Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Witajcie
ja niestety trochę zbaczam. Po ludzku zapominam i się gubię. Opuszczam niedzielne msze święte, zapominam o modlitwie przed snem. O mężu myśli są nadal, nieustanne. O naszym małżeństwie, o rodzinie, domu. Ale zaczynam też widzieć jak by wyglądało nasze życie po powrocie. Tego nie uda się odbudować, tych wszystkich "przy okazji" popsutych relacji choćby z jego rodziną, moją rodziną. To znaczy wiem, da się ale to długi i ciężki proces, którego mój mąż nie chce. Ja jestem w stanie podjąć wyzwanie i nadal tak jak Mr.x wiem, że chociaż po ludzku brakuje nadziei i sił to gdyby mąż stanął w drzwiach mojego domu, nie musiałby nic mówić a ja przyjęłabym go z łzami w oczach i zrobiła wszystko by już nigdy go z rąk nie wypuścić.
Ale życie jest zupełnie inne. Mam oczy - widzę, mam uszy - słyszę, mam rozum - łączę wątki. Mój mąż nie myśli o mnie, ma nową kobietę, jego rodzina to akceptuje, on nie widzi nic złego w swoim postępowaniu. Nie zrobię już nic, zrobiłam wszystko co mogłam. Teraz chcę żyć normalnie, w spokoju, nie w pogoni za nim. I mimo, że w tym pragnieniu normalnego życia czasem się gubię, to jak bumerang wracam do Boga. A nadzieja? Nadzieją już nie żyję. Od pierwszej rozprawy jestem innym człowiekiem. Po prostu żyję, biorę to co Bóg mi daje, uczę sie tym cieszyć chociaż jest to dalekie od mojej wizji życia z dnia zawierania małżeństwa i tym samym nie oczekuję cudów ani jakichś fajerwerków w życiu.
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Mr.x »

Ruta pisze: 23 wrz 2020, 23:05
Mr.x pisze: 23 wrz 2020, 20:49
Brakuje mi pewnie takiej ''Bożej'' nadziei, ponieważ nigdy nie byłem aż na tak mocnym etapie wiary ;)
Ja zawsze czułam więź z Bogiem. Ale nie zawsze żyłam blisko Boga, w zgodzie z Nim. Były okresy, gdy się odwracałam i żyłam tak jak piszesz, bez Bożej nadziei. I takie, gdy uważałam, że wiem lepiej, co dla mnie dobre, co dobre dla mojego małżeństwa i rodziny i nie ma co aż tak przesadzać. Gdy w moim kryzysowym od lat małżeństwie kryzys się zaostrzył, zwróciłam się do Boga o pomoc. Po prostu czułam, że sama nie dam rady. Przyszłam do niego bezradna, czując się absolutnie niegodna Jego pomocy, uwagi, Miłości. Dostałam i pomoc i uwagę i Miłość. Moja wiara się umacnia, przez moje doświadczenie, przez modlitwę, przez jej świadome pogłebianie. Ale i tak wystarczy zrobić tylko ten mały pierwszy krok. Wiem, że czasem i tak własnie ten mały pierwszy krok wydaje się skokiem w przepaść - ale ten skok jest super :)

Mr.x, może spróbuj dać sobie parę dni na spojrzenie w siebie, pooglądaj konferencje, wystąpienia mądrych kapłanów, zmów parę modlitw - może coś ci z tego zaskoczy, zobaczysz gdzie jest ten twój pierwszy krok, coś tam się w tobie poruszy. Zwykle się mówi, że parę dni cię nie zbawi - a tu odwrotnie - może jednak zbawi :)
Miałem taki czas. Właśnie kiedy tu trafiłem. Dzięki temu forum przeczytałem kilka naprawdę fantastycznych książek o rodzinie :) Można naprawdę dowiedzieć się masę potrzebnych rzeczy. Oglądałem też film Ognioodporni i dużo różnych konferencji przesłuchałem i mogę powiedzieć, że teraz tą wiedzą byłoby inaczej ;) a nawet jeśli z jakieś obranej drogi bym zjechał, to zawsze bym wiedział gdzie tego szukać, co czytać i czego słuchać :) od momentu kiedy żona powiedziała, że mnie nie kocha i nigdy nie będzie ze mną po prostu siły odeszły. Trwam, bo taki już jestem i nie mógłbym spojrzeć w lustro jakbym przysięgę złamać, ale czasem jest ogromnie trudno i jest to ''męczarnia'' :)
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Nino »

