Małżeństwo na skraju rozpadu

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Gaea »

Witaj Teodora jestem tu nowa ale podczytuje od jakiegoś czasu:-)
teodora pisze: 02 lut 2020, 12:31 Taka refleksja po latach, patrząc wstecz-po urodzeniu dzieci stałam się chyba w jego oczach bardziej mamą niż kobietą. Wtedy powoli zaczął robić więcej rzeczy sam, niż że mną itp...
U nas to jest jeden z głównych problemów kryzysu. Dzieci są dla mnie na pierwszym miejscu a mąż jest z boku. Pierwszy poważny kryzys po narodzeniu pierwszego dziecka, drugiego długo nie chciał, kolejny kryzys już w trakcie drugiej ciąży do dziś. Nie lubi, nie umie(?), nie chce się zajmować dziećmi, przez to ja się denerwuję i wściekam, że jest beznadziejnym ojcem i wszystko się sypie... Gdy nie było dzieci chętnie wychodziliśmy razem, spędzaliśmy czas, teraz nie, teraz się zamyka, odsuwa.
teodora pisze: 02 lut 2020, 12:31 a też mam tysiąc pomysłów na minutę, marzenia które chcę spełniać itp., tylko ja jestem mamą maluchów i moje ambicje, plany odłożyłam na razie na dalszy plan.
Wiesz, mój mąż jest bardzo zamknięty mimo to na terapii gdy psycholog zapytała co nam się w sobie najbardziej spodobało na początku naszej znajomości powiedział, że właśnie to, że ze mną nigdy nie jest nudno, że mam dużo pomysłów na spędzenie razem czasu. A teraz ... Cóż, wszystko kreci się wokół dzieci, tak jak piszesz plany i ambicje zostały odłożone w czasie.
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: teodora »

Kolejne morze pomyj wylane na mnie.
Mąż był kilka dni poza domem-musiał dokończyć formalności na kontrakcie. Wrócił i oznajmił, że w przyszłym tygodniu też wyjeżdża. Ja natomiast postawiłam granicę, że w związku z tym musi znaleźć zastępstwo (nianię) na swoją nieobecność.

Wściekł się, powiedział że nie może na mnie patrzeć, wylał morze wulgaryzmow. W paskudny, poniżający sposób, zaczął mi 'wyjaśniać' dlaczego nie chce ze mną być. Jaka jestem do niczego, jaką jestem wstrętna, jak nie moze na mnie patrzeć.
Stwierdził, że chcę go zrujnowac finansowo, że
on takim razie zniszczy mnie finansowo. Mam wrażenie, że mam do czynienia z psychopatą. On jest okrutny. Jest naprawdę okrutny.

Rozmowa zaczęła się od tego, że powiedział, że szuka miejsca na wyprowadzkę, bo już nie może mnie znieść (po tym jak wcześniej postawiłam mu granice). Wtedy ja też powiedziałam, że nie rozumiem, chciałabym wiedzieć skąd wynikają jego decyzje. Kazał mi zniknąć, zamilknąć w bardzo wulgarnych słowach. Myślę,że to co on robi to jest już przemoc psychiczna. Cały czas mi wmawia, że już nie może ze mną rozmawiać i to moja wina. Jest przeokrutny. Zaczynam się sypać psychicznie. Już nie daję rady. Jestem wrakiem a on jeszcze zostawi mnie z niczym.

Patrząc wstecz, przez lata widzę, że on tak zawsze działał, jeśli tylko ktokolwiek stawia mu granice. On go nienawidzi. Naprawdę, znienawidził wielu ludzi. W małżeństwie było tak samo, jeśli stawałam oporem zachowywał się koszmarnie. Stąd nasze długi, bo w pewnym momencie już bałam się mu odmawiać brania kolejnych kredytów. Bałam się iść na spotkanie ze znajomymi, bałam się iść na fitness. Bałam się wszystkiego. Byłam jak szczur w klatce.

