Seperacja z narcystycznym mężem.
Moderator: Moderatorzy
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Mary- witaj! Nawet nick mamy podobny. Po ponad roku od rozpadu relacji i latach trudnego małżeństwa wiem, ze narcyzm nie przechodzi, nie łagodnieje i nie ma możliwości trwałej zmiany. Narcyz inaczej widzi świat. Jeśli Twoja obserwacja jest trafna (a małżonkowie narcyzów po prostu to wiedzą, zestaw sytuacji jest absolutnie nieporównywalny z np. konfliktowym relacjami i jak z matrycy - znane mi kobiety w podobnej sytuacji opowiadają niemalze tę samą historię)- to to nie mam dobrych wiesci. Znawcy tematu doradzają wyłącznie ewakuację lub technikę „szarej skaly” pozostając z narcyzem. Ale takie związki zawsze są dysfunkcyjne i wpływ narcystycznego rodzica na dzieci - przeogromny. Ja wybieram życie samodzielnie, i chyba już bez nadziei na uzdrowienie męża - sam powrót absolutnie nie wchodzi w grę bo jego postawy wobec mnie były wysoko toksyczne i muszę chronić przed nimi dzieci). Przytulam mocno. Jestem dziś nową osobą, skupioną na sobie, dzieciach i bliskich. Tęskniłam za wymyśloną wizją męża, którego nigdy nie było. Dziś mam w sobie ogromy spokój i rodzaj ulgi, której kompletnie nie rozumiem, gdyż to on mnie zostawił.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
MaryM
Jak teraz wygląda wasza relacja? On ma kogoś czy jest sam?
Kiedy minęły Ci uczucia tęsknoty bo ludzie nawet w toksycznym małżeństwie zżywają się ze sobą. Ten brak nadziei na przemianę narcystycznego męża jest straszny. Taka bezradność. Ja nie zamykam się na łaskę, cud który Bóg jeszcze może kiedyś uczynić chociaż po ludzku sprawa wygląda beznadziejnie.
Jak teraz wygląda wasza relacja? On ma kogoś czy jest sam?
Kiedy minęły Ci uczucia tęsknoty bo ludzie nawet w toksycznym małżeństwie zżywają się ze sobą. Ten brak nadziei na przemianę narcystycznego męża jest straszny. Taka bezradność. Ja nie zamykam się na łaskę, cud który Bóg jeszcze może kiedyś uczynić chociaż po ludzku sprawa wygląda beznadziejnie.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Tęsknota za ideą rodziny nie zniknie nigdy. Z odstawieniem narkotyku (toksyczna relacja jest mo bo wiklajaca) jest łatwiej - po roku człowiek ma szansę na większą świadomość siebie- jeśli da sobie szansę i porządnie zajmie się sobą. Mu pomogły wykłady psychologów na temat narcyzmu, które oswajały mnie coraz bardziej z sytuacją. Mąż ma kiwalską, z którą mieszka ale jej nie znam, nie szukam kontaktu. Odwiedza rzadko dzieci i jakiś wszyscy powoli się godzą z sytuacją. Jestem otwarta na Boży plan i łaskę, ale coraz częściej przemyka mi, ze Bóg chce dla mnie dobrze trzymając z dała od toksycznego jak arszenik związku. A co będzie dalej? W rękach Boga i tylko Boga. Ja żyję całkiem wesoło, planuję fajne rzeczy z dziećmi, awansuję, poszukalam sobie fajnych znajomych... męża mi pi prostu żal, bo narcyz nigdy nie jest spełniony. A ja tak. Coraz lepsza ze mnie mama ( wcześniej tańczyłam wokół męża), córa lepsza córka ( mąż nie lubił mojej rodziny). Coraz lepsza chrześcijanka - mniej złości, frustracji- więcej sakramentów). Za nami fajne wakacje z przyjaciółką - dałam sobie sama doskonale radę gdy musiałam. Kocham go przez wzgląd na przeszłość i sakrament ale akceptuję osobność. Wciąż mi się podoba. Ale kokaina tez bywa fajna w odbiorze. A ja już nue ćpam ...
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Mary,
Tak się cieszę, że znasz Świętego Józefa i jesteś pod jego opieką. Nie wahaj się prosić go o pomoc w najróżniejszych potrzebach. Mi o tym powiedziała starsza stażem sycharka. Z początku bylam sceptyczna, ja tak mam. Jak to poproszę i już? Aż w potrzebie zaczęłam prosić i ja. Teraz już wiem, że Święty Józef wspiera z miłością, czułością i troską kobiety i dzieci, ktore nie mają męskiej opieki. I do tego ma wspaniałe poczucie humoru.
