wątek Wafelki czyli rollercoster

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Wafelka »

Właściwie to nie wiem co mam napisać. Na starym forum było parę moich wątków, pytałam Was o radę. W skrócie: 13 lat małżeństwa, od paru lat permanentny kryzys spowodowany nałogowym kłamaniem męża + ukrywany alkoholizm.

Teraz jest rollercoster. Nie mieszkamy razem od wielu miesięcy, ale mąż nie zmienił nic w swoim podejściu do zycia. Nadal rodzina jest najdalej na jego liscie. Pierwsze miejsca zajmują praca, alkohol (w wersji takiej, zeby nikt się nie zorientował), wydatki na buty czy ubrania, które dają mu chyba namiastkę poczucia że coś osiągnął, bo długi się nie zmniejszyły. Dostarcza nam co miesiąc jakiś ochłap ze swoich dochodów, bardzo nisko wyceniając koszty opieki nad naszym dzieckiem. Ja w tym wszystkim próbuję jakoś ogarnąć swoją pracę, opiekę nad dzieckiem, inne obowiązki. Rodzice daleko.

Najgorsze jest to, ze błagam Boga o rozeznanie, o jakieś znaki, które pozwolą mi się zorientować co robić. I mam co jakiś czas takie kwiatki, że ręce mi opadają. Potem jest górka i propozycja wspólnego pójścia do kościoła. I wtedy budzi się we mnie jakaś nadzieja, ze może nie wszystko stracone. A za parę dni znów okazuje się, że może to było na pokaz, że to jakaś gra, bo jednak nic się nie zmienia w podejściu do wartości, do życia, do rodziny.

Widzę niestety jak daleko uciekłam mężowi, jak wiele pracy włożyłam w siebie przez ostatnie miesiące, by stanąć jakoś na nogi, by żyć blisko Boga, w zgodzie ze swoim sumieniem. A on nie zrobił nic, tylko dalej stwarza pozory i wciąż powtarza to samo. Czasem się czuję jak cudzoziemiec na polskiej poczcie ;) Słyszę wciąż język, którego nie rozumiem tylko coraz głośniej..

Nie wiem co robić zupełnie. Mam tej sytuacji naprawdę już dość. Wiecie, że rozważałam sprawdzenie ważności sakramentu, ale wstrzymałam się, dałam czas. Ale nie widzę żadnych zmian. Jak tylko pomyślę, że może mój mąż się nawraca, to dzieje się coś, co tę myśl przegania.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: mare1966 »

Czasem się czuję jak cudzoziemiec na polskiej poczcie ;)Słyszę wciąż język, którego nie rozumiem tylko coraz głośniej..
A jak będziesz na poczcie we Francji , Anglii czy Niemczech
to też wymagasz aby oni tam znali język polski ?
Może najwyższy czas pozbyć się tych kompleksów
i zacząć się szanować jako Polka , jako naród .
Jak inni maja nas szanować , skoro sami siebie nie szanujemy ?


----------------------------------------------------------------------------------------------------
Widzę niestety jak daleko uciekłam mężowi, jak wiele pracy włożyłam w siebie przez ostatnie miesiące, by stanąć jakoś na nogi, by żyć blisko Boga, w zgodzie ze swoim sumieniem. A on nie zrobił nic, tylko dalej stwarza pozory i wciąż powtarza to samo.
Trochę tak to brzmi :
Oto ja nawróciłam się , a ten tam stary grzesznik .
Skąd wiesz , że nie chce i on ?
A może po prostu jemu to trudniej przychodzi ?
Siedzisz w jego głowie ?

Rozumiem , że jest ci ciężko , ale może jemu też ?
Ktoś lepiej sobie radzi a inny gorzej .
Faceci z reguły radzą sobie niestety gorzej , słabsza psychika .
Pewnie dlatego Bóg dał im "pomoc" .
Ciekawe , że nie na odwrót . :)
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Utka2 »

to może zamiast działać miękko zacznij działać twardo: separacja, alimenty ..
zejdziesz z rollercoastera i zajmiesz sie czymść bardziej przyziemnym
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: mare1966 »

Utka2
to może zamiast działać miękko zacznij działać twardo: separacja, alimenty ..
zejdziesz z rollercoastera i zajmiesz sie czymść bardziej przyziemnym
Ryzykowna sprawa ,
bo chcesz faceta SIŁĄ potraktować , wymusić , zmusić .
Są 3 opcje :
- podda się i będzie "pantoflem" do końca życia
( i będzie czekał zemsty , albo się mścił po cichutku )
- uzna to za wypowiedzenie WOJNY
Zapomnij o związku , małżeństwie i zgodzie .
- "Zrozumie" , że to dla niby "jego dobra" .
W praktyce chyba niemożliwe , a na to chyba Panie liczą .
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Unicorn2 »

