Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: marylka »

Bławatek pisze: 19 paź 2020, 22:22
Mój mąż usłyszał od ojca chrześniaczki (mąż jest chrzestnym), że zawalił jako ojciec chrzestny. I z radosnego mój mąż znów stał się "zmarnowanym człowiekiem" - mówię mu że to prawda zawalił i teraz zbiera konsekwencje.
A możesz to chociaż mgliście uzasadnić dlaczego nawalil?
Wiesz...nikomu nie byłoby mile coś takiego uslyszeć...
On sie chciał otworzyć przed Tobą...bo to raniace było na pewnio dla niego
Mysle że bardziej budujace byloby zapytac
- jak myslisz to naprawic?
- zgadzasz sie z tym?
- no przykre takie uslyszeć
Nie trzeba od razu dobijac męża myślę.
Ja tu widze taką cheć z jego strony pokazania Ci swojego bolu. To mogło zjednoczyć
Wyszedł obrażony, na odchodne usłyszałam, że go nie rozumiemy, nie wspieramy, jego życie jest bez sensu itd. A że mam doświadczenie z samobójczą śmiercią w rodzinie to już miałam czarne myśli. Zadzwoniłam do niego wieczorem i usłyszałam, że mu nie pomogłam jak tego potrzebował, bo on odszedł te kilka miesięcy temu bo potrzebował pomocy a ja i cała rodzina (jego i moja) go olała.
Takie zachowanie nie musi oznaczac depresji.
Czy maż byl diagnozowany w tym kierunku?
Wiesz...mysli samobojcze sa teraz czeste zwlaszcza w czasie kryzysu. Czesto to taki straszak.
Nie należy tego lekceważyc ale też nie dac sie tym terroryzować.
Może on wie że to Cie rusza i bardziej lub mniej świadomie to wykorzystuje?
Tłumaczyłam mu, że mnie mocno swoimi słowami zranił, że byłam w rozsypce i sama potrzebowałam pomocny. A ilekroć próbowałam nawiązać z nim kontakt to albo mnie zbywał, albo znów ranił.
Ktory raz mu to tlumaczylaś?
Myslisz że to ma sens - tlumaczyć?
Po co mu sie podstawiasz?
Nie wystarczy - jak bedziesz chcial wrocic możemy pomyslec o jakies drodze naprawy. I tyle?
No sorry ale to chyba jego decyzja byla o odejsciu.
Wiec niech sie z nia mierzy a nie musisz mu tlumaczyc
Powiedziałam mu że prosiłam jego rodzinę o kontakt z nim ale on z nikim nie chciał rozmawiać a teraz słyszę że nikt się z nim nie kontaktował.
No....myśle że nie musial tego uslyszec od Ciebie zwlaszcza że nikt mu nie pomogl. Nie wnikam kto mial racje i dlaczego nikt sie z nim nie kontaktuje ale jest sam. I badz co badź to przykre.
Nie zrozum mnie źle - może to byc ewidentnie jego wina.
Może rodzina zna jego gierki?
Ale jak widzisz że jestes skrytykowana przez żone a i odrzucona przez rodzine - to pomijajac powody - smutne to jest
Powiedziałam mu że ja nie umiem mu pomóc, cieszę się że chodzi na terapię i niech szczerze tam o wszystkim rozmawia bo mi to pachnie depresją, a on mi na to , że nie ma stwierdzonej depresji. On takich stanów w naszym małżeństwie miał kilka a nawet kilkanaście. Ja nie mam czasu go nianczyc, nie wiem jak mu pomóc. Nie mam odwagi prosić znów jego rodziny o pomoc, pogadanie z nim, w mojej rodzinie wszyscy po tylu miesiącach mają o nim jak najgorsze zdanie.

Nie wiem co będzie dalej. Ja jestem przez niego poraniona potrzebuję czasu oraz potrzebuję silnego mężczyzny a nie dorosłego dziecka. A on nic nie będzie w stanie zmienić bo przecież łatwiej być ofiarą.
Daj mu czas dorosnac w takim razie.
Nie oczekuj że z dnia na dzien stanie sie bohaterem domu. Moj maż potrzebowal ponad 2 lat żeby zaczac inaczej myslec.
Poczekasz?
Tylko nie badz bezczynna!
Ty też masz kawal do zrobienia
W nastepnym poscie piszesz jak rzucasz kolo meżowi ratunkowe
A po co?
Czy on o to prosił?
Jak ma dorosnać jak mu caly czas chusteczka nos wycierasz?
Zajmij sie sobą
Wiem że czytalas sasiedni watek. Mysle że dużo wspolnego masz z U79.
Chcesz pomatkować?
To zajmij sie dziećmi.
A jak chcesz meżczyzny to nie tlumacz, nie rzucaj kół bo on potrafi o siebie zadbac. Poszedł na terapie. Piszesz że nie ma stwierdzonej depresji wiec - czy nie wierzysz specjalistom?
Mysle że Twoj maż jest madry ale i wrażliwy. I probuje to w sobie poukladac na nowo. Nie przeszkadzaj mu ale go wspieraj jesli chcesz.
I nie popędzaj
Już tyle czasu zmarnowane wiec co tam? Poczekasz?
Oddaj go Bogu i staraj sie wsluchać w glos ks. Pawlukiewicza czy Pana Pulikowskiego. Tam dużo o meżczyznach jest
Byla taka fajna audycja w Nocnych Światlach
"Jak (nie) stracić męża
Na yt możesz odszukac i posluchać.
Ja myslę Blawatku że Wy obydwoje chcecie tylko nie za bardzo wiecie jak - wrocic do siebie
Probujecie wyjsć ze swoich skorup ale byle słowo i już schowani - ty w soim zranieniu on w poczuciu bycia nikim
Te schematy trzeba zmienić
A że latami one narastaly to i lat potrzebuja źeby odpadly skorupy
Poczekasz?
Pozdrawiam
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Ruta »

Marylko, dziękuję. Jesteś bardzo mądrą kobietą. Cieszę się, że jesteś i że piszesz. Wiele z tego biorę dla siebie - i jestem pewna, że nie tylko ja. Bardzo pieknie umiesz pogodzić zdrową miłośc do siebie z szacunkiem do drugiego (nawet gdy ten drugi, to mąż ;) Uczę sie dużo od ciebie.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

marylka pisze: 20 paź 2020, 18:35 Bławatek pisze: ↑19 paź 2020, 22:22

Mój mąż usłyszał od ojca chrześniaczki (mąż jest chrzestnym), że zawalił jako ojciec chrzestny. I z radosnego mój mąż znów stał się "zmarnowanym człowiekiem" - mówię mu że to prawda zawalił i teraz zbiera konsekwencje.

