Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Załamana »

Dziewczyny prosze a radele mam ich adres chcialabym naoisac do niej list do k...mojego męża. List jest bardziej takim krzykiem ze on przez nia zniszczyl rodzine ze ona niestety mu w tym pomogla ale czy to dobry pomysl powoedzcie czy ktos rozmawial z kkkkk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

Zastanów się po co chcesz pisać, czy mąż się zapierał rękami i nogami żeby go kowalska nie dopadła? nie, a więc ja nie widzę sensu .
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Gdy spływają do mnie wiadomości dotyczące męża czy pisma związane z pozwem to ja mam zawsze odruch aby od razu do niego dzwonić. 2 razy zadzwoniłam i się rozczarowałam bo nic nie udało się z mężem dogadać ani wyjaśnić, więc ostatnio zanim chwyce za telefon to analizuję czy dane działanie i rozmowa mnie jeszcze bardziej nie zranią.

Jeśli kowalska wie o Tobie to możesz wyjść na furiatke, jeśli nie wie to być może się nie przejmie a za to pogorszysz swoją sytuację z mężem.

Jesteś teraz pewnie na dnie rozpaczy (ja tak nazywam swój stan gdy moje życie lega w gruzach), targają tobą emocje, które mogą wiele złego uczynić więc musisz na spokojnie przemyśleć sprawę czy warto się poniżać i wystawiać na atak.
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Paprotka »

Załamana pisze: 24 wrz 2020, 14:46 Dziewczyny prosze a radele mam ich adres chcialabym naoisac do niej list do k...mojego męża. List jest bardziej takim krzykiem ze on przez nia zniszczyl rodzine ze ona niestety mu w tym pomogla ale czy to dobry pomysl powoedzcie czy ktos rozmawial z kkkkk
Ja próbowałam ale nie polecam. Bławatek podała scenariusze. Jedyne co to będziesz mieć kaca moralnego a męża to nie opamięta. Wręcz przeciwnie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Załamana pisze: 24 wrz 2020, 14:46 Dziewczyny prosze a radele mam ich adres chcialabym naoisac do niej list do k...mojego męża. List jest bardziej takim krzykiem ze on przez nia zniszczyl rodzine ze ona niestety mu w tym pomogla ale czy to dobry pomysl powoedzcie czy ktos rozmawial z kkkkk
List napisz, rozladujesz emocje. Tylko go nie wysyłaj!!!!
Ja przyjęłam strategię ignorowania pani, aż w końcu naprawdę zniknela z mojego horyzontu i moich myśli. Do czasu aż nie zaczęła redagować mojemu mężowi sms-ów i maili. Wtedy się bardzo wkurzylam. I choć odczekalam aż się uspokoje i tak dałam się ponieść emocjom. Nie warto. Więcej tak nie zrobię, choć będę oponować jeśli sytuacja się powtórzy. Ale już na bardzo bardzo bardzo spokojnie.
Kontakt z kowalskimi nic nie daje. Wyczerpuje. Lepiej je ignorować.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Mnie dziś wyczerpało spotkanie dla rodziców przed I Komunią.

Mąż przyszedł i usiadł obok mnie. A ksiądz ciągle mówił jaki to ważny rok dla naszych dzieci i naszych rodzin. Że takie przygotowania cementują rodzinę. A ja miałam i mam dalej oczy pełne łez. Zapytałam po spotkaniu męża czy dalej myśli o rozwodzie - odpowiedział, że tak i zdania nie zmieni...

Ja nie wiem jak przeżyję kolejne spotkania ☹️
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Avys »