Ja odnosze wraźenie źe jak facet się nie ogarnie to wafelka sprawdzi waźność małźeństwa .
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: mare1966 »

Na faceta podziała nie siła ,
ale "uległość" kobiety ( mądrość , spryt , empatia , wdzięk itd. )

Jeżeli chcesz na nim coś wymusić ,
to honor każe mu się "postawić" .
A jeżeli "ulegniesz" to "wspaniałomyślnie" on sam zrobi co chciałaś . :)
....... a nawet więcej
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Wafelka »

mare1966 pisze: A jak będziesz na poczcie we Francji , Anglii czy Niemczech
to też wymagasz aby oni tam znali język polski ?
Może najwyższy czas pozbyć się tych kompleksów
i zacząć się szanować jako Polka , jako naród .
Jak inni maja nas szanować , skoro sami siebie nie szanujemy ?


To zupełnie off topic jest. Ale zastanawiam się czy kiedykolwiek wyjechałeś zagranicę. Mam nieodparte wrażenie, że jako "szanujący się Polak" nigdy nie opuściłeś ojczyzny..
Ja natomiast byłam w wielu krajach, czasem na dłużej i czasem w takich, których języka nie znałam kompletnie. Zwykle wtedy pomaga jakiś inny język, uznany za międzynarodowy (nie, to nie jest esperanto - to nie wyszło...) np. angielski. A jak inny język nie pomaga to można zawsze coś na migi przekazać, albo narysować. Są sposoby. Ale to jest poza tematem w ogóle - proszę, nie kontynuujmy tego.


mare1966 pisze:Trochę tak to brzmi :
Oto ja nawróciłam się , a ten tam stary grzesznik .
Skąd wiesz , że nie chce i on ?
A może po prostu jemu to trudniej przychodzi ?
Siedzisz w jego głowie ?
Nie siedzę, ale widzę efekty. I widzę jak się pogrąża. Po tylu latach i ostatnich kilku szczególnego wyczulenia jestem w stanie już rozpoznać pewne sygnały. I chciałabym mu pomóc, ale nie zrobię nic na siłę. Żeby pomóc alkoholikowi(+inne nałogi) trzeba niestety pozwolić mu upaść. I tylko przykro na to patrzeć. Niestety mąż nie rozmawia z nikim, kto mógłby krytyczniej ocenić jego postępowanie. W sumie nie rozmawia z nikim w ogóle... Wierzy, że jego sposób działania jest skuteczny i jeśli pojawia się krytyk z propozycją zmiany (np.psychoterapeuta) - ucina kontakt.
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Wafelka »

Utka2 pisze: 17 maja 2017, 22:05 to może zamiast działać miękko zacznij działać twardo: separacja, alimenty ..
zejdziesz z rollercoastera i zajmiesz sie czymść bardziej przyziemnym
Utka, do tego to zmierza. Rozmawiałam z duchownymi również o tym. Sugerowali żebym się nie bała takich ruchów. Łącznie z rozwodem. Bo w moim przypadku nie wiąże się to z żadną trzecią osobą, ani po mojej ani po męża (tak myślę...) stronie. To działanie zabezpieczające, bo mam do czynienia z osobą, która może być umoczona w różne niefajne sprawy. Alkohol to szczyt góry lodowej niestety mam taką myśl. Nie potrafię tego sprawdzić, nie wiem jak, ale czuję, że jest jeszcze wiele pod tym wszystkim, co się wylało...

Modlę się naprawdę ciągle o rozwiązanie tej sprawy. Ale nie wiem, nie wiem co robić teraz..czy coś robić. To trwanie bez ruchu mnie jakoś przygniata.
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Wafelka »

mare1966 pisze: 17 maja 2017, 23:08 Na faceta podziała nie siła ,
ale "uległość" kobiety ( mądrość , spryt , empatia , wdzięk itd. )