A możesz to chociaż mgliście uzasadnić dlaczego nawalil?
Wiesz...nikomu nie byłoby mile coś takiego uslyszeć...
On sie chciał otworzyć przed Tobą...bo to raniace było na pewnio dla niego
Mysle że bardziej budujace byloby zapytac
- jak myslisz to naprawic?
- zgadzasz sie z tym?
- no przykre takie uslyszeć
Nie trzeba od razu dobijac męża myślę.
Ja tu widze taką cheć z jego strony pokazania Ci swojego bolu. To mogło zjednoczyć
Marylko, chrześnica męza (moja rodzina) miała komunie wielokrotnie przekładaną - w końcu we wrześniu tydzień przed uroczystością dostaliśmy zaproszenia - najpierw przez sms a 2 dni później zaproszenie w kopercie. Maż się obraził, że tak późno i że smsem - nie dociera do niego, że przez pandemię wszystko było wielką niewiadomą. A poza tym matka dziewczynki była podana przeze mnie do sądu jako świadek więc mąż się obraził, bo nie będzie utrzymywał kontaktów z osobami które cytuję "podpisały się pod bzdurami w pozwie" - osoby przeze mnie powołane nic w pozwie a raczej w odpowiedzi na pozew męża nie pisały gdyż sama opisywałam historię naszego małżeństwa. We wczorajszej rozmowie chodziło bardziej o to, że nawet jak się ma konflikt z dorosłymi to dzieci nie powinny na tym cierpieć, tym bardziej że do I Komunii dziecko przystępuje tylko raz. Pytałam czy jako chrzestny po uroczystości był u chrześnicy to usłyszałam, że nie i nie zamierza. Więc mu tylko powiedziałam, a co jakby to dotyczyło nas, naszego dziecka. Nic nie odpowiedział tylko sie obraził. i od razu wyskoczył z tekstem jaki to on biedny, nikt go nie wspiera a on wtedy miał duzo problemów i wszyscy sie od niego odsunęli. Prawda jest taka, że to on się odsunął. Jego rodzina nie akceptowała tego co zrobił i że od razu dąży do rozwodu więc też z tego powodu nie rozmawiał z nikim bo nie chciał kazań. Nie chciał z nikim rozmawiać o problemach, chociaz inni próbowali.
marylka pisze: 20 paź 2020, 18:35 Nie wystarczy - jak bedziesz chcial wrocic możemy pomyslec o jakies drodze naprawy. I tyle?
No sorry ale to chyba jego decyzja byla o odejsciu.
Wiec niech sie z nia mierzy a nie musisz mu tlumaczyc
No właśnie w tym problem , że jego decyzją było odejście ale według niego to ja jestem wszystkiemu winna bo gdybym była inna, gdybyśmy mieli inne warunki w domu tj. więcej przestrzeni to on by sie tak źle nie czuł i by nie musiał uciekać. Chodzi gównie o to, że gnieździliśmy sie w jednym pokoju z dzieckiem więc przestrzeni życiowej nie mieliśmy zbytnio. A gnieździliśmy sie głównie dlatego, że mój mąż nigdy nie umiał być mężczyzna w naszym związku, nigdy nie umiał (nie chciał) zarobić na nasze utrzymanie, gdyby nie moja praca to ja nie wiem jakbyśmy przeżyli co miesiąc. A każde większe pieniądze mąż przeznaczał na zakup kolejnych samochodów. Narzekał na łóżko, pare dni spał na podłodze ale szkoda mu było wydać pieniądze na nowe łóżko i tak ze wszystkim. Jak mu dziś powiedziałam, że nic w domu nie chciał z męskich rzeczy robić choć go nie raz prosiłam to znów wysunął argument, że przecież nie był u nas zameldowany (zapomniało mu się, że nie chciał sie meldować), a przecież przed ślubem raz wytapetował pokój więc jednak coś zrobił. Super remont raz na 10 lat i ja mam sie cieszyć ze mam zaradnego męża i nie narzekać, że są brudne ściany. Palenie w piecu, czyszczenie pieca - to tez moja działka. itd. Ja bym w końcu chciala być kobietą...
marylka pisze: 20 paź 2020, 18:35 Daj mu czas dorosnac w takim razie.
Nie oczekuj że z dnia na dzien stanie sie bohaterem domu. Moj maż potrzebowal ponad 2 lat żeby zaczac inaczej myslec.
Poczekasz?
Tylko nie badz bezczynna!
Ty też masz kawal do zrobienia
Marylko ja marzę o tym aby on dorosnął i stał sie mężczyzna na ramieniu którego ja mogłaby sie oprzeć, ale on tego nie widzi, bo przecież jak on ma prawie 50 lat to jest mężczyzną. Marzę aby był bohaterem domu, że sam z siebie coś naprawi, ulepszy, odnowi itd. Owszem w swoich garażach i przy 6 autach to on lubi pracować, sprzątać , ulepszać, naprawiać - tylko nie w domu i koło domu.
Ja bym poczekała nawet i 5 lat ale mój mąż nie chce - albo juz teraz naprawiamy albo on pomyśli o innym życiu, bo mu szkoda czasu na czekanie. I najlepiej jakby powiedzieć sobie tylko "przepraszam", narysujmy kreskę i nie wracajmy do tego co się działo przez ostatnie miesiące kryzysu i przedtem. A ja uważam, że trzeba o wielu sprawach i kwestiach porozmawiać, bo jak zamieciemy pod dywan to i tak to wyjdzie - u nas niestety bardzo szybko. Ja nie jestem bezczynna - pracuję nad swoimi wadami, czytam różne książki, słucham konferencji. Lubię Pana Pulikowskiego ale mój mąż nie przyjmie jego teorii. Nawet jak dziś rozmawialiśmy to mąż najpierw powiedział, że ja pewnie go będę ciągnęła na terapię katolicką a on pewnie nie zgodzi sie z wieloma twierdzeniami wiec bez sensu taka terapia. A po godzinie zadzwonił i zapytał gdzie ja chodziłam na swoją terapię i czy tam można mieć terapię małżeńską - mówię mu że można ale to jest katolicki ośrodek, a on "to spróbuj nas umówić". Ja zdębiałam, bo najpierw mi mówi, że terapia tak ale nie katolicka, a później mówi OK katolicka. Dałam u też książeczkę, którą znalazłam podczas remontu "Przytul mnie choć na chwilę...Jak być twórczym mężem?" to nie chciał wziąść bo stwierdził, że już kiedys ją czytał, a ja zdziwiona - "to czemu nie stosowałeś tego co tam pisze?" - wzruszył tylko ramionami. A ja tą książkę przeczytałam i takiego męża bym chciał jak tam są przykłady. Ja przeczytałam poradnik z tej serii dla żon i chętnie go wcielę w życie, ale nie wiem czy będę miała okazje.