Też jestem zdania, że kontakt z kowalskimi nic raczej nie da- no chyba, że „biedaczka” jest okłamywana i nie wie o żonie. Ale osobiście nie spotkałam się z taką sytuacją, żeby to coś dało.
Ja spotkałam 2 z kilku kowalskich. Pierwszą przez przypadek jak nie miałam pojęcia o jej istnieniu, jeszcze byliśmy „szczęśliwym małżeństwem”, dostawałam jedynie podejrzanie drogie prezenty tak bez okazji...chyba kupowane z wyrzutów sumienia, nie wiem. Nagle w jednym pomieszczeniu gdzie Mąż przygotował prezerwatywy gdzie nikt nie spodziewał się mnie a ja chciałam zrobić Mężowi niespodziankę znalazły się 3 osoby (Mąż, ja, kowalska). Dwie okłamane kobiety- jedna nie wiedziała o żonie bo rzekomo był dawno rozwiedziony a druga o kochance. Wtedy ja byłam w takim szoku, że uciekłam. Nie poszedł za mną - zaczął uspokajać okłamaną kowalską. Mój świat runął. Mąż wrócił dopiero za 5 dni, ale tylko zabrać swoje rzeczy. Za jakiś czas spotkałam przez przypadek inną kowalską młodszą od niego o 15 lat. Mój mąż był w szpitalu i pojechałam z dziećmi go odwiedzić na jego prośbę. Akurat się złożyło, że wtedy przyszła kowalska też. Ponieważ byłam z 3 dzieciaków to znalazłam w sobie siłę żeby jej powiedzieć: Gdzie się Pani tu pcha, nie widzi Pani że dzieci są u Taty? Siebie niestety pominęłam..Ona studencina młoda przestraszyła się i uciekła. Za kilka dni dostałam zjebkę od męża za to. Dodał jeszcze, że ją kocha a jak będzie chciała dziecko to on się zgodzi. Moralność i tej kowalskiej znów pokazała że małe dzieci i żona nie są problemem na tyle, żeby zerwać z kłamcą. Piszę z kłamcą bo okłamywał wszystkich. Najbardziej chyba siebie. Mi pisał, że kowalskie okłamuje, ale mi mówi prawdę a mnie okłamywał tak samo. Nie rozumiem po co mieć dwie kowalskie na raz i aktywnie szukać kolejnej? Zagubienie totalne w życiu.
Ja jeszcze dodam, że Ruta ma dobry pomysł żeby ten list napisać. Jeśli pomogłoby wysłanie tego listu do zaufanej przyjaciółki która o wszystkim wie - to też jakaś opcja uwolnienia się od tego.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Nino »

Zalamana, nie pisz!
Albo napisz, co cie boli, wykrzycz to na papier i...nie wysylaj.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Mam małe pytanko - może ktoś doradzi.

Przygotowujemy się teraz do przyszłorocznej I Komunii i nie wiem czy zgłaszać Katechetce lub Proboszczowi, że mąż się ze mną rozwodzi?

W szkole jest ograniczony kontakt z nauczycielami a nie zawsze mam możliwość spotkać naszego Proboszcza po mszy.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatek pisze: 25 wrz 2020, 14:30 Mam małe pytanko - może ktoś doradzi.

Przygotowujemy się teraz do przyszłorocznej I Komunii i nie wiem czy zgłaszać Katechetce lub Proboszczowi, że mąż się ze mną rozwodzi?

W szkole jest ograniczony kontakt z nauczycielami a nie zawsze mam możliwość spotkać naszego Proboszcza po mszy.
Blawatku, a myslałaś nad tym czemu takie zgłoszenie miało by służyć? Myślę, że to ważne. Jeśli na przykład chciałabyś, aby proboszcz porozmawiał z twoim mężem o jego postawie, to może być dobry pomysł: najpierw upomnij (odsloń czyn), potem weź świadków, potem zgłoś kościołowi.
Jeśli chodzi o to by uwrażliwic proboszcza i katechetkę na twoją i synka sytuację, żeby na przykład wspomnieli na spotkaniach także o rodzinach w kryzysie i powiedzieli parę słów wsparcia - też spoko.
A może chcesz pogadać, wyzalić się, albo spytać o doświadczenia innych rodzin w podobnych sytuacjach?
Wszystko jest w porządku, inne pomysły pewnie też - ale jak ustalisz swoje potrzeby, łatwiej ci będzie je zakomunikować. Widzę, że odkąd identyfikuję swoje potrzeby i je wprost komunikuję, częściej otrzymuję to czego potrzebuję. Porozumienie bez przemocy jest super.
Co do do proboszcza, pewnie ma jakieś dyżury...ja też się wybieram do swojego :)
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Ruta pisze: 26 wrz 2020, 16:12
Blawatku, a myslałaś nad tym czemu takie zgłoszenie miało by służyć? Myślę, że to ważne. Jeśli na przykład chciałabyś, aby proboszcz porozmawiał z twoim mężem o jego postawie, to może być dobry pomysł: najpierw upomnij (odsloń czyn), potem weź świadków, potem zgłoś kościołowi.
Jeśli chodzi o to by uwrażliwic proboszcza i katechetkę na twoją i synka sytuację, żeby na przykład wspomnieli na spotkaniach także o rodzinach w kryzysie i powiedzieli parę słów wsparcia - też spoko.
A może chcesz pogadać, wyzalić się, albo spytać o doświadczenia innych rodzin w podobnych sytuacjach?
Wszystko jest w porządku, inne pomysły pewnie też - ale jak ustalisz swoje potrzeby, łatwiej ci będzie je zakomunikować. Widzę, że odkąd identyfikuję swoje potrzeby i je wprost komunikuję, częściej otrzymuję to czego potrzebuję. Porozumienie bez przemocy jest super.
Co do do proboszcza, pewnie ma jakieś dyżury...ja też się wybieram do swojego :)
Ruto, napomnieć mojego męża się nie da ponieważ nikogo nie słucha. No chyba, że jakieś kazanie w tym temacie by do niego trafiło, bo na indywidualną rozmowę nie dam rady go namówić.

