Bezradność

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

kaja
Posty: 768
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bezradność

Post autor: kaja »

Ja dałam tą wolność , chcesz -idź (chciał być szczęśliwy i sam .bo w domu się zle czuł ) Miesiąc po wyprowadzeniu się złożył wniosek o rozwód. Tydzień po rozwodzie stwierdził , ze chyba się pospieszyl
Dareck
Posty: 21
Rejestracja: 26 lut 2018, 20:49
Płeć: Mężczyzna

Re: Bezradność

Post autor: Dareck »

Mieć ojca pijaka i drania źle. Mieć ojca autorytet i wzór do naśladowania też źle. To tylko dwa bieguny i przecież scenariuszy może być tyle ile gwiazd na niebie. Co musi być takiego w człowieku żeby nie zbłądził, nie ranił, nie cierpiał. Da się tak wogóle? Da sie skoro tyle szczęśliwych ludzi chodzi po ziemi.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Bezradność

Post autor: mare1966 »

Langusto ,
to jacy jesteśmy ma zasadniczo swoje źródło
w naszej przeszłości , ważną rolę odgrywa tutaj dom rodzinny .
( stosunki w nim panujące , wartości itd. )
Taką analizę ( siebie i małżonka )
warto sobie zrobić .

Ja myślę , że ludzie oczekują często
za dużo od małżeństwa .
A tymczasem rolą małżonków jest także
wychowanie dzieci , może nawet przede wszystkim .
Do tego we dwoje zwykle łatwiej niż samemu .
Ale to nie oznacza , że przestajemy być osobnymi jednostkami .
Mamy swoje wady , zalety .

Chrapie i nie śpią ze sobą .
No i co w tym dziwnego .
Ja też bym nie spał nawet z super 20-latką ,
gdyby mi chrapała .
Jednym coś przeszkadza , innym nie .
A oni mają przynajmniej 60 lat .
Co w tym dziwnego , że wolą tv od seksu ?

Mąż chyba ogólnie jest pogubiony ,
coś jak zbuntowany nastolatek .
Poszukuje sensu życia , własnej drogi .
............ no tyle , że
trzeba grać tymi kartami które się już ma
( a on ma żonę i dzieci i lat 40 )
To może być punkt startu ,
ale nie od nowa .

Ale i dla ciebie to okazja na zatrzymanie ,
podliczenie i refleksje .
I to nie tak , że ty coś źle
i dlatego on tak i siak .
Jesteście jednak dorosłymi osobami
i macie wolna wolę .
Nie można tylko zwalać winy na druga osobę .
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Bezradność

Post autor: 3Has »

@Langusta - danie wolności - zgadzam się, zawsze i wszędzie, tylko mała uwaga.
Żeby potem nie było: "ty CHCIAŁAŚ żebym odszedł".
Należy wyraźnie zaznaczyć że nie chcesz, ale decyzję o ewentualnym odejściu uszanujesz i zatrzymywać nie będziesz. Bo potem wyjaśnianie co kto zrozumiał a co kto miał na myśli.... szkoda słów.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Bezradność

Post autor: renta11 »

No cóż, ja uważałabym z tym daniem wolności.
Bo ja także słyszałam o wypaleniu, przemijaniu itd. I także wierzyłam w to, że on chce odejść, aby dopiero poszukać tej oczywiście młodszej i nowszej. A to była tylko jego manipulacja mną. Prawda okazała się okrutna, że o tym wypaleniu i przemijaniu to on powiedział mi, kiedy jego romans już z konsumpcją z tym cudem miłości trwał ponad 1,5 roku. :D Sami wiemy z forum, że w prawie 98 % przypadków to oni odchodzą, bo JUŻ mają do kogo i dawno się od nas odseparowali emocjonalnie. Pisałaś Langusto, że on już Ci powiedział, że się zakochał. Niby do niczego nie doszło. Nie wierzę w to. Facet 40-letni nie opowiada wierszy, nie chwyta tylko za rączkę i żyje z wydechów z jej ust. Jest lekarzem, ma dyżury wielogodzinne, tam także sypia, a o gotowości pielęgniarek krążą już legendy.
Więc zamiast tak szafować tym rozumieniem jego rozterek, wysłuchiwaniem wynurzeń, staraniem się i poświęcaniem siebie dla jego dobra, po prostu przeprowadź z nim rozmowę, zapytaj kto jest kowalską, jak długo to trwa, i jakie kowalscy mają zamiary, gdzie widzą Ciebie i dzieci w tym patchworku.Wiem, jaka to trudna sytuacja, ale taka rozmowa może wiele zmienić. Jeśli będzie chociaż trochę uczciwy, to może powie prawdę.
Piszę Ci to po to, abyś nie musiała przeżywać tego, co ja. Przez rok żyłam z mężem, walczyłam o rodzinę nie wiedząc o kowalskiej. Z perspektywy czasu wiem, że wolałabym wiedzieć. Bo on tak mną manipulował, wzbudzał we mnie takie poczucie winy, obarczał winą za wszystko, traktował labilnie (raz pogłaskał jak kota, za chwilę mówił "nic nie czuję" albo " s... na nic innego nie zasłużyłaś".. To co czułam to głównie zdezorientowanie, niepewność. Prawda, jakakolwiek jest, zawsze jest lepsza. Bo wtedy masz podstawy do podejmowania świadomych decyzji. Oszczędzisz sobie wielu upokorzeń, a dla niego może zachowasz szacunek. Fakt istnienia kowalskiej nie musi przesądzać o waszym rozstaniu się, ale o Twoim świadomym, aktywnym uczestnictwie, w roli pełnoprawnego partnera, a nie marionetki.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Wiedźmin

