Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Naprawa siebie i ciągle uwagi męża - jak wytrwać

Post autor: Zwyklaosoba »

Witam,
Moja historia już została pokrótce opisana, mąż zdradził, złożył pozew i ... Kontaktujemy się że sobą tak neutralnie rozmawiamy ale wkradają się oczywiście rozmowy co dalej, mąż wtedy mówi że złożył pozew bo ja nie dawałam mu możliwości "okresu próbnego" dla naszego małżeństwa, jak się dowiedziałam chodziło mu o to że, on bardzo nie poradził sobie z moim żalem po odkryciu przeze mnie zdrady i złością , czas żalu minął, pracuje nad sobą ( dla siebie przede wszystkim),terapia ,dużo modlitwy , rozważania pisma, generalnie poczułam dużo spokoju co widać i na zewnątrz, już w zasadzie nasze rozmowy są spokojne.
Moim problemem jest jednak to, że tak bardzo chciałam naprawiać, że zaczęłam przyjmować każdą krytykę, w sensie słuchać ewentualnie negować jak coś było skrajni e nieuzasadnione i wyolbrzymione, wychodzi na to że mój mąż ma taką przypadłość że każda uwaga nawet typu podnieś skarpetę nazywana była przez niego awanturą o sprzątanie, może źle to powiedziałam,może nie jego językiem , ale uwagi zawsze kierowałam dodając zdrobnienie np, zawsze byłam pewna siebie i znałam swoją wartość ( moze nawet była to pycha ),ale w pewnym momencie walki o męża poczułam, że on depcze moją osobowość i ze w sumie raz mówi że mam okropny charakter a raz że np bardzo mnie cenił za to czy tamto, a ja zawsze byłam sobą, nigdy nie udawałam i zastanawiam się czy to nie było tak że mój mąż cały czas udawał przy mnie kogoś, kim nie był i stąd nie było między nami problemów ,ale w końcu się ujawnił ( duzoooo kłamstw ukrywanych) i wtedy wyszło że my zupełnie nie pasujemy do siebie, że naprawdę te charaktery są skrajnie różne , czuję że to zły mi podpowiada takie jakieś myśli, oczywiście ja na rozwód się nie zgodzę i nie przekona mnie on do tego. Mam już takie wrażenie, że on nigdy nie zobaczy we mnie nic wartościowego, a ja cały czas od kiedy pamiętam bardzo nad sobą pracowałam, zawsze wspierałam męża, jego rodzinę , ciężkie studia ,super intratna praca, dbałam o siebie, wysportowana i zadbana, rozwijanie wspólnych pasji ,może się chwale ale jak nie pamiętać tych dobrych rzeczy,poświęceń czy ciężkiej pracy, wiem co robiłam źle i to naprawiam, ale to są takie zwykłe możliwe do naprawienia sprawy, ale mam wrażenie że każde moje nie takie słowo czy ton głosu przekreśla wszystkie moje starania , terapię ,pracę nad sobą w oczach męża , nie wiem chyba już mu o tym jakoś powiem, w sumie on i tak ma zerowa prawie inicjatywę i wolę walki. Mam wrażenie, że właśnie mąż nie akceptował nigdy nawet mojej takiej kobiecej słabości, no płaczu w kryzysowych sytuacjach i zawsze oczekiwał że będę głazem, ja nigdy nad tym nie myślałam i byłam sobą, nie kryłam emocji ( on za to zawsze praktycznie krył ) i to było dla mnie naturalne a teraz czuję, że przy nim nie mogę nic , mam mieć przyklejony uśmiech i głaskać go po głowie za nie wiem co ...
Lawendowa
Posty: 7692
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Lawendowa »

Zwykłaosoba, dokleiłam Twój post do poprzedniego wątku, gdyż uznaliśmy w moderatorskim gronie, że tak będzie czytelniej. Jednocześnie ułatwi to innym użytkownikom odpowiadanie, bo nie trzeba będzie w innych watkach szukać Twojej historii, by się odnieść do Twojej sytuacji.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Zwyklaosoba »