Mamy nowego proboszcza, który już teraz zdecydowanie mówił, że jak ktoś robi Komunię tylko po to aby zadowolić rodzinę, a zarówno dziecko jak i rodzice po Komunii do kościoła nie będą chodzić to nie ma sensu aby dziecko do Komunii szło. Nasza katechetka za bardzo nas nie zna, natomiast jest katechetka pracująca w innej szkole która mnie zna od dziecka i jak mnie zobaczyła w kościele to taka uradowana, że nasze dziecko jest w tej grupie. A mi się przykro zrobiło, bo siedziałam obok męża, który nie chce z nami byc. Boli też jak się słyszy w kościele, że Komunia, przygotowania jednoczą rodzinę...

Może się odwaze podejść do proboszcza i porozmawiać. Żeby mu nakreślić naszą sytuację i poprosić aby miał na uwadze, że są też dzieci którzy mogą mieć rodzica pogrubionego - który odszedł, nie ma czasu dla dziecka i mimo bycia osobą wierząca dążąca do rozwodu, którego druga strona nie chce. W czasie początku pandemii nasi księża się odseparowali i praktycznie zabarykadowali na probostwie więc jakoś tak wtedy gdy szukałam pomocy i rady do nich nie było dostępu. Moje rozterki odnośnie jak postępować z mężem i co mam robić bo mąż chce rozwodu rozwiał znajomy ksiądz. Też nie było mi łatwo z nim rozmawiać.

Boję się też namieszać - za radą adwokatki zgłosiłam do MOPSU, że się rozwodzimy i mąż jest zły bo ciągle musimy pisać różne wyjaśnienia. Ma pretensje, że to zgłaszałam - ja mu powiedziałam: "gdybyś nie dążył do rozwodu to nasze życie nie byłoby tak skomplikowane i nie musiałabym tego faktu nigdzie zgłaszać". Bo wychowawczyni też musiałam zgłosić bo kiedyś prosiła o to ponieważ różne sytuacje domowe np. choroba rodzica, mogą wpływać na zmianę zachowania dziecka lub kłopoty z nauką i jak ona ma świadomość różnych sytuacji to stara się odpowiednio reagować.

Miłej i blogoslawionej niedzieli wszystkim życzę.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Nirwanna »

Bławatku, myślę że to:
Bławatek pisze: 27 wrz 2020, 9:17 Może się odwaze podejść do proboszcza i porozmawiać. Żeby mu nakreślić naszą sytuację i poprosić aby miał na uwadze, że są też dzieci którzy mogą mieć rodzica pogubionego - który odszedł, nie ma czasu dla dziecka i mimo bycia osobą wierząca dążąca do rozwodu, którego druga strona nie chce.
to bardzo dobra intencja.