Re: Bezradność

Post autor: Wiedźmin »

renta11 pisze: 02 mar 2018, 10:35 [...] Sami wiemy z forum, że w prawie 98 % przypadków to oni odchodzą, bo JUŻ mają do kogo i dawno się od nas odseparowali emocjonalnie. [...]
Tak - tu pełna zgoda.
renta11 pisze: 02 mar 2018, 10:35 [...] po prostu przeprowadź z nim rozmowę, zapytaj kto jest kowalską [...] .
Jeśli będzie chociaż trochę uczciwy, to może powie prawdę. [...]
renta11 - może powie? ;) w 98% nie mówią, choćby ich żelazem przypalać ;)

Ale fakt, zapytanie wprost może się przydać - pewnie w jego oczach będzie widać prawdę... bądź kłamstwo.

Ja w tamtym okresie zapytałem żony tak trochę "na około"... i wówczas wiedziałem... bo powiedziała wówczas szczerze... i lekkie zmieszanie starała się przykryć uśmiechem.

A zapytałem tak:

- ja: "Żono, a gdybyś miała jakiegoś kochanka, to powiedziałabyś mi o nim?"
- żona: "Nie - nie powiedziałabym"....
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Bezradność

Post autor: Pantop »

Do: renta

Zgadzam się.
Lepiej (nie łatwiej) podejmować decyzję w oparciu o najgorszą prawdę niż o najlepsze przemilczenie/kłamstwo.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Bezradność

Post autor: renta11 »

Macie rację chłopaki.
Trudne to są bardzo sytuacje, trudne wybory.
Ale z perspektywy czasu wiem, że trudniejszy od zdrady był sposób załatwienia, rozegrania tematu, bo był taki ... tani?
I właśnie to najbardziej rzutuje na mój stosunek do tej historii.
A w tej szczególnej sytuacji (i mojej również) dochodzi aspekt przemijalności i najczęściej dużo młodszej kowalskiej. I ta chęć małżonka do zatoczenia kolejnego koła w życiu (nowa zona, nowe dzieci, nowa rodzina). I chęć traktowania starej żony jak cioci Kazi, do której z nową żonką będzie się wpadać z wizytą albo żeby nagadać na nową żonkę. Czasami takie rzeczy się udają, bo stara żona mając jakieś resztki nadziei pozwala "wtłoczyć się" w taką dosyć kiepską rolę. I cierpienie przedłuża się o kolejnych ileś tam lat. Uważam, że działanie daje energię, a ta napęd do życia. Trwanie w cierpieniu, w biernej roli marionetki, te siły, energię zabiera.
Mam kochać bliźniego swego, jak siebie samego. Więc po co przedkładać czyjeś dobro (męża konkretnie) ponad swoje? No i czy takie jego życie to jest to dobro?
Wystarczająco jest cierpienia w tej całej sytuacji. Należy głównie zadbać o siebie, bo silna, mądra matka jest najlepszą inwestycją dla dzieci. A dla mnie to jednak one w tym wszystkim są najważniejsze, a nie małżeństwo. I na to mam bardzo realny wpływ, a na małżeństwo już najczęściej nie.

