Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Moderator: Moderatorzy
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
S zona
Dziękuję za wsparcie, ale Krople rosy wie lepiej.
Biedny mąż Kropli rosy.
Pewnie Krople rosy też lepiej wie, co on myśli.
Dziękuję za wsparcie, ale Krople rosy wie lepiej.
Biedny mąż Kropli rosy.
Pewnie Krople rosy też lepiej wie, co on myśli.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
O tym mówię. Mój mąż też szaleje w kuchni i daje radę z praniem.
Nie jest to więc czynnik który miałby zatrzymać męża przy żonie. Tę moc ma jej miłość.
Dlatego nie rozumiem Jacka bo z jednej strony pokazuje mężczyznę jako nieporadnego człowieka który kieruje się jakimiś zyskami i stratami w kwestii organizacji życiowej a z drugiej zaraz pisze, że chodziło mu o coś innego. Skoro istotną kwestią jest podanie jedzenia a nie jedzenie to znaczy, że problem jest w żonie a nie w ewentualnych korzyściach .
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Coś się we mnie jednak buntuje.
Skoro mąż odszedł, bo nie potrafił już na tamten moment ze mną wytrzymać, miał dość moich jazd emocjonalnych, scen i pretensji, to czy teraz powinnam go "olać" bo to jednak on podjął decyzję o wyprowadzce? Czy podjąć jednak próbę naprawy relacji?
Staram się być żoną, taką jaką mój mąż chciałby mieć.jacek-sychar pisze: ↑15 mar 2018, 10:47
Mężczyzna myśli całkiem inaczej. On kalkuluje chłodno i bardziej racjonalnie. Dlatego mówimy o jego zafiksowaniu funkcjonalnym. Znaczy to, że musi być zmuszony do zmiany swojego sposobu postępowania. Mężczyzna może wiedzieć, że robi źle, ale jeżeli nie musi, to się nie zmieni. Jeżeli zdradzający mężczyzna ma w domu wikt i opierunek, to po co mu zostawiać kochankę, która daje mu inne profity? Jeżeli jednak zabraknie mu tych obiadków i herbatek, to wtedy musi dokonać rachunku zysków i strat. Jeżeli zyski kochanki przeważą, to przyśpieszy to jego odejście. Jeżeli okaże się, że te obiadki i herbatki są dla niego jednak ważne, to kochanka jako miej ważna może zostać zostawiona. Ale musi być czynnik, który zmusi mężczyznę do podjęcia rachunku.
No i właśnie dzięki temu, ten rachunek zysków i strat z mego punktu widzenia wychodzi na plus.
Ja częstuje go obiadem, kawą itp., a on zabierając dzieci do kina, zabiera też mnie, planując spacer, czy wolny czas nie wyklucza mojej obecności. Nawet bierzemy pod uwagę wspólny wyjazd wakacyjny z dziećmi.
Czy to, że ja zmieniam swoją postawę, podejmuję pracę nad sobą, nie jest czynnikiem, który może spowodować podjęcie rachunku przez męża? Nie skłoni go go refleksji, że może jeszcze uda się uratować nasze małżeństwo?
Owszem, u mamy ma wikt i opierunek. Ale, czy dla zdrowego mężczyzny na dłuższą metę to wystarczy?
Być może mam problem z matematyką
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Właśnie zacytowałam swojego męża podając Mu Twoją wypowiedź . Nie zwykłam zgadywać co myśli mój mąż Jacku. Ja Go po prostu bezpośrednio pytam o kwestie dla mnie istotnejacek-sychar pisze: ↑15 mar 2018, 12:30 Biedny mąż Kropli rosy.
Pewnie Krople rosy też lepiej wie, co on myśli.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Łucjo
Nie masz problemów z matematyką, tylko Ty inaczej punktujesz pewne sprawy. No i nie uwzględniasz wszystkich zmiennych.
Jedziesz teraz na swoich emocjach a nie próbujesz dokonać obrachunku zysków i strat.
Często dla mężczyzny nie jest ważne, co żona zrobi dla męża, ale jak to zrobi i jak jego traktuje.
