Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Filemon
Posty: 120
Rejestracja: 12 kwie 2017, 18:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: Filemon »

Kochani,

zaskoczyliście mnie tą diagnozą uzależnienia emocjonalnego u BjD. Moim zdaniem – kompletnie chybiona.

Przeczytałem sobie raz jeszcze wszystkie wypowiedzi BjD w tym wątku i nic nie kojarzy mi się z oznakami uzależnienia emocjonalnego.
Doprawdy, czy uzależnieniem ma być wyznanie:
„ja z mężem rozmawiam (…) nie obrzucam go błotem jak przychodzi do naszego domu”
?
A może inne wyznanie:
„pragnę nawrócenia dla mojego męża i jeżeli taka będzie wola Pana Boga to odrodzenia się naszego małżeństwa”
?
Może podkreślenie relacji rodzicielskiej:
„mój mąż zawsze będzie ojcem naszej córki”
?
To może przekonanie na temat wierności i miłości:
„moja wierność wynika przede wszystkim ze złożonej przeze mnie przysięgi małżeńskiej, ponadto kocham mojego męża, miłość to postawa”
?
A może dawny płacz po pożegnaniach z mężem, gdy pojawia się świadomość, że wraca do kochanki?

Wybaczcie, ale stanowczo ogłaszam swoje gromkie votum separatum . To mają być wyznania kobiety uzależnionej emocjonalnie od męża? Bzdura. Dla mnie to wyznania kobiety, która wyraża – mniej lub bardziej świadomie - że przede wszystkim jest (czuje się) żoną, a nie tylko kobietą, która ma męża…

Kiedyś na naszych rekolekcjach sycharowych prowadzący je ks. prof. Romuald Jaworski bardzo ciekawie uwyraźnił te relacje. Są one pewnymi egzemplifikacjami podstawowej relacji „być czy mieć”. Być żoną a mieć męża to dwa różne spojrzenia, podobnie jak mieć żonę a być mężem… Czujecie tę różnicę? Dla mnie, od tego, że mam żonę, ważniejsze jest to, jakim jestem mężem…. Ale dla mnie, mężą marnotrawnego, to świadomość stosunkowo młoda….

Autodygresja....Byłem mężem, który wielokrotnie zawodził, oszukiwał, żył swoimi pasjami. Przysięgę małżeńską złamałem w każdym elemencie nie raz... Dziś wiem, że Bóg wielokrotnie pragnął zatrzymać mnie na tej destrukcyjnej drodze, ale nigdy nie odebrał mi mojej wolności. Moja bezsilność długo rosła w siłę. Żyłem w świadomości, że mam żonę. Ale też w mocnym poczuciu, że mam prawo do swojego nieskrępowanego rozwoju… Dopiero ciężki choroba depresyjna Żony zatrzymała mnie na tej drodze i pozwoliła stanąć w prawdzie o sobie. Od trzech i pół roku jesteśmy w nieformalnej separacji, ale dopiero teraz uczę się kochać Żonę tak, jak nigdy wcześniej nie kochałem. Dawniej w dużym stopniu zawężałem swoje wyobrażenie miłości do zbioru pewnych uczuć. Dziś dużo więcej radości mam z tego, co daję, niż otrzymuję.

Wróćmy już do rzekomego uzależnienia emocjonalnego. Autorem tego błędnego tropu o uzależnieniu emocjonalnym jest mare1966. Mare, nie miej mi za złe, ale muszę się trochę popastwić nad Tobą…. :D Chciałeś doprecyzować, co kto rozumie przez dane pojęcie, jak interpretuje. I słusznie! Ale nie w taki sposób…. Otóż, moim zdaniem, nie warto o najwznioślejszych sprawach, jakie dotyczą człowieka - m.in. o miłości, wierności, wierze w Boga - rozprawiać na podstawie tzw. pytań roztrzygnięcia! A takie z upodobaniem stosujesz. Tą mini ankietą rozjechałeś nas zupełnie. Gdybyś poprosił mnie o odpowiedź, to brzmiała by ona, że żadna z propozycji odpowiedzi nie jest właściwa, gdyż pytania są źle postawione. Rozpatrzmy jeden z przykładów.