Mnie sie widzi, ze meczarnia moze tez utrzymywac sie wtedy, gdy trwamy przy tej ludzkiej nadziei.
Gdy nasiakamy Boza nadzieja, pojawia sie pokoj w sercu.
Kiedy jest ta ludzka nadzieja? U mnie, kiedy mysle kompulsywnie o mezu, raje o jego powrocie, entuzjazmuje sie jakims drobnym gestem "sympatii", ktory niewiele znaczy...
Kiedy jest ta Boza nadzieja? Jeszcze tego w sobie nie rozrozniam.
Odczuwam wielka niezgode na pewne sprawy, ktore maja miejsce w moim malzenstwie, ale tez w glebi serca uwazam podobnie jak Ruta, ze rozwod nie stalby sie wcale gwarantem pokoju w moim sercu i w mojej duszy. Nigdy nie chcialam rozwodu i choc byly chwile, gdy wydawalo mi sie, ze jestem gotowa o niego wystapic lub, ze jestem gotowa zrobic to, bo maz i tak mnie nie chce, jest "zaburzony" i czuje sie przy mnie nieszczesliwy oraz ma kowalskie; momenty, gdy w ogole watpilam bardzo mocno w waznosc naszego sakramentu, to potem pojawial sie we mnie glos: No dobrze. To wszystko maz, i maz....? A jak ty chcesz i czy chcesz realizowac sakrament w tej dokladnie rzeczywistosci, jaka ma miejsce? W tym koszmarnym kryzysie....
W czerwcu mialam noc, gdy do trzeciej nad ranem pisalam wniosek do sadu biskupiego...wczesniej pojechalam nawet do ulubionego sanktuarium Maryjnego na rozmowe w tej sprawie z zakonnikiem.
Kiedy skonczylam pisac, poczulam ogromna ulge, bo tez wylalam z siebie morze zalu, a potem pojawila sie mysl: a teraz przeczytaj ten tekst tak, jakby byl napisany, ale....o tobie! I byl tez kubel zimnej wody.
Moj maz przez prawie 30 lat znajomosci tanczyl ze mna upiorny taniec. No, tanczyl, bo ja sie na to godzilam (jak sie slusznie zauwaza: do tanga trzeba dwojga...) i sama ochoczo powymyslam wiele? upiornych ukladow choreograficznych..., do ktorych zapraszalam meza...
Bidulek, cos nie moze przestac podskakiwac. Wciaz nie moze przestac....
A gon sie mi ty, dziadu, z rozwodem!
Mam wazniejsze sprawy na glowie.
Bławatek
Posty: 1624
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Bławatek »

