Jak wrócić i być szczesliwym

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

krople rosy

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: krople rosy »

marylka pisze: 24 mar 2018, 19:12 nas problem z alkoholem też był. Z tego powodu odmawiałam rodzinie zaproszenia na wesela, griill u znajomych też. I tak..
Znaczy że decydowalaś za męża? A potrafisz spojrzeć na alkoholizm męża jako na skutek problemu zamiast na przyczynę?
marylka pisze: 24 mar 2018, 19:23 a pokazuję moja drogę.
Pokaż swoją.
Mój wątek jest na forum. Moje wnioski tam wyciągnięte są aktualne. Zresztą często je przytaczam.
krople rosy

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: krople rosy »

marylka pisze: 24 mar 2018, 19:23 Ale że się zgadzasz i jesteś szczęśliwa, to przyjmuję do wiadomości.
Powodzenia
Ja nigdzie nie napisałam że się zgadzam. Oddałam wolność mężowi. Jest dorosłym człowiekiem i nie potrzebuje kontroli i grozacego palca że gdy gdzieś spojrzy to przestanę go kochać i odejdę.
To żenujące. Tak uważam.
I patrzę na caloksztalt jego powołania.
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 24 mar 2018, 19:12 Aleksander
Jeżeli Twoja żona się kiedykolwiek dotykała jak piszesz....jak czùłeś się jako mężczyzna?
Czy jest na to Twoja zgoda?
Czy i jak zareagowałeś?
[...]
Marylko - granice, to ja sobie mogę wytyczać.
Mam pilnować, czy żona trzyma rączki na kołderce? Żartujesz sobie?
marylka pisze: 24 mar 2018, 19:12 Nie wyobrażałam sobie powrotu do męża, bo nie wyobrażałam sobie, że po zdradzie mnie kiedykolwiek dotknie.
Aha - no ale jak rozumiem, teraz dotyka? - uwłacza?
marylka pisze: 24 mar 2018, 19:12 Dlatego napisałam -JEŚLI CHCESZ żeby żona/mąż wrócił-uporządkuj swoją sferę seksualną!
Marylko - jakbyś zadała sobie odrobinę trudu i zamiast jak z rękawa sypała radami dla pań i panów... przejrzała wcześniej niektóre wątki uczestników tego forum było by prościej.
Moja żona np. wróciła.
marylka pisze: 24 mar 2018, 19:12 Wiem, że piszę zdecydowanie Aleksander, ale tu nie ma żartów i akurat w tym temacie nie będę zawijać w sreberka.
Ale to akurat bardzo dobrze - ja też nie uważam, że forum to miejsce do poklepywania po ramieniu :D
marylka pisze: 24 mar 2018, 19:12 Bo jeśli uporządkujesz swoją seksualność-może być, że wróci do Ciebie małżonek/ka.
Tak jak ja do męża.
Ty do męża. No tak - może wróci a może nie wróci.
Myślę, że zdecydowana większość Panów z tego forum ma bardzo uporządkowaną sferę seksualną.

marylka pisze: 24 mar 2018, 19:12 Jeszcze chciałam dodać.
Masz jakieś nałogi?
Alkohol/papierosy/hazard/kompuery -gry?
Zadbaj o siebie.
No wszystkie wymienione :P
Siedzę wieczorami na kanapie, popijam browary... wielkie brzuszysko wcześniej przewieszam nad paskiem ...
... no i oczywiście śmierdzę, bo myje się góra raz na tydzień.
krople rosy

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: krople rosy »

Aleksander pisze: 24 mar 2018, 19:46 Zadbaj o siebie.
No wszystkie wymienione
Siedzę wieczorami na kanapie, popijam browary... wielkie brzuszysko wcześniej przewieszam nad paskiem ...
... no i oczywiście śmierdzę, bo myje się góra raz na tydzień.
Nooo....to tak samo jak mój mąż. Typowi faceci 8-) :lol: :roll:

Aleksander jesteś niesamowity ;)
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Aleksander.
Ja nie mogę za każdym razem pisać -ja to przeżyłam. To akurat nie są rady. Ja chcę mapisać, ze swojego punktu widzenia!
Ja nie piszzę do Ciebie -jeśli masz nałogi.
Sorki ale tu jest więcej odób. I piszę do KAŻDEGO kto chce to czytać!

