Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

tata999 pisze: 07 wrz 2020, 15:47
Paprotka pisze: 07 wrz 2020, 15:11 Tato999 Twój głos jest słyszalny i tez Ciekawi mnie jaka Ty masz propozycje na egzekwowanie płacenia alimentów na dziecko ? To nie urzędnik rozbija rodzine a rodzic ,ktory nie chce płacić.
Dziękuję za słowa zachęty i zwracam uwagę na moje wypowiedzi z ostatnich kilkunastu miesięcy. Nie wiem, co jeszcze nowego mógłbym napisać. Wierzę, że tłum forumowiczów może wymyślić dużo więcej niż ja samemu, w pojedynkę.

To nie urzędnik rozbija rodzinę i to nie urzędnik ją scala. Urzędnik nie chce płacić. W nierozbitych rodzinach rodzice nie chcą płacić mimo to, potrafią się porozumieć i nie rozbijać rodziny.
Tato, po części cię chyba rozumiem. Przy wielu różnych sprawach urzędowych wystarczało moje oświadczenie złożone pod odpowiedzialnością karną. Tu tymczasem muszę donieść zaświadczenie od komornika o nieegzekwowalnosci alimentów. W jakimś sensie system jest więc nastawiony na zaognianie konfliktu. Do tego traktuje mnie jako potencjalną krętaczkę, tak jak i inne osoby w mojej sytuacji. Do tego jeszcze mimo spełniania warunków jestem pozbawiona na dłuższy czas prawa do pomocy. Zaświadczenie uzyskuje się po trzech miesiącach nieskutecznej egzekucji.
Widzę to także przy sposobie regulowania spraw rodzinnych w sądach. Czytam sobie przepisy procesowe i komentarze do nich i widzę, że jest w nich dużo przestrzeni, by te sprawy rozstrzygać inaczej, z empatią dla wszystkich zaangażowanych i jednak inaczej niż spór o miedzę.
Na przykład w przypadku alimentów przepisy pozwalają, by sąd ustalił, ile dokładnie kosztuje utrzymanie danego dziecka oraz wskazał, jaką kwotę ma pokrywać z tego każde z rodziców.

Nadal jednak nie rozumiem twojej postawy wobec egzekwowania alimentów przez komornika. Państwo ma monopol na stosowanie przymusu. Jest to więc jedyny sposób obrony przed niealimentacją. Nie znalazłam także w twoich wypowiedziach żadnej alternatywy. Czy sądzisz, że rozwiązaniem jest rozmowa z niealimentującym rodzicem? A jeśli to nic nie daje, a rodzic nie płaci bo nie chce? Wycofanie się i rezygnacja z alimentacji? Nie pytam złośliwie, tylko nie bardzo rozumiem jaki kierunek sugerujesz? Słyszałam, że gdzie niegdzie sprawy rozwiązuje się krócej. Bracia czy kuzyni żony idą na męską rozmowę. Podobno łomot z obietnicą kolejnych znacząco poprawia wypłacalność. Ale nie wiem, czy takie rozwiązanie uznałbyś za dopuszczalne?
Czy taką samą opinię masz w zakresie egzekwowania kontaktów? Czy ojcowie nie powinni występować o ich regulowanie w sądach w razie, gdy napotykają na postawę zwaną graniem dziećmi?
Osobiście uważam, że najpierw najlepiej dążyć do porozumienia w obu przypadkach. Gdy jednak napotykamy mur, sąd pozostaje póki co jedynym rozwiązaniem, które widzę.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Spędziłam dzisiaj miły i dobry dzień. Coraz więcej mam takich. Jednak z tyłu mojej głowy wciąż jest obecny mój mąż. Bardzo się o niego martwię.