contesempre pisze: 24 wrz 2020, 9:13 Witajcie
ja niestety trochę zbaczam. Po ludzku zapominam i się gubię. Opuszczam niedzielne msze święte, zapominam o modlitwie przed snem. O mężu myśli są nadal, nieustanne. O naszym małżeństwie, o rodzinie, domu. Ale zaczynam też widzieć jak by wyglądało nasze życie po powrocie. Tego nie uda się odbudować, tych wszystkich "przy okazji" popsutych relacji choćby z jego rodziną, moją rodziną. To znaczy wiem, da się ale to długi i ciężki proces, którego mój mąż nie chce. Ja jestem w stanie podjąć wyzwanie i nadal tak jak Mr.x wiem, że chociaż po ludzku brakuje nadziei i sił to gdyby mąż stanął w drzwiach mojego domu, nie musiałby nic mówić a ja przyjęłabym go z łzami w oczach i zrobiła wszystko by już nigdy go z rąk nie wypuścić.
Ale życie jest zupełnie inne. Mam oczy - widzę, mam uszy - słyszę, mam rozum - łączę wątki. Mój mąż nie myśli o mnie, ma nową kobietę, jego rodzina to akceptuje, on nie widzi nic złego w swoim postępowaniu. Nie zrobię już nic, zrobiłam wszystko co mogłam. Teraz chcę żyć normalnie, w spokoju, nie w pogoni za nim. I mimo, że w tym pragnieniu normalnego życia czasem się gubię, to jak bumerang wracam do Boga. A nadzieja? Nadzieją już nie żyję. Od pierwszej rozprawy jestem innym człowiekiem. Po prostu żyję, biorę to co Bóg mi daje, uczę sie tym cieszyć chociaż jest to dalekie od mojej wizji życia z dnia zawierania małżeństwa i tym samym nie oczekuję cudów ani jakichś fajerwerków w życiu.
Ja podobnie jak Ty mam wiele wątpliwości czy udałoby mi się z mężem dogadać i odbudować nasze małżeństwo gdyby chciał wrócić. Wiem, że byłoby to trudne ponieważ w ciągu ostatnich kilku miesięcy bardzo mnie zranił swoimi słowami, postawą, czynami. I potrzebne były by nam rozmowy i terapia. Ale mąż trwa w swoim postanowieniu rozwodu i na tą chwilę nawet to że syn przygotowuje się do I Komunii i na spotkaniu dla rodziców ksiądz mówił jak ważny jest ten rok dla dziecka ale też dla całej rodziny, że takie przygotowania cementują rodzinę. Naszą niestety nie.

Jeśli chodzi o modlitwę to ostatnio usłyszałam od księdza, że zazwyczaj szatan robi wszystko abyśmy się nie modlili, a Bogu wystarczy nawet krótka modlitwa, rozmowa z Nim. Mój mąż już parę lat temu zaprzestał indywidualnej modlitwy oraz chodzenia do spowiedzi i komunii. I stąd te wszystkie nasze problemy. Więc choć mi trudno i nadziei na powrót męża coraz mniej to modlę się ciągle o jego nawrócenie, a może kiedyś otworzą mu się oczy i zobaczy ile stracił.

Musimy próbować żyć w nowej rzeczywistości, wzrastać i rozwijać się abyśmy mogli powiedzieć - mimo takich niemiłych zdarzeń mieliśmy dobre i radosne życie. Choć jest to trudne gdy widzi się wokół pełne rodziny i małżeństwa. Ale Bóg nam pomoże wzrastać i cieszyć się życiem.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Angela »

Nino pisze: 25 wrz 2020, 15:00 A gon sie mi ty, dziadu, z rozwodem!
Mam wazniejsze sprawy na glowie.
Podoba mi się, tak z ułańską zadziornością. Ważniejsze sprawy: moja wieczność, może przy okazji i męża.
Gdyby Adam bezmyślnie nie wyciągał łapy po ogryzek od Ewy, może do dzisiaj ,,połowa'' ludzkości żyłaby w pełni szczęśliwości z Bogiem.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Angela »

Dlaczego niezgoda na rozwód?
Bo zgoda nie daje upragnionego spokoju. Gdyby tak było, nie byłoby na forum ani jednego sycharka, który jest po rozwodzie, bo odpuścił i dał zgodę.
Bo niezgoda nie odbiera wolności małżonkowi. On może odejść z papierkiem czy bez.
Bo niezgoda nie jest zemstą, by utrudnić odchodzącemu życie.
Jest to niezgoda na odbieranie wolności do bycia wiernym swoim słowom i przysiędze.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Nino »

Ajajaj! Ale powiedziane!!
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Fakt, pięknie powiedziane i dosadnie wyjaśnione. Zrozumiałe. Tylko jak sie wyzbyć w takim razie nadziei i złudzeń? Niezgodą chyba karmimy swoje oczekiwania i jakby, podsycamy nadzieje.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Angela »