I zgodze sie z kropla rosy -niesamowity jesteś:)

Przepraszam, że nie czytam każdego z Was wątki
Pewnych osób czytałam jak mi podali linka na privie. A tak to mi ciężko.

A jeśli chodzi o dotyk mojego męża to jest.....NIESAMOWITY.
Wiele pracy włożył w siebie. WIELE.
I ja to doceniam. I podziwiam go.
PO TEJ PRACY, KTÓRĄ WŁOŻYŁ -NIE UWŁACZA.

Facet uwikłany w porno sprawy patrzy na kobiety jak na przedmiot.
I to UWŁACZAŁO MI.
POWTARZAM -MI.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Niezapominajko kochana. Przepraszam. Nie myśl że o Tobie zapomniałam.
Sprzątamy z mężem cały dzień i jeszcze jabłecznik na jutro upiekliśmy.

A do Ciebie to chciałam dłużej:)
Więc.
Ja o tym myślałam. Dziekuje za przybliżenie Twojej sytuacji- bo nie jestem w stanie każdego wątku czytać.
Mam taką refleksję.
Otóż.
Ja myślę, że wróciłam do męża, wybaczyłam mu i jesteśmy szczęśliwa, bo dane było mi zaliczyć następujące etapy po zdradzie - gniew-złość-bunt-frustrację- zemstę/ przeżycie /opwiedzenie swojej historii/ bezsilność/słuchanie innych/praca nad sobą/chęć wybaczenia/uspokojenie/ukojenie/przebaczenie/powrót

To dotyczy mnie
Nie byłoby tego ostatniego gdyby mąż nie przeszedł etapów: zrozumienie zadanego bólu/przeproszenie i żal/zadośćuczynienie mi dzieciom mojej i jego rodzinie/ciężka praca nad sobą/powrót

To nie był plan.
Ja to z perspektywy dnia dzisiejszego piszę

Więc -zanim wrócisz szczęśliwa -czego Ci ogromnie życzę-jak każdemu, kto to czyta, proszę powiedz -czy wszystkie etapy swoje przerobiłaś? Może być, że ich nie potezebujesz - każdy jest inny.
No to inaczej -czy masz w sobie tłumione, niewyrażone uczucia?
Czy mąż WIE jak mocno Cię zranił?
A co z nim?
Czy Cię przeprosił?
Piszesz że docenia Ciè jako matkę. To super. Ale on zdradził ŻONĘ. Uderzył w Twoją kobiecość i ją poranił. Czy na tym polu Cię docenia?