Langusto, nie namawiam Cię do takich działań, Ty wiesz lepiej, co dla Ciebie będzie najlepsze. Ja tylko dzielę się swoim doświadczeniem.
Namawiam Cię jednak do tego, abyś myślała najpierw o sobie (przysłowiowa maseczka z tlenem w samolocie najpierw dla siebie), a potem abyś silniejsza otoczyła swoje dzieci opieką. Przytulam Cię bardzo serdecznie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Bezradność

Post autor: Pantop »

Do: renta11
renta11 pisze:I chęć traktowania starej żony jak cioci Kazi, do której z nową żonką będzie się wpadać z wizytą albo żeby nagadać na nową żonkę. Czasami takie rzeczy się udają, bo stara żona mając jakieś resztki nadziei pozwala "wtłoczyć się" w taką dosyć kiepską rolę.
Proszę o łaskawe sprostowanie jeśli błądzę.
Twój luby wpada na pogaduchy by się wyżalić na ,,nową,, żonkę - a Ty mu to umożliwiasz?????????
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Bezradność

Post autor: Unicorn2 »

renta11 - może powie?  w 98% nie mówią, choćby ich żelazem przypalać  

Bardzo tanie jest badanie wariografem , prosta sprawa jeśli nie ma kowalskiej to się zgodzi.
Langusta
Posty: 18
Rejestracja: 10 lut 2018, 19:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Bezradność

Post autor: Langusta »

Pytałam.

Zaprzecza.

Twierdzi, że nikogo nie ma, nikogo nie chce, nie wierzy w miłość, chce być sam, niezależny i wolny...

Wyprowadzka wygląda tak, że wczoraj przyjechał do domu ok. 17.00, pokręcił się, pooglądał TV, popisał coś na telefonie, pogadał chwilę z dziećmi, pomógł córce w zaimpregnowaniu podkładu pod rysunek...

Jak poszliśmy do łóżek to usłyszałam jak otwiera bramę od garażu i jedzie do siebie...

Koszmar 😢

Ciężko było zasnąć.

Pytał wcześniej czy dzieci dzień wcześniej o niego pytały...

Nie ma odwagi im o tym powiedzieć.
One unikają tematu, nie chcą o tym rozmawiać.
Przecież widzą rano, że nie ma samochodu, że nie ma kosmetyków.
Nie pytali dzisiaj.
Mam załatwić to za niego? Nie. Nie chcę.
One czują to udawanie. Same już udają.

Gdzie tu jakakolwiek odpowiedzialność? Męskość?

Jak znieść to uciekanie pod osłoną nocy?

Aż mnie nosi, żeby mu powiedzieć, że jak chce się wyprowadzić to niech weźmie jak prawdziwy mężczyzna odpowiedzialność za swoje czyny, niech spojrzy dzieciom w oczy, niech się spakuje i niech się zapowiada jak chce do nich przyjechać.

Też nie mogę tego zrozumieć, że facet niszczy rodzinę, rozwala małżeństwo, niby po to, żeby być samotnym wilkiem..

Trudno w to wierzyć ...
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Bezradność

Post autor: Niezapominajka »

Renta zgadzam się w 100,% z tym co napisałaś. Wszyscy kłamią. I manipulują. I jest to w pełni zrozumiałe. Tylko święty zaprzeczy a takich nie ma wśród nas.
Langusta ile masz lat? Prawdopodobnie mój wiek 41? Uważaj ok? Zastosuj zasadę kierowców - ograniczone zaufanie, nie wierz żadne jego słowo. Prędzej czy później się dowiesz. U mnie były podobne, schematyczne gadki. Sciemnianie.
Skandalem jest to że znikł i nie wytłumaczył dzieciom. Nie rozmawialiście jak z tym postąpić?? Zwalił to na Ciebie? Czy on oszalał? Uciekł tak po prostu? Coś powiedział jeszcze na koniec?
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Bezradność

Post autor: renta11 »

Pantop pisze: 02 mar 2018, 14:50 Do: renta11
renta11 pisze:I chęć traktowania starej żony jak cioci Kazi, do której z nową żonką będzie się wpadać z wizytą albo żeby nagadać na nową żonkę. Czasami takie rzeczy się udają, bo stara żona mając jakieś resztki nadziei pozwala "wtłoczyć się" w taką dosyć kiepską rolę.
Proszę o łaskawe sprostowanie jeśli błądzę.
Twój luby wpada na pogaduchy by się wyżalić na ,,nową,, żonkę - a Ty mu to umożliwiasz?????????
Błądzisz. Ja zamknęłam za nim drzwi. I tyle.
Ale znam taką sytuację. Żona ma cierpienie w oczach, ale godzi się na rolę cioci Kazi.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Bezradność