Miedzy nami jest dużo niedopowiedzeń, różnicy zdań co do seksu, hobby meża, posiadanych przez niego aut, tego, że ja jestem bardziej przebojowa i czasami wybuchowa, że nie jestem tak pedantyczna jak on itd. Dużo by pisać, ale to może na priv.

Dziś rozamawialiśmy bez udziału syna i jak mąż wychodził to ni z gruszki ni z pietruszki zapytał syna "chciałbys aby tata wrócił? cieszyłbyś się? a co byś z tatą robił?" - ja zdębiałam, bo dopiero co mówił, że terapia może nam nie pomóc, że może okazać sie, że nie pasujemy do siebie i sie definitywnie rozstaniemy a tu nagle po 8 miesiącach zadaje dziecku takie pytania. Oczywiście syn też zdębiał i nie wiedział co powiedzieć - wydukał, że chciałby aby tata wrócił. Ja tylko delikatnie powiedziałam, że to nie czas i miejsce na takie rozmowy z dzieckiem.

Ja mogę czekać i cała wieczność, ale to mój mąż mnie pogania i narzuca tempo do którego ja jestem jeszcze nie gotowa. Gdybym mu pomogła zamieszkać z nami to od razu byłaby kłótnia o współżycie - ja nie jestem jeszcze na to gotowa a dla męża to ważna sprawa, zawsze mi powtarzał, że on jako facet ma swoje potrzeby a ja żona powinnam zawsze być chętna i gotowa.

poszukam audycji polecanych i przerobię kolejne lekcje
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: marylka »

Z ta komunią to faktycznie przykre. Ale i sytuacja dla meża trudna. Nie każdy potrafi sie wznieść ponad swoje zranienia. Twoj widocznie nie potrafi.
Nie wiesz czy w sercu nie ma rozterek że go nie było

A gnieździliśmy sie głównie dlatego, że mój mąż nigdy nie umiał być mężczyzna w naszym związku, nigdy nie umiał

Skoro "NIGDY"- to przed ślubem też nie był
Wtedy Ci odpowiadal?
(
nie chciał) zarobić na nasze utrzymanie, gdyby nie moja praca to ja nie wiem jakbyśmy przeżyli co miesiąc
.
Z czego wiec utrzymuje sie teraz Twoj mąż?sponsorujesz go?
Narzekał na łóżko, pare dni spał na podłodze ale szkoda mu było wydać pieniądze na nowe łóżko i tak ze wszystkim
.
Jak na cos narzeka - jest jedna odpowiedź- jak chcesz to zmienic?
Albo - na pewno cos wymyślisz
Jest jeszcze podloga.
Kiedys nalog opisywal historie o psie ktory kwilil bo spal na gwoździu.
Widocznie ten gwoźdź aż tak nie uwieral żeby z niego zejsć
A kwilic zawsze można. A Ty nie musisz tego sluchać i od razu rozwiazania szukać
Tobie wygodnie bylo?
Czy mu kupilas lóżko?
Jak mu dziś powiedziałam, że nic w domu nie chciał z męskich rzeczy robić choć go nie raz prosiłam to znów wysunął argument, że przecież nie był u nas zameldowany (zapomniało mu się, że nie chciał sie meldować), a przecież przed ślubem raz wytapetował pokój więc jednak coś zrobił. Super remont raz na 10 lat i ja mam sie cieszyć ze mam zaradnego męża i nie narzekać, że są brudne ściany. Palenie w piecu, czyszczenie pieca - to tez moja działka. itd. Ja bym w końcu chciala być kobietą...
I nad tym trzeba pracować właśnie. Pozmieniać ustalić nowe zasady

Ja bym poczekała nawet i 5 lat ale mój mąż nie chce - albo juz teraz naprawiamy albo on pomyśli o innym życiu,
A po godzinie zadzwonił i zapytał gdzie ja chodziłam na swoją terapię i czy tam można mieć terapię małżeńską - mówię mu że można ale to jest katolicki ośrodek, a on "to spróbuj nas umówić"
.

Ja jednak mysle że chce
Ale to dobry moment zaczac zmiany - jesli chce niech sam zadzwoni umowi i oczywiscie zaplaci.
Tak zachowuje sie ktos komu zależy. A nie "laskawie przyjdzie na terapie"
Możesz mu powiedzieć że jestes pewna że wszystko sam zorganizuje jak bedzie chcial wziąć udzial we wspólnej terapii
I tyle. Bez tłumaczen co trzeba zrobic /umowic i zaplacić/. Sam chodzi na terapie i wie jak to ogarnać

Wycielam ale piszesz że chcesz wszystko obgadac a on odciać gruba krechą.
Spokojnie - na terapii wszystko obgadacie :)
Dałam u też książeczkę, którą znalazłam podczas remontu "Przytul mnie choć na chwilę...Jak być twórczym mężem?" to nie chciał wziąść bo stwierdził, że już kiedys ją czytał, a ja zdziwiona - "to czemu nie stosowałeś tego co tam pisze?" -
Bławatku - ja też podsuwalam meżowi lektury i wszystkie leżały. Przyszedł czas że doczekaly sie. I mimo że jest o niebo lepiej też mam czasem wrażenie że nie czytał :(
Miedzy nami jest dużo niedopowiedzeń, różnicy
Myślisz że tylko u Was?
Wszedzie tak jest
Tylko klucz jest w tym że jedni rozumieja te rożnice i je szanuja a inni nie
Piszesz o autach - jego hobby że ma i w garażu ma porzadek.
To chyba fajnie że ma pasję
Wolalabys żeby zalegal na kanapie z piwem?
No wiem że powinien z Toba być ale tak sie nie da. Meżczyzni potrzebuja swoich przestrzeni, jaskini, pudelek - i to nie ma co miec pretensji - to biologia jest

