Wątek joozefa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: MareS »

Kawka pisze: 13 mar 2018, 13:38
MareS pisze: 13 mar 2018, 10:57 To że kilka kobiet taka nie jest, nie znaczy że reszta jest taka sama. Ale tak szczerze - nigdy w ten sposób nie "egzekwowałyście" swoich racji?
jak by to powiedzieć... mnie się chyba nigdy nie zdarzyło używać łoża jako karty przetargowej :D
Sorry Kawka ale ja tego nie napisałem. Coś błędnie usunęłaś.
krople rosy

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: krople rosy »

Kawka pisze: 13 mar 2018, 13:38 ak by to powiedzieć... mnie się chyba nigdy nie zdarzyło używać łoża jako karty przetargowej :D
Ale jednak był czas kiedy mąż musiał spać osobno. Nie, żebym się czepiała ale tak napisałaś Kawko .
Jonasz

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Jonasz »

Joozef.
Najbardziej zaszkodziłem sobie w czasie kiedy motorem i nadzieją moich zmian, lektur, było podświadome myślenie - robię to żeby zona się zmieniła a wtedy zmieni się mój związek.
Taka sobie perfidia-teraz ma być zmiana, to zona będzie podporządkowana moim oczekiwaniom, planom, marzeniom. Ja będę dominował, a zona ma być podporządkowana. Sprytnie ukryta i na początku niedostrzegalna.
joozef pisze: 13 mar 2018, 13:12 Brak efektów jest niepodważalny.
Najpierw byłem sam, potem dwie wspólnoty, terapia dwa razy, kierownictwo duchowe, rozmowy z kapłanem
I wiele innych. Potrzeba czasu - minęło go bardzo dużo. Jakieś 15 lat.
U mnie efekty zaczęły być dostrzegalne, kiedy wróciło w moim życiu I przykazanie na swoje miejsce - Boże zmieniam się dla Ciebie, i z Twoim prowadzeniem. Moja żona jej zmiana ? - to Twoja dziedzina, nie moja. Ty jesteś świadkiem naszego przymierza. Jak będę przeszkadzał wskaż.
joozef pisze: 13 mar 2018, 13:12 Konkluzja, jaką chcę pozostawić: nie zawsze osobista praca nad sobą przyniesie efekt. A często zrobi potężne spustoszenie dla pracującego, pokazując mu bezsens jego pracy i brak perspektyw na przyszłość.
Dzisiaj zrozumiawszy pojecie właściwych granic, świadomy co należy do mnie, a na co nie mam wpływu i do czego absolutnie nie powinienem się mieszać jestem wdzięczny Bogu za moją prace pod Jego (w końcu) prowadzeniem.
A zona no cóż - chyba zaczyna dostrzegać ze pewne dawne zachowania jakoś nie są dla niej korzystne, nie przynoszą spodziewanych efektów.
To jest ten trudny czas. Dla nas jako dwojga - ale nie dla mnie. ;)
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: 3Has »

joozef pisze: Chyba czas przyznać, że nie zawsze związek da się uratować. Zdarza się że nie jest to możliwe. Wg. moich obserwacji głównie z powodu damskiej części tego związku.
Oczywiście że nie zawsze. I to bez względu na postawę jednej ze stron - jeśli druga nie chce, i torpeduje wszystkie próby, to nic nie poradzisz.
Czy z powodu damskiej czy męskiej strony - to zależy od przypadku. Mamy tu na forum obie możliwości w dość sporych reprezentacjach.
joozef pisze: Chyba muszę kończyć moje wywody bo chcąc pokazać drugą stronę medalu znowu jestem zakrzykiwany i udowadniane jest jak to nic nie zrobiłem i nic nie rozumiem.
Osoba która tak twierdzi (zwłaszcza nie znając Ciebie i nie wiedząc przez co przeszedłeś) wystawia świadectwo sama sobie. I tyle w temacie.
joozef pisze: Konkluzja, jaką chcę pozostawić: nie zawsze osobista praca nad sobą przyniesie efekt. A często zrobi potężne spustoszenie dla pracującego, pokazując mu bezsens jego pracy i brak perspektyw na przyszłość.
Tu się nie zgadzam. Praca nad sobą efekt przyniesie, ale nie zawsze ten oczekiwany.
Jeśli oczekujemy że praca nad sobą zmieni naszą żonę czy męża - no to jest spora możliwość rozczarowania. Owszem, tak bywa, ale bywa inaczej. I wszelkie zapewnianie "zmień w sobie to i to a zobaczysz że żona/mąż..." to jest kłamstwo i mydlenie oczu.