Myślę też, że to, co mówi nauczycielka:
Bławatek pisze: 27 wrz 2020, 9:17 Bo wychowawczyni też musiałam zgłosić bo kiedyś prosiła o to ponieważ różne sytuacje domowe np. choroba rodzica, mogą wpływać na zmianę zachowania dziecka lub kłopoty z nauką i jak ona ma świadomość różnych sytuacji to stara się odpowiednio reagować.
to ważna rzecz, i warto aby podobnie wybrzmiała, tym razem w rozmowie z proboszczem, jako Twoja troska o dziecko, troska w wymiarze duchowym.
Często bowiem jest tak, że kryzys dziecka w relacji z rodzicem (w tym przypadku z odcinającym się od dziecka ojcem) przekłada się na relację z Bogiem na zasadzie kalki, przeniesienia. Dziecko może przyjąć, że Bóg ma podobnie jak rodzic, że jest daleki, że się odcina.
Mądry proboszcz, doświadczona katechetka - może zwrócić na to uwagę podczas procesu przygotowywania dziecka do Komunii Św., aby znając tło rodzinne, pokazać dziecku, że te rzeczywistości "rodzony ojciec" i "Bóg Ojciec" - są rozdzielne, nie są tożsame.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Bławatek pisze: 27 wrz 2020, 9:17
Ruto, napomnieć mojego męża się nie da ponieważ nikogo nie słucha. No chyba, że jakieś kazanie w tym temacie by do niego trafiło, bo na indywidualną rozmowę nie dam rady go namówić.
(...)
Może się odwaze podejść do proboszcza i porozmawiać. Żeby mu nakreślić naszą sytuację i poprosić aby miał na uwadze, że są też dzieci którzy mogą mieć rodzica pogrubionego - który odszedł, nie ma czasu dla dziecka i mimo bycia osobą wierząca dążąca do rozwodu, którego druga strona nie chce. W czasie początku pandemii nasi księża się odseparowali i praktycznie zabarykadowali na probostwie więc jakoś tak wtedy gdy szukałam pomocy i rady do nich nie było dostępu. Moje rozterki odnośnie jak postępować z mężem i co mam robić bo mąż chce rozwodu rozwiał znajomy ksiądz. Też nie było mi łatwo z nim rozmawiać.
(...)
Miłej i blogoslawionej niedzieli wszystkim życzę.
Wyciągnęłam rok temu podobne wnioski jak ty i zrezygnowałam z rozmawiania z proboszczem, aby "napomniał" mojego męża. Zrezygnowałam też z napominania męża w jakikolwiek sposób, uznając to za bezcelowe. Teraz myślę trochę o tym napominaniu, dużo dało mi do myślenia, że nie chodzi o to, by napominać, w senise ganić, ale by "odsłaniać". To trochę co innego. Medytuję o tym i myślę co mogłabym zrobić.

Co do informowania - ja po wyprowadzce męża nie byłąm w stanie z nikim porozmawiać, ani nikogo informować. Nie przeszłoby mi to przez gardło - bałam się, że się rozmawiając rozsypię i rozpłaczę przed obcą co bądź osobą.

Żałuję, że nie powiedziałm od razu w szkole dziecka. Z małym działy się wtedy złe rzeczy, stał się agresywny wobec kolegów. Z uwagi na to, że mąż miał wtedy okresy, gdy spędzał teoretycznie sporo czasu "z dzieckiem" i domagał się kontaktów, a w praktyce odsypiał w domu swoje używki, albo powierzał dziecko opiece innych osób, mały często był w szkole nieprzygotowany, co jeszcze pogłebiało jego stres. Podobnie jak okresy, gdy tata zupełnie znikał. Zgłosiłam się z tym wszystkim do poradni pedagogicznej, tam dostałam dobre i mądre wskazówki - by poinformować wychowawczynię o sytuacji dziecka oraz by wspomóc synka stałą terapią. Pani doradziła mi także by pilnować tego "informowania", tak aby było to ujęte własnie jako krótka i rzeczowa informacja, nie przechodziło w zwierzanie się, wypowiadanie mojego zdania o mężu, o naszej sytuacji - by było ograniczone do faktów. Bardzo mi te rady pomogły.