Rozumiem twój ból, poczucie samotności, niepokój, tęsknotę za mężem, poczucie pustki. Sama to wszystko przeszłam. Masz prawo do tych uczuć. Są zupełnie zrozumiałe przecież. Pomagał mi płacz. Czekałam z tym aż będę sama, nie chciałam niepokoić syna. Nauczyłam się też opowiadać o moich uczuciach podczas Adoracji i podczas różańca. Z czasem gdy te uczucia wyrażałam, wiele z nich łagodniało, oczyszczało się.
Masz też prawo czuć się zazdrosna o męża, niepokoić się i nie chcieć, by wszedł w inną relację lub by nawet takich relacji szukał, czy nawet pozostawał na nie otwarty. Nie ma to przełożenia na to, co faktycznie bedzie robić twój mąż. Ale uczucia są zupełnie zrozumiałe. Od bardziej zaawansowanych w kryzysach dziewczyn dowiedziałam się, że nie należy wpuszczać kowalskich do głowy. I ta rada bardzo mi pomogła. Oznacza to, że nie wyobrażałam sobie, co robi mój mąż, z kim, czego szuka, czy szuka, czy jest na randce, czy nie jest. Nadal tego nie robię. To są sprawy mojego męża, jak on się prowadzi.
Z początku kryzysu pełno jest też obaw, smutku, że już zawsze będę sama, że się nie przytulę już nigdy, że jestem jeszcze młoda, a tu celibat. Spokojnie. Bóg wie, gdy powstaje w nas pustka, że jest to koszt, który ponosimy by dochować wierności. I znajduje sposoby, by poprowadzić nas tak, by życie było pełne i radosne, mimo pustki w tym obszarze życia. Prowadzi za rękę, krok po kroku, jeśli tylko na to pozwolimy. Ja poprosiłam o pomoc Matkę Bożą i tak właśnie mnie prowadzi.
Jest jeszcze kwestia uzależnienia od męża, emocjonalnych zapętleń. Przy toksycznych relacjach to zrozumiałe. Ja potrzebowałam terapii, by się z tych kłębów wydostać i bardzo dużo modlitwy. Dla mnie to była droga przez liczne upadki. Potrzebowałam też nauczyć się jak się skutecznie bronić przed agresją męża, jak stawiać granice.
Stopniowo też uczyłam się sama organizować wszystko. Okazało się, że daję radę. Tak naprawdę odkąd przestałam liczyć na męża, zrobiło się latwiej. Bo mąż często zawodził, obiecywał coś, nie robił tego, często zostawałam na lodzie. Odeszły też takie walki, by mąż pomógł, by się zaangażował, które dużo mnie kosztowały. A od jakiegoś czasu mój mąż sam raz na jakiś czas się dobrowolnie w różne rzeczy włącza. Każda pomoc jest dla mnie odciążeniem. Ale też nauczyłam się prosić o pomoc, gdy jej potrzebuję także inne osoby, jeśli jest taka możliwość. A z wieloma rzeczami coraz lepiej radzę sobie ja.
A mąż? Męża najlepiej oddać Panu Bogu. Można spakować w paczkę i wysłać. Taką radę wyczytałam na forum i mi się spodobała. Nie umiałam tak od razu tego zrobić, mąż mi wkoło spadał z powrotem na głowę razem z paczką. Więc oddawałam po kawałku. W malutkich kawałkach, takich tyciusienkich. Zapewne więc naprawa potrwa, zanim z takich kawałków z powrotem jakoś mi męża pozszywają.
To wszystko nie dzieje się od razu. Ale jeśli zwracamy się o Bożą pomoc, to ją otrzymujemy i wszystko powoli się układa. Na wyjątkowo trudne sytuacje mam modlitwę-zawierzenie ojca Dolindo Jezu Ty się tym zajmij! Na YouTubie znajdziesz piękne wersje do odsłuchania.
Pomagało i nadal pomaga mi także pisanie na forum. I wsparcie forumowiczów. Spotkania w ognisku, rekolekcje to z kolei ogromne doładowanie baterii.
Przytulam cię mocno. Jesteś dzielna, dużo przeszłaś już, więc masz sporo siły i masz na to twarde dowody, jak dużo jej masz. Spokojnie, wszystko się z Panem Bogiem poukłada.
Tak się cieszę, że znasz Świętego Józefa i jesteś pod jego opieką. Nie wahaj się prosić go o pomoc w najróżniejszych potrzebach. Mi o tym powiedziała starsza stażem sycharka. Z początku bylam sceptyczna, ja tak mam. Jak to poproszę i już? Aż w potrzebie zaczęłam prosić i ja. Teraz już wiem, że Święty Józef wspiera z miłością, czułością i troską kobiety i dzieci, ktore nie mają męskiej opieki. I do tego ma wspaniałe poczucie humoru.