Ja pracuję nad sobą nie po to żeby żona coś dojrzała i zrozumiala, bo już dotarło do mnie że ona niczego nie zrozumie i nic do niej nie dotrze. Pracuję nad sobą by nie zwariować - mieć cel i sens w życiu. Po to by ograniczyć skutki tej katastrofy jaką jest moje małżeństwo - by dzieci otrzymały tyle normalności ile się w danej sytuacji da. I już nic nie oczekuję - może tylko tego że Bóg się zlituje i moje dzieci nie powielą tego dramatu.
MareS pisze: A czy warto pracować nad sobą? Dla mnie tak, bo przynajmniej będę mógł spokojnie spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć, że zrobiłem wszystko co mogłem aby uratować związek.
Owszem, ale także - a może przede wszystkim - by nie zwariować. By nie żyć żalem i pretensjami, by coś jeszcze z tego życia wycisnąć, coby dzieciom nie ładować do plecaka swoimi reakcjami. Mają już wystarczająco dużo i bez tego.
Jonasz

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Jonasz »

Kawka pisze: 13 mar 2018, 13:43 s zona pisze: ↑
dzisiaj, 12:48
" Jesli zona nie krzyczy w sypialni ,to wrzeszczy w kuchnii "

:lol: :D
I odwrotna kolejność : nie będzie wrzeszczeć w sypialni dopóki będzie wrzeszczeć w kuchni.

:lol:
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: s zona »

pisze: 13 mar 2018, 12:48 Zgadzam sie z przedmowcami ,
szkoda nastepnej pieciolatki na czekanie.
Moze zona nie jest w stanie tego sama zauwazyc ,
jak bardzo jest meczaca ... dla siebie samej rowniez .

Krople Rosy ma racje , zrzedzenie potrafi zatruc kazda sytuacje ..
pisze to z autopsji ... chociaz wg mnie kiedys zrzedzilam umiarkowanie .. ale jednak .
Wiec maz wybieral takie ,ktore nim nie dyrygowaly ,ale zwracaly sie " wodzu" i dzialalo ..
A ja na to glupia nie wpadlam ....

Teraz ,jak mnie nachodzi ochota na zrzedzenie,
mam przed oczami cytat z Ksiegi Przyslow Salomona :
" zrzedzaca zona ,niczym dach cieknacy " i inne w podobnej tresci

Jozefie , a moze przyczyna lezy w innej sferze ?
Jest takie stare przyslowie ludowe :
" Jesli zona nie krzyczy w sypialni ,to wrzeszczy w kuchnii "

Bozej Odwagi :)
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: rak »

jarek70 pisze: 13 mar 2018, 14:29
Kawka pisze: 13 mar 2018, 13:43 s zona pisze: ↑
dzisiaj, 12:48
" Jesli zona nie krzyczy w sypialni ,to wrzeszczy w kuchnii "

:lol: :D
I odwrotna kolejność : nie będzie wrzeszczeć w sypialni dopóki będzie wrzeszczeć w kuchni.

