Powinno być: "ich synka". Sama go nie stworzyła, a wspólnie z ojcem tego dziecka, dla którego najlepiej, żeby miało dwoje rodziców.
No chyba, że kpimy, jak w memach: "mój syn, nasze alimenty".
Moderator: Moderatorzy
Powinno być: "ich synka". Sama go nie stworzyła, a wspólnie z ojcem tego dziecka, dla którego najlepiej, żeby miało dwoje rodziców.
Obecnie mój mąż jest w złej kondycji psychicznej, ale wciąż jest zdolny do dbania o siebie, podjęcia leczenia. W obecnej sytuacji pomoc, opieka i wsparcie z mojej strony mogą jedynie przyczynić się do pogłębienia jego nałogu. I w tej sytuacji mogę oczekiwać zmiany postawy od mojego męża. Nie zamierzam stać się dla niego osobą, którą będzie mógł wykorzystać, by nabrać sił zregenerować się i powrócić do używania narkotyków. To już przerabialiśmy w naszym małżeństwie, nie tędy droga.lustro pisze: ↑25 sie 2020, 10:00 Ruta
Po ludzku bardzo dobrze Cie rozumiem.
Obrona wlasnych praw, w tym bytu materialnego, finansów oraz pociąganie do odpowiedzialności, wydaje się byc w twojej sytuacji jak najbardziej sluszne i uprawnione.
Mam tylko jedno pytanie - jak to się ma do Twoich deklaracji sprzed kilku dni, dotyczacych opieki, pomocy i wsparcia malzonka?
Mam tylko jedno pytanie - jak to się ma do Twoich deklaracji sprzed kilku dni, dotyczacych opieki, pomocy i wsparcia malzonka?
Czy jestes gotowa przyjąc pod swój dach, na własne utrzymanie i pomoc nie tylko materialną, swojego męża, który zapadnie na zdrowiu ale nadal niestety nie bedzie spełaniał Twoich warunków?
Bo patrząc na to, co piszesz dziś - nie ma takiej opcji.
To jak to bedzie, kiedy twoj mąż za kilka lat stanie pod twoimi drzwiami, ze zrujnowanym zdrowiem przez nałogi i bez srodków do życia i na leczenie...takze przez nałogi?
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Patrząc na to, co piszesz, ja mam nieodparte wrażenie, że na moje "sprawdzam" na dziś, nie ma opcji opieki i pomocy z Twojej strony mężowi takiemu jaki jest, tylko dlatego, że to twój sakramentalny mąż.
Ale moze żle Cie rozumiem?
To czy "twarda miłość" nie jest terminem wprowadzajacym w błąd?Nirwanna pisze: ↑25 sie 2020, 19:58 Ewuryca, kiedyś też tak myślałam. Teraz wiem, że twarda miłość ma przede wszystkim ochronić mnie. To, czy dla kogoś będzie atakiem, czy elementem dna do odbicia - to efekt uboczny zastosowania twardej miłości jako ochrony czyli miłości do siebie. Dokładnie tak jest w przykazaniu - najpierw miłość Boga, potem siebie, efektem tego jest zdrowa miłość do bliźniego.
Jak każdy inny termin, który rozumie się przez pryzmat własnych osądów i przekonań, które z kolei mogą być zafałszowane.
Nie zawsze chodzi o kolejność występowania słów w zdaniu, raczej chodzi o logikę, sens, ducha wypowiedzi. Akurat język polski jest bardzo plastyczny, pozwala na różne konstrukcje.lustro pisze: ↑25 sie 2020, 21:19 Ale w jezyku polskim jest - kochaj blizniego (na pierwszym miejscu wymieniona milosc do innych)
W jaki sposób?
Jak siebie samego (milosc wlasna jest za miloscia do blizniego)
Czy to tylko przypadek? Tlumaczenie?
Czy jest tu glebszy sens?
Nie wiem dlaczego, ale gdzies tam w glebi siebie bardzo wyraznie czuje, ze ta kolejnosc nie jest ani przypadkowa ani niewazna i dowolna.
Będziesz miłował Pana Boga twego
Wiem, że moje warunki brzegowe są radykalne. Nie wyobrażam sobie jednak powrotu do wspólnego życia z mężem, który nie zachowuje abstynencji i nie jest co do niej całym sobą przekonany. Wiem już też, że osoba uzależniona nie jest w stanie poradzić sobie z tym bez terapii i dalej bez grupy wsparcia. Wiem, że zdarzają się nawroty nawet po wielu latach. I wtedy zdrowa reakcja znów może być tylko jedna, separacja do czasu powrotu do abstynencji i korzystania ze wsparcia.