie i rozwój, a ta sytuacja (może) tylko wskazuje na to, że różnica między Wami mogła się powiększyć?

Nie wiem na ile i co z tego uznasz za warte przemyślenia, ja dzielę się z Tobą swoim doświadczeniem i refleksjami które zrodziły się z sytuacji, w której sam jestem, wzbogaconej o doświadczenia współbraci których m.in. poznałem tutaj.

Równie dobrze możesz przejść do porządku dziennego po tym jak to przeczytasz, moją intencją jest pomoc przez dzielenie, sam takiej doświadczyłem i teraz szczerze Ci współczuję, ja podobne klimaty przeżywałem ponad dziesięć lat temu, nasze małżeństwo było kryzysowe chyba nawet zanim zostało zawarte :D.
Dziś to 26 lat, z czego dziewięć w nieformalnej separacji, przyszedł czas kiedy mogę widzieć żonę i rozmawiać z Nią (znów) jak wtedy kiedy zaczęliśmy ze sobą się spotykać, dziś rozmawiamy normalnie, śmiejemy się, czasem spinamy , jednak na poziomie szacunku i dobrej woli. Ale dla mnie to nie było łatwe, doświadczenia są tożsame z moim podpisem pod postami, krzyż boli, jednak dla mnie to droga do nowego życia które wierzę w to mocno, można już rozpocząć na tej ziemi, pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo siły i pogody ducha oraz odwagi w konfrontacji z rzeczywistością.. Niech Ciebie, Was, Pan błogosławi i strzeże...obdarza łaską i pokojem..
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
thomazz
Posty: 4
Rejestracja: 20 sie 2020, 13:24
Płeć: Mężczyzna

Re: Zniszczone życie, ukojenie, cierpienia

Post autor: thomazz »

@Ruta
Najmocniej przepraszam za brak składu w moich wiadomościach - w żadnym wypadku nie działam jak robot i nie jestem w psychozie samobójczej. Nie miałem też takich zachowań podczas małżeństwa. Nie tak chciałem opisać swój problem - to wszystko wynika z poziomu ogromnego cierpienia. Terapię oraz leki przez psychiatrę mam z powodu depresji - nie mam żadnych innych zaburzeń psychicznych. Przemyślę sobie wszystko, poukładam w głowie i wtedy napiszę tak, żeby to miało ręce i nogi.

Jeszcze raz przepraszam.
ODPOWIEDZ