Dobrze Lawendowa
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Naprawa siebie i ciągle uwagi męża - jak wytrwać

Post autor: Caliope »

Zwyklaosoba pisze: 27 sty 2021, 10:10 Witam,
wychodzi na to że mój mąż ma taką przypadłość że każda uwaga nawet typu podnieś skarpetę nazywana była przez niego awanturą o sprzątanie, może źle to powiedziałam,może nie jego językiem , ale uwagi zawsze kierowałam dodając zdrobnienie np
widzisz w tej swojej postawie dominację? ja widzę, bo mój mąż też mi mówił zrób to, tamto i też nie usłyszałabym na końcu zdania zdrobnienia do mnie, bo pierwsza część wystarczająco upodlała.
Mąż kompletnie mnie nie szanował jako żony, matki i partnerki. Jak poszłam na terapię, powtarzałam mu jak zdarta płyta, że może mnie o coś poprosić, jak ja jego proszę ,dużo czasu mi to zajęło, ale mam owoce.Potrafimy też sobie za coś podziękować, tak jest całkiem dobrze. Twój mąż nie przejmie inicjatywy, bo Ty masz spodnie, woli się wycofać, a potrzebna jest równowaga. Być może ta kowalska mu coś takiego dawała, ale to ty jesteś żoną i ty możesz wszystko zmienić.
Ważny jest szacunek, troska, współpraca, można podnieść razem te skarpety :)
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Zwyklaosoba »

Caliope, zawsze byłam ( musiałam i chciałam ) być niezależna z racji ciężkiej sytuacji w domu, ale mąż poznając mnie zawsze podziwiał te moje cechy zaradności, przy nim to raczej poczułam się bezpieczna i mogłam polegać na nim, ale mój mąż np: zawsze lubił gotować i raczej tu zawsze "wyrywał" mi przysłowiową patelnię z rąk, ale obowiązki w domu super dzieliliśmy, nigdy na tym obszarze problemów nie było, mam wrażenie, że po prostu w pewnym momencie (mozliwe ze kowalska, która chciała osiągnać awans :d pokazywała mu jak bardzo jest niezwykły, a ja wtedy już nie bo rutyna, bo nie wiedziałam, że tak trzeba, w końcu wydawało mi się wtedy jeszcze,że było między nami dobrze) nie skupiałam na "dopieszczaniu", zdrobnienia to ja ciągle używałam, chwaliłam, ceniłam, ale chyba nie tak jak trzeba. Wszyscy w koło mi dziś mówią, że to ja mężowi pozwalałam na wyjazdy z kolegami ( tak było , ufałam, nie chciłam być zołzą) oraz że go "zagłaskałam", już nie wiem co ja dobrze robiłam a co źle (bo mąż walczył o niezależność, a to kawalerskie a to imprezy integracyjne itd.) Wczoraj mąż przyjechał mi pomóc w "męskiej robótce" w domu (poprosiłam go), w sumie relacja się ociepliła, a mi tutaj nie ma kto pomóc i widziałam po pierwsze, że jak przyszedł to był szorstki na początku i zdystansowany, ale potem, jak zobaczył, że naprawdę to nie jest robota dla mnie ( dużo dzwigania rzeczy, których nie udzwignę) to naprawdę mi pomógł i było tak nawet miło, ale uszczypnął mnie komentarzem " jak miałbym wrócić, to najpierw muszę zobaczyć, że jesteś normalna" (mam wrażenie, ze cały czas nie radzi sobie z żałem , jaki żywiłam po zdradzie, a np: psycholog mówiła mi,że ten żal musiał być wylany , bo jakby nie był to by były potem problemy , bo ja bym ten żal "przemycała"), już na czym ta normlaność ma wyglądać nie powiedział, ale chyba powoli ja dochodzę do tej normalności ( i to dzięki modlitiwe), pogody ducha i wtedy właśnie jest jakoś lepiej, nawet żarciki były wczoraj i podziękowałam za wszystko, wyszedł jak zwykle w chłodny sposób cześć cześć i już, pozostje tylko czekanie co dalej, bo chyba i ja i mąż nawet nie wie , jak to się skończy...chociaż papiery w sądzie już są..
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Caliope »