Rozumiem twój ból, poczucie samotności, niepokój, tęsknotę za mężem, poczucie pustki. Sama to wszystko przeszłam. Masz prawo do tych uczuć. Są zupełnie zrozumiałe przecież. Pomagał mi płacz. Czekałam z tym aż będę sama, nie chciałam niepokoić syna. Nauczyłam się też opowiadać o moich uczuciach podczas Adoracji i podczas różańca. Z czasem gdy te uczucia wyrażałam, wiele z nich łagodniało, oczyszczało się.
Masz też prawo czuć się zazdrosna o męża, niepokoić się i nie chcieć, by wszedł w inną relację lub by nawet takich relacji szukał, czy nawet pozostawał na nie otwarty. Nie ma to przełożenia na to, co faktycznie bedzie robić twój mąż. Ale uczucia są zupełnie zrozumiałe. Od bardziej zaawansowanych w kryzysach dziewczyn dowiedziałam się, że nie należy wpuszczać kowalskich do głowy. I ta rada bardzo mi pomogła. Oznacza to, że nie wyobrażałam sobie, co robi mój mąż, z kim, czego szuka, czy szuka, czy jest na randce, czy nie jest. Nadal tego nie robię. To są sprawy mojego męża, jak on się prowadzi.
Z początku kryzysu pełno jest też obaw, smutku, że już zawsze będę sama, że się nie przytulę już nigdy, że jestem jeszcze młoda, a tu celibat. Spokojnie. Bóg wie, gdy powstaje w nas pustka, że jest to koszt, który ponosimy by dochować wierności. I znajduje sposoby, by poprowadzić nas tak, by życie było pełne i radosne, mimo pustki w tym obszarze życia. Prowadzi za rękę, krok po kroku, jeśli tylko na to pozwolimy. Ja poprosiłam o pomoc Matkę Bożą i tak właśnie mnie prowadzi.
Jest jeszcze kwestia uzależnienia od męża, emocjonalnych zapętleń. Przy toksycznych relacjach to zrozumiałe. Ja potrzebowałam terapii, by się z tych kłębów wydostać i bardzo dużo modlitwy. Dla mnie to była droga przez liczne upadki. Potrzebowałam też nauczyć się jak się skutecznie bronić przed agresją męża, jak stawiać granice.
Stopniowo też uczyłam się sama organizować wszystko. Okazało się, że daję radę. Tak naprawdę odkąd przestałam liczyć na męża, zrobiło się latwiej. Bo mąż często zawodził, obiecywał coś, nie robił tego, często zostawałam na lodzie. Odeszły też takie walki, by mąż pomógł, by się zaangażował, które dużo mnie kosztowały. A od jakiegoś czasu mój mąż sam raz na jakiś czas się dobrowolnie w różne rzeczy włącza. Każda pomoc jest dla mnie odciążeniem. Ale też nauczyłam się prosić o pomoc, gdy jej potrzebuję także inne osoby, jeśli jest taka możliwość. A z wieloma rzeczami coraz lepiej radzę sobie ja.
A mąż? Męża najlepiej oddać Panu Bogu. Można spakować w paczkę i wysłać. Taką radę wyczytałam na forum i mi się spodobała. Nie umiałam tak od razu tego zrobić, mąż mi wkoło spadał z powrotem na głowę razem z paczką. Więc oddawałam po kawałku. W malutkich kawałkach, takich tyciusienkich. Zapewne więc naprawa potrwa, zanim z takich kawałków z powrotem jakoś mi męża pozszywają.
To wszystko nie dzieje się od razu. Ale jeśli zwracamy się o Bożą pomoc, to ją otrzymujemy i wszystko powoli się układa. Na wyjątkowo trudne sytuacje mam modlitwę-zawierzenie ojca Dolindo Jezu Ty się tym zajmij! Na YouTubie znajdziesz piękne wersje do odsłuchania.
Pomagało i nadal pomaga mi także pisanie na forum. I wsparcie forumowiczów. Spotkania w ognisku, rekolekcje to z kolei ogromne doładowanie baterii.
Przytulam cię mocno. Jesteś dzielna, dużo przeszłaś już, więc masz sporo siły i masz na to twarde dowody, jak dużo jej masz. Spokojnie, wszystko się z Panem Bogiem poukłada.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Jeśli Twój mąż faktycznie ma osobowość narcystyczną, to porzuć nadzieję.
Zadbaj na maksa o siebie i dzieci.
Nie martw się na zapas. Pochylając się nad własnym życiem, terapią i przemianą, nad swoimi dziećmi: będziesz miała zajecia po kokardki
Potrzebowałam 30 lat zwiazku, aby zorientować się, że usilnie próbowałam zbudować relację z Narcyzem.
Nie da się.
Ale ma ona dla mnie ważny aspekt. "Zmusiła" mnie do głębokiej autorefleksji, przyjrzeniu się swoim deficytom, nieuporządkowaniu, ale też nawróceniu i - powoli - szanowania życia, takie jakie mam. Dostrzegania w nim piękna i potencjału bez oglądania się na męża.