W ramach edukacji o nałogu przerabiam od prawie trzech tygodni zaburzenia związane z długotrwałym przyjmowaniem substancji. Dzięki temu lepiej rozumiem co dzieje się z moim mężem, łatwiej mi się z nim komunikować, widzę jego zachowania, także te bardzo trudne jako mniej intencjonalne, niż sądziłam dotąd, że są.
Pierwszym problemem jest to, co odczuwałam jako "robienie ze mnie wariatki" oraz zarzuty mojego męża, że to ja postępuję w taki sposób wobec niego, czego kompletnie nie rozumiałam.
W pamięci osób długotrwale się odurzających powstają luki. Czasem mózg w ramach kompensacji zapełnia je zupełnie innymi zdarzeniami, często są to sytuacje z przeszłości, czasem poszatkowane i wyrywkowe, wypełnione doraźnie różnymi narracjami, także wymyślonymi. Cała ta tworzona na bieżąco fabuła jest postrzegana przez osobę uzależnioną jako rzeczywistość. Rozumiem już dlaczego mój mąż często wydaje się zaskoczony informacją, że coś ustaliliśmy, coś się zdarzyło, zachował się w określony sposób. W jego rzeczywistości wiele z tych zdarzeń po prostu nie miało miejsca. Gdy się przy tym upierałam, to mój mąż czuł się ogłupiany przeze mnie. Nie ma zbyt wielu rad, jak funkcjonować z taką osobą, poza nie wchodzeniem w spory co się zdarzyło a co nie, oraz dokonywaniem ustaleń na piśmie.
Jest też problem kompensowania strat i negowania uzależnienia przez wypieranie oraz różnego rodzaju przeniesienia. Na wielu poziomach. To jeszcze bardziej zaburza postrzeganie rzeczywistości. Często wszystkie straty jakie niesie za sobą nałóg są przypisywane innemu źródłu, nawet gdy nie ma żadnych powiązań. Nie chodzi o proste piję przez żonę czy trudne dzieciństwo. Każde dawne i obecne niepowodzenie to wina zastępczego źródła. Także negatywne oceny jakie formułuje wobec siebie uzależniony są przypisywane innym, czasem tylko bliskim osobom, czasem całemu otoczeniu. Uzależniony może być przekonany że inni nim gardzą, że są przeciwko niemu.
Ponieważ cała ta fałszywa rzeczywistość chwieje się czasem w posadach, uzależniony odczuwa silny lęk i dezorientację. To są częste źródła agresji. Nikt nie chce aby nim gardzili, nie chce być ogłupiany, nasila się potrzeba ucieczki. Osoby uzależnione często sądzą, że zmiana otoczenia, relacji spowoduje, że wyrwą się z koszmaru jaki przeżywają. Agresja jest często reakcją obronną, bo uzależniony czuje się atakowany.
Zdarza się także, że u uzależnionej osoby dochodzi do czegoś w rodzaju rozszczepionej osobowości, gdy w relacjach z bliskimi osoba ta funkcjonuje niemal w stanie psychozy, natomiast w środowisku zawodowym lub innych relacjach zachowuje pozory racjonalności, potrafi także funkcjonować całkiem poprawnie. To duży problem dla osób bliskich, bo nikt z dalszego otoczenia osoby uzależnionej nie wierzy im w to, co relacjonują. Wobec bliskich uzależniony zaprzestanie także maskowania stanu odurzenia, natomiast dalej trzyma w fason w innych środowiskach, gdzie mogłoby mu to zaszkodzić.
Problemem są też manie przesladowcze i urojenia. Manie często mają postać odczucia, że jest się obserwowanym, np. że żona zainstalowała kamery i podsluchy, albo że "coś" knuje i "chce mnie zniszczyć". Urojenia to przekonania, które uzależniony obsesyjnie próbuje udowodnić, co do których jest pewny i usilnie poszukuje dowodów. Częste urojenie to zdrada żony, ale jest cała paleta możliwości. Pozwala to osobie uzależnionej zajmować się obsesją. Częste jest także przekonanie, że jak już się udowodni jak jest "naprawdę", to coś się zmieni na lepsze i przyjdzie oczekiwana ulga.
Choć zmiany i spustoszenia dokonane w mózgu przez nałóg nie są odwracalne, to jednak odtrucie i trwała abstynencja pozwalają w miarę szybko wrócić do normalnego funkcjonowania, gdyż mózg ma doskonałą zdolność kompensowania własnych strat. Jednak im więcej zmian tym oczywiście trudniej i tym mniejsze możliwości kompensacji. Alkohol znacznie wolniej prowadzi do takich zmian, narkotyki szybciej, natomiast substancje z kategorii dopalaczy czasem nawet w ciągu dwóch lat i są najgroźniejsze, bo zmiany czesto są nie do skompensowania. Znaczenie ma takze osobista podatność.
W stanach psychozy, obsesji istnieje duże ryzyko ataku fizycznego na obiekt, któremu uzależniony przypisuje wrogość, manipulacje i chęć zniszczenia go. Trzeba mieć tego świadomość i jeśli jest się tym obiektem, za wszelką cenę należy unikać konfrontacji i ryzykownych sytuacji, przebywania sam na sam i być przygotowanym do ucieczki przy pierwszych sygnałach zagrożenia.