Jakoś z tego co czytam wnioskuję, że matkujesz mężowi. Najpierw coś każesz zrobić, potem mówisz, że cenisz i chwalisz, a mąż najprawdopodobniej myśli tylko o tych skarpetach .Ile się trzeba napracować, żeby postawić granice po takim zachowaniu, ja walczę z ojcowaniem męża,choć czuję się czasem jak mała dziewczynka, a jakby mnie jeszcze chwalił, to bym się ze wstydu spaliła, jest mi ciężko. Zdrada napewno bardzo wszystko skomplikowała, ale ważne jest wybaczenie i pomyślenie, że ja się też do tego przyczyniłam swoim zachowaniem. Każdy w małżeństwie ma prawo do wolności, do wyjazdów, swojego życia.
Astro
Posty: 1208
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Astro »

Zwyklaosoba pisze: 18 sty 2021, 9:50 no i mam już pozew, brak woli zbiernia czegokolwiek, mąż nakłamał w pozwie, zbieram się do odpowiedzi i dziwi mnie brak jegi woli odbudowy małżeństwa
Normalne , niestety . Ci co odchodzą i chcą rozwodu tak przeważnie postępują.
Podręczniki dostają i szkolenia mają jakieś czy co?
Pozdrawiam
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1673
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Bławatek »

Zwyklaosoba pisze: 28 sty 2021, 10:20 Caliope, zawsze byłam ( musiałam i chciałam ) być niezależna z racji ciężkiej sytuacji w domu, ale mąż poznając mnie zawsze podziwiał te moje cechy zaradności, przy nim to raczej poczułam się bezpieczna i mogłam polegać na nim, ale mój mąż np: zawsze lubił gotować i raczej tu zawsze "wyrywał" mi przysłowiową patelnię z rąk, ale obowiązki w domu super dzieliliśmy, nigdy na tym obszarze problemów nie było, mam wrażenie, że po prostu w pewnym momencie (mozliwe ze kowalska, która chciała osiągnać awans :d pokazywała mu jak bardzo jest niezwykły, a ja wtedy już nie bo rutyna, bo nie wiedziałam, że tak trzeba, w końcu wydawało mi się wtedy jeszcze,że było między nami dobrze) nie skupiałam na "dopieszczaniu", zdrobnienia to ja ciągle używałam, chwaliłam, ceniłam, ale chyba nie tak jak trzeba. Wszyscy w koło mi dziś mówią, że to ja mężowi pozwalałam na wyjazdy z kolegami ( tak było , ufałam, nie chciłam być zołzą) oraz że go "zagłaskałam", już nie wiem co ja dobrze robiłam a co źle (bo mąż walczył o niezależność, a to kawalerskie a to imprezy integracyjne itd.) Wczoraj mąż przyjechał mi pomóc w "męskiej robótce" w domu (poprosiłam go), w sumie relacja się ociepliła, a mi tutaj nie ma kto pomóc i widziałam po pierwsze, że jak przyszedł to był szorstki na początku i zdystansowany, ale potem, jak zobaczył, że naprawdę to nie jest robota dla mnie ( dużo dzwigania rzeczy, których nie udzwignę) to naprawdę mi pomógł i było tak nawet miło, ale uszczypnął mnie komentarzem " jak miałbym wrócić, to najpierw muszę zobaczyć, że jesteś normalna" (mam wrażenie, ze cały czas nie radzi sobie z żałem , jaki żywiłam po zdradzie, a np: psycholog mówiła mi,że ten żal musiał być wylany , bo jakby nie był to by były potem problemy , bo ja bym ten żal "przemycała"), już na czym ta normlaność ma wyglądać nie powiedział, ale chyba powoli ja dochodzę do tej normalności ( i to dzięki modlitiwe), pogody ducha i wtedy właśnie jest jakoś lepiej, nawet żarciki były wczoraj i podziękowałam za wszystko, wyszedł jak zwykle w chłodny sposób cześć cześć i już, pozostje tylko czekanie co dalej, bo chyba i ja i mąż nawet nie wie , jak to się skończy...chociaż papiery w sądzie już są..
Niestety ja też jestem osobą decyzyjną i umiejąca wszystko zrobić (wyniosłam to z domu rodzinnego bo niestety na ojca i braci liczyć nie za bardzo mogłam, więc całe życie musiałam coś za innych robić), a mój mąż z tego chętnie korzystał na codzien. Choć przed małżeństwem wydawał się inny. Niestety zbyt długo mieszkał z rodzicami i był we wszystkim wręczany więc mu pasowało, że taka jestem. A jak ostatnio mu powiedziałam, że mam dość matkowanie mu, że chciałabym aby był w końcu mężczyzną, zadbał o dobro rodziny, był odpowiedzialny, to się wielce zdziwił o co mi chodzi. I dalej błądzi jak dziecko, niby chce wracać, niby nie, bo się boi, że będzie teraz musiał przejąć część domowych obowiązków. I też wiele razy słyszałam, że wróci jak zobaczy że jestem taka jak być powinnam - według jego wyobrażenia, które niestety nie jest właściwe.

