Ruto przyjmuje, że ty tak uważasz. Ja mam odmienne zdanie na ten temat.Ruta pisze: ↑28 sie 2020, 13:39Z kwestią nieważności małżeństwa musiałam zmierzyć się wewnętrznie, by szczerze, z pewnością i w zgodzie ze sobą podjąć się dochowania wierności mojej przysiędze. Ostatnio usłyszałam, że sakrament małżeństwa się dzieje i stale odnawia. Potrzebowałam odnowy tego sakramentu w sobie.Ewuryca pisze: ↑28 sie 2020, 9:39
Ruto ten fragment jakby dalej pokazuje mi że tak chcesz właśnie wszystko napisać żeby wyszło na twoje. Pisząc ze mąż wszedł w małżeństwo z nałogiem odrazu dodajesz notatke aby nikt czasem nie pomyślał że twoje małżeństwo było niewaznie zawarte, bo przecież jak kiedyś pisałaś masz już to przemodlone. To czy twoj mąż będąc uzależniony od porno, alkoholu i narkotyków był świadomy przysięgi małżeńskiej i zdolny do wypełnienia jej wie on sam i z pewnością i Bóg, ale na szczęście małżeństwo jest ważne dopóki sąd nie orzeknie inaczej wiec nie musisz bronić jego ważności chyba że kiedyś przed sądem jeśli twoj mąż takowy proces by rozpoczął.
Nałóg jest jedną z możliwych przeszkód do zawarcia małżeństwa. I gdzieś w głębi siebie bardzo się tego obawiałam. Kocham mojego męża, moje małżeństwo było i jest dla mnie ważne. Nie odczułabym ulgi, słysząc: teraz to co was łączyło nie ma już znaczenia, możecie się wiązać z kim chcecie, to już anulowane.
Bardzo dużo na ten temat czytałam, aby te kwestie rozstrzygnąć. Nie jest wcale tak, jak napisałaś, że ważność zna tylko Bóg i mój mąż. Ja w moim małżeństwie żyłam, ja z moim mężem byłam przy ołtarzu. Nie tylko wiem, że gdy mąż udzielał mi sakramentu i gdy przyjmował go ode mnie, był świadomy co się dzieje i czego się podejmuje, ale że miał w sobie szczerą wolę, by swoją przysięgę wypełniać. To prawda mojego serca.
Jest też jednak kryterium obiektywne. Dowiedziałam się fantastycznej i prostej rzeczy: zdolność do wypełniania przysięgi małżeńskiej można ocenić bardzo łatwo: jeśli mąż ją wypełniał, to był zdolny do jej wypełniania. Prosto, krótko.
Czemu napisałam ten fragment o ważności? Nie chciałam prowadzić kolejnej dyskusji o tym, czy moje małżeństwo jest ważne. Gdy pojawia się hasło nałóg w kontekście zawierania małżeństwa, dyskusja łatwo skręca w tą stronę.
Chcę sprostować też jeszcze jedną rzecz: małżeństwo może być zawarte ważnie lub nie zostać zawarte wcale.
Istnieje domniemanie ważności sakramentu, nie oznacza to jednak ważności małżeństwa do czasu stwierdzenia jego nieważności, czy jak piszesz dopóki sąd nie orzeknie inaczej.
To domniemanie jest potrzebne po to, aby nie wprowadzać bałaganu. Każde małżeństwo traktujemy jako zawarte ważnie.
Nie ma też czegoś takiego, jak obrona ważności małżeństwa przez małżonka przed sądem. Na procesie małżonek ma obowiązek mówić prawdę, a nie czegokolwiek bronić. Jest za to instytucja obrońcy węzła małżeńskiego, ale nie jest nim małżonek.
Nie sądzę, aby mój mąż kiedykolwiek zdecydował się na pozew o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Myślę, że podobnie jak ja, po rozstrzygnięciu sprawy wewnętrznie, dla siebie wie, że nasze małżeństwo jest ważne. Myślę też, że odejście od Boga i od wiary, to sposób mojego męża na poradzenie sobie z tym. Nie mogę odrzucić małżeństwa, to odrzucę Boga i wiarę, które mówią mi, że to małżeństwo jest ważne.
Jedna tylko uwaga, jeśli mogę. Piszesz ze wiesz ze mąż był zdolny do przysięgi bo z nim żyłaś, i Ok. Pisalas również, że mąż Cię kocha w głębi duszy bo tez go znasz i to wiesz. Trochę jakbys ubezwłasnowolniła męża do czucia tego co on chce, bo jest szansa ze czuje zupełnie inaczej, bo kiedyś czuł tak a teraz się zmienił. I trochę jakbys za wszelką cenę musiała mieć racje co do was obojga.