Post autor: 3Has »

renta11 pisze: No cóż, ja uważałabym z tym daniem wolności.
Bo ja także słyszałam o wypaleniu, przemijaniu itd. I także wierzyłam w to, że on chce odejść, aby dopiero poszukać tej oczywiście młodszej i nowszej. A to była tylko jego manipulacja mną. Prawda okazała się okrutna, że o tym wypaleniu i przemijaniu to on powiedział mi, kiedy jego romans już z konsumpcją z tym cudem miłości trwał ponad 1,5 roku. :D
Rozumiem, ale w jaki sposób "nie danie wolności" zmieniłoby sytuację?
Uważasz że coś by to poprawiło?
Poza tym jak pisałem - danie wolności nie oznacza przyzwolenia i należy to wyraźnie rozgraniczyć. To nie jest zgoda na romans, skok w bok, wyprowadzkę itp. To jest uszanowanie decyzji na którą się nie zgadzamy i brak próby wpływania na nią.
Langusta pisze: Pytałam.
Zaprzecza.
Twierdzi, że nikogo nie ma, nikogo nie chce, nie wierzy w miłość, chce być sam, niezależny i wolny...
Dwie możliwości - albo po prostu kłamie, albo faktycznie chce być sam, ale nie oznacza to że tak powiem wstrzemięźliwości seksualnej. Może to oznaczać chęć (albo już tak jest) skakania z kwiatka na kwiatek.
Langusta pisze: Pytał wcześniej czy dzieci dzień wcześniej o niego pytały...
Nie ma odwagi im o tym powiedzieć.
One unikają tematu, nie chcą o tym rozmawiać.
Przecież widzą rano, że nie ma samochodu, że nie ma kosmetyków.
Nie pytali dzisiaj.
Mam załatwić to za niego? Nie. Nie chcę.
Oczywiście że nie.
Skoro bywa w domu, jest okazja zapytać - jeśli dzieci tego nie robią to pewnie się same domyślają.

Langusta pisze: Gdzie tu jakakolwiek odpowiedzialność? Męskość?
To w dzisiejszych czasach towar deficytowy;-)
Podobnie jak kobiecość.

Langusta pisze: Jak znieść to uciekanie pod osłoną nocy?
Aż mnie nosi, żeby mu powiedzieć, że jak chce się wyprowadzić to niech weźmie jak prawdziwy mężczyzna odpowiedzialność za swoje czyny, niech spojrzy dzieciom w oczy, niech się spakuje i niech się zapowiada jak chce do nich przyjechać.
Też nie mogę tego zrozumieć, że facet niszczy rodzinę, rozwala małżeństwo, niby po to, żeby być samotnym wilkiem..
Trudno w to wierzyć ...
Ucieczka w takiej sytuacji to dowód wyrzutów sumienia. Które - obojętne co z nim próbujemy zrobić - zawsze się odzywa w ten czy inny sposób.
Facet obawiam się myśli głównie o sobie i o nikim innym. Wtedy łatwo dojść do wniosku że życie tyle atrakcji oferuje a one przelatują koło nosa. Jeśli wiara tego nie prostuje, a co najmniej przyzwoitość, miłość choćby do dzieci - to mamy co mamy.

Pytasz jak znieść - tak jak inni tutaj. Uniezależnić się emocjonalnie, szukać pociechy w Bogu, w ludziach dookoła, znaleźć na nowo motywację i cele w życiu. Wypełnić czas - modlitwą, pracą, obowiązkami, spotkaniami. Nie czekać, nie wyglądać, nie żyć złudzeniami.

Wczoraj kolega powiedział mi jedną rzecz. To co mamy w życiu może prysnąć w jednej chwili jak bańka - niezależnie od naszych zdolności, pracowitości, inteligencji itp. Niby to wiemy - ale tylko niby.
Zaczynamy to wiedzieć, kiedy oddamy się Bogu naprawdę - tak, że przestajemy się o to kompletnie martwić, zachowując jednocześnie pełną tego świadomość.
Łatwo powiedzieć, ale da się osiągnąć taki stan. Miałem kiedyś w życiu coś takiego, w temacie pracy zawodowej - teoretycznie wszystko się waliło, ale nie wiem skąd moje zaufanie Bogu było tak duże, że znajomi się pytali co ja taki spokojny i wesoły.
I sytuacja rozwiązała się o wiele lepiej niż się spodziewałem - ale nawet nie w tym rzecz. Pamiętam ten spokój, choć na logikę powinienem być strzępkiem nerwów.

Szkoda że nie potrafię przełożyć tej wiary i zaufania Bogu które wtedy miałem na pozostałe dziedziny życia. Ale próbuję:)
Sukcesu w zaufaniu Bogu Tobie Langusto życzę.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Bezradność

Post autor: Niezapominajka »

Dobrze mówisz 3has.
A co to jest wg Ciebie kobiecość? Ciekawam.
ODPOWIEDZ