Myślę, że rozmowa z katechetką to ta sama kategoria rozmowy co z wychowawcą. Ograniczyłabym się do informacji, ewentualnie prośby o zwrócenie uwagi na to, aby treści, nauczanie, informacje przekazywane dzieciom uwzględniały stytuację dziecka.

Za to jeśli chodzi o rozmowę z proboszczem, tu myślę, możemy sobie pozwolić oprócz informacji, także na opowiedzenie o swojej sytuacji duchowej i emocjonalnej związanej z sytuacją w małżeństwie. Ja wybieram się do proboszcza, by załatwić formalności. Ale przy okazji mam zamiar porozmawiać o kilku sprawach. Chcę poprosić, aby moja parafia stała się bardziej otwarta wobec opuszczonych małżonków trwających w wierności, nie jestem jedyna w parafii (między innymi przez wsparcie nas w intencjach mszalnych, przez rozważne prowadzenie duszpasterstwa związków nieskramentalnych, rozważenie otwarcia się naszej poradni małżeńskiej nie tylko na narzeczonych, ale także na małżonków w kryzysach, a może jakaś msza raz w miesiącu w naszej intencji?). Myślę, że to, że nie jestesmy widziani w naszych wspólnotach, powoduje, że wiele osób w takich kryzysach nie ma wzorca, czuje się osamotniona, łatwiej ulega świeckim podszeptom. Ja po odejściu męża byłam bardzo pogubiona i samotna, a moją wewnętrzną chęć trwania w przysiędze, choć szczerą i gorącą, traktowałam jako przejaw mojej głupoty, nawiności, niedojrzałości. Bo takie tylko opinie z zewnątrz słyszałam. Nigdy na żadnej mszy, kazaniu, ani nawet w intencjach nie usłyszałam o takich osobach, które pozostają wierne. Bogu dzięki za Sychar i za to, że mnie do Sycharu przyprowadził :)

Chcę także zapytać, czy gdyby okazało się kiedyś, że mąż jest gotowy do naszej wspólnej rozmowy z księdzem, to czy nasz proboszcz takiej rozmowy by się podjął. Może kiedyś mąż do takiej rozmowy dojrzeje. A ja będę gotowa. Ufam Panu całym sercem, wiem, że jeśli nadejdzie odpowiedni czas, pokieruje mojego męża i mnie. Staram się nie przeszkadzać Panu działać, ale też wolę czekać jak panna roztropna: i z lampą i z oliwą :)
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Ruta pisze: 27 wrz 2020, 16:55
Co do informowania - ja po wyprowadzce męża nie byłąm w stanie z nikim porozmawiać, ani nikogo informować. Nie przeszłoby mi to przez gardło - bałam się, że się rozmawiając rozsypię i rozpłaczę przed obcą co bądź osobą.

Myślę, że rozmowa z katechetką to ta sama kategoria rozmowy co z wychowawcą. Ograniczyłabym się do informacji, ewentualnie prośby o zwrócenie uwagi na to, aby treści, nauczanie, informacje przekazywane dzieciom uwzględniały stytuację ...

Ale przy okazji mam zamiar porozmawiać o kilku sprawach. Chcę poprosić, aby moja parafia stała się bardziej otwarta wobec opuszczonych małżonków trwających w wierności, nie jestem jedyna w parafii (między innymi przez wsparcie nas w intencjach mszalnych, przez rozważne prowadzenie duszpasterstwa związków nieskramentalnych, rozważenie otwarcia się naszej poradni małżeńskiej nie tylko na narzeczonych, ale także na małżonków w kryzysach, a może jakaś msza raz w miesiącu w naszej intencji?). Myślę, że to, że nie jestesmy widziani w naszych wspólnotach, powoduje, że wiele osób w takich kryzysach nie ma wzorca, czuje się osamotniona, łatwiej ulega świeckim podszeptom. Ja po odejściu męża byłam bardzo pogubiona i samotna, a moją wewnętrzną chęć trwania w przysiędze, choć szczerą i gorącą, traktowałam jako przejaw mojej głupoty, nawiności, niedojrzałości. Bo takie tylko opinie z zewnątrz słyszałam. Nigdy na żadnej mszy, kazaniu, ani nawet w intencjach nie usłyszałam o takich osobach, które pozostają wierne. Bogu dzięki za Sychar i za to, że mnie do Sycharu przyprowadził :)
Ruto, znam ten ból i rozterki związane z naszą sytuacją - czy informować innych i kiedy oraz co mówić. Ja mam ten problem, że mieszkam tu całe życie, to mąż się do mnie sprowadził. Mnie zna wiele osób i z kręgów kościelnych i świeckich. Teraz często przemykam przez miasto aby kogoś nie spotkać i nie usłyszeć pytania co u nas, jak tam mąż itd. Dziś byliśmy na mszy dziecięcej (kolejny obowiązek przed Komunią), zawsze tą mszę omijałam bo boli mnie widok rodzin z dziećmi, małżonków razem, ale co mam powiedzieć dziecku jak ich katechetka zapraszala. Więc cała mszę ukradkiem łzy wycierałam, tym bardziej, że tyle znajomych małżeństw było.