Wiele z opisanych problemów i zachowań jest o moim mężu. Choć pomaga mi to zrozumieć co się z nim dzieje i jak mogę nie pogłębiać w nim strachu i zagrożenia, to bardzo to zwiększa we mnie chęć znalezienia sposobu, by mu pomóc oraz nasila moje ogromne poczucie bezradności wobec tego co się z moim mężem dzieje. Czuję także wyrzuty sumienia, za te słowa, które wypowiadałam wobec męża w złości, gdy sądziłam, że celowo mi różne rzeczy "wmawia", gdy sądziłam, że agresję stosuje zawsze celowo (co nie znaczy, że czasem jej w ten sposób nie stosuje). Rozumiem już też, że z jego perspektywy naprawdę mogę być bardzo złą kobietą, która w dodatku bez powodu izoluje go od dziecka. I że mąż może nie rozumieć dlaczego synek się go boi i nie chce z nim widywać, być może części swoich destrukcyjnych zachowań wobec synka zwyczajnie nie pamięta.

Wiem, że nie jestem w stanie mężowi pomóc i to bardzo boli. Im bardziej rozumiem na czym polega i jak przebiega jego choroba, tym więcej we mnie tej bezradności i smutku. Mam też nowy rodzaj nawracających myśli, z kategorii, ja sobie radzę, cieszę się, śmieję, a mój mąż cierpi. Tu pomaga mi fragment konferencji księdza Dziewieckiego, który mówił, że bliscy nawet jeśli cierpią i zamartwiają się o bliską uzależnioną osobę, wobec niej tych uczuć nie powinny okazywać. Natomiast, że warto okazywać radość. Gdy pokazujemy się smutni, uzależniony podobno myśli, że trzeźwość jest do niczego, wiąże się z depresją, smutkiem. Nie potrafi powiązać stanu bliskich osób ze swoim stanem i postępowaniem - no bo z nim jest wszystko w porządku.
Nie wiem, czy okazywanie radości nie powoduje z kolei w uzależnionym bólu i poczucia opuszczenia. Wiem, że podobno to dobrze, gdy osoba uzależniona doświadcza cierpienia. Wciąż jednak mam problem z tym, aby to cierpienie pochodziło ode mnie. Rozumiem na przykład zwolnienie z pracy, zawalenie różnych spraw, to naturalne konsekwencje, nie pochodzące od bliskich.
Czym innym jest jednak odrzucenie, czy tworzenie iluzji "jesteśmy bez ciebie zadowoleni". Może zresztą zamiast poczucia odrzucenia, uzależniony myśli wtedy "no to wszystko jest w porządku".

Ciężkie to wszystko i bardzo trudne.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Paprotka »

A ja zadam podchwytliwe pytanie ;) czy Twój mąż się upija ? Jezdzi pod wpływem alkoholu ? Bierze narkotyki ? Czy ma taka diagnozę ?
Znam osoby które nadużywają ale nie są alkoholikami ,bo to już choroba.
A pytam się ,bo przeanalizowałeś tak dokładnie obecne życie męża choć już od roku nie mieszkacie razem.
A wracając do złośliwości małych i dużych to myśle ,ze poza nasza satysfakcja pogłębiają rozpad. Maz bronił wtedy inna osobę a ja wychodziłam na wredna babę.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Paprotka pisze: 09 wrz 2020, 18:16 Znam osoby które nadużywają ale nie są alkoholikami ,bo to już choroba.
Paprotko to jest abstrakcja co napisałaś, nadużywający alkoholu jest alkoholikiem, ale się do tego nie przyzna, dopóki nie upadnie na swoje dno. Nie potrzeba wnikliwej diagnozy lekarza by widzieć kto ma problem z alkoholem i narkotykami.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Paprotka pisze: 09 wrz 2020, 18:16 A ja zadam podchwytliwe pytanie ;) czy Twój mąż się upija ? Jezdzi pod wpływem alkoholu ? Bierze narkotyki ? Czy ma taka diagnozę ?
Znam osoby które nadużywają ale nie są alkoholikami ,bo to już choroba.
A pytam się ,bo przeanalizowałeś tak dokładnie obecne życie męża choć już od roku nie mieszkacie razem.
A wracając do złośliwości małych i dużych to myśle ,ze poza nasza satysfakcja pogłębiają rozpad. Maz bronił wtedy inna osobę a ja wychodziłam na wredna babę.
Nie mieszkamy razem od dwóch lat. Nie interesuje mnie co robi mój mąż odkąd wyprowadził się z domu, ani w zakresie używek, ani relacji. Jest dorosły i to jego sprawy, nigdy w nie nie ingerowalam. Natomiast interesuje mnie w jakim stanie mąż przychodzi na kontakty z synem. Bywa nietrzeźwy lub na zejściu. Miewa ciągi przeplatane okresami abstynencji.

