Przeciez separacja dla ratowania siebie i dzieci jest dopuszczalna. Glupota jest mieszkac z mezem ktory bije a nawet nie chce sie leczyc.
Ks. Dziewiecki wielokrotnie o tym mowil
Moderator: Moderatorzy
Przeciez separacja dla ratowania siebie i dzieci jest dopuszczalna. Glupota jest mieszkac z mezem ktory bije a nawet nie chce sie leczyc.
Piszemy w watku Angeli a ona o tym pisala. Trwanie przy mezu jak bije i nie chce sie leczyc to duza naiwnosc tak jak mowil ks. Dziewiecki.Dareck pisze: ↑08 mar 2018, 18:56 Aniu 10 skąd wiesz, że mąż Klopotka_16 ją bije i nie chce się leczyć? Z systematycznym przyjmowaniem leków ma większość z nas którzy takie leki mamy przyjmować, jedno drugiemu pomaga w przyjmowaniu leków. Jeśli tak jest że mąż Klopotki_16 ją bije to na to nie ma przyzwolenia i usprawiedliwienia i tu trzeba siebie i dzieci chronić przed przemocą.
Tak mozna wszelakie usprawiedliwienia sibie znajdowac na to aby nic nie zrobic z tym w czym sie znalazlo. Slabosc charakteru tez nie raz sie objawia u ludzi ktorych mimo ze sa bici poniewiwrani itd to i tak nie potrafia zostawic krzywdziciela naiwnie myslac ze jak zostana to oni sie naprawia. Chyba wiekszej bzdury nie ma. Nie da sie komus pomoc samemu ledwo stojac na nogach. Do tego trzeba byc twardym.Dareck pisze: ↑09 mar 2018, 21:58 Nie obraź się Aniu10, ale choroba rządzi się trochę innymi prawami niż przemoc świadoma. Wiem przemoc jest przemoc. Wyobraź sobie np ze masz męża, który ma schizofrenię a w niej obecnie objawy wytwórcze, omamy, urojenia. Oprócz Ciebie nie ma nikogo. Wiesz, że mąż zanim zachorował był normalnym człowiekiem. Czy z chwilą gdy ten mąż w chorobie mając objawy wytwórcze budzi w Tobie lęk, że może być dla Ciebie i dzieci zagrożeniem to się od niego separujesz? A gdyby to był syn np 16-letni wyrośnięty silny chłopak? Z chorym mężem separacja, a z synem? To są sprawy trudne, delikatne, dla nas w większości abstrakcyjne. Trzeba tu wyczucia. Człowiek to nie pies który stał się agresywny i zagrażając domownikom pozbywamy się go dla bezpieczeństwa. Są sytuacje kiedy nasilenie objawów wymaga zdecydowanych działań hospitalizacji. Owszem. Tu trzeba nieść realną pomoc choremu i jego bliskim. A w jakiej formie to już Tu Panie troszkę napisały.
ps Angelo pozwolisz ,ze spytam ,wybierasz sie na rekolekcje ?
s zona, nie wybieram się na warsztaty o przemocy. Mój mąż jest od półtora roku spokojny. Wcześniej miał roczny okres zachowań przemocowych, ale pobyt w szpitalu potraktował jako więzienie i dla swojego dobra nie chce on do tego wracać. Mało też ostatnio przemocy psychicznej, jest zimna obojętność. Coraz trudniej mu mnie zranić, staram się nie brać jego chorych wypowiedzi do siebie.s zona pisze: ↑04 paź 2018, 8:10 Angelo ,
nawet nie moge powiedziec ,ze wiem ,jakie to trudne dla Ciebie ,bo nawet sobie tego nie moge wyobrazic..
Tym bardziej Twoja postawa swiadczy o tym ,ze w malzenstwie to nie tylko przyjemnosci naskorkowe ale Milosc i Odpowiedzialnosc .
A na ten piekny dzien ,zycze Ci ,aby dobry Bog byl nadal z Wami ,tak ,jak kiedys podzczas przysiegi malzenskiej ,aby Was wspieral i dodawal sil w dniu codziennym i wyprowadzil z tego Dobro dla Waszej rodziny .
Pomodle sie za Was o 15h
ps Angelo pozwolisz ,ze spytam ,wybierasz sie na rekolekcje ?
Angela, to, co mi dało osobiste spotkanie z innymi Sycharkami to wiarę, że mimo naszych doświadczeń można żyć godnie i z radością.Angela pisze: ↑04 paź 2018, 11:24 Na rekolekcje syrachowskie nie pojadę z jednego powodu: zbyt bolesne byłoby spotkanie sycharków płci przeciwnej, bratnich dusz w przekonaniu konieczności walki o małżeństwo, gdy jednocześnie mój własny, mocno wierzący mąż wykazuje taką obojętność do mnie. Pojadę jak będą rekolekcje niekoedukacyjne. Z tego samego powodu nie wybieram się do ogniska. Na forum jest łatwiej.
Angelo , mialam to samo napisacGosiaH pisze: ↑04 paź 2018, 11:31Angela, to, co mi dało osobiste spotkanie z innymi Sycharkami to wiarę, że mimo naszych doświadczeń można żyć godnie i z radością.Angela pisze: ↑04 paź 2018, 11:24 Na rekolekcje syrachowskie nie pojadę z jednego powodu: zbyt bolesne byłoby spotkanie sycharków płci przeciwnej, bratnich dusz w przekonaniu konieczności walki o małżeństwo, gdy jednocześnie mój własny, mocno wierzący mąż wykazuje taką obojętność do mnie. Pojadę jak będą rekolekcje niekoedukacyjne. Z tego samego powodu nie wybieram się do ogniska. Na forum jest łatwiej.
Tę radość mocno podkreślam!
Ja jechałam na rekolekcje sycharowskie spotkać poranionych ludzi, i tacy byli.
Ale moje przekonanie, że będą wyglądać jak ja - jedno wielkie nieszczęście - było błędne.
Tyle radości, uśmiechu, wsparcia, dobra!
Rozważ, czy nie warto jednak wyjść i spotkać podobnych tobie ?
Przytulam cię wirtualnie, ale za to z całego serca !