Dziś rozamawialiśmy bez udziału syna i jak mąż wychodził to ni z gruszki ni z pietruszki zapytał syna "chciałbys aby tata wrócił? cieszyłbyś się? a co byś z tatą robił?" - ja zdębiałam, bo dopiero co mówił, że terapia może nam nie pomóc, że może okazać sie, że nie pasujemy do siebie i sie definitywnie rozstaniemy a tu nagle po 8 miesiącach zadaje dziecku takie pytania. Oczywiście syn też zdębiał i nie wiedział co powiedzieć - wydukał, że chciałby aby tata wrócił. Ja tylko delikatnie powiedziałam, że to nie czas i miejsce na takie rozmowy z dzieckiem.
Mysle że niepotrzebnie dyscyplinujesz ojca przy dziecku. To jest ich rozmowa. Moglaś wyjsć żeby tego nie sluchać. Dlaczego nie może sie syna zapytać? Co w tym zlego?
Nawet jak niepotrzebnie rozpala nadzieje dziecka - to jest jego odpowiedzialnosć
Ja mogę czekać i cała wieczność, ale to mój mąż mnie pogania i narzuca tempo do którego ja jestem jeszcze nie gotowa
.

Nikt Cie do niczego nie zmusza
Terapia trwa latami czasem i ma swoje prawa.
Ale jak nie chcesz to nie chodź. Co do zamieszkania i calej reszty
Bławatku Ty nic NIE MUSISZ - a możesz WSZYSTKO
Przecież jesteś wolna

Gdybym mu pomogła zamieszkać z nami to od razu byłaby kłótnia o współżycie - ja nie jestem jeszcze na to gotowa a dla męża to ważna sprawa, zawsze mi powtarzał, że on jako facet ma swoje potrzeby a ja żona powinnam zawsze być chętna i gotowa.
Tak Ci powiedzial?
Że powinnas byc zawsze chetna i gotowa?
Czy Ty taki wniosek wyciagnełaś?
Po to sa terapie - żeby Wam obydwóm sie poukladało na nowo.

Czytajac Ciebie widze źe ten kryzys byl nieunikniony
I naprawde wiele dobrego możecie z nigo wyniesć. Dla samych siebie i dl siebie nawzajem.
Ja bym podjela sie checi naprawy
Moje dziecko i ja jestesmy tego warci.
Al nie jak manekin tylko jasno komunikowala co mi uwieralo w zwiazku. Na terapii w godnych warunkach możesz wszystko przepracowac.
Aaa.....puszesz że chcesz sie poczuc w koncu kobieta - nie zapomnij pieknie wygladać - to zawsze działa ;)
Pozdrawiam
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Właśnie czytam książkę Pana Pulikowskiego "Warto naprawić małżeństwo". Ja o wielu kwestiach tu poruszanych wiem i próbowałam wprowadzać w życie ale zawsze napotykałam opór męża. Może jakimś cudem namówię go do przeczytania tej książki a potem może uda nam się poszczególne fragmenty najpierw przeanalizować a później wdrożyć w życie.

Niestety coraz bardziej utwierdzam się, że ja musiałam przez całe życie wykonywać wiele męskich rzeczy (bo mój ojciec zawsze miał 2 lewe ręce a do tego niechęć aby coś robić, ulepszać, zmieniać), natomiast mąż mając silnego ojca, który zawsze sam wszystko robił (bo musiało być tak jak on uważa) sam w domu nic nie robił bo nie miał jak. Szkoda że magicznie nie można pozmieniać tych swoich uwarunkowań - ja stanę się kobieca a mąż bardziej męski...
Paprotka
Posty: 138
Rejestracja: 02 lip 2020, 12:15
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Paprotka »

Bławatek pisze: 21 paź 2020, 9:50 Właśnie czytam książkę Pana Pulikowskiego "Warto naprawić małżeństwo". Ja o wielu kwestiach tu poruszanych wiem i próbowałam wprowadzać w życie ale zawsze napotykałam opór męża. Może jakimś cudem namówię go do przeczytania tej książki a potem może uda nam się poszczególne fragmenty najpierw przeanalizować a później wdrożyć w życie.

Niestety coraz bardziej utwierdzam się, że ja musiałam przez całe życie wykonywać wiele męskich rzeczy (bo mój ojciec zawsze miał 2 lewe ręce a do tego niechęć aby coś robić, ulepszać, zmieniać), natomiast mąż mając silnego ojca, który zawsze sam wszystko robił (bo musiało być tak jak on uważa) sam w domu nic nie robił bo nie miał jak. Szkoda że magicznie nie można pozmieniać tych swoich uwarunkowań - ja stanę się kobieca a mąż bardziej męski...
To bardzo stereotypowe podejście które mimo wszystko krzywdzi obie płcie i pewnie Wasz związek. O męskości nie świadczy chęć do majsterkowania , bo wtedy czym jest kobiecość ?
Po tej wypowiedzi zastanawiam się po co jest Ci potrzebny mąż ?
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Mój mąż przed ślubem pokazał się jako zaradny, pracowity. Nie musiał a przyjeżdżał i pomagał mi sprzątać, kupował różne rzeczy praktyczne do domu itd. Choć wszyscy się dziwili że pracował już 20 lat i nie ma własnego mieszkania ale mi to nie przeszkadzało bo tak jak on mówił i ja myślałam - źle się człowiek czuje w pustym mieszkaniu i mieliśmy sami zacząć od podstaw czyli kupno mieszkania lub budowa domu. Mieliśmy mieszkać tymczasowo u mnie w domu i zbierać na wkład własny. Niestety w okolicach naszego ślubu w pracy męża się pomieszało i się zwolnił. Długo nie mógł znaleźć pracy - tzn praca była ale on na wszystko kręcił nosem, nie taka forma, nie takie zajęcie, tam za daleko, tego by się musiał nauczyć itd. Zacisnęłam zęby i go wspierałam. Miał pretensje że w u mnie w pracy nie załatwiłam mu pracy, ale ja nigdy nie chciałam pracować razem z mężem a poza tym nie było możliwości. To mi mąż do dziś wypomina. Szybko byłam w ciąży - mąż miał zlecenia i dorabiał u rodziny. Jak się miało nasze dziecko urodzić to po znajomości wg zawodu dostał umowę. Ale mało płatna praca była. Zacisnęłam zęby i jakoś żyliśmy od wypłaty do wypłaty. Niestety na wkład własny nigdy nie zarobiliśmy. Z czasem mąż zarabiał trochę więcej. A mąż nigdy nie chciał podjąć pracy dodatkowej, choć przed ślubem wielokrotnie obiecywał że zadba o byt rodziny. Temat rzeka.