W naszej parafii też nie myśli się o takich osobach, którym się życie rozwaliło - są przed rozwodem, po, albo w kryzysie.
Jest wiele grup, ale zazwyczaj modlitewnych. I się człowiekowi wydaje, że jest sam jeden z takim problemami a pewnie wiele jest podobnych osób tylko żyją i cierpią w czterech ścianach. Nawet w modlitwach nie są wspominane. I też dziękuję Bogu za Sychar, bo dzięki temu widzę, że nie jestem jedyną. I tu czerpie siły do obrony sakramentu małżeństwa, bo większość osób niestety daje rady w stylu 'nie wyszło wam, nie martw się, znajdziesz kogoś lepszego'. A ja całe życie wiedziałam, że małżeństwo zawierane jest raz na całe życie. Tak byłam wychowana i katolicko ukształtowana przez różne ruchy religijne.

O rozmowie z katechetką też pomyślę, ale na razie sił muszę nabrać bo psychicznie już wyczerpana jestem. Za dużo emocji w ostatnich dniach miałam. I ciągle mi się chce płakać, a to ma być konstruktywna rozmowa a nie użalanie się nad sobą.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Caliope »

Ruta pisze: 26 wrz 2020, 16:12
Bławatek pisze: 25 wrz 2020, 14:30 Mam małe pytanko - może ktoś doradzi.

Przygotowujemy się teraz do przyszłorocznej I Komunii i nie wiem czy zgłaszać Katechetce lub Proboszczowi, że mąż się ze mną rozwodzi?

W szkole jest ograniczony kontakt z nauczycielami a nie zawsze mam możliwość spotkać naszego Proboszcza po mszy.
Blawatku, a myslałaś nad tym czemu takie zgłoszenie miało by służyć? Myślę, że to ważne. Jeśli na przykład chciałabyś, aby proboszcz porozmawiał z twoim mężem o jego postawie, to może być dobry pomysł: najpierw upomnij (odsloń czyn), potem weź świadków, potem zgłoś kościołowi.
Jeśli chodzi o to by uwrażliwic proboszcza i katechetkę na twoją i synka sytuację, żeby na przykład wspomnieli na spotkaniach także o rodzinach w kryzysie i powiedzieli parę słów wsparcia - też spoko.
A może chcesz pogadać, wyzalić się, albo spytać o doświadczenia innych rodzin w podobnych sytuacjach?
Wszystko jest w porządku, inne pomysły pewnie też - ale jak ustalisz swoje potrzeby, łatwiej ci będzie je zakomunikować. Widzę, że odkąd identyfikuję swoje potrzeby i je wprost komunikuję, częściej otrzymuję to czego potrzebuję. Porozumienie bez przemocy jest super.
Co do do proboszcza, pewnie ma jakieś dyżury...ja też się wybieram do swojego :)
Mój mąż który nie nosi od stycznia obrączki i odsunął się od kościoła nawet by nie chciał słuchać by porozmawiać z księdzem. Przecież ja jestem wrogiem, wrogów nikt nie słucha. Przykre jest to, że trzeba będzie za jakiś czas się tłumaczyć, bo za 3 lata komunia, a ja nie wiem co będzie dalej. Tylko Bóg wie, a jest niepewność nawet jutra.
ODPOWIEDZ