Mój mąż też lubi zamiatać pod dywan, byle za wiele nie gadać, nie roztrząsać. Byle mu nie zwrócić uwagi. Za to on potrafi wytknąć każdy błąd, potknięcie, przejęzyczenie.

Ostatnio przyszedł jak malowałam kuchnię i sam z siebie pomalował sufit, miło przy tym rozmawiając ze mną, a mi serce pękało, że nigdy w małżeństwie nie brał się z takie prace, bo twierdził, że nie umie. Ja malowałam, tapetowalam, kosilam itp.

Zaczynamy matkować małżonkowi bo on tego chce, tak mu łatwiej, wygodniej. A my czasami nieświadomie to robimy. Tylko, że w pewnym momencie nam to matkowanie zaczyna przeszkadzać, a małżonek wpada w panikę gdy nagle musi "dorosnąć".

A najśmieszniejsze jest to, że dałam mu swobodę na jego hobby, miał czas wolny, a i tak było mu źle, nie umiał tego docenić.

Nie obwiniaj się o wszystko. Bo możesz się dwoić i troić a i tak będzie źle, bo Twój mąż może różne rzeczy, słowa, działania odczytać po swojemu. Mój zawsze wszystko interpretował po swojemu, nie zapytał co mam na myśli, co moje gadanie, działanie znaczy.

To tak jak można często przeczytać lub usłyszeć - kobiecie i mężczyźnie ciężko się dogadać bo jedno jest kobietą a drugie mężczyzną 🙂
Polne Zioła
Posty: 6
Rejestracja: 25 sty 2021, 11:35
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Polne Zioła »

Pomodlę się za Ciebie, nic sensownego nie potrafie Ci napisac ponad to, że Pan Bóg w końcu na pewno dobrze Ci życie poukłada. Jesteś dzielna i wspaniała.
Trzymaj się i nigdy nie trać nadzieji!
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Zwyklaosoba »