Teraz też bałam się tego wszystkiego, ale myślę, że lepiej żeby on się wyprowadził jeśli chce. Ja już nie mam siły go znosić. Jest okrutny. Doskonale wie w co uderzyć.
Oliś
Posty: 27
Rejestracja: 25 sie 2019, 20:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Oliś »

Teodoro, to zachowanie męża jest bardzo toksyczne. U mnie było podobnie, jak zaczęłam drążyć temat kowalskiej, to zaczął się szantaż, że skończymy w kawalerce, że załatwi mi utratę pracy i różne inne brednie. Też wiedział w którą strunę uderzyć żeby mnie zmiażdżyć i doprowadzić do zachowań, których do dziś się wstydzę, na sam skraj rozpaczy i histerii... Każde moje "nie","nieposłuszeństwo", stawianie granic budziło w nim potwora. Skończyło się silnym załamaniem nerwowym, stanami lękowymi, psychiatrą i lekami. Dopiero wtedy odpuścił, przestał mnie nachodzić i dręczyć. Widocznie przeraził się, że kiedy mnie zabraknie to będzie musiał przejąć moje obowiązki: wożenie do szkoły, odbieranie, odrabianie lekcji, wywiadówki, gotowanie, pranie, dogadzanie, usypianie, łagodzenie konfliktów dzieciaków itd itd. A wtedy z romansiku i kawalerskiego życia nici, no bo nie byłoby kiedy.
Nie bój się, nie daj się zastraszyć. Mąż będzie musiał łożyć na utrzymanie dzieci, a długi są Wasze wspólne i nie zostaniesz z tym sama bo to tak nie działa. Pamiętaj że pies szczeka i ujada kiedy się boi. Twoim mężem kieruje strach, że skomplikujesz mu życie, bo on chciał tak o, po cichu zniknąć, czmychnąć, i żeby był święty spokój.
Mój szanowny małżonek wśród niektórych ludzi uchodzi za cierpiętnika, bo rzekomo nasze dzieci są "wpadką" i przez to musiał się męczyć przez dekadę z taką straszną babą jak ja. Na własne uszy to słyszałam, aż nie chce mi się wierzyć, że to od niego wyszły te bzdury.
Ale do sedna: Teodoro, od teraz, wszystko co kupujesz - dzieciom, sobie, opłaty za przedszkole, posiłki, komitety rodzicielskie, cokolwiek - bierzesz fakturę na osobę prywatną. Jest to strasznie uciążliwe, bo zawsze trzeba poczekać, gdzieś podskoczyć po odbiór faktury, różnie. Ale może się tak zdarzyć (czego Ci nie życzę) że będziesz musiała wystąpić o alimenty na dzieci - ale i na siebie (skoro obecnie nie pracujesz). No niestety - przysięgaliście sobie że będziecie "interes rodziny" ciągnąć razem, skoro mąż jednak ma plan się wycofać, to chociaż namiastka wcześniejszych zobowiązań, czyli ta finansowa Ci się należy.
Kiedy ja wywalczyłam godne alimenty na dzieci (bo skończyło się walką, inaczej nie dało rady) i tak zostałam sama z codziennymi obowiązkami, nie mogłam nawet wyjść z domu żeby się spotkać z koleżankami (no bo z kim zostawić dzieci na cały wieczór) i kiedy oświadczyłam że musimy trochę inaczej podzielić obowiązki, bo nie mam ani chwili na odrobinę życia towarzyskiego (kiedy on szlajał się po knajpach co wieczór) to w odpowiedzi na to usłyszałam, że wystąpi o zmniejszenie alimentów. Ręce mi opadły, dochodzę do wniosku, że albo byłam ślepa 10 lat, albo nigdy nie znałam tego człowieka...
Współczuję samopoczucia, bo przechodziłam coś podobnego nie tak dawno temu, wydaje mi się że wyszłam już z tego największego bagna, zaakceptowałam swoje niemalże samotne rodzicielstwo, zaakceptowałam zachowanie męża, odstawiłam leki i funkcjonuję. Wychodzę do pracy, i nie widać, że jeszcze jednak przytłacza mnie smutek, wkładam uśmiech na twarz i jadę z tym światem, chociaż wewnętrznie czuję że rozstanie (bo nie mamy rozwodu, ani formalnej separacji) to moja porażka, bo jednak jakaś Duża rzecz mi w życiu nie wyszła, coś poszło nie tak jak się zakładało - dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Życzę Ci mimo ciężkich chwil w Twoim życiu pogody Ducha, siły i rozwagi.
Lecz widać można żyć bez powietrza - M. Pawlikowska-Jasnorzewska
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: teodora »

Dokładnie tak jest, każde "nieposłuszeństwo" karane wściekłością, ubliżaniem, zastraszaniem.