Mi było bardzo potrzebne to wszystko. Bardzo.
Zwłaszcza, że od około dwóch lat przed rozstaniem robiłam dobrą minę do złej gry.
Wierzyłam/chciałam mu wierzyć. Wierzyłam, że zna granice, że wszyscy tylko nie on mnie zdradzi. W końcu chodzimy do kościoła.
Nie przekrovzy tej granicy. Nie ON.
Przez dwa lata przed rozstaniem bawiliśmy się w kotka i myszke. Ja mu mówiłam że ma problem on mi mówił że histeryzuję. Ale pilnował sie. Starał się, żebym się nie dowiedziała. W miedzyczasie z ogromnym wstydem powiedziałam to przyjaciółce. Ona mi powiedziała, że jej mąż pewnie też patrzy jak ona nie widzi. Uspokoiłam się. A więc jednak histeryzuje. To nawet dobrze. Piszę o porno sprawach.
Niestety. To nie był koniec
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Cd.
Co więcej....rozmawiałam o tym z księdzem. Znał męża. Był pewny, że sobie poradzi.
Uspokoiłam się, dałamu wolność, szacunek, wolną rękę, zawsze mówiłam jak go kocham. On mnie też zapewniał. Czułam sie szanowana. Mówił, że wiara moja w niego mu pomaga. Wiec zapewniałam, że mu wierze.
Niepokoiły mnie tylko jego nieprzewidywalne zachowania. Raz był sfrustrowany, wydzierał siè, raz milczący, cały czas nieobecny myślami.
Ja w tym czasie podciagłam sie w sferze sorki łóżkowej. Ogladałam programy -nie porno -poradniki jak sprawić by oszalał w łóżku.
Szalał.
Zapytałam czy mogę zainstalować program antypornograficzny. Dzieci mamy w wieku nastu lat. Kontrola rodzicielska. Zgodził sie
Szybko go obszedł. Nie wiedział tylko jednego że każda literka napisana przez niego jest zapisywana. Ja też dopiero potem to odkryłam.
Wiedziałam na jakich jest czatach.
Robiło mi się słabo -mój mąż taki dowcipny?
To był portal z grami -szachy i inne ale można przy okazji pogadać
Już byłam na sycharze. Zobaczyłam że tam wchodzi. Szybko go znalazłam. Jestem bardzo słaba w dziedzinie komputerów ale sychar już opanowałam:)
Zagadałam do niego. Zostałam jego przyjaciółką z neta. Zwierzał mi się kiedy i jak mnie zdradził. Pytałam o szczegóły. Myślałam że serce mi gardłem wyskoczy jak przeczytałam TAK.
to odpowiedź na pytanie -czy zdradziłeś żonę
Komórka mi z ręki wypadła.
Byłam wtedy na wczasach z dziećmi. On w domu pracował.
Zapyrałam o żonę. Nawet mnie pochwwalił że jestem dobra, nawet za łóżko mnie pochwalił.
Tylko -nie jestem w jego typie.
Woli grubsze i czarne.
W tym czasie pisałam na tel jako żona też. Tak bardzo kochał i tęsknił. Zaczęłam się bać. Ja go nie znam!
Resztę proszę wybaczcie ale oszczędzę Wam i sobie bo znów zaczyna we mnie wzbierać.
Pojechałam w środku wczasów do domu.
Jechałam 6 godzin.
Ściemniłam mu że kontrolę mam w pracy i musiałam wrócić.
Weszłam do domu odinstalowałam program u niego na kompie. Wydrukowałam dowody z tego programu. Zabrałam jego kartę płatniczą. Pod poduszką zostawiłam 1000zł który mi wcześniej dał, żebym sobie coś kupiła.
Przed samochodem -powiedziałam że jadę do pracy powiedział że przekonał się że Bóg istnieje. Bo bardzo tęsknił. A tu JESTEM.
Powiedziałam że też się przekonałam że Bóg istnieje. Pozwolił mi poznać prawdę. Mimo że jest Wszechmogący nie mógł chyba patrzeć na to jaką ja kretynką byłam!
Ściągnęłam pierścionek zaręczynowy obrączke, rzuciłam mu w twarz i powiedziałam -dzięki za 14 lat małżeństwa.
Pozdrowienia od roxi - to mój login był.
Trzymaj się

Myślicie że Wam powiedziałam wszystko????
Nie. Ale myślę że tyle wystarczy, żebyście zrozumieli, że ja nie jestem hogatą. Ja byłam bardzo kochającą żoną. Słuchałam wielu kazań. Wieluuuuu. Wszèdzie przebijało -śłużba! Pokora daj wolność. I to prawda jest.
Tylko wtedy ja inaczej interpretowałam pokorę na przykład.
Niezapominajko. Czy Ty miałaś okazję dokładnie opisać/opowiedzieć swój ból? Co Ci zrobił?
Ja przez dwa miesiące nie mogłam. Dusiłam się z żalu bólu i nienawiści. Moim oglednie powiedziałam, że dwa lata temu zdradził ale dopiero się o tym dowiedziałam. Wystarczyło, żeby go znienawidzili.
O tym wydarzeniu mogłam napisaç na krokach po dwóch miesiącach. Mogłam napisać jaki to podły Judasz i wiele innych epitetów i jak go nienawidzę. Ze wszystkimi szczegółami sekunda po sekundzie.
Nikt mnie nie potępił. Nikt się nie zgorszył. Nikt nie napisał SIOODTRO jsk możesz to nie po katolivku. A gdzie miłość bliźniego?
W tamtym czasie nie istniała.
Nie umiałam cierpieć po chrześcijańsku. Kilka razy się upiłam.
Jeżeli czytasz -pomyśl -czy to dusisz, a może zagłuszasz pracą na przykład. Opowiedz to komuś przyjacielowi/siostrze/bratu. Możesz tu. Albo mi na priv. Albo innemu przyjacielowi choćby stąd lub z ogniska w realu.
To wyrzucenie z siebie ma swój cel. I swoją moc.
Ja poczułam, że to jakby zostawiam za sobą. Dopóki to dusiłam -to żyło we mnie i rosło. A jak wyrzuciłam -pozbywałam się tego. Na dziś to tyle.
Buziaki
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: nałóg »