Diagnozowany mąż był dwa razy. Uzależnienie od alkoholu i narkotyków. O problemach z pornografią nie było mowy, ale używa jej nałogowo i w ciągach. Zalecenie: roczne leczenie w ośrodku zamkniętym. Ostatnia podjęta próba terapii ambulatoryjnej zakończona niepowodzeniem. Po jej przerwaniu mąż szybko wrócił do wszystkich poprzednich nałogów i substancji oraz w ostatnich dwóch latach poszerzył swój repertuar o kolejne substancje, od leków przeciwbólowych, tabletek na kaszel po psychodeliki i dopalacze. Tak, mój mąż zdecydowanie jest osobą uzależnioną i w czynnym nałogu. Wyleczenia samoistne, bez terapii, zdarzają się niezwykle rzadko, ale na razie nic takiego się nie zdarzyło, one objawiają się abstynencją. Czasowa abstynencja także się zdarza, ale nie oznacza braku nałogu.
W nowym środowisku osobie uzależnionej łatwiej maskować nałóg, zwłaszcza jak swój zły stan może zrzucić na trudny rozwód i problemy z żoną. Więc mąż jeszcze jakiś czas pewnie pojedzie na współczuciu swojego otoczenia. Narokomani potrafią się doskonale maskować. Bardzo możliwe, że pani a raczej panie z którymi wchodzi w relacje ręczyłyby za niego, no bo on tylko czasem naduzywa alkoholu, czasem coś zapali, czasem połknie.

Nadużywanie alkoholu często jest przejawem choroby alkoholowej, choć istnieje wąska grupa osób, którym zdarza się upijać, natomiast nie są one uzależnione. Jest to jednak picie ryzykowne. I prowadzi do rozwoju nałogu.

Co do tego, czy wyjdę na wredną czy tez czy mój mąż będzie pani bronić, średnio mnie to interesuje. Interesuje mnie by pani trzymała się z daleka od mojego życia, tak jak ja się trzymam z daleka od jej życia. Jeśli będzie wymagało to złośliwości, będę złośliwa tak jak tylko potrafię. Natomiast będę pilnować się, by nigdy więcej nie pójść za takimi uczuciami jak chęć zranienia kogokolwiek. To nie jest potrzebne.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Paprotka »

Caliope nadużywanie alkoholu to nie to samo co tzw zespół zależności alkoholowej. I to nie jest moja interpretacja choć to czym jest nadużywanie tez jest kwestia czasem Społeczna. Na studiach podano nam przykład kobiety w ciąży ,która zawsze będzie nadużywać ale nie będzie alkoholiczka. Moja ciocia całe życie wierzyła w moc nalewek które po kieliszku często pila. Czy nadużywała alkoholu ? W moim mniemaniu tak. Czy była uzależniona ? Nie.

Ruto zadałam to pytanie bo ja mam uraz do pijących alkoholików. Nie potrafiłabym się tak zastaNawiac ,czy mężowi jest dobrze ,czy nie. Ja u moje męża „zdiagnozowałem” kilka zaburzen co było błędne ale narkotyki i picie w ciagach jest jednoznaczne. I popieram prawne i sadowne zabezpieczenie praw Twojego dziecka.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Nie każdy pijak jest alkoholikiem , natomiast każdy alkoholik jest pijakiem.
Paprotka pisze: 09 wrz 2020, 18:16 Znam osoby które nadużywają ale nie są alkoholikami ,bo to już choroba.
nie rozumiem sensu tego zdania.....czy to znaczy ,że ktoś nadużywa alkoholu i jest chory na chorobę alkoholową a nie jest alkoholikiem?Proszę o doprecyzowanie .........jak można
Alkoholizm(inne nałogi tez) to życie iluzją i zakłamaniem....choroba ciała, duszy i umysłu....
PD
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Paprotka pisze: 10 wrz 2020, 8:36 (...) Na studiach podano nam przykład kobiety w ciąży ,która zawsze będzie nadużywać ale nie będzie alkoholiczka. Moja ciocia całe życie wierzyła w moc nalewek które po kieliszku często pila. Czy nadużywała alkoholu ? W moim mniemaniu tak. Czy była uzależniona ? Nie.