Ja pracuję ale na pół etatu, było to ustalone jeszcze dawno temu, że względu na to, że chciałam przejść na wolny zawód i mieć czas na zlecenia.. Tak trzeba będzie brać faktury😞 to jest cios, właśnie dlatego, że jeszcze kilka dni temu, była mowa, że będziemy o wszystkim rozmawiać. Że we wszystkim się dogadamy. Ale widać, że dogadamy się jeśli będę posłuszna.

Tak jak myślałam. Postawienie granic wzbudza nienawiść. Kolejne ataki wściekłości wzbudza jakakolwiek rozmowa o naszym związku. Mąż momentalnie zaczyna mnie poniżać że chcę go zmanipulować, żeby został. Jemu się naprawdę wydaje, że ja wszelkie działania podejmuję, żeby go zmanipulować i zatrzymać.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: s zona »

Teodoro, jesli pozwolisz ..

Mnie zarwane noce i buszowanie po forum z jednej strony pomagaly .. ale z drugiej.. w pracy chodzilam polprzytomna drazliwa .. podatna na zdenerwowanie ..
Dobre sa proporcje,ale sama tez mam slabosc do siedzenia na Forum lub konferencjach :oops:

Natomiast moze warto rozwazyc te " babskie " Rekolekcje 21--23 lutego ?
viewtopic.php?f=77&t=2903

Widze, ze maz mial racje mowiac, ze potrafie byc namolna ;) ale wydaje mi sie ,ze to jest " taka transfuzja swiezej krwi do umordowanego do granic organizmu "..
U mnie kiedys tak to podzialalo :D

Westchne w modlitwie :)
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: teodora »

Witajcie po długim czasie. To było koszmarne kilka miesięcy. Przez caly lockdown, byłam 90% czasu sama z dziećmi. 24h na dobę, bez żadnej pomocy-mąż dodatkowo wyzywał na mnie, właściwie już nawet przy ekipie remontującej, przeprowadzkowej. Brak jakichkolwiek hamulców. Zakończyliśmy pewien etap - tzn sprzedaliśmy mieszkanie na które mieliśmy wspólny kredyt.

Wprowadziliśmy się do domu po moich dziadkach. Mąż go wyremontował. Jakiś czas nawet próbował coś zmienić w swoim zachowaniu. Ale wraca znowu 'zimny drań', rozmawia tylko z dziecmi, o wszystko mnie krytykuje,drobne złośliwości, komentarze o mnie do innych osób. 100% przemoc psychiczna. Ja jestem już na skraju wyczerpania psychicznego. Nie chcę go widzieć , nie chcę z nim rozmawiać. Pogardzam nim jako mężczyzną. Nie mam już krztyny szacunku, nawet jako do człowieka. Piszę to tylko dlatego, że taka jest smutna prawda o mnie. Kiedyś wierzyłam, że będę wierna mimo wszystko. Teraz marzę o tym zeby zjawił się mężczyzna, który z miłością weźmie mnie w ramiona, ktory będzie partnerem.