Jeżeli chcesz na nim coś wymusić ,
to honor każe mu się "postawić" .
A jeżeli "ulegniesz" to "wspaniałomyślnie" on sam zrobi co chciałaś . :)
....... a nawet więcej
Wiesz co... myślę, że wdzięk i spryt to można stosować ale przy jakichś błahych sprawach. Inaczej to jest niepoważne traktowanie drugiej osoby. A ja nie chcę ani być tak traktowana ani traktować tak nikogo, zwłaszcza męża. Nie chcę go sprytem czy wdziękiem skłonić do zmiany, ale widzieć, że on sam chce się zmienić, że dokonuje wyborów, bo sam chce, a nie dlatego, że jakoś go okręciłam... Więc nie chodzi o żadne wymuszenie. Chodzi o zmianę z chęci zmiany. Można kogoś zachęcać, pokazywać inną drogę, ale nie zmuszę i nie będę działać "wdziękiem". Nie jestem tego typu kobietą.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Nirwanna »

Sugerowali żebym się nie bała takich ruchów. Łącznie z rozwodem. Bo w moim przypadku nie wiąże się to z żadną trzecią osobą, ani po mojej ani po męża (tak myślę...) stronie.
:shock:
Rozwód zawsze jest grzechem, niezależnie od tego czy podłożem jest osoba trzecia, czy nie. Wyjściem zgodnym z nauczaniem KK jest separacja i rozdzielność majątkowa.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
SAMOA
Posty: 157
Rejestracja: 20 lut 2017, 9:43
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: SAMOA »

Wafelka, jak ja Cię rozumiem.... czuję podobnie jak Ty...widzę, że nasze historie są podobne.
Zadziałałam twardą miłością (słuchałam konferencji ks.Dziewieckiego), nie działało , potem nieco sfolgowałam, skupiając się nad zmiana i pracą nad sobą......też nic.
Totalana bezradność i ściana przede mną, nawet wczoraj wykrzyczałam Panu Bogu dlaczego? po co? to wszystko juz po ludzku nie daję rady, nie mam siły, dopadaj mnie złe myśli, depresja nie mam juz chęci i motywacji do działania.... jakaś czarna rozpacz i bezsilność i fizycznie i psychicznie!

Pozdrawiam
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Wafelka »

Nirwanna.
Niezgodne jest wejscie w nowy związek. Rozwód jest sprawą cywilną i nie ma związku z sakramentem. W niezgodzie na rozwód chodzi o to wchodzenie w nowe związki, a tego rzeczwiscie KK nie dopuszcza.

http://www.kosciol.pl/article.php/20040525103844317

Bardzo bym chciała tego uniknąć ale sama separacja niestety nie chroni mnie przed odpowiedzialnością za czyny męża...
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Nirwanna »

Wafelko, cytat z artykułu brzmi: "Zakładam, że Pani / Pana szwagier jest katolikiem i rozwód cywilny nastąpił z winy i z woli żony i Pani / Pana szwagier nie chciał tego rozwodu. I oczywiście nie żyje w nowym związku z inną kobietą. Jeżeli chodzi o sytuację, czy osoba opuszczona przez współmałżonka, żyjąca samotnie, po rozwodzie, którego nie pragnęła ani nie mogła uniknąć, może przystępować do Stołu Pańskiego i innych sakramentów w Kościele Katolickim, to sprawa jest następująca. "
Zaś Katechizm KK:
"KKK 2384 Rozwód jest poważnym wykroczeniem przeciw prawu naturalnemu. Zmierza do zerwania dobrowolnie zawartej przez małżonków umowy, by żyć razem aż do śmierci. Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne." oraz "KKK 2386 Może zdarzyć się, że jeden ze współmałżonków jest niewinną ofiarą rozwodu orzeczonego przez prawo cywilne; nie wykracza on wówczas przeciw przepisowi moralnemu. Istnieje znaczna różnica między współmałżonkiem, który szczerze usiłował być wierny sakramentowi małżeństwa i uważa się za niesłusznie porzuconego, a tym, który wskutek poważnej winy ze swej strony niszczy ważne kanonicznie małżeństwo (Por. Jan Paweł II, adhort. apost. Familiaris consortio, 84)."

Inaczej mówiąc - wnoszenie o rozwód, nakłanianie do rozwodu jest winą moralną, jest grzechem. Winy takiej nie ponosi osoba, która nie zgadza się na rozwód, taka którą rozwiedziono bez jej woli. Choć jeśli wejdzie w kolejny związek - to tak, jest już to grzech.