Dziękuję, Pan Bóg wie co robi, daje mi spokój. Tak sobie analizuje i niby miałam wszytsko nawet jak mąż był życie wymarzone, pieniądze , praca itd, ale spokoju brak było ,jakiś wewnętrzny nieład, który wywalał si czasem.tl w złości , czasem oschłości , pretensjami ciągkymi do siebie , że za mało daje z siebie , a ja dużo dawałam i dużo osiągałam , zmieniam projekt w pracy obecnie i popatrzylam ile przez 5 prawie lat zrobiłam dobrego to się poczułam doceniona przez samą siebie , a tak zawsze uważałam, że robię za mało za słabo.Noc nie dzieje się bez przyczyny
Astro
Posty: 1208
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Astro »

Jak widać ,jesteś silna mentalnie kobietą. Masz duży spokój. To dobrze rokuje w relacjach z mężem. Nie podejmujesz pochopnych decyzji. Dość szybko zajęłaś się sobą w odpowiedni ,dobry sposób .
Mąż ewidentnie walczy , wewnątrz że sobą. Ten alkohol to nie przypadek. Ale niestety też kiepski sposób na rozładowywanie emocji .
Kiedy u mnie jest duży ładunek i się przelewa , nie moze być alkoholu.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Caliope »

Przychodzi czas kiedy trzeba sobie odpuścić, takie dojście do ściany daje nam naszą granicę i faktycznie można siebie docenić jakim się jest. Uważając, że robi się za mało, wymaga się też od innych więcej pracy, a nie jesteśmy tacy sami. Robisz tyle ile możesz, ja nauczyłam się, że to jest dobre dla mnie, dzięki temu odpoczywam, bo stawiam granice.
stokrotka77
Posty: 4
Rejestracja: 07 gru 2019, 0:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: stokrotka77 »

Witaj..
Czytam Twoją historię i jakbym siebie czytała..
Z tym ,że mamy dłuższy staż małżeński i dwójkę dzieci.
Bylismy zgodnym,normalnym małżeństwem. Dla wielu osób wkoło i w rodzinie stawiani jako wzór...
Coś zaczęło się dziać 4 lata temu...czułam ,że jest coś nie tak.Ale rutyna ,logistyka związana z dziecmi ,masa obowiązków,ryzyko utraty pracy przez męża byly wytłumaczeniem dla jego zachowania.
A on powoli tracił szacunek do mnie.Stawał się szorstki i opryskliwy.Zacząl wytykać mi moje błędy ,to że czegoś nie wiem.Zaczynałam przy nim czuć się coraz mniejsza.,coraz gorsza,mniej wartościowa...Duzo by tu pisać.
2 lata temu usłyszałam ,że nic do mnie nie czuje-"Nie kocha ."Myślałam ,że jest chory psychicznie ...co on wygaduje. Zaczął się trudny czas ratowania małżeństwa i walki o duszę męża.Bo mialam wrażenie ,że coś go opętało.Zmienił sie o 180 stopni.Zaczęłam się modlić pompejanką -o uratowanie małżeństwa,kolejna o siły dla siebie,kolejna o nawrócenie męża...terapie,wizyty u psyciatrow,psychologow na nic,spotkania z ksiedzem.Zaczęłam pracować nad sobą ...poznawać siebie i swoje emocje ,szukać gdzie jest moja odpowiedzialnośc za kryzys przy tym zacząl sie powolny proces mojego nawracania.Tak.Moim Bożkiem był mój mąż...Bóg się upomniał o mnie mam wrażenie.
Po drodze wyszly zdrady i romanse męża ...to mi wytlumaczylo jego zachowanie.Ludzie zdradzający pomniejszają i wytykają błedy nam zdradzanym żeby siebie usprawiedliwić.
Nie daj się na to nabrać ,że jesteś malowartosciowa.Jesteś CÓRKĄ KRÓLA!pamiętaj o tym.Tylko Bóg i jego miłość jest w stanie wypełnić pustkę po miłości ,ktorej nie dostaliśmy może od rodziców a potem od męża czy żony.
Podobnie jak Ty dostalam pozew o rozwód 21 stycznia .Mąż chce wolności i chce" mnie dać wolność..."
Dalej ratuję małżeństwo...przysięgałam przed Bogiem.Niewiele osób wsród znajomych mnie rozumie...czuję się jak Dziwoląg😉.
ODDAŁAM już wszystko Bogu.
Wszystko się dzieje po coś...Bóg czasem ma inny ,lepszy plan na nas i nasze życie.
Pozdrawiam Cię.
Pogody Ducha Ci życzę i odwagi.
Stokrotka
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy przyjmować pomoc męża w "takiej" separacji ?