Najgorsze jest to, że pewna osoba wyznała mi, że mój mąż kiedyś w chwili słabości powiedział jej, że ma zdiagnozowane zaburzenia osobowości (mąż był kiedyś na terapii odwykowej). Pisalam o tym wcześniej, że mam takie podejzenia, a teraz wygląda na to, że zataił przed ślubem ten fakt:(. To mnie kompletnie wyniszcza psychicznie, bo wyglada na to, że moje małżeństwo mogło nie być waznie zawarte.
Mamy dzieci, mam bardzo bliskie relacje z teściami. Nie chcę tego niszczyć, ale nie chcę żyć w kłamstwie i w jakiejś przedziwnej pokracznej karykaturze związku, z osobą która jest praktycznie niezdolna do jakiejkolwiek relacji (mąż jest właściwie pokłócony, bądź nienawidzi 99% ludzi z ktorymi mial jakąkolwiek relację-włączając w to kilkuletnie dzieci😔
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Bławatek »

Teodoro, przeczytałam Twój cały wątek, jakbym czytała o moim życiu. Przy czym ja o kowalskiej nic do tej pory nie wiem.

Smutne, że mimo starań nie udało Wam się ułożyć na nowo dobrych relacji. Niestety niektórzy małżonkowie są trudnymi osobami, które ani chwili nie chcą poświęcić na zmiany zarówno u siebie jak i w małżeństwie. Jeśli jestem nieszczęśliwy to mam prawo do nowego innego życia - motto wielu, w tym mojego męża.

Sił życzę i Bożego prowadzenia.
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: teodora »

@Bławatek niestety nie udało się😔 dziś mąż został na noc u kolegi, jutro rozmowa, myślę że 'rozwodowa' ja jestem naprawdę wyczerpana już. Najgorsze są wspólne długi. Zmartwienie o finanse wysysa ze mnie jakiekolwiek siły witalne..
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Bławatek »

Znam te huśtawki, stajemy chwilowo na nogi by potem znów upadać. Jeśli macie wspólne długi to może uda Wam się jakoś dojść do porozumienia w sprawie spłaty, niestety takie rozmowy bywają szczególnie trudne. Życzę powodzenia i wspomnę w modlitwie.
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: teodora »

Nie wiem już co myśleć. Jestem całkowicie całkowicie zagubiona. Mąż przyjechał dziś i rano oznajmił, że wyjeżdża do kochanki. Ja powiedziałam, że nie ma problemu. Tylko, żeby zorganizował nianię, do opieki nad dziećmi, bo ja nie chcę go w tym wyręczać skoro jedzie do kochanki. Zagroził mi śmiercią, bo staję mu okoniem.

Szczerze proszę o modlitwę w mojej intencji, bo jestem wrakiem. Naprawdę nie potrafię go kochać, naprawdę tak do bólu przed Bogiem teraz wyznaję, ze nie potrafię. Nie potrafię już znosić jego manipulacji, gróźb i upokorzeń. Z 2 godzinnej rozmowy,udało mi się powiedzieć może 3 zdania. Dowiedziałam się, ze to ja wszystko zniszczyłam,ze to ja jestem śmieciem. On jest niczemu nie winny. No może troszeczkę....ale za to ja i moja rodzina... Nawet kiedy przedstawiłam mu nagranie, że groził mi śmiercią - zaprzeczył. Dowiedziałam się, że nie dbalam o niego, mimo ze jest nałogowcem. Niszczylam go. Jestem nic nie warta.

On jest najbardziej poszkodowany. On, on, on.

I najgorsze, że moje życie też kręciło się wokół niego 😔😔😔

Jezeli nie zostanę na weekend, żeby on wyjechal to znaczy ze staję okoniem i nie chcę się dogadać. Wiec mam sobie radzić sama. Nie da mi zadnych pieniędzy. Nie skonczy domu. Nic.

I tyle....

Może powinnam się dostosować? Tylko co dalej? Wszystko będzie wymuszał szantażem? Bo jestem od niego zależna...

Proszę napiszcie coś, skomentujcie. Czuję się calkowicie pusta. Osamotniona,zagubiona. Chcialam nie powiedzieć nic a powiedziałam wszystko.
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Bławatek »

Kochana Teodoro, witaj w klubie osób zdruzgotanych zachowaniem i słowami męża.