Jeśli chodzi o przykład z łóżkiem to ja stwierdziłam że mi aż tak nie przeszkadza ale jeśli chce to może kupić nowe. Nie chciał bo wolał pieniądze na samochody przeznaczyć. Trudno, ja do dziś z tego tapczanu korzystam i się wysypiam.

Mąż nawet w pozwie napisał że mnie zawsze interesowały pieniądze (tzn. miałam pretensje że za mało od niego dostaję) a przecież dostawałam pół jego wypłaty i miałam całą moją do dyspozycji. Z części drugiej swojej wypłaty mąż realizował swoje hobby. Nigdy tych pieniędzy nie przeznaczył na jakiś wspólny wyjazd, randkę czy zakup czegoś do domu. Jak trzeba było gdzieś więcej jeździć to ja dokładałam kasę na paliwo. Jak musiał wydać u dentystki 400 złotych to rezygnowałam że swojej wizyty lekarskiej. Jak chciał w sklepie jakiś sprzęt np wkrętarkę to pytał czy możemy kupić a on po wypłacie odda - nie oddawał. Jego pieniądze były święte. A ja głupia na zasadzie myślenia - jesteśmy małżeństwem, jednością to kupuję i płacę. Moja adwokatka powiedziała, że też chciałabym takiego sponsora... Mąż zarabia podobnie jak ja ( tak wynika z Pitu) ale nigdy się do tego nie przyznawał, zawsze twierdził że dużo mniej - niestety ostatni Pit pokazał że dużo wiecej. Więc mąż ma za co żyć, był na wakacjach - zniknął na 2 tygodnie i wrócił opalony, ale synowi nawet jednodniowej wycieczki nie zaproponował. Od kilku miesięcy mówił że się będzie urządzał w mieszkaniu do którego mieliśmy się wyprowadzić i jak zapytałam czy kupił w końcu jakieś sprzęty to powiedział że planuje. A ja mimo remontu potrafiłam kupić np. drukarkę, żelazko i odkurzacz, bo stary dzień przed remontem się popsuł. Gdybym przypadkiem od męża rocznych zarobków z wypisanymi premiami nie dostała to bym go żałowała że taki biedny, nie ma za co pralki kupić, ale wiem, że ma pieniądze. Więc podsumowując nie mam męża w domu ale w końcu mam pieniądze. I za różnymi radami w końcu zaszalalam i kupiłam sobie kilka sukienek o których zawsze marzyłam a nigdy kasy nie miałam. Jakby mąż się postarał to by miał w tamtym mieszkaniu wszystko co potrzeba do życia, ale mijają tygodnie a on nic nie robi. I dlatego też nigdy przeprowadzać się z nim nie chciałam - do pustych ścian czy używanych gratów?!

Ja się cieszyłam że mąż stroni od alkoholu, że nie przesiaduje przed komputerem, że nie gra. Niestety jeśli hobby zabiera czas i pieniądze potrzebne rodzinie (np. na terapię dziecka) to tu już mój opór się pojawia. Bo jeśli ktoś ma 6 aut i narzeka na warunki bytowe i w końcu ucieka to chyba większą wina jednak jest po jego stronie.

Nie podobało mi się to pytanie dziecka "czy chcesz aby tata wrócił", bo to takie rozbudzanie nadziei w dziecku. A dopiero co słyszałam od męża że jeżeli jego ewentualny powrót nie przyniesie mu korzyści to nie wróci. Woli układać sobie życie na nowo. A ja wykonałam dużo pracy i wiem jakiego małżeństwa chcę - na pewno nie takiego jak mieliśmy. I nie idę w zaparte - jestem gotowa na kompromisy.

Co do seksu to nieraz słyszałam że on ma swoje potrzeby które ja jako żona muszę zaspokajać, bo to jest zadanie, obowiązek żony. Tu było ostro tzn. on swoje racje a ja swoje. Wysyłał mnie do seksuologa bo widocznie jestem oziębła i może jakaś terapia mnie rozpali. Ale najlepiej świecki bo katolicki to będzie mi wbijał jakieś głupie zasady do głowy. To co napisałam to nie są moje wymysły tylko jego kilkukrotne twierdzenia. A to że może problem jest u niego - pornografia, zaspokajanie się samemu- nigdy nie przyjmował do wiadomości. Żona ma być pokorna i wypełniać obowiązki małżeńskie. W sytuacjach gdy byliśmy pokłóceni, obrażał mnie lub mi nie pomagał to ja nie miałam ochoty na seks. A poza tym przed ślubem rozmawialiśmy o NPR i wtedy nie zgłaszał sprzeciwu, po ślubie już tak. Można grzeszyć i się spowiadać, ale chyba nie ciągle co miesiąc. Bo tu już nie ma chęci poprawy i żalu.

Pewnie gdybyśmy jednak mieszkali gdzie indziej to ja bym się wyprowadziła od męża bo ile można być służąca i dodatkowo słyszeć, że wszystko jest moją winą. Nawet to że ma taką a nie inną pracę.

Ja chcę mężczyznę za męża a nie chłopca w ciele faceta.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: marylka »

Blawatku....szkoda że dopiero napisalas teraz o tej pornografii
Mialam o to pytac wczesniej ale nie chce byc postrzegana że ja ten nalog wszedzie widze
A to byl brakujacy puzel do calej Twojej historii...