:lol:
:lol: :lol: :lol:
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Kawka
Posty: 399
Rejestracja: 08 lis 2017, 10:15
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Kawka »

krople rosy pisze: 13 mar 2018, 14:03
Kawka pisze: 13 mar 2018, 13:38 ak by to powiedzieć... mnie się chyba nigdy nie zdarzyło używać łoża jako karty przetargowej :D
Ale jednak był czas kiedy mąż musiał spać osobno. Nie, żebym się czepiała ale tak napisałaś Kawko .
Tak, tak bylo. Ale nie byla to karta przetargowa, to nie byla kalkulacja, że jak go przetrzymam to coś tam uzyskam, ale po prostu odrzut od kogoś kto mnie bardzo zranił. Odrzut tak silny, że liczyłam sie z separacją.

Ja akurat należę do tych żon, które uwielbiają bliskość mojego męża. :-)
joozef
Posty: 12
Rejestracja: 08 mar 2018, 12:57
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: joozef »

Taka scenka rodzajowa.
Załatwiłem wszystko co miałem załatwić "na mieście", czas wracać do domu.
W domu tylko od wejścia czeka mnie koszmar, ta mina,ten oceniający ton, odburkiwanie. I tylko oczekiwanie co tym razem będzie "punktem zapalnym". Jakieś pytanie, stwierdzenie. Odezwanie się do dzieci, nie domyślenie się że Ona chciała tak a nie tak. Cokolwiek. A potem awantura, oskażenia, przemoc psychiczna. I nieustające pseudo-argumenty że to ja jestem przemocowcem, że to ja ją niszczę i nie pozwalam rozkwitnąc.
Czy się na to godzę? NIE!
Ale co ja mam do gadania. Kiedyś próbowałem walczyć, tłumaczyć.
To zebrało się natymiast wielu "orędowników" - znajomi, rodzina. I odbywał się sąd nad moim zachowaniem. Co mogę sam wobec kilkunastu atakujących osób?
Tak więc mogę się nie zgadzać, tyle że nic to nie da, a tylko pogrąży.
Mogę też pracować nad sobą - tyle że po analizie wtórnych owoców tej pracy wybieram obojętność. Jeżeli np. moje stanowcze "nie" ma wywołać kilkudniową burzę, w którą będą uwikłane dzieci, to wybieram obojętność.
Najłatwiej jest mnie ocenić, nie znając w czym tkwię.
Coraz częściej, pewnie z uwagi na upływające lata, próbuję jakoś podsumować swoje życie.
Słabo mi te podsumowania wychodzą, niczego nie osiągnąłem, właściwie niczego się nie dorobiłem a małżeństwo w które tak wierzyłem do cna mnie niszczy.
I tego nie zmieni "praca nad sobą". Tego przepracować się nie da.
Żony są jakie są, ja(my, mężczyźni) ich nie zmienimy, to one muszą/powinny się zmienić. I to nie koniecznie dla nas, raczej dla siebie. Tyle że to jest niemożliwe, żeby kobieta taka jak moja żona przyznała, że cokolwiek robi źle.
Tak więc pozostaje męczarnia na dalsze życie.
Czasem tak być musi widocznie.
Aha - i bardzo się kłócę ze stwierdzeniem: ja już nic nie zrobię, Jezu Ty się tym zajmij. A gdzie Fides et Ratio? Gdzie Wiara połączona z rozumem? Niejeden mądry kapłan widzi bardzo duży problem w odbiorze takich słów: "Jezu Ty się tym zajmij". Tu jest bardzo blisko do traktowania Boga jak magicznej kuli do spełniania życzeń. "Ja poczekam, a Ty działaj".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: lustro »

joozef pisze: 13 mar 2018, 13:12 Brak efektów jest niepodważalny.
Najpierw byłem sam, potem dwie wspólnoty, terapia dwa razy, kierownictwo duchowe, rozmowy z kapłanem
I wiele innych. Potrzeba czasu - minęło go bardzo dużo. Jakieś 15 lat.
Za mało? Dla mnie za dużo.
Chyba czas przyznać, że nie zawsze związek da się uratować.