Ale odwrócę sytuację. Załóżmy, że Wasz ukochany przynosi piękny bukiet kwiatów i rzuca Wam to na stół i mówiąc "masz!". Miałby ten prezent jakieś znaczenie dla Was, czy poczułybyście się znieważone? Nie jest ważne czasami co dajecie, tylko jak to dajecie.
To wrócę do sytuacji odwrotnej.
Co z tego, że kobieta wypierze i uprasuje mężczyźnie, da mu zjeść, posprząta w domu, jak cały czas będzie jędzą. Będzie mu ciągle marudziła nad głową. Niewielu jest Dulskich wśród mężczyzn.
Łucjo
Co masz zrobić? Nie oczekuj od nas odpowiedzi. To Twoje życie i Twoje będą konsekwencje.
My tylko staramy się pokazać sprawę z wielu stron. Każdy pisze na podstawie swojego doświadczenia.
Jeżeli widzisz, że stajesz się mniej "jędzowata", to oswajaj męża tymi obiadkami i herbatkami.
Nie ma jednej drogi naprawy małżeństwa. Każda droga jest inna, bo i my jesteśmy inni i problemy też są inne.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Jacek ,jacek-sychar pisze: ↑15 mar 2018, 12:30 S zona
Dziękuję za wsparcie, ale Krople rosy wie lepiej.
Biedny mąż Kropli rosy.
Pewnie Krople rosy też lepiej wie, co on myśli.
a moze warto przyjac taka teze ,ze kobieta tez czegos czasem nie wie ..
a intuicja nie wszystko za nas zalatwi
Sama wielu rzeczy dowiedzialam sie dopiero tutaj ,
a jestem juz starsza pani
Nieraz warto kobiecie przyznac sie do bledu ,
zyskuje sie nieporownywalnie wiecej ...
Ostatnio Szustak mowil ,ze mozna sie obudzic ,
a obok w lozku lezy tylko nasza Racja..
oby Nie ....
ps jeszcze slowo w temacie kulinarnym - u mnie przerwa obiadowa
...." lepiej byc zaproszonym na jarzynke z miloscia niz wolu z nienawiscia " ..
Ksiega Przyslow
Teraz dociera -lepiej - do mnie ,co maz mial na mysli skarzac sie ,
ze ...." nie ma mu kto podac ".. .
nie ugotowac ,zrobic zakupy, ale wlasnie podac
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
No właśnie!!!
Chyba zaczynamy się rozumieć...
Przed wyprowadzką również gotowałam mężowi obiadki, prałam itp.
Wielokrotnie słyszałam: "nie musisz mi gotować". Mąż miał gdzieś moje starania o dom, bo zabrakło całej reszty... szacunku, uwagi, cierpliwości... Mąż uważał, że nie ma znaczenia to, że dbałam o jego potrzeby (powiedzmy) egzystencjalne, skoro emocjonalnie "nawalałam"...
Teraz staram się, aby te dwie sfery się uzupełniały. Walczę z tą swoją, jak to nazwałeś "jędzowatością", nie marudzę, nie narzekam, nie krytykuję...
Dlatego wydaje mi się, że i "obiadki" punktują na plus
Chyba zaczynamy się rozumieć...
Przed wyprowadzką również gotowałam mężowi obiadki, prałam itp.
jacek-sychar pisze: ↑15 mar 2018, 12:57 Co z tego, że kobieta wypierze i uprasuje mężczyźnie, da mu zjeść, posprząta w domu, jak cały czas będzie jędzą. Będzie mu ciągle marudziła nad głową.
Masz rację.jacek-sychar pisze: ↑15 mar 2018, 12:57
Często dla mężczyzny nie jest ważne, co żona zrobi dla męża, ale jak to zrobi i jak jego traktuje.
(..)
Nie jest ważne czasami co dajecie, tylko jak to dajecie.
Wielokrotnie słyszałam: "nie musisz mi gotować". Mąż miał gdzieś moje starania o dom, bo zabrakło całej reszty... szacunku, uwagi, cierpliwości... Mąż uważał, że nie ma znaczenia to, że dbałam o jego potrzeby (powiedzmy) egzystencjalne, skoro emocjonalnie "nawalałam"...
Teraz staram się, aby te dwie sfery się uzupełniały. Walczę z tą swoją, jak to nazwałeś "jędzowatością", nie marudzę, nie narzekam, nie krytykuję...