Pytanie:
Co oznacza kocham w TWOIM PRZYPADKU :
a. postawę
b. uczucie
Możesz zaznaczyć tylko a lub b
To oczywiste, że każdy dojrzały Sycharek wskaże na postawę…. Ale co z uczuciami? Pytając rozstrzygająco, eliminujesz uczucia z zakresu miłości, czy jak kto woli – kochania… A można kochać bez uczuć? Musimy pamiętać, aby nie ograniczać miłości tylko do uczuć, bo to jest mit miłości, ale miłość wyraża się uczuciami w różnych postawach. A poza tym bądźmy też świadomi tego, że nie każda postawa jest dowodem czy wyrazem miłości… Takie kłopoty z precyzowaniem są nieuniknione, gdy odwołujemy się do pytań rozstrzygających. I to jest właśnie istota Twojego błędnego podejścia…

Co w zamian? Jak sobie pomóc w tych dociekaniach? Moja propozycja jest prosta – zastąpić pytania rozstrzygające pytaniami dopełniającymi. Otwierają one szerokie pole do uściślania swoich wyobrażeń i przekonań. Twoje powyższe przykładowe pytanie rozstrzygające można zastąpić pytaniem dopełnienia, np. Co dla ciebie znaczy kochać? lub Czym czym dla ciebie jest miłość?
Inny, już mój autorski przykład… Zamiast pytać rozstrzygająco współmałżonka, czy będzie mi zawsze wierny, lepiej zapytać, jak możemy sobie pomóc, aby wytrwać w wierności do końca naszych dni?

Motywy mojego przekonania do życia w wierności mogą mieć więcej niż jedno źródło, kilka komplementarnych (uzupełniających się ) motywów... Pytając rozstrzygająco, deformujemy nasze przekonania i wyobrażenia.

Przepraszam, doszła do głosu moja dusza filozofa (i przypomniała się podstawowa teoria pytań znakomitego logika prof. Kazimierza Ajdukiewicza)… Ale nie o popisy filozoficznej myśli tu chodzi. Chciałem powiedzieć, że jeśli nauczę się kochać prawdziwie, to nie muszę się obawiać, że popadnę w jakieś uzależnienie emocjonalne. Uzależnienie nie pozwala się rozwijać. Niszczy. Miłość - owszem i jak wielu podkreśla miłość warunkuje rozwój, a rozwój umacnia miłość.

A co to za miłość, jeśli ma niby się skończyć po kilku latach, bo ktoś kogoś opuścił, wszedł w związek pozamałżeński, ma w nim dzieci etc.? Mare, da się utrzymać miłość prawdziwą. Chyba, że wpadniemy w pułapkę miłości zredukowanej do uczuć. A te, jak wiadomo, zmienne są, jedne przemijają, nowe się rodzą, ale są i takie, które można pielęgnować przez całe życie, np. uczucie zakochania… Bóg zawsze czeka, aby oddać Jemu wszystko, co mamy, a przede wszystkim i w pierwszej kolejności to, co nas przerasta…

Jeśli pragniemy uświęcenia naszego życia, to warto przypomnieć sobie słowa klaretyna o. Maxa Popova z niebieskiej płyty 12-krokowej: Święty to grzesznik, który zaczyna kochać…
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: bosa »

Jeżeli mąż wyprowadził się ,nie ma obowiązków, tylko częstuje się go herbatką ,obiadkiem to jaką ma motywację ,żeby się zmienić? Skoro wszystko jest ok? Jestem z kochanką, mieszkam u rodziców, tu mi dobrze, tam mi dobrze, czego więcej chcieć ?
Nie wiem czy to jest postawa miłości?
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
BjD
Posty: 88
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:38
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: BjD »

Filemon - dziękuję za Twój post.
Zgadzam się z Tobą :)
jacek-sychar

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: jacek-sychar »

Ja też jestem przeciwnikiem obiadków, herbatek itp elementów "oswajania" niewiernego małżonka. Ja jestem zwolennikiem twardej miłości. Ale każdy ma swoją drogę. Każdy z nas jest inny.
łucja
Posty: 38
Rejestracja: 09 paź 2017, 7:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: łucja »

jacek-sychar pisze: 15 mar 2018, 9:59 Ja też jestem przeciwnikiem obiadków, herbatek itp elementów "oswajania" niewiernego małżonka. Ja jestem zwolennikiem twardej miłości. Ale każdy ma swoją drogę. Każdy z nas jest inny.
Jacku, a co jeśli mój mąż nie zdradził?
BjD
Posty: 88
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:38
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: BjD »

Powiem tak - owszem próbowałam "olewania" mojego męża, brak rozmowy, żadnej herbatki :) itd bywało tak.................. ale ja sama się źle z tym czułam :( ......... i pomyślałam, że zachowywać się wbrew sobie to nie jest dobre. Zresztą wiecie my mamy 11- letnią córkę i jak się zdarzy, że poczęstuję męża obiadem to jemy go po prostu we trójkę. Nie wyobrażam sobie, że mąż przyjeżdża do córki i ja z córką jemy sobie obiadek a mężowi mówię "poczekaj sobie bo nie zasługujesz na obiad" :)
Pewnie mam kłopot z zastosowaniem twardej miłości... ???
jacek-sychar

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: jacek-sychar »

łucja pisze: 15 mar 2018, 10:33 Jacku, a co jeśli mój mąż nie zdradził?
A czy ma to znaczenie?

