Chemia (czyli rozumiem pożądanie, wzajemne działanie cielesne na siebie, zachwyt drugim człowiekiem) z czasem maleje i daje miejsce sprawom ważniejszym. Relacja ewoluuje. Tobie brakuje początkowej fazy znajomości między kobietą i mężczyzną ale przecież czasu cofnąć nie można. Męża wybrałaś. Zastanawiam się jakie dobro wniknęłoby dla Ciebie z separacji. Co byś zyskała? Lepiej Tobie byłoby żyć samotnie ?mysikrolik pisze: ↑31 sty 2018, 21:45 Musi być "chemia", inaczej to byłby tylko układ zawarty na ślubie zakładający oczywiście dobro drugiej osoby jako priorytetowe.
Jesteś pewna, że taka była wola Boża? Ja nie neguję....pytam.
Dlaczego zatem wybrałaś na towarzysza swego życia mężczyznę, który na Ciebie kompletnie nie działał?
Może szczęście narodzi się w Tobie wtedy gdy całą swą wolą nastawisz się na dobro i szczęście małżonka? Samej z siebie pewnie ciężko to wykrzesać ale bliska relacja z Bogiem , czerpanie od Niego miłości i dobra i przekazywanie go małżonkowi ruszy Twoją sytuację z miejsca?mysikrolik pisze: ↑01 lut 2018, 8:23 Bardzo chciałabym nie pragnąć być szczęśliwa, jednak nie potrafię i sprawia mi to ból
Tam gdzie człowiek jest skoncentrowany tylko na sobie i na wyczekiwaniu doznań zamknięty jest na doświadczanie radości z rzeczy małych i spowija w smutku i rozgoryczeniu.
Znalazłam coś takiego. Trzeba wysłuchać do końca.
https://www.youtube.com/watch?v=tqMEhCzYwWg
Szczęście bez ,,chemii'' jest możliwe. Moja babcia żyła właśnie w takim małżeństwie. Za mąż wyszła za starszego od siebie wdowca któremu pomóc trzeba było przy dzieciach i gospodarstwie. Była przy Nim w obowiązkach, w chorobie długiej i przy śmierci. Miała z nim jeszcze dzieci. Było to małżeństwo z rozsądku ale kiedyś ludzie się chyba nie zastanawiali tak bardzo co z tego będą mieli. Szczęście i miłość pojawiły się później.