Nałóg seksoholizmu jest wedlug mnie najgorszym bo można go ukryc, a i srodowiskowo wielkie przymrużenie oka i zgoda - " że nic sie nie dzieje jak sobie patrza na pornografie"

A to zgubny obdzierajacy ze wszystkiego i malżonka i żone nalóg
To wiele tlumaczy dlaczego on ma talie skrajne zachowania.
Raz nie chce pracowac z Toba, za chwile dzwoni żebys umowila Wasza terapię....
On jest pijany - jak alkoholik i dlatego tak przykro sie zachowuje. Potem jak trzeźwieje - ma wyrzuty, poczucie winy, chce naprawiac i budować...i tak w kołko
Ja nie jestem absolutnie upoważniona do stawiania diagnoz ale sylwetka meża jako seksoholika jest ludzaco podobna - traktowanie żony przedmiotowo - tylko do seksu /nie ma w tym intymnosci/, jako bankomatu, manipulowanie, dbanie o swoj wlasny tylek. Brak rozmow i zaangażowania w życie rodzinne, uczuciowe - tylko w zakresie ile jemu samemu to potrzebne.
I MANIPULACJA
Troche mnie zmylilo że byl w innym zwiazku. Cecha charakteryzujaca seksoholika sa zdrady ale bez zaangażowania emocjonalnego.
Wiesz cos na ten temat?
Znajomo Ci to wyglada?
Jesli tak to powiem Ci że ja z tych powodow odeszlam.
Budowa nie ma sensu od zaczecia od siebie. To tak jakbys budowe domu zaczynala od drugiego pietra
Trzeba fundamenty solidne zbudowac.
U nas wszystko trzeba bylo rozwalic i zbudowac niwe fundamenty.
Jest to do zrobienia ale to cieżkie dla obydwu stron
Sluchalaś ks. Dziewieckiego?
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Paprotka pisze: 21 paź 2020, 11:46
Bławatek pisze: 21 paź 2020, 9:50 Właśnie czytam książkę Pana Pulikowskiego "Warto naprawić małżeństwo". Ja o wielu kwestiach tu poruszanych wiem i próbowałam wprowadzać w życie ale zawsze napotykałam opór męża. Może jakimś cudem namówię go do przeczytania tej książki a potem może uda nam się poszczególne fragmenty najpierw przeanalizować a później wdrożyć w życie.

Niestety coraz bardziej utwierdzam się, że ja musiałam przez całe życie wykonywać wiele męskich rzeczy (bo mój ojciec zawsze miał 2 lewe ręce a do tego niechęć aby coś robić, ulepszać, zmieniać), natomiast mąż mając silnego ojca, który zawsze sam wszystko robił (bo musiało być tak jak on uważa) sam w domu nic nie robił bo nie miał jak. Szkoda że magicznie nie można pozmieniać tych swoich uwarunkowań - ja stanę się kobieca a mąż bardziej męski...
To bardzo stereotypowe podejście które mimo wszystko krzywdzi obie płcie i pewnie Wasz związek. O męskości nie świadczy chęć do majsterkowania , bo wtedy czym jest kobiecość ?
Po tej wypowiedzi zastanawiam się po co jest Ci potrzebny mąż ?
Paprotko, mój mąż lubi majsterkować, ale tylko w swoim garażu. W domu niechętnie robił cokolwiek. Wyniesienie śmieci - nie, przyniesienie węgla - nie, czyszczenie pieca - nie itd.

Mąż - po co mi potrzebny? Aby go kochać i aby on mnie kochał, abym mogła o niego dbać i żeby ktoś o mnie dbał itd. przed ślubem wiele rozmawialiśmy - mieliśmy wspólnie spędzać czas, wspólnie działać w domu, sobie pomagać i wspierać itd Niestety po ślubie mąż swojego zobowiązania nie wypełniał. A ja cierpliwie czekałam, ale trudno ciągle dawać miłość gdy bardzo mało miłości się dostaje. To tak jak z tymi zbiornikami - gdy ciągle się tylko daje to zbiornik w pewnym momencie pusty się staje
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

marylka pisze: 21 paź 2020, 19:18 Blawatku....szkoda że dopiero napisalas teraz o tej pornografii
Mialam o to pytac wczesniej ale nie chce byc postrzegana że ja ten nalog wszedzie widze
A to byl brakujacy puzel do calej Twojej historii...

Nałóg seksoholizmu jest wedlug mnie najgorszym bo można go ukryc, a i srodowiskowo wielkie przymrużenie oka i zgoda - " że nic sie nie dzieje jak sobie patrza na pornografie"

A to zgubny obdzierajacy ze wszystkiego i malżonka i żone nalóg
To wiele tlumaczy dlaczego on ma talie skrajne zachowania.
Raz nie chce pracowac z Toba, za chwile dzwoni żebys umowila Wasza terapię....
On jest pijany - jak alkoholik i dlatego tak przykro sie zachowuje. Potem jak trzeźwieje - ma wyrzuty, poczucie winy, chce naprawiac i budować...i tak w kołko
Ja nie jestem absolutnie upoważniona do stawiania diagnoz ale sylwetka meża jako seksoholika jest ludzaco podobna - traktowanie żony przedmiotowo - tylko do seksu /nie ma w tym intymnosci/, jako bankomatu, manipulowanie, dbanie o swoj wlasny tylek. Brak rozmow i zaangażowania w życie rodzinne, uczuciowe - tylko w zakresie ile jemu samemu to potrzebne.
I MANIPULACJA
Troche mnie zmylilo że byl w innym zwiazku. Cecha charakteryzujaca seksoholika sa zdrady ale bez zaangażowania emocjonalnego.
Wiesz cos na ten temat?
Znajomo Ci to wyglada?
Jesli tak to powiem Ci że ja z tych powodow odeszlam.
Budowa nie ma sensu od zaczecia od siebie. To tak jakbys budowe domu zaczynala od drugiego pietra
Trzeba fundamenty solidne zbudowac.
U nas wszystko trzeba bylo rozwalic i zbudowac niwe fundamenty.
Jest to do zrobienia ale to cieżkie dla obydwu stron
Sluchalaś ks. Dziewieckiego?
Marylko - kiedyś o tym już wspominałam - nie wiem czy pornografia to już duży problem u męża czy początki. Nigdy go nie przyłapałam przed komputerem, jedynie jak tylko czasami znalazł w TV jakiś taki film to oglądał. Jedynie przeszkadzało mi, że można powiedzieć lubił kochać się w pozycjach które widział w filmikach. Kiedyś zerknęłam co też w takich filmach pokazują stąd mam porównanie. Czasami był zły jak nie chciałam jakieś pozycji. No i stale się irytował, że on dziś musi a ja nie chcę lub nie mogę. Dlatego jak ze mną ostatnio mówił to nie powiedział wprost ale tak zrozumiałam, że jeśli między nami szybko nie będzie więzi to się wszystko rozsypie i nic nie posklejamy bo czas działa na naszą niekorzyść. A ja po tych wszystkich jego słowach, po tej niewiadomej gdzie i czy może z kimś był, nie będę umiała się z nim kochać. Ja mu na tę chwilę nie ufam.