Dlatego wydaje mi się, że i "obiadki" punktują na plus
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Oj , posypały się posty ,
to się przypomnieć muszę
( i Filemonowi i Pantopowi ........... , BjD też ale w innych charakterze )
Pantop , i jak tam to :
"Gratuluję metodycznego rozłożenia teorii mare1966 na czynniki pierwsze."
to się przypomnieć muszę
( i Filemonowi i Pantopowi ........... , BjD też ale w innych charakterze )
Pantop , i jak tam to :
"Gratuluję metodycznego rozłożenia teorii mare1966 na czynniki pierwsze."
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Do: mare1966
Cieszę się, że mogłem być pomocny.
Pani uczyła Cię na matematyce, że np 10 - 5 = 5.
Nasłuchałeś się tego, naczytałeś, przyjąłeś z zewnątrz, Ty to nabyłeś.
A pewnego razu zapłaciłeś banknotem 10 złotowym za czekoladę, która kosztowała 5 zł.
Otrzymałeś resztę - 5 zł i w tym momencie uświadomiłeś sobie, ŻE TO DZIAŁA.
W momencie zawarcia związku małżeńskiego (i potem) zaszedł we mnie ten właśnie proces potwierdzenia, że to co dotąd było tylko wiedzą przyobleka się w doświadczenie i staje się częścią mnie.
Proste? - Proste.
Dasz im się przekonać?
Ludkowie, którzy nie doświadczyli sakramentu w sobie będą spekulować na wszystkie możliwe sposoby, by ostatecznie odnaleźć nocnik. A w nim swą dłoń. Takie są realia.
Nie oceniam, nie osądzam - sam także mógłbym mieć chaos w tej kwestii.
Za to mam w innych
Rozczarowałem Cię.Tym razem Pantop
rozczarowałeś mnie .
To jest w tobie to nabyłeś .
Przyjąłeś to z zewnątrz , nasłuchałeś się , naczytałeś ,
na tej zasadzie wyrabiamy sobie jakieś poglądy , także te dotyczące wiary .
Te zagubione osoby są zwykle poza Kościołem ,
więc nie bardzo ma jak je naprowadzić .
Zresztą , czy one sądzą że są zagubione ?
No i kolejna sprawa .
Sakramentalność małżeństwa nie wszędzie jest uznawana ,
także wśród chrześcijan .
Cieszę się, że mogłem być pomocny.
Lubisz podobno precyzję.To jest w tobie to nabyłeś .
Przyjąłeś to z zewnątrz , nasłuchałeś się , naczytałeś ,
na tej zasadzie wyrabiamy sobie jakieś poglądy , także te dotyczące wiary .
Pani uczyła Cię na matematyce, że np 10 - 5 = 5.
Nasłuchałeś się tego, naczytałeś, przyjąłeś z zewnątrz, Ty to nabyłeś.
A pewnego razu zapłaciłeś banknotem 10 złotowym za czekoladę, która kosztowała 5 zł.
Otrzymałeś resztę - 5 zł i w tym momencie uświadomiłeś sobie, ŻE TO DZIAŁA.
W momencie zawarcia związku małżeńskiego (i potem) zaszedł we mnie ten właśnie proces potwierdzenia, że to co dotąd było tylko wiedzą przyobleka się w doświadczenie i staje się częścią mnie.
Proste? - Proste.
W Twoim mieście możesz być jedynym, który wierzy w sakramentalność małżeństwa a cała reszta ostro nie wierzy i zaprzecza.No i kolejna sprawa .
Sakramentalność małżeństwa nie wszędzie jest uznawana ,
także wśród chrześcijan .
Dasz im się przekonać?
Ludkowie, którzy nie doświadczyli sakramentu w sobie będą spekulować na wszystkie możliwe sposoby, by ostatecznie odnaleźć nocnik. A w nim swą dłoń. Takie są realia.
Nie oceniam, nie osądzam - sam także mógłbym mieć chaos w tej kwestii.
Za to mam w innych
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Do: mare1966
No to krótko
Po mojemu - zarzuciłeś wędkę, nie dając jednoznacznego przekazu co do postawy BjD, bo czekałeś na jej odpowiedź.