Ze zwiazku z moim narcystycznym mężem mam również dwoje wspaniałych, dorosłych już dzieci, z którymi lączy mnie głęboka więź i przyjaźń.
Nie byłoby ich, gdybym przed laty nie zakochała się beznadziejnie w moim " dekabryście "
Patrzenie na męża jako człowieka ( świetnie oddała to Ruta ) oraz wdzięczność za dzieci i za dobre chwile między nami: minimalizuje i pohamowuje napływ negatywnych myśli.
Męża, humorystycznie, nazywam swoim arcymistrzem, na mojej osobistej drodze ku dojrzałości wewnętrznej i przemianie.
A jak jest teraz?
Po kolejnej już próbie życia razem pod wspólnym dachem: mąż ponownie wyprowadza się.
Nie da się opisać niuansów subtelnej, bezpardonowej i okrutnej przemocy narcystycznego partnera.
Chaos i rozpierducha w sercu, duszy i umyśle, a połączony jeszcze z własnymi deficytami, może doprowadzić na skraj rozpaczy, głębokiej pustki i poczucia beznadziei.
Uśmiechnęłam się, gdy napisałaś, ze mąż wyprowadził się do matki.
Mój też znajdował tam schronienie na wiele tygodni i miesięcy. Gdy ja szalałam z rozpaczy, wzmocnionej widokiem cierpienia dzieci ( zwłaszcza syna ), oni wiedli " normalne " zycie, a na moje próby kontaktu tesciowa odpowiadala" " No co ja ci mogę, dziewczyno...".
Ponad 40-letni syn byl u niej, a ona go karmiła i opierała, nie pytając o nic.
Dopiero gdy moje dzieci zaczęły wkraczać w dorosłość, zaczęłam wyrazniej dostrzegać, jak nieprawidlowe byly uklady mnie doroslej z rodzicami. Jak destrukcyjny wplyw na meza miala bardzo specyficzna nadopiekunczosc jego matki. Jak pozwolilismy sobie z mezem na zawlaszczanie naszego zycia przez toksycznych rodzicow i nie potrafilismy, w obliczu wlasnej glebokiej niedojrzalosci, odciąć pępowiny.
Do tego nalozyly się inne " demony".
A raczej: wreszcie ujawnily.
Bo narcyzm to czystej krwi " demon". Nie przezwyciężyć go w drugiej osobie.
Ciesze się, ze piszesz, iz jestes odwieszona od meza. Ja w swej niedojrzalosci i naiwności, wisialam dluzej. Dopiero teraz ( baaardzo pozno ), łapię oddech i wiem, ze potrafię zyc bez niego. Zaczynam ufac sobie. Przelamuję potwornie silny we mnie lęk separacyjny.
Puszczam męza wolno.
Dobrze pisze o tym Ruta: o tym mechanizmie. Bo u mniej wczesniej bylo tak, ze mentalnie i emocjonalnie nie puszczalam go, a raczej ( dzis bym powiedziala ) nie puszczalam się niego.
Nawet wtedy, gdy byl fizycznie nie ze mną, wypełniał sobą cały mój wewnętrzny świat.
Gdybym pochylila sie nad tym, co mówił, bez emocji: byc moze bylabym dalej na drodze uzdrowienia.
Bo maz u początku kryzysu ( 10 lat temu ), po pierwszym odejsciu, uprzedzal: " Nic ze mną nie zbudujesz".
A ja budowałam. Zamki z piasku. Sama z wiaderkiem i łopatką na pustej i zimnej plaży, wyobrażając sobie nas szcześliwych i w czwórkę. Usztywniając to gorsetem chrześcijańskich wartości.
Tymczasem droga mojego malzenstwa wiedzie przez zupelnie inne wertepy, niz moglam to sobie w ogóle pomyslec. Mam nadzieje, ze wiedzie mnie ku uzdrowieniu i wolnosci.
Nie wiem, co mnie czeka. Jak wszyscy tu poturbowani, ucze sie zyc dniem dzisiejszym, czerpiac z niego radość i praktykując wdzieczność.
Zrozumialam, ze w toksycznym zwiazku nie wolno byc w imie idei malzenstwa. Bo to wyniszcza i to malzenstwo, i rodzinę.
Zrozumialam tez, ze nie wolno i nie da sie zmienic drugiego czlowieka. A juz na pewno narcyza
Zadbaj na maksa o siebie i dzieci.
Nie martw się na zapas. Pochylając się nad własnym życiem, terapią i przemianą, nad swoimi dziećmi: będziesz miała zajecia po kokardki
Potrzebowałam 30 lat zwiazku, aby zorientować się, że usilnie próbowałam zbudować relację z Narcyzem.
Nie da się.