Ale dobrze. jeszcze raz wykład o mężczyznach zafiksowanych funkcjonalnie i kobietach wycofanych emocjonalnie.

Czemu mówimy, że kobiety są wycofane emocjonalnie?
Bo kobieta tak długo wypiera swoje emocje, tak długo znosi rzeczy, które żaden mężczyzna by nie wytrzymał, aż nastąpi "pęknięcie zmęczeniowe materiału". Wtedy kobieta wycofuje swoje emocja i przenosi je w inne miejsce. Dlatego praktycznie nie ma u nas kobiet, które wróciły po zdradzie. Lustro jest tutaj wyjątkiem, choć ostatnio bardzo nas zaniedbuje. :? Chyba się na nas (forum, moderację, ...) nie obraziła? ;)

Mężczyzna myśli całkiem inaczej. On kalkuluje chłodno i bardziej racjonalnie. Dlatego mówimy o jego zafiksowaniu funkcjonalnym. Znaczy to, że musi być zmuszony do zmiany swojego sposobu postępowania. Mężczyzna może wiedzieć, że robi źle, ale jeżeli nie musi, to się nie zmieni. Jeżeli zdradzający mężczyzna ma w domu wikt i opierunek, to po co mu zostawiać kochankę, która daje mu inne profity? Jeżeli jednak zabraknie mu tych obiadków i herbatek, to wtedy musi dokonać rachunku zysków i strat. Jeżeli zyski kochanki przeważą, to przyśpieszy to jego odejście. Jeżeli okaże się, że te obiadki i herbatki są dla niego jednak ważne, to kochanka jako miej ważna może zostać zostawiona. Ale musi być czynnik, który zmusi mężczyznę do podjęcia rachunku.
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: Camilaa »

jacek-sychar pisze: 15 mar 2018, 10:47
Ale dobrze. jeszcze raz wykład o mężczyznach zafiksowanych funkcjonalnie i kobietach wycofanych emocjonalnie.
Dzięki Jacek, teraz zrozumialam, co czesto piszesz i inni o zafiksowaniu
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: Pantop »

Do: Filemon

Gratuluję metodycznego rozłożenia teorii mare1966 na czynniki pierwsze.
Dzięki za uświadomienie mi ,,być czy mieć,, w odniesieniu do patrzenia: mąż - żona. Dobre.


Filemon pisze:Przysięgę małżeńską złamałem w każdym elemencie nie raz... Dziś wiem, że Bóg wielokrotnie pragnął zatrzymać mnie na tej destrukcyjnej drodze, ale nigdy nie odebrał mi mojej wolności
Można odczytać pierwsze zdanie, że zdradziłeś nieraz swą żonę fizycznie.
Jeśli tak było - to ok (tzn nie ok :twisted:)
Drugie zdanie - musiałem przeczytać cztery razy nim zrozumiałem, że Bóg pragnął ZAWRÓCIĆ Cię z tej destrukcyjnej drogi nie zaś zatrzymać na niej. Uff :mrgreen:



Filemon pisze:Inny, już mój autorski przykład… Zamiast pytać rozstrzygająco współmałżonka, czy będzie mi zawsze wierny, lepiej zapytać, jak możemy sobie pomóc, aby wytrwać w wierności do końca naszych dni?
Bardzo słusznie. Też mi się podoba. Tym bardziej, że sam kiedyś byłem pod wpływem całkowitego zauroczenia, a wtedy skuteczność obrony opartej na kanwie postanowień, postaw, przyrzeczeń etc zaczyna oscylować niebezpiecznie blisko cyfry ZERO.



Filemon pisze:Motywy mojego przekonania do życia w wierności mogą mieć więcej niż jedno źródło, kilka komplementarnych (uzupełniających się ) motywów... Pytając rozstrzygająco, deformujemy nasze przekonania i wyobrażenia.
Racja, racja.
Na poziomie postrzegania - racja.
Na poziomie poznania - wszelka komplementarność motywów i źródeł przekonań staje się zbędna.



Filemon pisze:A co to za miłość, jeśli ma niby się skończyć po kilku latach, bo ktoś kogoś opuścił, wszedł w związek pozamałżeński, ma w nim dzieci etc.? Mare, da się utrzymać miłość prawdziwą.
Z miłością to jak z ciążą.
Nie da się być TROCHĘ w ciąży. Albo jest miłość, albo nigdy jej (tej prawdziwej) nie było.
Materia tego zagadnienia nie jest prosta.
Jak kochać kogoś, kto wszedł w inny związek i ma tam dziecko/dzieci i nie zamierza w ogóle wracać.