Ruto zadałam to pytanie bo ja mam uraz do pijących alkoholików. Nie potrafiłabym się tak zastaNawiac ,czy mężowi jest dobrze ,czy nie. Ja u moje męża „zdiagnozowałem” kilka zaburzen co było błędne ale narkotyki i picie w ciagach jest jednoznaczne. I popieram prawne i sadowne zabezpieczenie praw Twojego dziecka.
Co do kobiety pijącej w ciąży, nie widzę innego powodu spożywania alkoholu przez ciężarną niż nałóg. Kobieta nie uzależniona po prostu w ciąży nie pije alkoholu, bo wie, że może to zaszkodzić jej dziecku. Każde spożycie alkoholu będzie oznaczało, że się oklamuje, wmawiajac sobie, że jest inaczej i nie potrafi się powstrzymać.
Podobnie myślę o osobach które piją często i usprawiedliwiają to względami zdrowotnymi. Alkohol nie jest lekarstwem, niczego nie leczy i to dość powszechna wiedza.

Jeśli chodzi o mojego męża, ja bardzo się o niego martwię. Jest moim mężem, jest uzależniony, z roku na rok jego nałogi czynią w nim coraz większe spustoszenie. Natomiast to czego się uczę, to jak nie przekładać tej mojej troski i bezradności na zachowania współuzależnione.
Podstawowe zalecenia dla bliskich osób uzależnionych, szczególnie gdy doświadczają ze strony uzależnionego agresji i różnych form przemocy, obejmują izolację. Jednak przy wspólnym dziecku nie jest to możliwe, dopóki sytuacja nie zostanie uregulowana prawnie. Potrzebuję zgody i podpisu męża przy każdej ważniejszej decyzji dotyczącej dziecka. Obecnie jest potrzeba wyrażenia dwóch takich pisemnych zgód, mąż dotąd ich nie wyraził. Nie potrafię i nie chcę wnikać w powody takiej postawy męża, nie ma mnie w jego głowie. Na ile jednak mogę zrozumieć to co wyraża wobec mnie: uważa, że chcę go w coś wrobić, zgadza się, ale nie podpisze dokumentów i nie chce być odpowiedzialny, i zgadza się, ale nie chce brać w niczym udziału, więc się nie zgadza. W takiej sytuacji sprawę zgody rodzica można i należy uregulować sądownie. Targowanie się, tłumaczenie, próby wpłynięcia, przekonywanie, a wszystko to zrobiłam, są to zachowania współuzależnione. Tu piłka jest krótka: Trzeba wyrazić zgodę. Czy ją wyrażasz? Daję ci czas do przemyślenia tyle i tyle dni. I potem prośba do sądu zamiast korespondencji, podkręcania emocji, prób wpłynięcia na drugą osobę. Ja się tych krótkich piłek uczę, głównie na moich błędach. To trudna nauka, ale gdy się obijam, to wtedy te błędy dostrzegam. Jeszcze niedawno byłam gotowa ręczyc za siebie, że w obszarze relacji męża z dzieckiem działam racjonalnie i w interesie dziecka.

Długo wierzyłam, że ponieważ mój mąż bardzo kocha synka, będzie się nim opiekować właściwie. Osoby współuzależnione potrafią okłamywać się równie skutecznie jak osoby uzależnione...

