I co teraz?
Moderator: Moderatorzy
Re: I co teraz?
Smutku,
zgadzam się z Jackiem - bardzo pomaga dzielenie się swoimi emocjami z bliskimi osobami. Ważne, żebyś nie była z tym sama, bo z własnego doświadczenia wiem, jak bardzo rujnuje samotne zakopywanie się w bólu.
Pomodlę się za Ciebie. Trzymaj się, Smutku!
zgadzam się z Jackiem - bardzo pomaga dzielenie się swoimi emocjami z bliskimi osobami. Ważne, żebyś nie była z tym sama, bo z własnego doświadczenia wiem, jak bardzo rujnuje samotne zakopywanie się w bólu.
Pomodlę się za Ciebie. Trzymaj się, Smutku!
Re: I co teraz?
Jacku tum jojo wywołałeś uśmiech na mojej twarzy
Nirwanna muszę sprawdzić dokładnie ale myślę, że w sąsiednim mieście, jakieś 20 km ode mnie jest sychar. Nie wiem tylko czy się odważę...
To wszystko trwa od połowy stycznia i przez ten cały czas praktycznie byłam z tym sama, zaryczana i w totalnej rozpaczy. Dopiero teraz zaczynam szukać ludzi i wsparcia. Zaczęłam od płaczu i Boga.
Nirwanna muszę sprawdzić dokładnie ale myślę, że w sąsiednim mieście, jakieś 20 km ode mnie jest sychar. Nie wiem tylko czy się odważę...
To wszystko trwa od połowy stycznia i przez ten cały czas praktycznie byłam z tym sama, zaryczana i w totalnej rozpaczy. Dopiero teraz zaczynam szukać ludzi i wsparcia. Zaczęłam od płaczu i Boga.
Re: I co teraz?
Paproch dziękuję za modlitwę. Bardzo.
Właśnie zaczynam szukać ludzi, pomocy, wsparcia, bo początek zmordowałam sama...
Właśnie zaczynam szukać ludzi, pomocy, wsparcia, bo początek zmordowałam sama...
Re: I co teraz?
Nie jesteś sama.
Ja tez dostałam taki sam prezent na moje 40 urodziny.
Na mojego męża wpłynęła 29- tka
Miłość jego życia, jak to powiedział
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
(Flp 3,14)
Re: I co teraz?
Inna, właśnie tego się obawiam, tej "miłości życia". Chociaż przysięgał mi na Boga, że nikogo nie ma. Ale on mi kiedyś powiedział że ja mam swoją wiarę a ty swoją, więc czy dla niego Bóg znaczy tyle co dla mnie? Wczoraj nawet w kościele nie był, bo po co. Zawsze chodził ze mną ale raczej z niechęcią, spowiedź tylko na święta. Praktycznie zmusiłam go prawie żebyśmy zrobili 9 pierwszych piątków w intencji poczęcia dziecka rok temu, ale nie widziałam w nim wiary, raczej zniechęcenie. Zrobił to wtedy tylko dla mnie, tak to wyglądało
Re: I co teraz
Bardzo ważne na początku kryzysu jest to jakimi ludźmi się otaczamy i gdzie szukamy pomocy Piszesz że rozmawiałas z siostrą , ja ma trzy siostry i żadna z nich nie rozumiała ,że ja chcę ratowac małżeństwo(zdrada .przemoc) że mimo rozwodu czekam na mojego męża .Ich zdaniem powinnam ułożyć sobie życie i być szczęśliwa. Zrozumienie znalazłam w ognisku sycharu , żałuję tak późno do niego trafiłam .Uczę się nie wisieć na mężu i stawiać granice sobie .Dziękuję Bogu za ludzi których każdego dnia stawia na mojej drodze Dasz radę bo z Bogiem wszystko jest możliwe
Re: I co teraz?