contesempre pisze: 05 paź 2020, 11:06 Fakt, pięknie powiedziane i dosadnie wyjaśnione. Zrozumiałe. Tylko jak sie wyzbyć w takim razie nadziei i złudzeń? Niezgodą chyba karmimy swoje oczekiwania i jakby, podsycamy nadzieje.
Czy nadzieja jest zła?
Jest tylko bolesna, jeżeli jest pozbawiona łaski cierpliwości. Może być nie do zniesienia, jeżeli pomylimy ją z zaklinaniem rzeczywistości, że nasze pragnienia mają się ziścić tu i teraz. Jeżeli naszą perspektywę oczekiwania przesuniemy w odległą przyszłość. Jeżeli nawet zaufamy Bogu, że ostatecznie rozwiąże wszystko w wieczności, po ,,drugiej stronie'', to z taką nadzieją nawet łatwiej przetrwamy trudną samotność. Nie będziemy marnować czasu i wykorzystamy go by lepiej być przygotowanym na ewentualny powrót. A będziemy żyć zgodnie z sumieniem.
Odchodzący małżonek może ogołocić nas z wszystkiego, zwłaszcza poczucia bezpieczeństwa, ale jedna rzecz zostanie: szacunek do samego siebie za wierność i życie zgodne z wolą Bożą. Bóg nas nie opuszcza nigdy. Wyzbywając się nadziei, nie zobaczymy tylko tej Milości.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Nadzieja jest zła. Przynajmniej dla mnie... Kolejny raz całą sobą czuję obecność męża, tak samo było w lipcu, jakieś dziwne wrażenie i odczucie mocniejszej niż zwykle tęsknoty. Taki wewnętrzny krzyk. Wtedy po 2 dniach siostra zadzwoniła i powiedziała, że mąż wrócił do Polski. Teraz to uczucie towarzyszy mi od czwartku, cały piątek i sobota - mąż w głowie, śni mi się co noc, budzę się i myślę o nim. I przekonałam się kolejny raz, że moja intuicja nie zawodzi. Widziałam męża w sobotę, wrócił do Polski, widział też mnie ale udał, że nie. Nie mogę się pozbierać. Tęsknie za nim i nie wiem co ze sobą zrobić. Boli mnie jego obojętność i wybór tamtej kobiety, to, ze dla niej jest taki, jak ja pragnęłam by był dla mnie. Jak widać nauczył się na błędach, szkoda tylko, że swoich błędów nie naprawił w małżeństwie a poza nim. Lista Zerty już nie pomaga. Popadam w jakiś dół, kosmicznie głęboki.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Lawendowa »

Część postów dotyczących kwestii poruszonych przez Spokojnego została przeniesiona tutaj:
viewtopic.php?f=13&t=3681&p=275982#p275982
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Cześć Kochani,
mam pytanie do Was. Chociaż wzbraniałam się to teraz mam mętlik w głowie. Popełniliśmy z mężem oboje grzech a teraz jesteśmy w trakcie rozwodu - z inicjatywy męża. :|
Ja nadal mimo wszystko kocham go ale realnie wiem, że nie będziemy razem i dojdzie do rozwodu prędzej czy później. On żyje teraz z Kowalską a ja czekam na wyrok... :roll:
Kowalska bardzo pewnie się czuje, wypisuje do mnie i mojej rodziny swoje żale. Mąż odsunął się całkowicie a ja myślami i sercem przy nim nieustannie, nie umiem się w nic zaangażować. Za chwilę rozwód i do końca życia już nie przystąpię do żadnego sakramentu.

Ostatnio ktoś zasugerował by zbadać ważność małżeństwa. Ja ze swojej strony wiem, że zawarłam je ważnie jednak mąż, by po kilku głębszych "na odwagę". Boje się, że składając skargę powodową i próbując stwierdzić nieważność, chcę wyczyścić sobie konto i mężowi z grzechu jaki popełniliśmy w małżeństwie no bo "wielu facetów pije ze świadkiem podczas przygotowań czy na bramach" i dla wielu osób jest to "normalne".

Boję się,że nawet jeśli zostanie stwierdzona nieważność to ja i tak będę do końca życia siebie winić i nie będę się czuła fair wobec Boga, bo ja składałam przysięgę w pełni świadomie a tylko mąż po alkoholu.