Nie sam fakt bycia więc rozwiedzionym/rozwiedzioną wpływa na możliwość przystępowania do spowiedzi i Komunii, ale fakt winy za tę sytuację i trwania w tym - że przecież rozwód to nic takiego, mogę się rozwieźć, dopóki nie mam kogoś innego. To jest błędne myślenie.
Zresztą artykuł ten całkiem precyzyjnie całość tłumaczy.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Wafelka »

Nirwanna pisze: Inaczej mówiąc - wnoszenie o rozwód, nakłanianie do rozwodu jest winą moralną, jest grzechem. Winy takiej nie ponosi osoba, która nie zgadza się na rozwód, taka którą rozwiedziono bez jej woli. Choć jeśli wejdzie w kolejny związek - to tak, jest już to grzech.

Nie sam fakt bycia więc rozwiedzionym/rozwiedzioną wpływa na możliwość przystępowania do spowiedzi i Komunii, ale fakt winy za tę sytuację i trwania w tym - że przecież rozwód to nic takiego, mogę się rozwieźć, dopóki nie mam kogoś innego. To jest błędne myślenie.
Zresztą artykuł ten całkiem precyzyjnie całość tłumaczy.
Wiesz... myślę, że po prostu każda sytuacja jest inna. I nie można przykładać jednej miary do każdego. Rozmawiałam z trzema niezależnymi osobami, w tym z jednym specjalistą od tego typu spraw i prawa kościelnego. I wiem, że nie postępuję źle. Nie dążyłam do rozpadu małżeństwa, wręcz zrobiłam wszystko by je ratować. Są jednak sprawy, które mogą być po prostu dla mnie niebezpieczne i narażać mnie i nasze dziecko na poważne problemy, których nie załatwia separacja. To mój mąż, podejmując decyzje, które zagrażają naszemu bytowi, zdrowiu, a może i życiu, jest osobą, która dążyła do rozbicia małżeństwa i rodziny. Trzeba tak na to patrzeć. Przecież gdybyśmy byli tylko małżeństwem sakramentalnym, bez ślubu cywilnego, tej kwestii w ogóle by nie było, prawda?

I wierz mi, że naprawdę tego nie pragnę. Jestem wierna mężowi i jest mi po prostu przykro widzieć jego upadek i trwanie w tym brudzie. Marzę i modlę się o jego nawrócenie. Ale póki postępuje tak jak postępuje muszę też dbać o siebie. A wiele wskazuje na to, że ważność naszego małżeństwa można podważyć dość prosto. Wcale tego nie chcę. Stąd to czekanie. Ale jestem coraz bliższa myśli, że jeśli budowaliśmy nasz dom na piasku, to żadne wysiłki teraz tego nie zmienią. Że trzeba by zbudować na nowo, na nowo wziąć ślub z pełnym przekonaniem i zaproszeniem Boga. Mój mąż go nie zapraszał niestety...
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: wątek Wafelki czyli rollercoster

Post autor: Pavel »

SAMOA pisze: 18 maja 2017, 7:58 Wafelka, jak ja Cię rozumiem.... czuję podobnie jak Ty...widzę, że nasze historie są podobne.
Zadziałałam twardą miłością (słuchałam konferencji ks.Dziewieckiego), nie działało , potem nieco sfolgowałam, skupiając się nad zmiana i pracą nad sobą......też nic.
Totalana bezradność i ściana przede mną, nawet wczoraj wykrzyczałam Panu Bogu dlaczego? po co? to wszystko juz po ludzku nie daję rady, nie mam siły, dopadaj mnie złe myśli, depresja nie mam juz chęci i motywacji do działania.... jakaś czarna rozpacz i bezsilność i fizycznie i psychicznie!

Pozdrawiam
Doskonale rozumiem, że nie jest łatwo.
Najwyraźniej to nie jest ten czas.
To nie jest tak, że przeczytamy nawet najmądrzejsze książki czy przesłuchamy najmądrzejsze konferencje, wcielimy zawarte w nich mądre rady w życie a współmałżonkowie pod wpływem tego z pewnością się zmienią. Mogą oczywiscie, ale niestety nie muszą. I to wypada sobie wkalkulować, aby uniknąć rozczarowania.
Druga sprawa, to coś przed czym na starcie wielokrotnie na forum się ostrzega - aby nie motywować pracy nad sobą i własnych zmian współmałżonkiem, jego zmianami i stosunkiem do nas. Bo gdy jest taki jak wczesniej a nawet gorszy (co nierzadko się zdarza wlasnie w wyniku naszych zmian), łatwo wpaść w pułapkę i utracić motywację.
Tą powinien być Bóg oraz szczera chęć zmiany własnego życia, nawet jeśli nasz współmałżonek zostanie tam gdzie jest.

Zachęcam do przeczytania (nawet po raz kolejny) "W zlote ramki oprawić słowa Kasi"
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