Ale ma ona dla mnie ważny aspekt. "Zmusiła" mnie do głębokiej autorefleksji, przyjrzeniu się swoim deficytom, nieuporządkowaniu, ale też nawróceniu i - powoli - szanowania życia, takie jakie mam. Dostrzegania w nim piękna i potencjału bez oglądania się na męża.
Ze zwiazku z moim narcystycznym mężem mam również dwoje wspaniałych, dorosłych już dzieci, z którymi lączy mnie głęboka więź i przyjaźń.
Nie byłoby ich, gdybym przed laty nie zakochała się beznadziejnie w moim " dekabryście "
Patrzenie na męża jako człowieka ( świetnie oddała to Ruta ) oraz wdzięczność za dzieci i za dobre chwile między nami: minimalizuje i pohamowuje napływ negatywnych myśli.
Męża, humorystycznie, nazywam swoim arcymistrzem, na mojej osobistej drodze ku dojrzałości wewnętrznej i przemianie.
A jak jest teraz?
Po kolejnej już próbie życia razem pod wspólnym dachem: mąż ponownie wyprowadza się.
Nie da się opisać niuansów subtelnej, bezpardonowej i okrutnej przemocy narcystycznego partnera.
Chaos i rozpierducha w sercu, duszy i umyśle, a połączony jeszcze z własnymi deficytami, może doprowadzić na skraj rozpaczy, głębokiej pustki i poczucia beznadziei.
Uśmiechnęłam się, gdy napisałaś, ze mąż wyprowadził się do matki.
Mój też znajdował tam schronienie na wiele tygodni i miesięcy. Gdy ja szalałam z rozpaczy, wzmocnionej widokiem cierpienia dzieci ( zwłaszcza syna ), oni wiedli " normalne " zycie, a na moje próby kontaktu tesciowa odpowiadala" " No co ja ci mogę, dziewczyno...".
Ponad 40-letni syn byl u niej, a ona go karmiła i opierała, nie pytając o nic.
Dopiero gdy moje dzieci zaczęły wkraczać w dorosłość, zaczęłam wyrazniej dostrzegać, jak nieprawidlowe byly uklady mnie doroslej z rodzicami. Jak destrukcyjny wplyw na meza miala bardzo specyficzna nadopiekunczosc jego matki. Jak pozwolilismy sobie z mezem na zawlaszczanie naszego zycia przez toksycznych rodzicow i nie potrafilismy, w obliczu wlasnej glebokiej niedojrzalosci, odciąć pępowiny.
Do tego nalozyly się inne " demony".
A raczej: wreszcie ujawnily.
Bo narcyzm to czystej krwi " demon". Nie przezwyciężyć go w drugiej osobie.
Ciesze się, ze piszesz, iz jestes odwieszona od meza. Ja w swej niedojrzalosci i naiwności, wisialam dluzej. Dopiero teraz ( baaardzo pozno ), łapię oddech i wiem, ze potrafię zyc bez niego. Zaczynam ufac sobie. Przelamuję potwornie silny we mnie lęk separacyjny.
Puszczam męza wolno.
Dobrze pisze o tym Ruta: o tym mechanizmie. Bo u mniej wczesniej bylo tak, ze mentalnie i emocjonalnie nie puszczalam go, a raczej ( dzis bym powiedziala ) nie puszczalam się niego.
Nawet wtedy, gdy byl fizycznie nie ze mną, wypełniał sobą cały mój wewnętrzny świat.
Gdybym pochylila sie nad tym, co mówił, bez emocji: byc moze bylabym dalej na drodze uzdrowienia.
Bo maz u początku kryzysu ( 10 lat temu ), po pierwszym odejsciu, uprzedzal: " Nic ze mną nie zbudujesz".
A ja budowałam. Zamki z piasku. Sama z wiaderkiem i łopatką na pustej i zimnej plaży, wyobrażając sobie nas szcześliwych i w czwórkę. Usztywniając to gorsetem chrześcijańskich wartości.
Tymczasem droga mojego malzenstwa wiedzie przez zupelnie inne wertepy, niz moglam to sobie w ogóle pomyslec. Mam nadzieje, ze wiedzie mnie ku uzdrowieniu i wolnosci.
Nie wiem, co mnie czeka. Jak wszyscy tu poturbowani, ucze sie zyc dniem dzisiejszym, czerpiac z niego radość i praktykując wdzieczność.
Zrozumialam, ze w toksycznym zwiazku nie wolno byc w imie idei malzenstwa. Bo to wyniszcza i to malzenstwo, i rodzinę.