To są bardzo trudne wybory. Każde dziecko potrzebuje taty. Nieobecność taty jest bardzo raniąca. Mój mąż w pierwszych latach życia synka w tych okresach gdy był trzeźwy był bardzo zaangażowanym i kochającym tatą. Mężem zresztą także. Wtedy okresy trzeźwości męża były długie, a ciągi krótkie. Tej trzeźwości starczało na tyle, by więź między nami i dzieckiem rozwijała się i pogłębiała. Mieliśmy swoje sprawy, spędzaliśmy razem czas, byliśmy ze sobą bardzo blisko. Lubiliśmy dzielić ze sobą naszą codzienność. Problemy zaczynały się, gdy tylko mąż sięgał po alkohol. Było jasne, że się upije, że bedzie wtedy pić przez parę dni, że po alkoholu straci kontrolę nad zachowaniem. Ale wtedy traktowałam to jak trudne epizody, nie jako poważny problem. Po takich sytuacjach mąż często mówił, że już nie będzie. I przez jakiś czas tak było. Z upływem czasu reagował inaczej: mówił że chcę mu wszystkiego zabronić, że przeze mnie nie ma kolegów, że on ma prawo się bawić. Szantażował mnie samobójstwem. Z narkotykami było inaczej. W małżeństwie mąż miał moją akceptację dla okazyjnego używania, sądziłam, że w ten sposób zredukuję problem i sama sobie wmawialam, że to nie tworzy problemów, choć je tworzyło. W rzeczywistości to o czym wiedziałam to był czubek góry lodowej. Gdy zaczynały się ciągi, nie wiedziałam co się dzieje, mąż się zmieniał, wycofywal, wciąż znajdował nowe usprawiedliwienia dla swojego stanu, czesto zresztą związane z moją winą, moim postępowaniem. Podobnie było z pornografią. No to pokornie dostosowywalam się do życzeń męża i zdziwiona odkrywalam, że to nie działa. Na to co się dzieje naprawdę wpadałam przypadkiem i naprawdę za kazdym razem byłam zdziwiona, zaskoczona. Właśnie dlatego, że sama żyłam w zakłamaniu. Teraz powoli z tego wychodzę.

Choć nadal trudno mi to przyjąć, relacja mojego męża z naszym dzieckiem, to nie jest obszar na który mam wpływ. Moje poczucie odpowiedzialności za relację męża z naszym synkiem, to właśnie przejaw współuzależnienia. Nawet jeśli tłumaczę się przed sobą dobrem dziecka i chęcią zapewnienia mu obecności taty w jego życiu. Ja ze swojej strony mogę tylko chronić dziecko, gdy tata jest nietrzeźwy lub gdy stosuje wobec dziecka agresję lub gdy zaniedbuje jego potrzeby w czasie, gdy się nim opiekuje. Nie mogę natomiast za męża dbać o jego relację z synem. Ani sprawić, że mąż będzie przychodzić do dziecka trzeźwy. A to właśnie w ostatnich dwóch latach próbowałam zrobić, wynajdując coraz to nowe sposoby i myśląc o tym, jak mogę na męża wpłynąć.
Wciąż długa droga przede mną do mojego własnego uzdrowienia...
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