Odpowiedź nie nadeszła, a Ty nie raczyłeś przedstawić Swego ostatecznego stanowiska.
Przedstawiłeś je dopiero po wpisie Filemona - czyli ,,po czasie,,
Tak tam to
mare1966 pisze:Pantop , i jak tam to :
"Gratuluję metodycznego rozłożenia teorii mare1966 na czynniki pierwsze."
No to krótko
Odpisz proszę, że powyższych słów nie kierowałeś do BjD i wszystko wycofuję oraz przeproszę.mare1966 pisze: Dlaczego zadałem te pytanie .
Tak , Gosia też uznała to za ważne .
Otóż , na Sychar trafiają różni ludzie
i różne są ich motywy wierności .
Bywają osoby po prostu UZALEŻNIONE EMOCJONALNIE
od małżonka . Nie potrafiące , nie mogące sobie wyobrazić
samodzielnego życia ,
albo życia z kimś innym .
I tego nie uważam za zdrowy objaw .
Po mojemu - zarzuciłeś wędkę, nie dając jednoznacznego przekazu co do postawy BjD, bo czekałeś na jej odpowiedź.
Odpowiedź nie nadeszła, a Ty nie raczyłeś przedstawić Swego ostatecznego stanowiska.
Przedstawiłeś je dopiero po wpisie Filemona - czyli ,,po czasie,,
Na Twe pytanie odpowiadam:mare1966 pisze:Pantop , i jak tam to :
"Gratuluję metodycznego rozłożenia teorii mare1966 na czynniki pierwsze."
Tak tam to
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Oczywiście , że nie kierowałem niczego bezpośrednio do BjD .
Napisałem wyraźnie :
"Otóż , na Sychar trafiają różni ludzie
i różne są ich motywy wierności .
Bywają osoby.......itd"
Pantop pisze :
"Po mojemu - zarzuciłeś wędkę, nie dając jednoznacznego przekazu co do postawy BjD, bo czekałeś na jej odpowiedź."
No to chyba logiczne nie ?
Nie mówię co to za ryba póki się nie ukaże znad wody .
Pantop pisze :
"Odpowiedź nie nadeszła, a Ty nie raczyłeś przedstawić Swego ostatecznego stanowiska."
No i znowu .
Odpowiedź była częściowa , dopytywałem - i fakt nie nadeszła dalsza część .
A więc nie wróżę z fusów .
Pantop pisze :
"Przedstawiłeś je dopiero po wpisie Filemona - czyli ,,po czasie,, "
Po wpisie filemona przedstawiłem jedynie
o co chodzi , bo on niczego nie zrozumiał
z tego co pisałem .
Tak więc wyjaśniłem .
Normalna sprawa w komunikacji .
O ile sama BjD mogła rzeczywiście
wziąć "do siebie" to co pisałem OGÓLNIE
( bo to jej wątek )
o tyle np. Filemon powinien czytać
z większym dystansem
i to co rzeczywiście jest napisane .
Tym niemniej , nieporozumienia
to rzecz codzienna .
Napisałem wyraźnie :
"Otóż , na Sychar trafiają różni ludzie
i różne są ich motywy wierności .
Bywają osoby.......itd"
Pantop pisze :
"Po mojemu - zarzuciłeś wędkę, nie dając jednoznacznego przekazu co do postawy BjD, bo czekałeś na jej odpowiedź."
No to chyba logiczne nie ?
Nie mówię co to za ryba póki się nie ukaże znad wody .
Pantop pisze :
"Odpowiedź nie nadeszła, a Ty nie raczyłeś przedstawić Swego ostatecznego stanowiska."
No i znowu .
Odpowiedź była częściowa , dopytywałem - i fakt nie nadeszła dalsza część .
A więc nie wróżę z fusów .
Pantop pisze :
"Przedstawiłeś je dopiero po wpisie Filemona - czyli ,,po czasie,, "
Po wpisie filemona przedstawiłem jedynie
o co chodzi , bo on niczego nie zrozumiał
z tego co pisałem .
Tak więc wyjaśniłem .
Normalna sprawa w komunikacji .
O ile sama BjD mogła rzeczywiście
wziąć "do siebie" to co pisałem OGÓLNIE
( bo to jej wątek )
o tyle np. Filemon powinien czytać
z większym dystansem
i to co rzeczywiście jest napisane .