Byłam wczoraj z mężem na mediacjach, utwierdzam się coraz bardziej że mąż ma zaburzenie osobowości tylko nie wiem jakie i jak je u niego zdiagnozować. Wynika, że jak w końcu sama -wlasnymi rękami i zasobami pieniężnymi zrobiłam remont u nas to mąż łaskawie rozważa powrót do domu aczkolwiek stawia warunki gdyż nie do konca jest wyremontowane. Na co mu odpowiedziałam że mam kupioną farbę aby pomalować kuchnie i chciałam to w najbliższym czasie zrobić, ale w takim wypadku dam mu się wykazać i niech on pomaluję - chce mieszkać w dobrych warunkach to niech je zapewni. Uzgadnialiśmy kilka innych kwestii, doszliśmy do jakiegoś porozumienia, mąż na pół roku chciał zawiesić sprawę rozwodową. Piszę chciał, bo jak wyszliśmy od mediatora to po kilkunastu minutach usłyszałam, że musi się nad tym wszystkim jeszcze zastanowić. Już kalkuluje, że wiele będzie musiał dać z siebie a dla niego to strata, ucisk, krzywda.

Teodoro ja oprócz manipulatora mam egoistę. Wczoraj też non stop słyszałam ja, moje, mnie, dla mnie. Nie było dla ciebie, nam, nasze, dla nas...

Szantaż- skąd ja to znam. Pytanie tylko, czy chcemy tak dalej żyć, poświęcać siebie i wszystko aby tylko jednej osobie było dobrze i wygodnie.

Też czuję się pusta, zagubiona, nikim. Brak mi sił do walki o to małżeństwo.

Pewnie niewiele Ci pomogłam, ale mi dużo daje gdy widzę że nie tylko u mnie taka beznadzieja, tym bardziej że wokół tyle radosnych szczęśliwych rodzin. A i zawsze można od kogoś usłyszeć miłe słowo.

Bądźmy dobrej myśli - Bóg nie pozwoli nikomu nas skrzywdzić. Choć dookoła tyle zła On z nami jest i nami się opiekuje.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Caliope »

Witaj. Piszesz że mąż ma nałóg, a nie doczytałam we wcześniejszych postach jaki to problem. Widać że z czymś jest kłopot, bo to nie jest normalne zachowanie.
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: teodora »

@Caliope mąż jest uzależniony krzyżowo od narkotyków i alkoholu. Poznałam go jak już był 'czysty'.

@Bławatek, dziękuję ze dzielisz się swoją historią. Bardzo się w niej odnajduję. U mnie doszly nowe fakty. Była wcześniejsza kochanka, w kwietniu zakończona relacja. Teraz jest nowa kobieta - w trakcie rozwodu.

Ogólnie ja jestem wszystkiemu winna, wymagając czegokolwiek oznacza że staję w poprzek decyzji męża i chcę go siłą przymusić do tego żeby został.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Caliope »

Winny jest mąż w nałogach oczywiście jeśli nadal w nich tkwi czynnie. Potrzebujesz pomocy psychologa, on nie jest sobą teraz, tak myślałam, że jest jakiś wpływ czegoś, bo czytając twój wątek zauważyłam typowe mechanizmy, czy jest trzeźwy umysłem czy nie jest.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

Post autor: Ruta »

teodora pisze: 28 paź 2020, 11:50 @Caliope mąż jest uzależniony krzyżowo od narkotyków i alkoholu. Poznałam go jak już był 'czysty'
Teodoro,
Czy mąż obecnie używa narkotyków lub alkoholu? Jeśli tak, to jest to poważny problem, którego lepiej nie ignorować. Piszesz, że mąż kiedyś był na terapii odwykowej. Czy potem korzystał z terapii, grupy AA? Odwyk nie leczy uzależnienia. Uzależnienie jest chorobą nieuleczalną, którą jednak da się zatrzymać - i wrócić do dobrego funkcjonowania, ale to funkcjonowanie zwykle wymaga wsparcia (nie żony, tylko terapeuty, grupy).