Post autor: Zwyklaosoba »

stokrotka77 dowiedziałam się od "obiektywnej" osoby, która rozmawiała z moim mężem, że on się zaczął dusić, bo się zgadzał na każde moje propozycje (ogólnie innych osób też, zawsze się dostosowywał zawsze do otoczenia), bo nie miał ochoty forsować /dyskutować/ przedstawiać swojego zdania, czyli coś we mnie takiego było/jest co go blokuje, okazuje się, że chyba nie zauważałam tych nawet cichych/ niewypowiedzianych sprzeciwów męża (moze kaprys twarzynie wiem..), bo przecież mówił "no dobrze/wybierz sam/Ty zdecyduj/ wszystko dobrze" a ja po cichu czekałam, że on w końcu wyrazi, że coś mu nie pasuje, moja mam mówiła "jaka to oaza spokoju, wszystko mu pasuje" a ja naiwna odpowiadałam no właśnie dziwne , co za wspaniały mężczyzna (ale w duchu nigdy nie wierzyłam, że wszystko mu pasuje) i się doczekałam. Generalnie ja często bardzo bezpośrednio pytałam czy ta sfera czy tamta mu po prostu pasuje i czy może coś byśmy zmienili - ale "leniwie" mówił wszystko dobrze jest... a nie było dla niego..Nie wiem do końca jak mogę pokazać, że ja właśnie chcę jego komunikowania, jego argumentacji , jego uwag, wartościowej krytyki. Czytam 5 jezyków miłości i znajduję już dużo odpowiedzi, jaki jest jego język miłości. Najcięższe, w tym wszystkim jest to, że jak więszość z nas, zdradzonych i oszukanych najchętniej byśmy stali z założonymi rękami i czekali na przeprosiny i wyjaśnienia , a tu się okazuje ,że pokornie trzeba przegryźć uwagi ( o tak wolałabym te uwagi dostać w innych okolicznosciach, a nie kiedy byłam poraniona,pokrzywdzona, zdradzona i oszukana) ale chyba to właśnie ta dojrzała miłość , żadna tam przewaga, ale walka o to co w dzisiejszym świecie jest tak umniejszane, niektórzy znajomi patrząc na mnie atrakcyjną osobę z ogromnymi zasobami nakręcają mnie na podboje, przekonują jakiego to ja mężczyznę mogłabym mieć - ja wtedy odpowidam, że ja już mam innego i ja poczekam, może nawet bardzooo długo, ale w końcu to rozwijający czas, w końcu jestem blisko Pana Boga, czytam Pismo Święte i zdumiewam się jak to możliwe, że życie z Bogiem jest takie proste, daje taki spokój, że Bóg ukoi, przytuli, że pogłaszcze, ale i napomnie kiedy widzi, że idziesz złą drogą ( ja szłam złą drogą - resztkami sił pozornie udając przed samą sobą, że przecież jest OK) a ileż radości sprawia nawet jeden malutki kroczek, napisane zimne "Dobranoc" od męża w tym naszym rozwodzie
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

To nie jest odwilż...odcinam się

Post autor: Zwyklaosoba »