Tym niemniej , nieporozumienia
to rzecz codzienna .
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Sprostowanies zona pisze: ↑15 mar 2018, 13:02
Jacek ,
a moze warto przyjac taka teze ,ze kobieta tez czegos czasem nie wie ..
a intuicja nie wszystko za nas zalatwi
Sama wielu rzeczy dowiedzialam sie dopiero tutaj ,
a jestem juz starsza pani
Nieraz warto kobiecie przyznac sie do bledu ,
zyskuje sie nieporownywalnie wiecej ...
Ostatnio Szustak mowil ,ze mozna sie obudzic ,
a obok w lozku lezy tylko nasza Racja..
oby Nie ....
ps jeszcze slowo w temacie kulinarnym - u mnie przerwa obiadowa
...." lepiej byc zaproszonym na jarzynke z miloscia niz wolu z nienawiscia " ..
Ksiega Przyslow
Teraz dociera -lepiej - do mnie ,co maz mial na mysli skarzac sie ,
ze ...." nie ma mu kto podac ".. .
nie ugotowac ,zrobic zakupy, ale wlasnie podac
Chcialabym zaznaczyc ,ze piszac w/w slowa myslalam tylko i wylacznie o sobie i swoim odbiorze sytuacji .
Jesli ktos poczul sie urazony moimi slowami ....
jeszcze raz Przepraszam .
Ps przy okazji zimno sie robi i goraco zarazem ,gdy czyta sie takie komunikaty ...
MareS pisze: ↑16 mar 2018, 18:06 No to po sprawie
http://www.pch24.pl/po-zebraniu-plenarn ... 948,i.html
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Korzystając z okazji
przedstawię krótko sedno sprawy ogólnie .
Zdecydowana większość osób trafia na Sychar
w najostrzejszej fazie konfliktu małżeńskiego ,
czyli wtedy gdy emocje są największe ,niestabilne , zmienne itd.
Często ta osoba przeżywa jakby , wchodzi , odkrywa - "drugą miłość"
do małżonka odchodzącego ( ten także , tylko do kogoś nowego ) .
W sumie więc oboje są jakby w fazie "zakochania"
z natury czasowej , emocjonalnej itd.
Deklaracja więc na tym etapie "miłości prawdziwej i wierności"
jest trochę na wyrost i ma charakter emocjonalny , uczuciowy .
np. "tak bardzo go kocham , tęsknię za bliskością
........... podczas gdy małżonek , małżonka
oddaje się uciechom z kowalską , kowalskim .
To jest może i objaw naturalny , ale tylko w krótkim okresie czasu .
Taka tęsknota po latach 3 , 5 czy 10 naturalna ( wg. mnie ) nie jest .
To jak z żałobą .
Półroczna - ok , może roczna , może nawet 2-letnia .
Ale jak ktoś żyje w żałobie 5 , 10 czy 15 lat
to już nie jest zdrowy objaw i zdrowa miłość .
Tak i tutaj , na sycharze .
Wierność wynikająca z postawy milości będzie ok
i ma szansę się utrzymać na dłużej .
Wierność na fundamencie emocjonalności , uczucia
moim zdaniem nie przetrwa za długo
i zdrowa nie jest .
przedstawię krótko sedno sprawy ogólnie .
Zdecydowana większość osób trafia na Sychar
w najostrzejszej fazie konfliktu małżeńskiego ,
czyli wtedy gdy emocje są największe ,niestabilne , zmienne itd.
Często ta osoba przeżywa jakby , wchodzi , odkrywa - "drugą miłość"
do małżonka odchodzącego ( ten także , tylko do kogoś nowego ) .
W sumie więc oboje są jakby w fazie "zakochania"
z natury czasowej , emocjonalnej itd.
Deklaracja więc na tym etapie "miłości prawdziwej i wierności"
jest trochę na wyrost i ma charakter emocjonalny , uczuciowy .
np. "tak bardzo go kocham , tęsknię za bliskością
........... podczas gdy małżonek , małżonka
oddaje się uciechom z kowalską , kowalskim .
To jest może i objaw naturalny , ale tylko w krótkim okresie czasu .