nałóg pisze: 10 wrz 2020, 10:39 (...) Alkoholizm(inne nałogi tez) to życie iluzją i zakłamaniem....choroba ciała, duszy i umysłu....
PD
Coraz bardziej przekonuję się, że współuzależnienie także na tym polega. To jest życie iluzją i zakłamaniem. Jest oczywiście ogromny obszar braku miłości do siebie, ale przecież on także jest obecny w uzależnieniach. Tam gdzie działa we mnie współuzależnienie, tam jestem destrukcyjna i równie "pijana" co mój mąż. W inny sposób niż mąż agresywny pod wpływem substancji czy z powodu ich braku, ale jednak destrukcyjna i "pijana".
Zastanawia mnie inne rozkładanie akcentów przy opisie osób uzależnionych i wspoluzależnionych. Osoby uzależnione opisywane są jako sprawcy, współuzależnione jako ofiary. Pierwsi się oszukują, drudzy za mało kochają siebie. To nie jest takie proste. Może to kwestia naszych schematów myślenia, lubimy mieć czarno-bialo, winnego i ofiarę.
Ja coraz mniej tak postrzegam moją relację z mężem i coraz mniej jest we mnie poczucia, że mąż jest czemukolwiek "winny". Najpierw kategorię odpowiedzialności za moje działania i ich konsekwencji stosowalam wyłącznie wobec siebie. Ale widzę, że dotyczy to także mojego męża. Szukanie winy jest destrukcyjne. Jesteś winny to bardzo destrukcyjny komunikat. Szukanie za co kto odpowiada tu i teraz ma chyba większy potencjał do rozpoczęcia zmian, niż księga win. Jesteś odpowiedzialny - brzmi znacznie lepiej.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 10 wrz 2020, 12:59 Tam gdzie działa we mnie współuzależnienie, tam jestem destrukcyjna i równie "pijana" co mój mąż. W inny sposób niż mąż agresywny pod wpływem substancji czy z powodu ich braku, ale jednak destrukcyjna i "pijana".
dlatego specjaliści określają taki stan jako koalkoholizm a w AA mówi się "pijany na sucho"
Ruta pisze: 10 wrz 2020, 12:59 Szukanie winy jest destrukcyjne
a nad czym pracujesz? właśnie nad pozbyciem się bycia "winną".Czy nie na tym aby w swoim myśleniu zamiast czuć się winną myśleć o "udziale"?
Ruta pisze: 10 wrz 2020, 12:59 Jesteś winny to bardzo destrukcyjny komunikat.
zgadza się w 100%. Mąż podświadomie ucieka od "winy".....Ty też..... ja też...... dlatego staramy się przyjmować postawy "UDZIAŁU" A NIE WINY.
Ruta pisze: 10 wrz 2020, 12:59 Szukanie za co kto odpowiada tu i teraz ma chyba większy potencjał do rozpoczęcia zmian, niż księga win
BINGO!!!! a jak jeszcze będziesz myśleć i mówić: "to i to to jest mój udział w......" to będziesz podświadomie motywowała się do zmian .PD
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Paprotka pisze: 10 wrz 2020, 8:36 Caliope nadużywanie alkoholu to nie to samo co tzw zespół zależności alkoholowej. I to nie jest moja interpretacja choć to czym jest nadużywanie tez jest kwestia czasem Społeczna. Na studiach podano nam przykład kobiety w ciąży ,która zawsze będzie nadużywać ale nie będzie alkoholiczka. Moja ciocia całe życie wierzyła w moc nalewek które po kieliszku często pila. Czy nadużywała alkoholu ? W moim mniemaniu tak. Czy była uzależniona ? Nie
W twoim mniemaniu ciocia nie była, a od jednego kieliszka się zaczyna, nie wiesz jak się czuła, czy musiała codziennie wypić. Mi nie trzeba tłumaczyć, bo jestem w tym temacie od wielu, wielu lat, a nie piję od 12.
Zależy co rozumie się pod nadużywaniem alkoholu, dla mnie to picie codziennie,ciągi alkoholowe, myślenie o napiciu się,czyli uzależnienie . Picie niebezpieczne to np. upijanie w weekend, w resztę tygodnia nie, ale już myślenie o napiciu się w kolejny weekend jest uzależnieniem.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Paprotka »

Ruto jeszcze kilkanaście lat temu świadomość odnośnie alkoholu i papierosów była inna a pół piwa latem przy ognisku lub szampan na weselu nie robi z kobiety w ciąży alkoholiczki. Obecnie tez znajda się kobiety które kilka razy w ciąży napiją się lampkę wina podczas jakiejś ważnej uroczystości. Czy to pochwalam ? Nie. Czy to alkoholizm ? Zdecydowanie nie. Może głupota lub brak świadomości ale nie alkoholizm.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Paprotka pisze: 10 wrz 2020, 16:14 Ruto jeszcze kilkanaście lat temu świadomość odnośnie alkoholu i papierosów była inna a pół piwa latem przy ognisku lub szampan na weselu nie robi z kobiety w ciąży alkoholiczki. Obecnie tez znajda się kobiety które kilka razy w ciąży napiją się lampkę wina podczas jakiejś ważnej uroczystości. Czy to pochwalam ? Nie. Czy to alkoholizm ? Zdecydowanie nie. Może głupota lub brak świadomości ale nie alkoholizm.
Protestuję. To, że kilkanaście lat temu "świadomość" była inna nie znaczy, że nie było uzależnień! W latach 60 i 70 nagminnie używana była kokaina na imprezach (USA), również LSD, które miało być początkowo lekiem. Wtedy też była inna świadomość. Nikt nie miał pojęcia co to są za środki i że prowadzą do uzależnienia.
Właśnie o to chodzi w różnych kampaniach społecznych, w tłumaczeniu przez kościół na ambonach: o podniesienie świadomości. Bo uzależnienie, niszczące skutki konkretnych substancji, w tym alkoholu w nadmiernych ilościach i w przymusie picia, cały czas są takie same, czy świadomość jest, czy jej nie ma.
Różnica jest taka, że świadomość daje wybór. Zabiera znaczną część oszukiwania siebie, charakterystyczną dla uzależnionego. Kiedy wiesz, że coś szkodzi i jest społecznie naganne, jeżeli chcesz stanąć w prawdzie, to przyczynia się to do dyskomfortu korzystania z tego co złe.
A o dyskomfort właśnie chodzi.