Kaja
Wsparcie jest ważne. Ja na razie jestem w zawieszeniu, bo mieszkamy razem, ale osobno wszystko. Jednak z tego co widzę to wszyscy, absolutnie wszyscy, teściowie, rodzice, siostra, jeśli ta sytuacja będzie tak trwać bez zmian, będą nalegać żebym go po prostu wywaliła i zgodziła się na rozwód, bo mnie nerwowo skończy.
Na razie po tym skoku o rozwód, parę dni jest spokojnych, z niczym nie przyszedł do mnie poza hasłem, że pod koniec miesiąca da mi kasę na rachunki, choć mówiłam kilkakrotnie, że nie chcę pieniędzy. Jednak jego siostra stwierdziła, żebym się nie wygłupiała i wzięła, bo nie mam obowiązku mu robić przysług.
Wsparcie jest ważne. Ja na razie jestem w zawieszeniu, bo mieszkamy razem, ale osobno wszystko. Jednak z tego co widzę to wszyscy, absolutnie wszyscy, teściowie, rodzice, siostra, jeśli ta sytuacja będzie tak trwać bez zmian, będą nalegać żebym go po prostu wywaliła i zgodziła się na rozwód, bo mnie nerwowo skończy.
Na razie po tym skoku o rozwód, parę dni jest spokojnych, z niczym nie przyszedł do mnie poza hasłem, że pod koniec miesiąca da mi kasę na rachunki, choć mówiłam kilkakrotnie, że nie chcę pieniędzy. Jednak jego siostra stwierdziła, żebym się nie wygłupiała i wzięła, bo nie mam obowiązku mu robić przysług.
Re: I co teraz?
Smutek
Miłość nie musi być naiwna. Obowiązkiem męża jest również dbać o Was materialnie. Ja bym wziął pieniądze.
Miłość nie musi być naiwna. Obowiązkiem męża jest również dbać o Was materialnie. Ja bym wziął pieniądze.
Re: I co teraz?
Jacku po namyśle też tak uważam, bo nadal nie ma tak naprawdę granicy. Mieszka gdzie mieszkał, w tyłek ciepło na zimę. A że kanapa? Osobne jedzenie? Sam takie warunki postawił więc on rządzi. Myślę, że jedyne czym go na razie zaskoczyłam to tym, że już nie płaczę i nie proszę i właściwie się do niego nie odzywam. Jak wyszłam parę razy szybciej do pracy (szłam do kościoła) to zapytał gdzie idę i czy kogoś mam. Powiedziałam, że przecież nie będę siedzieć i gapić się w ścianę, bez wyjaśniania gdzie, po co i na co. Nie chcę się chwytać tych okruchów niby zainteresowania, bo mogą nic nie znaczyć. Może po prostu szuka usprawiedliwienia dla siebie.
Re: I co teraz?
Super - bardzo dobrze świetny początek odwieszania się.
A jak jeszcze założysz leginsy i pójdziesz pobiegać albo na fitness... ... to dopiero mężulka zaciekawi .
Do tego jakaś fajna Pani psycholog, ognisko Sycharowe... lektury... i będziesz nowa lepsza Ty
Re: I co teraz?
Wiem, że muszę się pozbierać i to nie dla niego, ale dla siebie, a im później tym gorzej.
Re: I co teraz?
Aleksander
Zawsze lubiłam biegać, pora do tego wrócić.
Zastanawiam się jeszcze nad jednym. Czy faceci też potrzebują tak się komuś wygadać, zwierzyć żeby im trochę było lepiej? Ciekawe komu zwierza się mój mąż? Od swoich rodziców ucieka jak naciskają, żeby wyjaśnił o co chodzi. Więc albo kowalska albo pocieszycielka w postaci przyszłej kowalskiej...
Po co ja w ogóle o tym myślę.
Zawsze lubiłam biegać, pora do tego wrócić.
Zastanawiam się jeszcze nad jednym. Czy faceci też potrzebują tak się komuś wygadać, zwierzyć żeby im trochę było lepiej? Ciekawe komu zwierza się mój mąż? Od swoich rodziców ucieka jak naciskają, żeby wyjaśnił o co chodzi. Więc albo kowalska albo pocieszycielka w postaci przyszłej kowalskiej...