Filemon pisze:Bóg zawsze czeka, aby oddać Jemu wszystko, co mamy, a przede wszystkim i w pierwszej kolejności to, co nas przerasta…
Ot co !
Nawet jeśli pozostanie do końca ziemskiego bytowania tkwić samotnie na posterunku ciesząc się, np z tego, że dawanie daje więcej radości niż otrzymywanie.
Wszak najistotniejszym jest tutaj zrozumienie i rozwinięcie relacji dziecko - Stwórca.
Cała reszta to mało znaczący komentarz.

Czego wszystkim z serca życzę
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: mare1966 »

Filemon napisał :
"Wróćmy już do rzekomego uzależnienia emocjonalnego. Autorem tego błędnego tropu o uzależnieniu emocjonalnym jest mare1966. "
:evil:
................ odczekałem pół godziny

Filemon , nie zrozumiałeś chyba nic , z tego co pisałem .
"Błędny trop" obrałeś ty sam .
Pytania ustawiłem całkowicie świadomie ,
właśnie a lub b , na ostro .

Chciałem jednoznacznego i ostatecznego potwierdzenia ,
( bo tak wychodziło mi z pierwszego postu BjD ,
że właśnie NIE JEST TO PRZYPADEK UZALEŻNIENIA EMOCJONALNEGO ! ) .
Po jej pierwszej odpowiedzi ( na moje pytania )
DOPYTYWAŁEM , ale póki co BjD nie odniosła się do tego , może nie zauważyła , nie wiem .
Żałuję , bo liczyłem na to .
Dlaczego tak mi zależało ?
Bo było by to właśnie swego rodzaju "świadectwo"
na DOJRZAŁĄ postawę miłości i odpowiedzialności
za małżeństwo i rodzinę ( a więc i jako żony i jako matki ) .


I dalej , dlaczego tak mi zależało ?
Bo bywają przypadki ( nie takie rzadkie )
kiedy to pod niby dojrzałą postawą miłości ( deklaratywną )
występuje zwykłe uzależnienie emocjonalne .
Są to zwykle takie NAGŁE "nawrócenia" i zwykle właśnie
celują w tym panie .
U panów , uważam niezwykle rzadko
takie uzależnienie emocjonalne zdołało by się utrzymać dłużej .
Nie będą skłonni adorować żony ( flirtującej z kochankiem zwłaszcza )
na OŁTARZU uwielbienia .


To tyle , mam nadzieję , że ułożyłem szyny
i tropów nie potrzeba się doszukiwać . :lol:
krople rosy

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: krople rosy »

jacek-sychar pisze: 15 mar 2018, 10:47 Jeżeli zdradzający mężczyzna ma w domu wikt i opierunek, to po co mu zostawiać kochankę, która daje mu inne profity? Jeżeli jednak zabraknie mu tych obiadków i herbatek,
Chcesz powiedzieć Jacku że tych herbatek i obiadków mężczyzna sam nie jest w stanie sobie zrobić? Kochanka chyba też mu nie pożałuje. Poza tym zawsze można zjeść na mieście. I to nawet niedrogo.
jacek-sychar

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: jacek-sychar »

Krople rosy

Wybacz, ale Ty chyba wcale nie rozumiesz mężczyzn. :?
Mężczyzna potrafi sam sobie zrobić herbatę. Sam potrafi zrobić jedzenie. Często to jedzenie może i będzie smaczniejsze. Może też iść na miasto i tak sobie je kupić.
Ale podać w wdziękiem to potrafi tylko kobieta.
Podanie jedzenia jest docenieniem mężczyzny, a nie zwykłą usługa kulinarną.

Ile ja bym dał za to, żeby mi czasami ktoś podał z miłości herbatę lub coś na ząb. :(
krople rosy

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: krople rosy »

jacek-sychar pisze: 15 mar 2018, 12:15 Ale podać w wdziękiem to potrafi tylko kobieta.
Podanie jedzenia jest docenieniem mężczyzny, a nie zwykłą usługa kulinarną.
No popatrz...dobrze, że mnie uświadomiłeś bo jako kobieta i żona nigdy bym na to nie wpadła :roll: :)

Widzę, że się nie rozumiemy.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??

Post autor: s zona »

Krople Rosy wybacz ,
ale moj maz mowi niemal tak samo ,
a nie znaja sie z Jackiem :)
Wiec moze faceci tak maja i wypada nam to przyjac na klate :)

ps facet potrafi dojsc nieraz do takiej perfekcji w sztuce kulinarnej i w prasowaniu swoich koszul ,ze chwilami zadziwia ..
pisze to z autopsji o swoim mezu :)
ODPOWIEDZ