Taka tęsknota po latach 3 , 5 czy 10 naturalna ( wg. mnie ) nie jest .
To jak z żałobą .
Półroczna - ok , może roczna , może nawet 2-letnia .
Ale jak ktoś żyje w żałobie 5 , 10 czy 15 lat
to już nie jest zdrowy objaw i zdrowa miłość .
Tak i tutaj , na sycharze .
Wierność wynikająca z postawy milości będzie ok
i ma szansę się utrzymać na dłużej .
Wierność na fundamencie emocjonalności , uczucia
moim zdaniem nie przetrwa za długo
i zdrowa nie jest .
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Kochani - założyłam ten wątek aby zapytać czy u Was też tak się zdarza, że najbliższa rodzina neguje Waszą wolę uratowania, odrodzenia się małżeństwa, bo jak po raz kolejny usłyszałam od własnego taty, że się poniżam i nie szanuję, bo rozmawiam z moim mężem to musiałam zapytać czy tylko u mnie tak to jest.
Ciesze się jednak, że wątek tak się rozbudował. Po tych 3 latach od opuszczenia mnie przez męża uważam, że nie jestem uzależniona emocjonalnie od niego, a to że go kocham to fakt. Miłość, wierność to akt woli, mojej woli.
Nie robię nic żeby sobie czy komuś coś udowodnić, tak chcę, tak czuje... mimo uwag i aluzji od otaczających mnie ludzi czy to w pracy czy wśród znajomych czy nawet w rodzinie o tym, że młoda, że całe życie przede mną więc nie pozostaje mi nic innego jak wziąć rozwód i czym prędzej mieć nowego, oczywiście lepszego faceta !! To nie dla mnie.
Nasze małżeństwo zawierzam Panu Bogu i Matce Bożej.
Ciesze się jednak, że wątek tak się rozbudował. Po tych 3 latach od opuszczenia mnie przez męża uważam, że nie jestem uzależniona emocjonalnie od niego, a to że go kocham to fakt. Miłość, wierność to akt woli, mojej woli.
Nie robię nic żeby sobie czy komuś coś udowodnić, tak chcę, tak czuje... mimo uwag i aluzji od otaczających mnie ludzi czy to w pracy czy wśród znajomych czy nawet w rodzinie o tym, że młoda, że całe życie przede mną więc nie pozostaje mi nic innego jak wziąć rozwód i czym prędzej mieć nowego, oczywiście lepszego faceta !! To nie dla mnie.
Nasze małżeństwo zawierzam Panu Bogu i Matce Bożej.
Re: Dlaczego rodzina neguje moją wolę ratowania małżeństwa ??
Do: mare1966
Tyle.
Uwierzyłbym Ci, gdybyś wcześniej napisał do BjD to, co napisał Filemon.mare1966 pisze:Oczywiście , że nie kierowałem niczego bezpośrednio do BjD .
Napisałem wyraźnie :
"Otóż , na Sychar trafiają różni ludzie
i różne są ich motywy wierności .
Bywają osoby.......itd"
Pantop pisze :
"Po mojemu - zarzuciłeś wędkę, nie dając jednoznacznego przekazu co do postawy BjD, bo czekałeś na jej odpowiedź."
No to chyba logiczne nie ?
Nie mówię co to za ryba póki się nie ukaże znad wody .
Pantop pisze :
"Odpowiedź nie nadeszła, a Ty nie raczyłeś przedstawić Swego ostatecznego stanowiska."
No i znowu .
Odpowiedź była częściowa , dopytywałem - i fakt nie nadeszła dalsza część .
A więc nie wróżę z fusów .
Pantop pisze :
"Przedstawiłeś je dopiero po wpisie Filemona - czyli ,,po czasie,, "
Po wpisie filemona przedstawiłem jedynie
o co chodzi , bo on niczego nie zrozumiał
z tego co pisałem .
Tak więc wyjaśniłem .
Normalna sprawa w komunikacji .
O ile sama BjD mogła rzeczywiście
wziąć "do siebie" to co pisałem OGÓLNIE
( bo to jej wątek )
o tyle np. Filemon powinien czytać
z większym dystansem
i to co rzeczywiście jest napisane .
Tym niemniej , nieporozumienia
to rzecz codzienna .
Tyle.