Kochani
Przepraszam, że nie piszę - postaram się częściej odzywać - mam sporo obowiązków i często padam na twarz ze zmęczenia.
Po ponad dwu letniej rozłące od kilku miesięcy znowu jesteśmy razem. Nie jest to 100% tego co sobie wymarzyłam, ale 85% już jest
, no ale w końcu jesteśmy w procesie, więc jeszcze dojdziemy do 100
Przeszłość do mnie wraca (w głowie), boję się oczywiście żeby historia się nie powtórzyła, ale wtedy myślę sobie "Panie Boże robię wszystko co mogę z mojej strony, aby te małżeństwo było szczęśliwe i trwałe.Akceptuję to, że na decyzje męża nie mam wpływu, ale pokładam nadzieję w Bogu, że zaopiekuje się naszym małżeństwem". Ja wierzę, że Bóg kocha mnie tak samo, jak męża i chce abyśmy byli szczęśliwi.
Pamiętacie, że u mnie było dno, padałam pod krzyżem wiele razy i gdyby nie łaska Ducha Świętego, SYCHAR, forum to nie wiem jak bym to wszystko przetrwała. DZIĘKUJĘ.
Nie dawno byliśmy z mężem w górach - to był bardzo miły tydzień, jak wchodziliśmy na Giewont widziałam troskę mojego męża - chyba z milion razy powtarzał "tylko się trzymaj, proszę się trzymaj"
a na szczycie mnie wycałował
było to bardzo miłe
Dwa tygodnie temu byliśmy na weselu i postanowiliśmy wziąć udział w konkursie, w którym było 9 par i każda z par miała wykonywać polecenie typu: jedna noga i jedna ręka na ziemi (pewnie to kojarzycie), która ostatnia to zrobiła lub której się nie udało odpadała. Wygraliśmy. Bardzo się ucieszyłam, bo to też nam pokazało, że jesteśmy zgranym duetem
W tańcach to mąż prowadził - jak przystało na mężczyznę i to mnie też cieszyło.
A jednak cuda się zdarzają, więc pielę, podlewam, pielęgnuję nasze małżeństwo, ale na ataki złej pogody nie mam wpływu, ale mam wpływ, aby moje plony ubezpieczyć modlitwą i zawierzeniem Najwyższemu.