Seks jest dla niego najważniejszy - w pozwie to był praktycznie jego główny argument - że mamy różne temperamenty, potrzeby, nie dobraliśmy się pod tym kątem. Więc jak ja się zaczęłam "bronić" i opisałam mniej więcej nasze życie - brak jego zaangażowania a rodzinie i w domu to wpadł w furię, a ja tylko pisałam prawdę.

Mi się swoimi podbojami przed ślubem nie chwalił, jedynie kilka miesięcy temu wykrzyczał, że mam się leczyć u seksuologa bo on wie że większość dziewczyn jest zawsze chętna i nie taka oziębła. A ja niestety nigdy nie będę łatwą panienką - i on to przed ślubem wiedział. Niestety nawet gdyby ten problem naprawdę go dotyczył to on nigdy tego nie przyjmie do wiadomości i leczyć się nie będzie. No przecież faceci mają swoje potrzeby, tak są ukształtowani, a nie zdrowo jest się wstrzymywać itd. No chyba że jakiś dobry świecki lekarz by mu to zdiagnozował.

Ks. Dziewieckiego przesłuchalam chyba od a do z. Otworzył mi oczy na wiele spraw. Ale mąż nie jest jeszcze gotowy na takie kazania.

Dziś mąż pytał czy się rozglądałam za terapią powiedziałam że tak. On też ma namiar - trochę daleko od nas ale podobno ktoś wartościowy. Zobaczymy. Ja jestem w stanie czekać długo aby zacząć budować na skale ale czy mąż da radę wytrwać to wątpię.

Marylko Twój mąż dał radę czekać aż będziesz gotowa go przyjąć czy nalegał i wywierał presję?
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: marylka »

marylka pisze: 21 paź 2020, 19:18
Budowa nie ma sensu od zaczecia od siebie. To tak jakbys budowe domu zaczynala od drugiego pietra
Trzeba fundamenty solidne zbudowac.
Nie wiem czy jasno napisalam i chce doprecyzowac
Budowa zwiazku nie ma sensu bez rozpoczecia budowy od samego siebie
Podstawa - on nad sobą
Ale i Ty -powinnas poznac mechanizmy ktore nim rzadza żebys mogla je odczytywac no i wiedziec z czym sie mierzysz
Pozdrawiam
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: marylka »

Blawatku - ja też dlatego odeszlam od meża bo nie wierzylam że on podejmie kiedykolwiek terapie

Jeszcze raz przeczytalam Twoja historie...no smutna.
Wiesz....mysle że musisz sobie zadac TY pytanie - nie on - czy chcesz żyć w takim zwiazku.
Te klamstwa z zarobkami, nierowne traktowanie jakies poniżanie, nierowny podzial obowiazków - chxesz koło niego biegac żeby tylko byl?
Jeżeli jest tak jak piszezz no to ja sie dziwie tej sytuacji.
Na pewno masz swoje wady ktorych pewnie nie dostrzegasz wszystkich, ale wiesz...żeby tak pozwolic sie traktowac - tu kupuje samochody, tu sie wyprowadza, tu zachwyca koleżanką a Ty - sponsoring i dbanie zżeby mial cieplo w pupcie /dosłownie/
Wez Ty przemyśl jeszcze raz swoja sytuacje
Jak to on ma kilka aut a Ty sie cieszysz że masz dobra komunikacje w miescie????
żebys syna wozila?
W jakiej roli Ty sie postawilas?
Dobrze Ci z tym?
Zacznij stawiac ostre granice.
Przede wszystkim - zacznij sie szanować!
Przypominam że jesli macie wspolnote to te auta są też Twoje

Co do terapii u mnie - tak - nie mielismy zbliżen z meżem. Raz - że rozstalismy sie a dwa że takie jest zalecenie w leczeniu trzezwosci - abstynencja
Trwa ok 8 miesiecy.
Mąż spotkal mężczyzn z ktorymi sie zaprzyjaznil, zaczeli ze soba rozmawiać i wspierac sie nawzajem. A jak trzeba - byli twardzi.
Kontakt z mężczyznami to mega ważne dla meżczyzny. Żadna kobieta tego nie zastapi
Inaczej zrobi sie z niego bawidamek upupiony przez matke.
Pisze o tym bo masz syna - proponuje zadbac o kontakt syna z mężczyznami
A mąż?
No coż - pelnoletni jest
Tak jak Ty.
Zachecam do przemyslenia obiektywnie jak to wszystko wyglada
Chodzisz do ogniska sychar?

Pozdrawiam
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

marylka pisze: 22 paź 2020, 8:12 Blawatku - ja też dlatego odeszlam od meża bo nie wierzylam że on podejmie kiedykolwiek terapie

Jeszcze raz przeczytalam Twoja historie...no smutna.
Wiesz....mysle że musisz sobie zadac TY pytanie - nie on - czy chcesz żyć w takim zwiazku.
Te klamstwa z zarobkami, nierowne traktowanie jakies poniżanie, nierowny podzial obowiazków - chxesz koło niego biegac żeby tylko byl?
Jeżeli jest tak jak piszezz no to ja sie dziwie tej sytuacji.
Na pewno masz swoje wady ktorych pewnie nie dostrzegasz wszystkich, ale wiesz...żeby tak pozwolic sie traktowac - tu kupuje samochody, tu sie wyprowadza, tu zachwyca koleżanką a Ty - sponsoring i dbanie zżeby mial cieplo w pupcie /dosłownie/
Wez Ty przemyśl jeszcze raz swoja sytuacje
Jak to on ma kilka aut a Ty sie cieszysz że masz dobra komunikacje w miescie????
żebys syna wozila?
W jakiej roli Ty sie postawilas?
Dobrze Ci z tym?
Zacznij stawiac ostre granice.
Przede wszystkim - zacznij sie szanować!
Przypominam że jesli macie wspolnote to te auta są też Twoje
Marylko dziękuję za wszystkie słowa - pomagają uporządkować moje przemyślenia. Ja nie chcę żyć w takim związku, wielokrotnie próbowałam wpłynąć na męża np. dając mu za przykład mężów/ojców z rodziny czy znajomych - nie pomagało. Ile u nas było gadania na temat jego postawy, wydawania pieniędzy - wszystko kończyło się kłótniami lub cichymi dniami. Ale trwałam bo mam ojca, który nic nie robi w domu i widziałam teścia który jak się uprze to tak ma być - a mój mąż to mieszanka jednego i drugiego. Podtykalam mu pod nos ciekawe artykuły do poczytania -nie był zainteresowany. To ja miałam iść na terapię do seksuologa, na warsztaty jak być lepszą żoną - on tego nie potrzebował. I nawet teraz jak z nim rozmawiam to ciągle powtarza jak małe dziecko - "no dobrze ale gdyby ktoś.... to ja bym nie ...." "gdybyś ty... to ja bym.... albo bym nie..." Itd.