Błagam, doradźcie coś bo ja zwariuję. Emocjonalnie nadal mam rollercoaster, raz siłaczka nie dająca sobą pomiatać i stawiająca wyraźne granice a za chwilę beksa, leżę, tęsknię i płaczę. :?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Nirwanna »

contesempre pisze: 03 gru 2020, 14:42 Za chwilę rozwód i do końca życia już nie przystąpię do żadnego sakramentu.
Contesempre, o czym Ty piszesz? :shock:
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: Ruta »

contesempre pisze: 03 gru 2020, 14:42 Cześć Kochani,
mam pytanie do Was. Chociaż wzbraniałam się to teraz mam mętlik w głowie. Popełniliśmy z mężem oboje grzech a teraz jesteśmy w trakcie rozwodu - z inicjatywy męża. :|
Ja nadal mimo wszystko kocham go ale realnie wiem, że nie będziemy razem i dojdzie do rozwodu prędzej czy później. On żyje teraz z Kowalską a ja czekam na wyrok... :roll:
Kowalska bardzo pewnie się czuje, wypisuje do mnie i mojej rodziny swoje żale. Mąż odsunął się całkowicie a ja myślami i sercem przy nim nieustannie, nie umiem się w nic zaangażować. Za chwilę rozwód i do końca życia już nie przystąpię do żadnego sakramentu.

Ostatnio ktoś zasugerował by zbadać ważność małżeństwa. Ja ze swojej strony wiem, że zawarłam je ważnie jednak mąż, by po kilku głębszych "na odwagę". Boje się, że składając skargę powodową i próbując stwierdzić nieważność, chcę wyczyścić sobie konto i mężowi z grzechu jaki popełniliśmy w małżeństwie no bo "wielu facetów pije ze świadkiem podczas przygotowań czy na bramach" i dla wielu osób jest to "normalne".

Boję się,że nawet jeśli zostanie stwierdzona nieważność to ja i tak będę do końca życia siebie winić i nie będę się czuła fair wobec Boga, bo ja składałam przysięgę w pełni świadomie a tylko mąż po alkoholu.

Błagam, doradźcie coś bo ja zwariuję. Emocjonalnie nadal mam rollercoaster, raz siłaczka nie dająca sobą pomiatać i stawiająca wyraźne granice a za chwilę beksa, leżę, tęsknię i płaczę. :?
Mnóstwo kwestii poruszyłaś. Zacznę ci odpowiadać od końca.

Emocje nie są złe, nie warto ich tłumić, warto im za to pozwolić przepłynąć - ze świadomością, że nawet te najsliniejsze przemijają. Oraz, że często niosą ze sobą informacje o naszym stanie, o tym co się nam przytrafia - i warto je w tym kontekście odczytać - ale nie warto w stanie silnego pobudzenia emocjonalnego podejmować decyzji. Obejrzyj sobie wystąpienie śp. księdza Grzywocza o emocjach, bardzo dużo mi rozjaśniło i dało do myślenia.
https://www.youtube.com/watch?v=8GSN-nQKvw8

Myślę, że większość osób, które przeżywają kryzys w małżeństwie, na pewnym etapie rozważa, czy małżeństwo jest ważnie zawarte. Nie ma w tym nic złego. Warto omówić to z doświadczoną osobą, zwrócić się do osoby duchownej o pomoc w rozeznaniu i omówić z nią swoje wątpliwości. Nie mam pojęcia, czy parę głębszych przed śłubem może stanowić o nieważności sakramentu - pewnie zależy od okoliczności, czasu i mnóstwa innych rzeczy - ale tylko zgaduję. Od tego rozeznania zależą dalsze decyzje - np. co do zgody na rozwód przed sądem cywilnym, więc warto taką rozmowę przeprowadzić. Szczególnie, gdy pojawiają się wątpliwości.

Nie ma natomiast czegoś takiego jak małżeństwo zawarte ważnie po jednej stronie (są małżeństwa z osobami innej wiary, no ale to inny przypadek). Ważność musi być po obu stronach. Małżeństwo albo jest ważnie zawarte, albo nie ma go wcale.

Nie wiem, jaki grzech w małżeństwie masz na myśli, ale grzech zmywa tylko szczera i sumienna spowiedź oraz pokuta i zadośćuczynienie. Unieważnienie małżeństwa grzechu nie zmywa.