Zrozumialam tez, ze nie wolno i nie da sie zmienic drugiego czlowieka. A juz na pewno narcyza
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
A ja znów napiszę, bez diagnozy psychologicznej nie można pisać, że ktoś jest narcyzem. To nie jest dobre, bo DDA ma wiele cech, ale narcyzem nie jest. Przykładem narcyza jest kolega męża, on nigdy nie był w stałym związku, tylko on się liczy, uwaza siebie za najlepszego, po trupach zdobędzie co chcę raniąc przy tym wiele osób, ale jego to nie obchodzi. Jest egoistą takim, że każdy ma jemu dogodzić, tylko on może mieć swoje zdanie, a zdanie innych nie jest istotne.Manipuluje ludźmi, nie ma za grosz empatii, kocha tylko siebie samego, nie miał nigdy nawet zwierzęcia. Ma ponad 40 lat, mieszka z rodzicami i mamusia mu gotuję i sprząta. Czy taki sam jest twój mąż Mary83? ma te wszystkie cechy? czy jednak coś tam przeżyliście.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Caliope a czy kolega twojego meza ma diagnoze psychologiczna? bo wlasnie nazwalas go narcyzem, a czy wiesz ze ma taka diagnoze postawiona przez psychologa czy na podstawie jego cech go zdiagnozowalas?
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Nie ma takich samych narcyzów
Warto szukać informacji na ten temat. Przyjrzeć się uważnie swojemu związkowi.
Bez oceniania.
Jest mnóstwo związków z osobami narcystycznymi. I to wieloletnich.
Warto szukać informacji na ten temat. Przyjrzeć się uważnie swojemu związkowi.
Bez oceniania.
Jest mnóstwo związków z osobami narcystycznymi. I to wieloletnich.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Przyznam, że też nie ma, ale mam rozeznanie, rozmawiałam z moją psycholog o tym, a najbardziej mam rozeznanie w temacie DDA, bo sama jestem, mój mąż jest. Po krzywdach z dzieciństwa może być taki obraz człowieka, skrzywdzili mnie to ja im teraz pokażę i będę zachowywać się jak dziecko.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
W DDA działają nieco inne mechanizmy niż w narcyzmie. Małżonek osoby narcystycznej w pozornie normalnym związku dostaje tak specyficzne sygnały, ze po prostu kołowacieje. Nie ma tam emocjonalności i empatii. W innych relacjach np. zawodowych, towarzyskich narcyz potrafi robić niesamowite wrażenie. To często człowiek odnoszący sukcesy, wcale nie wewnętrznie rozedrgany. To chirurg, który dokonuje amputacji pewności siebie partnera, karze go ciszą, nie czuje empatii. I jest jednocześnie wesołym sąsiadem, fantastycznym szefem. Precyzyjny w planach finansowych, konsekwentny w decyzjach. Czasem nazywany anty- człowiekiem bo jest emocjonalnie jakby pusty w środku. Oczywiście zwykle w środku jest skrzywdzone dziecko, ale spektrum inne. Małżonek ma poczucie tak silnej bezradności i nieprzewidywalnosci, ze żyje w permanentnym napięciu, ma somatyczne objawy tego napięcia a przecież właściwie nic na ostro się nie dzieje. O ile DDA można z sukcesem terapeutyzowac, nie przeczytałam nigdzie o skutecznej terapii narcyzmu. Nawet na obcojęzycznych stronach. I to jest w tym wszystkim najstraszniejsze. W narcyzmie okropna jest nie tyle nawet toksyczność zachowan, co brak jakiejkolwiek możliwości trwałej zmiany. Zatem warto sobie zrobić analizę zachowań, poczytać i wyciągnąć wnioski. Ale cuda są w gestii Boga....Caliope pisze: ↑31 sie 2021, 20:36Ewuryca pisze: ↑31 sie 2021, 14:55 Przyznam, że też nie ma, ale mam rozeznanie, rozmawiałam z moją psycholog o tym, a najbardziej mam rozeznanie w temacie DDA, bo sama jestem, mój mąż jest. Po krzywdach z dzieciństwa może być taki obraz człowieka, skrzywdzili mnie to ja im teraz pokażę i będę zachowywać się jak dziecko.