Ignorowalam wiele lat. Szkody dla mnie w wymiarze finansowym były i są poważne. Ponieważ mąż często nie pracował, nie był odpowiedzialny finansowo, nasze długi rosły. Po jego odejściu nie zabezpieczyłam alimentów, bo sądziłam że mogę mu zaufać. Uwierzyłam mu, że potrzebuje czasu, by stanąć na nogi i jak dam mu szansę, będę go wspierać, to on potem podejmie odpowiedzialność. Mój mąż prawdopodobnie mnie nie oszukiwał, sam w to zapewne wierzył. Mój obraz tego, czym jest choroba jaką jest uzależnienie był nieprawdziwy.

Obecnie spłacam długi, mąż się do nich nie poczuwa, tak samo jak do opłacania zasądzonych alimentów. Bardzo powoli wychodzę na prostą finansową.

Szkody dla rodziny osoby uzależnionej w czynnym nałogu są ogromne. Problemy finansowe są najmniejszym problemem, i choć to trudne, to z nimi poradzić sobie najłatwiej.

Wiem już też, że będąc nieświadoma, czym dokładnie jest nałóg, domagałam się od męża odpowiedzialności, pomocy, dobrego funkcjonowania, do czego on po prostu nie był zdolny. A może raczej do czego stawał się coraz mniej zdolny. To powodowało wiele niepotrzebnych napięć między nami.

Niezależnie od tego, czy Twój mąż jest obecnie w czynnym nałogu, czytając Twój wątek odnoszę wrażenie, że jesteś bardzo skoncentrowana na mężu i na tym by nie odszedł. Rozumiem to. Sama miałam tak przez wiele lat. Gdy mąż jest w kryzysie, nie za wiele możemy zrobić w zakresie wpłynięcia na jego postępowanie. Możemy jedynie chronić siebie, dzieci, wzmacniać siebie tak, by nie zależeć od osoby, która nie jest w stanie zapewnić stabilności rodzinie (finansowej, emocjonalnej, każdej), lub by z takiej zależności wyjść. Zawsze trzeba rozważyć, jak ta ochrona powinna wyglądać, by była wystarczająca. W przypadku mojego męża, u którego nałóg jest w fazie czynnej i co mój mąż konsekwentnie wypiera, rozwiązaniem jest separacja i to, co nazywane jest twardą miłością.

Myslałaś o tym, co możesz zrobić, by się od męża emocjonalnie odwiesić? Bardzo pomogła mi forumowa propozycja spakowania męża w paczkę i nadania do Boga, aby się nim zajął. Mój mąż nie jest mi obojętny, wręcz przeciwnie, bardzo go kocham i jest mi przykro, zarówno z powodu tego, co stało się z naszą relacją, jak i z powodu jego cierpienia, tego co się z nim dzieje. Modlę się za niego, pracuję nad sobą i swoim uzdrowieniem i nawróceniem. Kiedyś wydawało mi się to niemożliwe, ale staję na nogi powoli, i mimo bólu i troski, czuję też radość. A życie moje i synka wraca powoli do równowagi. Wierzę, że przyjdzie taki czas, że mój mąż do nas znów dołączy. Ufam Bogu, wierzę w moc sakramentu małżeństwa i w to, że Bóg jest w nim razem z nami. Choć żyję obecnie bez męża, nadal z tej mocy sakramentu małżeństwa korzystam.

Korzystasz z terapii? Bardzo się przydaje w takich trudnych sytuacjach, gdy mąż przechodzi kryzys. Gdy elementem kryzysu jest uzależnienie, pomocna jest terapia współuzależnienia. Są one dostępne bezpłatnie w poradniach uzależnienień.

Jeśli panicznie boisz się zostać bez męża, czujesz się zależna od niego, powierz się w opiekę św. Józefowi. Będziesz z nim bezpieczna. Jest wspaniałym opiekunem, troskliwym i bardzo pragmatycznym. Wiele dziewczyn z Sycharu może o tym zaświadczyć. Ja też. Kiedyś nawet drukarkę mi naprawił w potrzebie, działa do dzisiaj (dziękuję kochany św. Józefie).

Pisałaś też o tęsknocie i marzeniu o mężczyźnie, który cię obejmie, zatroszczy się, będzie czuły, kochający. Jest nim Jezus. On kocha bezgranicznie.
ODPOWIEDZ