Na pewno twoje intencje i powody z jakich myslisz o ewentualnym zbadaniu ważności małżeństwa mają znaczenie. I warto o tym także porozmawiać. Raczej nie jest tak, że stracisz z powodu rozwodu cywilnego prawo do sakramentów. Choć nie wiem, jak sprawa wygląda w przypadku zgody na rozwód, ale wydaje mi się, że pozostając w wierności sakramentowi i żyjąc jako żona sakramentalna, raczej kobieta ma szanse uzyskać rozgrzeszenie - pewnie wiele też zależy od tego z jakiego powodu na rozwód się zgodziła - ale znów nie wiem tego na pewno. Może osoby z takimi doświadczeniami się odezwą.

Co do zgody na rozwód - gdy uważasz swoje małżeństwo za ważne, i nie chcesz rozwodu, masz prawo się na niego nie zgadzać, a jeśli się zgodziłaś, zgodę możesz wycofać na kazdym etapie sprawy. Wystarczy ustne oświadczenie na rozprawie, albo pismo. Zmianę stanowiska dobrze w paru zdaniach uzasadnić, zgodnie z prawdą - np. tym co napisałaś: kocham męza, a wiara jest dla mnie ważna, a moja wiara mówi, mi że małżeństwo nalezy naprawiać a nie rodzielać - nawet gdy miłości nie ma - może sie ona odrodzić - a tym bardziej rozdzielanie małżeństwa nie ma sensu, gdy miłość jest choć na razie tylko po jednej stronie. I że czas może wpłynąć na odnowę relacji, nawet jełśi mąz obecnie pozostaje w innej relacji - to romanse nie zawsze kończą małżeństwa, i warto poczekać, aż mąż będzie w stanie oboektyniej ocenić swoje życie, małżeństwo, niż teraz, gdy jest w szczycie romansu.

Skąd pomysł, że "realnie nie będziecie z męzem" już razem. Masz szklaną kulę i to taką która pokazuje przyszłość? To byłby jedyny taki egzemplarz na świecie. Każde sakramentalne małżeństwo istnieje i nawet rozłączenie małżonków, nawiązanie innych relacji, rozwód cywilny, tego istnienia nie niszczą w żaden sposób. To sakrament - ogromna moc sakramentu daje między innymi łaskę odradzania się więzi małżonków, nawet w takich okolicznościach, gdy wydaje się to niemożliwe. Dla Boga wszystko jest możliwe. No i po ludzku - mamy na to wiele świadectw. Pięknych świadectw odradzania się miłości małżeńskiej.

I ostatnie - czemu pozwalasz, by kowalska do ciebie pisała swoje żale? Zawsze możesz napisać, że prosisz o zaprzestanie, albo po prostu zablokowac kontakt. Ja mam na koncie dośc niechlubny epizod: gdy kowalska zaczęła się wtrącać w moją korespondencję z mężem, zareagowałam z całą mocą, skrajnie złośliwie i z premedytacją tak, żeby ja jak najbardziej dotknąć i żeby pożałowała każdego słowa, jakie do mnie napisała. Byłam wściekła, że śmie wtrącac się do mojej korespondecji z męzem i do tego decydować o sprawach naszego dziecka i wogóle się wypowiadać. Moja reakcja zapewne była przesadna, ostra i nieładna - ale z drugiej strony okazała się bardzo skuteczna. Nie zachęcam do takiej formy działań - choć czułam satysfakcję, gdy dałam upust moim emocjom, to nie czułam się dobrze z tą satysfakcją. Ale zdecydowany odpór bez przekraczania granic można stawić, gdy ktoś przekracza nasze granice. I w tym nic złego nie ma. Nie daj się zwariować.
contesempre
Posty: 216
Rejestracja: 08 sty 2020, 20:42
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak walczyć o małżeństwo kiedy mąż odpuścił

Post autor: contesempre »

Nirwanna pisze: 03 gru 2020, 16:55
contesempre pisze: 03 gru 2020, 14:42 Za chwilę rozwód i do końca życia już nie przystąpię do żadnego sakramentu.
Contesempre, o czym Ty piszesz? :shock:
o tym, że nie będę mogła przystąpić do sakramentu pokuty choćby
Zablokowany