Ostatnio zmieniony 01 wrz 2021, 6:32 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Powód: poprawiono cytowanie
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Ja to wiem MaryM, mąż Mary83 jest DDA, sama pisala, ze bly problemy alkoholowe w jego rodzinie,jest narcyzem już to pisałam. Mój też jest, ma cechy egoisty, bo go skrzywdzili, ale nie jest narcyzem, bo to inny typ człowieka i nie do terapii.MaryM pisze: ↑01 wrz 2021, 0:07W DDA działają nieco inne mechanizmy niż w narcyzmie. Małżonek osoby narcystycznej w pozornie normalnym związku dostaje tak specyficzne sygnały, ze po prostu kołowacieje. Nie ma tam emocjonalności i empatii. W innych relacjach np. zawodowych, towarzyskich narcyz potrafi robić niesamowite wrażenie. To często człowiek odnoszący sukcesy, wcale nie wewnętrznie rozedrgany. To chirurg, który dokonuje amputacji pewności siebie partnera, karze go ciszą, nie czuje empatii. I jest jednocześnie wesołym sąsiadem, fantastycznym szefem. Precyzyjny w planach finansowych, konsekwentny w decyzjach. Czasem nazywany anty- człowiekiem bo jest emocjonalnie jakby pusty w środku. Oczywiście zwykle w środku jest skrzywdzone dziecko, ale spektrum inne. Małżonek ma poczucie tak silnej bezradności i nieprzewidywalnosci, ze żyje w permanentnym napięciu, ma somatyczne objawy tego napięcia a przecież właściwie nic na ostro się nie dzieje. O ile DDA można z sukcesem terapeutyzowac, nie przeczytałam nigdzie o skutecznej terapii narcyzmu. Nawet na obcojęzycznych stronach. I to jest w tym wszystkim najstraszniejsze. W narcyzmie okropna jest nie tyle nawet toksyczność zachowan, co brak jakiejkolwiek możliwości trwałej zmiany. Zatem warto sobie zrobić analizę zachowań, poczytać i wyciągnąć wnioski. Ale cuda są w gestii Boga....Caliope pisze: ↑31 sie 2021, 20:36Ewuryca pisze: ↑31 sie 2021, 14:55 Przyznam, że też nie ma, ale mam rozeznanie, rozmawiałam z moją psycholog o tym, a najbardziej mam rozeznanie w temacie DDA, bo sama jestem, mój mąż jest. Po krzywdach z dzieciństwa może być taki obraz człowieka, skrzywdzili mnie to ja im teraz pokażę i będę zachowywać się jak dziecko.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
MaryM jakbym czytała o zachowaniach swojego męża. Ja nigdy nie byłam pewna czego od niego oczekiwać, sam uciekał od odpowiedzialności za rodzinę natomiast w pracy jest postrzegany za najlepszego specjalistę i super kolegę, człowieka bez wad. Jego rodzice nigdy nie pili, całe życie razem, mąż mieszkał z nimi do swojej 40ki i nawet razem nie raz wyjeżdżali na wakacje, więc trudno mi męża zakwalifikować do jakiegoś DDX. Bo jedynie mógł się czuć nierozumiany przez ojca który ma mocny charakter i jest wymagający, za to matka pobłażliwa i wymagająca. Dlatego mi bardziej u niego jednak narcystyczna natura wygrywa. Tak samo jak mój mąż bardziej dba o swój wygląd, wizerunek.MaryM pisze: ↑01 wrz 2021, 0:07W DDA działają nieco inne mechanizmy niż w narcyzmie. Małżonek osoby narcystycznej w pozornie normalnym związku dostaje tak specyficzne sygnały, ze po prostu kołowacieje. Nie ma tam emocjonalności i empatii. W innych relacjach np. zawodowych, towarzyskich narcyz potrafi robić niesamowite wrażenie. To często człowiek odnoszący sukcesy, wcale nie wewnętrznie rozedrgany. To chirurg, który dokonuje amputacji pewności siebie partnera, karze go ciszą, nie czuje empatii. I jest jednocześnie wesołym sąsiadem, fantastycznym szefem. Precyzyjny w planach finansowych, konsekwentny w decyzjach. Czasem nazywany anty- człowiekiem bo jest emocjonalnie jakby pusty w środku. Oczywiście zwykle w środku jest skrzywdzone dziecko, ale spektrum inne. Małżonek ma poczucie tak silnej bezradności i nieprzewidywalnosci, ze żyje w permanentnym napięciu, ma somatyczne objawy tego napięcia a przecież właściwie nic na ostro się nie dzieje. O ile DDA można z sukcesem terapeutyzowac, nie przeczytałam nigdzie o skutecznej terapii narcyzmu. Nawet na obcojęzycznych stronach. I to jest w tym wszystkim najstraszniejsze. W narcyzmie okropna jest nie tyle nawet toksyczność zachowan, co brak jakiejkolwiek możliwości trwałej zmiany. Zatem warto sobie zrobić analizę zachowań, poczytać i wyciągnąć wnioski. Ale cuda są w gestii Boga....Caliope pisze: ↑31 sie 2021, 20:36Ewuryca pisze: ↑31 sie 2021, 14:55 Przyznam, że też nie ma, ale mam rozeznanie, rozmawiałam z moją psycholog o tym, a najbardziej mam rozeznanie w temacie DDA, bo sama jestem, mój mąż jest. Po krzywdach z dzieciństwa może być taki obraz człowieka, skrzywdzili mnie to ja im teraz pokażę i będę zachowywać się jak dziecko.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Nino i ja po 33 latach małżeństwa odkryłam, że jestem w związku z narcyzem. Czytając wpisy w Twoim wątku oraz ten byłam zdumiona podobieństwem historii naszych małżeństw. U mnie teraz po 3 latach pobytu męża w domu trwa jego druga bardzo powolna wyprowadzka tylko, że ja jestem już w innym miejscu swojego życia i nie wpadam w histerię i rozpacz jak to miało miejsce przy jego pierwszej wyprowadzce. Inną swoją postawę i przewartościowanie swojego życia zawdzięczam swojej pracy na warsztatach 12 kroków i prowadzącemu, który pomaga mi stanąć w prawdzie o sobie (jestem na 2 obrocie). Też nie wiem co będzie ale oddałam to Bogu i jestem wdzięczna za to co mam bo mam bardzo dużo. Miłego Bożego dnia i pogody ducha.