Jest mi bardzo ciężko, mój mąż serwuje mi huśtawki, po czym tłumaczy mi, żę to ja ciągle zmieniam zdanie, a ja cały czas idę jedną drogą, ostatnio weszliśmy już na etap podejmowania przez niego kontaktów ze mną, zarzutów z przekorą, dlaczego ja nie dzwonię i nie piszę, chętnej pomocy, rozmów nieco spokojniejszych, szczerych, sam zainicjował wczoraj rozmowę o przyszłości, ja jasno określiłam moje stanowisko - NIE DLA ROZWODU, on zauważa, że bardzo się staram i zmieniłam, i kontruje to, że na pewno to na chwilę, że on nie wyobraża sobie powrotu, że nawet jak będzie dziecko to nie będę się skupiać na mężu, że na pewno wszystko w przyszłości się zepsuje, że mnie się nie da zmienić, on chce zacząć wszystko do zera, z kimś innym, odpowioednim dla niego...itd.. Spytałam dlaczego się kontaktujemy - a on odpowiada, że mnie szanuje i chce być miły i że robi to z własnej woli a nie z przymusu. Wspomniałam o odpowiedzialności za nasze małżeństwo, uniósł się gniewem, i powiedział , że właśnie rozwód jest tutaj formą jego odpowiedzilaności i że nie powinnam wjeżdzać mu na ambicje..bo i tak byśmy się kiedyś rozeszli, więc lepiej ,że teraz po 4 latach niż za kolejne 4...
Czuje, że potraktował mnie tak niesprawiedliwie, nigdy nie mówił co czuje tak naprawdę i kim jest, grał przed wszystkimi, dostosowywał się do wszystkich, a teraz mnie zostawia, nie daje szans zmiany, bo w końcu odkrył, że nie jestem jego warta, na pytanie czy widzi we mnie dobre cechy wymienił chyba z 5 (madra, inteligentna, zaradna, oszczędna, atrakcyjna) i dodał że to za mało i jak widzę w sobie jakieś inne dobre cechy to mam mu je spisać i pokazać może wtedy zobaczy ....Błągam... on naprawdę mi to powiedział, mam wypisywać moje dobre strony bo on ich nie znajduje.. ja je mogę pokazać, ale przede wszystkim on je musi chcieć zobaczyć, ale chyba nie teraz... ja odpuszczam już te kontakty , myślałam, że to odwilż, ale nie.. on nadal swoje, zapewnił mnie,że cały czas rozważa różne scenariusze, ale to już pozostawiam jemu, on nei wierzy w ludzi i w zmiany, że można się porozumiewać, on nie che tego po prostu, powiedział,że znajdzie odpowiednią osobę, pytałam czy wie, że to grzech żyć z kimś innym, on że tak, że wie że to łamanie jednego z 10 przykazań i że słabo się z tym czuje ale takie życie go nie interesuje , jakie mamy, zarzuca mi wszystko, nawet jak dzwoniłam na inny numer, bo pierwszy miał wyłączony to powiedział, że go inwigiluje...On powiedział, że chce zobaczyć jak to jest żyć na nowo z kimś innym i może się kiedyś przekonać i zrozumieć...i wtedy wrócić...powiedział, że teraz nie będzie się już do nikogo dostosowywać, a powrót do domu takim dostosowaniem by był, widzę bunt brak świadomości,przekonanie jego o słusnzosci rozwodu, zostawiam to już, tylko modlitwa i ulepszanie siebie, mój mąż mnie nie złamie...Na koniec dodał, że mnie zapewnia, że cały czas myśli i rozważa różne scenariusze jak to będzie dalej...Najgorsze co mi mówi, to, że on przy mnie nie potrafi być sobą, nie potrafi rozmawiać, że mam taką a nie inną osobowość, dominuję, mam zły ton głosu, no chyba mam wszystko złe...wg niego oczywiście, nawet siedząc i słuchając jego chyba go drażnię, to co nigdy nie był sobą ? ... czuję się oszukiwana, ale przecież nie czułam, żeby udawał wtedy... kiedy było dobrze..zostawiam to, to była chwilowa "odwilż"
ODPOWIEDZ