Po co ja w ogóle o tym myślę.
Re: I co teraz?
Dasz radę .Pan Bóg daje nam tyle ile jesteśmy w stanie udźwignąć, nie więcej U mnie też było wszystko osobno -nie pierz, nie gotuj, spanie na kanapie i najlepiej się nie odzywaj.Dom był hotelem.Ale po takim trwaniu w zawieszeniu i niemocy zapadła decyzja o wyprowadzce męża (bardziej ja na nią nalegalam) ale decyzja o rozwodzie była decyzją męża.Od roku nie mieszkamy razem , a od czerwca jesteśmy po rozwodzie. Czasami myślę, że to życie w pojedynkę nie jest złe, jest inne , otwiera przed nami inne możliwości
Re: I co teraz?
Moj mąż znalazł powiernice w swojej siostrze , z którą nie miał kiedyś aż tak bliskich relacji , ale to ona mu teraz matkuje Mam znajomego , którego zostawiła żona i on twierdzi, że nie miał potrzeby rozmowy z innymi o swojej sytuacji .Mężczyźni chyba mniej się uzewnetrzniaja .Czy jest kowalska pocieszycielka ? nie wiem .trzy lat temu była ale kiedy sprawa wyszła na jaw mąż zakończył romans i dalej przez kolejne dwa lata byliśmy razem . Ale po drodze popełniam wiele błędów i finał jest jaki jest .
Re: I co teraz?
To zależy. Niektórzy tak, niektórzy nie. Acz mam wrażenie że ci co nie potrzebują - to po prostu się tak nauczyli bo wygadać się po prostu nie było komu.Smutek pisze: Zastanawiam się jeszcze nad jednym. Czy faceci też potrzebują tak się komuś wygadać, zwierzyć żeby im trochę było lepiej?
W męskim świecie zwierzenia nie są generalnie zbyt mile widziane, co najwyżej dostaniesz radę, cobyś nie biadolił jak baba i się ogarnął. Są oczywiście wyjątki - ale często jest tak jak napisałem. Wtedy facet się szybko uczy po prostu nie zwierzać, i tyle.
Natomiast jeśli był w pobliżu ktoś, wystarczy jedna osoba, która naprawdę rozumiała, a przynajmniej się starała - będzie taka potrzeba, bo to chyba normalna ludzka potrzeba.
Albo nikt, co jest najczęściej spotykaną sytuacją.Smutek pisze: Ciekawe komu zwierza się mój mąż? Od swoich rodziców ucieka jak naciskają, żeby wyjaśnił o co chodzi. Więc albo kowalska albo pocieszycielka w postaci przyszłej kowalskiej...Po co ja w ogóle o tym myślę.
Kowalska to raczej nie będzie przyczyna tego, że się chłop nie ma komu zwierzyć i się napatoczyła "dobra przyjaciółka". Kowalska to skutek czegoś. Może to być skutek braku kręgosłupa moralnego, albo siły woli, albo danie sobie prawa do kowalskiej "bo mam tak źle że bez odskoczni nie wytrzymam" - albo kombinacja powyższych. Może się zdarzyć zupełnie bez winy żony, a może być tak, że żona się do pojawienia kowalskiej bardzo przyczynić.
Z tego co piszesz to chyba bliżej pierwszej opcji - mąż ma najwidoczniej nie pierwszy skok w bok i niespecjalnie jest zainteresowany ratowaniem małżeństwa. Ale nawet jeśli w grę wchodzi pierwsza opcja nie znaczy to że nie należy nic robić.
Dobrze Ci tu ludzie piszą - weź się za siebie przede wszystkim dla siebie. Zadbaj o siebie (ewentualny widok zadbanej żony, dobrze odnajdującej się w nowej sytuacji, spokojnej że w każdej sytuacji da sobie radę i nieprzesadnie zainteresowanej powrotem męża, działa ekhm, stymulująco:)