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
Zjadło mi najważniejsze zdanie, mąż Mery83, nie jest narcyzem.Caliope pisze: ↑01 wrz 2021, 8:12Ja to wiem MaryM, mąż Mary83 jest DDA, sama pisala, ze bly problemy alkoholowe w jego rodzinie,jest narcyzem już to pisałam. Mój też jest, ma cechy egoisty, bo go skrzywdzili, ale nie jest narcyzem, bo to inny typ człowieka i nie do terapii.MaryM pisze: ↑01 wrz 2021, 0:07W DDA działają nieco inne mechanizmy niż w narcyzmie. Małżonek osoby narcystycznej w pozornie normalnym związku dostaje tak specyficzne sygnały, ze po prostu kołowacieje. Nie ma tam emocjonalności i empatii. W innych relacjach np. zawodowych, towarzyskich narcyz potrafi robić niesamowite wrażenie. To często człowiek odnoszący sukcesy, wcale nie wewnętrznie rozedrgany. To chirurg, który dokonuje amputacji pewności siebie partnera, karze go ciszą, nie czuje empatii. I jest jednocześnie wesołym sąsiadem, fantastycznym szefem. Precyzyjny w planach finansowych, konsekwentny w decyzjach. Czasem nazywany anty- człowiekiem bo jest emocjonalnie jakby pusty w środku. Oczywiście zwykle w środku jest skrzywdzone dziecko, ale spektrum inne. Małżonek ma poczucie tak silnej bezradności i nieprzewidywalnosci, ze żyje w permanentnym napięciu, ma somatyczne objawy tego napięcia a przecież właściwie nic na ostro się nie dzieje. O ile DDA można z sukcesem terapeutyzowac, nie przeczytałam nigdzie o skutecznej terapii narcyzmu. Nawet na obcojęzycznych stronach. I to jest w tym wszystkim najstraszniejsze. W narcyzmie okropna jest nie tyle nawet toksyczność zachowan, co brak jakiejkolwiek możliwości trwałej zmiany. Zatem warto sobie zrobić analizę zachowań, poczytać i wyciągnąć wnioski. Ale cuda są w gestii Boga....
Re: Seperacja z narcystycznym mężem.
O ile DDA można z sukcesem terapeutyzowac, nie przeczytałam nigdzie o skutecznej terapii narcyzmu
Ponoć można uczyć się strategii działania i reagowania w relacji z narcyzem, ale to też po to, aby chronić siebie, a nie wpływać na zmianę zachowań u narcystycznego partnera.
Popularną, zalecaną metodą jest tzw. " szara skała". Niektórzy sięgają po nią intuicyjnie, gdy inne metody zawodzą ( i to nie tylko w relacji z narcyzem).
Do gabinetów terapeutów trafia ułamek osób z zaburzeniem narcystycznym, ponieważ z reguły takie osoby nie uważają, że potrzebują pomocy specjalisty w tym zakresie lub decydują się na nią, pod wpływem nacisków innych, czy trudnych okolicznosci ( np. depresja i proby samobójcze u własnego dziecka ).
Nawet dla narcyza jest nadzieja, ale musiałby podjąć wyzwanie przejścia niesamowicie trudnej autoterapii, zakończonej czymś na kształt trasformacji. Być prowadzony przez specjalistę, znającego się na rzeczy. To faktycznie graniczy z cudem i jak piszesz, Mary, jest już chyba bardziej w gestii Boga .
Można przejść przez życie z narcyzem i wielu się to przytrafia. Między innymi dlatego, ze sa to zwiazki silnie uzależniające, to są głębokie uwikłania, również z powodu deficytów i być może traum, nienarcystycznego partnera, badz narcystycznego, ale w mniejszym zakresie
Do tego nakładają sie wspolne dzieci, dom, praca...Koniugacje i zaleznosci rodzinne oraz towarzyskie...Trudny temat
Na szczęście mamy tę możność, aby na wlasne podwórko przekierować uwage i energie, i zabrac sie za porządki. Skupic sie i zająć SOBĄ oraz SWOIM ZYCIEM, na co tez nieustannie zwraca uwagę Sychar
Rowniez, jak Uleńka, jestem w programie 12 Kroków. Bardzo pomocny proces.
Pogody Ducha dla wszystkich