Zatem brak świadomości, o której sama piszesz, pomaga w trwaniu w uzależnieniu, a myślę, że często prowadzi do uzależnienia, bo ktoś wpada w nałóg nie mając świadomości jak on "działa".

Po przejściu procesu adopcyjnego, uczestniczeniu w warsztatach prowadzonych przez osoby na co dzień spotykające pijące kobiety w ciąży, wszędzie i stanowczo będę podkreślać całe zło jakie te matki wyrządzają swoim dzieciom. Niczym nie różni się taka postawa od postawy kobiety znęcającej się nad swoim dzieckiem w taki sposób, że prowadzi to do trwałych ubytków na zdrowiu.
Żadne dziecko pijącej matki nie jest w 100% zdrowe. Wszystko zależy od ilości alkoholu, okresu ciąży (jakie funkcje życiowe wykształcały się akurat u nienarodzonego jeszcze dziecka): jedni będą mieli trwałe uszkodzenia OUN (ośrodkowego układu nerwowego) i typowy FAS, inni będą mieli lekki FAS, inni podatność na depresję, problemy w nawiązywaniu relacji itd.

Trzeba w każdym miejscu, każdym środowisku w jakim się znajdujemy i słyszymy hasła, że jeden kieliszek wina dla kobiety w ciąży jest dobry na "krew", stanowczo podnosić świadomość społeczeństwa, o absolutnej toksyczności i szkodliwości takiego postępowania. Uważam też, że tutaj należy wypowiadać się z calkowitym potępieniem takiego zachowania.

Zatem jeszcze raz podkreślam, że brak świadomości ma wiele wspólnego z alkoholizmem czy innymi nałogami. A sposób w jaki piszesz dla mnie jest właśnie takim typowym odwracaniem rzeczywistości, jaki jest charakterystyczny dla uzależnionych. Nie pomagajmy im w znajdowaniu kolejnych argumentów na słuszność ich postępowania i brak ich odpowiedzialności.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Małgorzata Małgosia pisze: 12 wrz 2020, 7:12
Paprotka pisze: 10 wrz 2020, 16:14 Ruto jeszcze kilkanaście lat temu świadomość odnośnie alkoholu i papierosów była inna a pół piwa latem przy ognisku lub szampan na weselu nie robi z kobiety w ciąży alkoholiczki. Obecnie tez znajda się kobiety które kilka razy w ciąży napiją się lampkę wina podczas jakiejś ważnej uroczystości. Czy to pochwalam ? Nie. Czy to alkoholizm ? Zdecydowanie nie. Może głupota lub brak świadomości ale nie alkoholizm.
Trzeba w każdym miejscu, każdym środowisku w jakim się znajdujemy i słyszymy hasła, że jeden kieliszek wina dla kobiety w ciąży jest dobry na "krew", stanowczo podnosić świadomość społeczeństwa, o absolutnej toksyczności i szkodliwości takiego postępowania. Uważam też, że tutaj należy wypowiadać się z calkowitym potępieniem takiego zachowania.
Zgadzam się. Ciąża powinna oznaczać pełną abstynencję i trzeba o tym głośno i dobitnie mówić. Wiemy przecież, że nawet niewielka ilość alkoholu może zaszkodzić dziecku. To nie jest wiedza nowa, takie informacje znajdziemy także w Biblii.

Naszej kulturze nie znane jest natomiast pojęcie przygotowania rodziców do ciąży. Jednak z uwagi na toksyczny tryb życia zarówno młodych kobiet jak i mężczyzn, oraz duże ilości używek jakie przyjmują, także w formie jedzenia i napojów, takie odtrucie w okresie prekoncepcyjnym jest bardzo wskazane.
Po tym jak wyszłam za mąż, zdecydowałam się na pełną abstynencję z uwagi na zdrowie dzieci, które mogły się począć w każdej chwili, oraz na zmianę trybu życia, odżywiania.
Myślę, że to bardzo źle, że nie mówimy młodym ludziom o tym, że ich styl życia wpłynie na zdrowie ich dzieci. Myślę też, że to źle, że nie mówimy im, że w okresie, gdy może począć się ich potomstwo powinni być w abstynencji.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Paprotka »

Małgorzato, Ruto kompletnie nie zrozumiałyście tego co napisałam !
Podałam przykład odnośnie nadużywania i uzależnienie i o tym rozmawialiśmy. Coś co jest zdefiniowane w medycynie.
ODPOWIEDZ