Można zacząć budować na nowo ale nie wracając do starych schematów, zachowań a do tego jest potrzebny czas na terapię, zastanowienie się na spokojnie nad sobą i praca, praca, praca... Nie chcę powrotu męża tylko na zasadzie bo mu ślubowałam, albo bo muszę mieć faceta przy bloku bo inaczej jest mi źle lub zginę sama. Nie, ja wiem, że dam radę być sama - zawsze ze wszystkim byłam sama więc się nie boję. Tylko wyczuwam, że mąż nie chcę w czasie odwlekać ewentualnego mieszkania z nami. A ja nie umiem mu tu i teraz po tym wszystkim w pełni zaufać więc zobaczę co on postanowi. Czy poczeka. Ale to już jego decyzja - ja będę umiała stanąć przed Bogiem, dzieckiem, lustrem, ludźmi i powiedzieć zrobiłam wszystko aby było między nami dobrze, aby uratować to małżeństwo ale się nie udało. Nie mam wpływu na wszystko.

Dlatego chcę terapii, bo indywidualna jest potrzebna - mężowi szczególnie. Mąż już nas umówił na przyszły tydzień na szczęście do jakiegoś Pana - mam nadzieję że męskie spojrzenie na to wszystko bardziej trafi do męża. Zagaje o tą pornografię to zobaczę jaka będzie reakcja męża i terapeuty.

Staram się być stanowcza i pilnować wyznaczonych granic, ale będę musiała jeszcze raz przeczytać książkę o granicach. Wiem że mąż nie ma możliwości zrobienia sobie teraz gorących posiłków, ale mu nie proponuję obiadu, bo uważam że jest dorosły i ma możliwości finansowe aby zjeść coś na mieście albo w końcu kupi sobie piec i będzie sobie sam przygotowywał posiłki. Czasami trzeba nawet "dorosłemu" człowiekowi pomóc/pozwolić dorosnąć.

Wiem że matki potrafią zrobić krzywdę synom wychowując ich na maminsynków, ale ja raczej jestem twarda i wymagająca, choć nie jakaś herod-baba. I uczę syna samodzielności, szacunku do kobiet, pomocy w domu a nawet jak syn chce kolejną bezużyteczną rzecz to musi płacić ze swoich skarbonkowych pieniędzy, często się buntuje ale widzi, że jak kupuje to mu ubywa pieniędzy a dodatkowo oddala się zakup czegoś większego o czym marzy. Syn ma na szczęście fajnych wujków a dodatkowo ojciec najlepszego kolegi często zajmuje się chłopakami np. zabierając też mojego na męski wypad rowerowy. Ale wiadomo ojca nikt nie zastąpi. Dlatego ja tak z mężem "walczyłam" o uregulowanie kontaktów czego mąż nie chciał przyjąć i zaakceptować.

Do ogniska Sychar nie mam daleko ale najpierw uziemiła mnie pandemia a potem remont i zebranie w szkole. Raz byłam ale wtedy warunkowo była tylko msza i konferencja księdza w kościele. A mi trudno z nowymi ludźmi nawiązywać kontakty więc wtedy do nikogo nie podeszłam. Nad tym też pracuję. I syna tego uczę- aby był bardziej śmiały i odważny.

Pozdrawiam
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Nie wiem czy nasza terapia wspólna coś da. Tak czuję że mąż jeżeli dostanie kolejne potwierdzenie że do siebie nie pasujemy to nie będzie już chciał pracować i coś zmieniać ani w sobie ani w naszym małżeństwie. Bo oczywiście on musiał nas opuścić i nie widzi potrzeby nikogo przepraszać. Bo według niego on jest największym poszkodowanym i jemu należą się przeprosiny.

Dzisiaj rozmawialiśmy tzn. zadał mi pytanie "co dalej z nami?". Powiedziałam że ja swoje stanowisko wypowiedziałam, ślubowałam na całe życie i nie zgadzam się na rozwód. I że niejednokrotnie mu mówiłam, że ja go z domu nie wyrzucałam i to on nas ciągle ranił przez ostatnie miesiące. A jeżeli oboje popracujemy to może uda nam się wypracować lepszą jakość małżeństwa bo tego co było to ja nie chcę. I takiego męża jakim był to ja też nie chcę.

Znów temat zszedł na pieniądze i znów ja jestem winna że ich nie mieliśmy, jestem rozrzutna, nie umiem zadbać o finanse itd. Gdybym wydawała na siebie to się zgodzę, ale moje potrzeby były na ostatnim miejscu, nawet po jego samochodach.

Najbardziej boli to, że ja tyle włożyłam w remont a mąż teraz stawia warunek że powinnam iść tam gdzie on teraz jest - do nie ogrzanych pokoi w których jest zbieranina mebli. Ja bym chciała w końcu żyć w godnych warunkach i nie wstydzić się.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: marylka »

Bławatek pisze: 25 paź 2020, 16:47
Najbardziej boli to, że ja tyle włożyłam w remont a mąż teraz stawia warunek że powinnam iść tam gdzie on teraz jest - do nie ogrzanych pokoi w których jest zbieranina mebli. Ja bym chciała w końcu żyć w godnych warunkach i nie wstydzić się.
Czy maż każe Ci sie wyprowadzac?
Jaki warunek?

Jeżeli żyjesz w godnych warunkach ktore piszesz że sama w nie włożylas prace i pieniadze /remont/ - to jego zdanie jest jego i każdy ma prawo miec swoje zdanie przecież
Ty masz prawo miec swoje.
I zachecam Cie - badź Pania swojego życia.
I ciesz sie nim bo masz tylko jedno życie :)
Pozdrawiam
ODPOWIEDZ