(...)


Konkluzja, jaką chcę pozostawić: nie zawsze osobista praca nad sobą przyniesie efekt. A często zrobi potężne spustoszenie dla pracującego, pokazując mu bezsens jego pracy i brak perspektyw na przyszłość.
Joozef

A może faktycznie przyszła pora pozostawienia swojego życia w rękach Boga?
Bez twojego udziału...oddania..?

Ile osiagnales sam?

Jezu Ty się tym zajmij - działa cuda.
Tylko trzeba to naprawdę zrobić. A Ty kombinujesz ciągle sam.


Kawka

Wstydź się.
Mam poszukać fragmentu, gdzie 2 tyg odstawienia męża od sypialni podzialalo na męża cudownie i w założony przez Ciebie sposób? I jeszcze zostało nazwane stawianiem granic.
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: Lawendowa »

Myślę, że warto byłoby temat joozef-a wydzielić, bo wątek Widus-a został już tak mocno "zagadany", że chyba ciężko będzie mu się w nim przebić.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: s zona »

Joosef ,
a moze pokaz zonie te wersety w biblii ,ktore mowia o zrzedzeniu ..
Potrafi stanac w prawdzie o sobie ,
chociaz z tego ,co piszesz mozesz tylko zadraznic sytuacje ..

To moze z innej beczki ..
W latach 80- tych byl taki film z Bozena Dykiel w roli naczelnik miasta
" Wyjscie awaryjne" zona jedzila po milym i sypatycznym mezu bez litosci ...
zakonczenie ... na mnie by podzialalo ..
Moze warto go jeszcze raz wspolnie z zona obejrzec ?
krople rosy

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: krople rosy »

Kawka pisze: 13 mar 2018, 15:18 Tak, tak bylo. Ale nie byla to karta przetargowa, to nie byla kalkulacja, że jak go przetrzymam to coś tam uzyskam, ale po prostu odrzut od kogoś kto mnie bardzo zranił. Odrzut tak silny, że liczyłam sie z separacją.
Wyrzucanie męża z sypialni (jak psa z pokoju który narozrabiał) nie jest według mnie dobrą metodą na polepszenie relacji. Rozumiem, że można odmówić współżycia gdy małżonkowie emocjonalnie i duchowo są daleko od siebie ale wywalanie z sypialni to dość apodyktyczne posunięcie.
Takie jest moje zdanie. Może nie warto bronić tak bardzo metody, którą zastosowałaś? I jej nie usprawiedliwiać? Tak na przyszłość gdyby wydarzyła się kolejna taka sytuacja.
Wyrzucenie to oddalanie się. Spanie w jednym łóżku to zawsze szansa na zbliżenie. Zawsze człowieka korci by się przytulić do współmałżonka ....ciemno, dzieci u siebie....Często od tego przytulenia zaczyna się rozmowa i pojednanie.
joozef
Posty: 12
Rejestracja: 08 mar 2018, 12:57
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: joozef »

Chyba nie doczytalas mojej wypowiedzi do końca. Nie zgadzam się na traktowanie Boga w sposób magiczny. Ty się zajmij, ja już nic nie robię.
Tak na marginesie. Dwa lata temu nasze z żoną wspólne zbliżenie do Boga przez zaangażowanie w wspólnotę rodzin wydawało mi się cudem. Coś zaczęło się poprawiac. Jednak czas pokazał, że nic się nie zmieniło. Sytuacja wróciła do stanu pierwotnego.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: Wieczne kłótnie

Post autor: 3Has »

krople rosy pisze: Wyrzucanie męża z sypialni (jak psa z pokoju który narozrabiał) nie jest według mnie dobrą metodą na polepszenie relacji. Rozumiem, że można odmówić współżycia gdy małżonkowie emocjonalnie i duchowo są daleko od siebie ale wywalanie z sypialni to dość apodyktyczne posunięcie.
Zgadzam się.
ODPOWIEDZ