Trwanie w rozkroku jedną nogą w popapraniu a drugą w „normalności” nie jest miłe.To tylko ułuda.PD
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 24 mar 2018, 22:13 [...] Woli grubsze i czarne. [...]
Ale chodzi o kolor włosów czy skóry? ;)

A przy okazji: przytyłaś i czy się przefarbowałaś? :D
Mea_
Posty: 24
Rejestracja: 17 paź 2017, 20:50
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Mea_ »

Wiecie...doskonale rozumiem marylkę...niestety nie rozumiem tych, którzy na nią "naskoczyli". Udzielanie rad marylce tutaj w tym temacie...hmmm...? Jakie są Wasze intencje?
Marylka przepracowała wiele rzeczy, zmieniła siebie i swoje małżeństwo. Chciała się tutaj dzielić swoimi doświadczeniami, by komuś pewne jej spostrzeżenia czy rady mogły pomóc. Tylko tyle...
Dlatego powiem jeszcze raz...nie rozumiem Was, tych którzy w jakiś sposób ją "zaatakowali".
A teraz moje refleksje...bo zgadzam się w wielu punktach z marylką...
Zacytuję św. Dominika:
"Człowiek mający władzę nad swoimi namiętnościami jest panem świata. Możemy albo władać nimi, albo zostać ich niewolnikami. Lepiej być młotem niż kowadłem".
I jeszcze jeden cytat Mt 18, 8-9:
Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie!
Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny...."
Cytat pewnie wszystkim znany.
Temat, który tu jest zaczęty dotyczy małżeństw po kryzysach, które rozpoczynają Nowe Życie.
Nie wyobrażam sobie rozpoczęcia nowej drogi, jeśli ktoś wchodzi na nią z brakiem chęci walki ze swoimi słabościami, obojętne czy jest to alkohol, pornografia, masturbacja czy jakiekolwiek inne uzależnienie. Małżonek jest od tego by pomagać i wspierać, ale nie by być krzywdzonym i oszukiwanym. Troska o przyszłe życie wieczne małżonka nie polega na dawaniu wolności...tylko na wspólnej walce i wyciąganiu małżonka z "bagna" a nie tkwienie z cierpliwością w nim razem.
Tutaj potrzebna jest wyjątkowo "mądra" miłość.
Osoba, która była sprawcą ran małżonka musi wdrożyć pracę w małżeństwo ze zdwojoną siłą, również po to by zadośćuczynić małżonkowi. Powrót nie może polegać na powrocie do "chorych" relacji, które były przed kryzysem małżeńskim.
Cytując Jana Pawła II - "musimy od siebie wymagać, nawet jeśli inni od nas nie wymagają".
Bardzo chciałabym w tym temacie poczytać wypowiedzi osób, które chcą pomóc innym jak wyjść z kryzysu, pozostałe osoby, które nie są pewne intencji w jakiej chcą tu pisać...cóż...może niech zamiast pisania tutaj, zmówią modlitwę.
Pozdrawiam wszystkich!
"Kocha się naprawdę i do końca tylko wówczas, gdy kocha się na zawsze w radości i smutku bez względu na dobry czy zły los."
JAN PAWEŁ II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Dziękuję Mea za cenny głos.

Aleksander. Bardzo dobrze, że poruszyłeś ten temat. Mojego wyglądu. Bo to będzie ważnym punktem w moim powrocie do męża. Zablokowało mnie na długo.
Ale na dzisiaj Cię zaspokoję-schudłam jeszcze z 10 kg, a jak poszłam do fryzjera to poprosiłam, żeby jeszcze jaśniejszy blond mi zrobił :D

Tymczasem chciałam poruszyć następny etap powrotu do męża. Najpierw do siebie.
Bardzo cenię Wasze wskazówki i tu i na privie.
I pozdrawiam wszystkich.

Coś mi się układa w głowie. To jest moja droga powrotu do męża.
Na pewno są inne.
Super by było jakby ktoś się też podzielił
Tamten czas nazwałabym
1. Dzień w którym znienawidziłam męża i odeszłam.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

2. Stanie w prawdzie przed sobą: jestem na dnie.
Kiedy od niego odjechałam -wracałam do dzieci -była już noc. Jechałam i jechałam i nagle zaczęło mną telepać.
Stanęłam przy Mc Donaldzie na kawę.
Siedziałam w tym samochodzie......i...czułam pustkę. NIC. DZIURĘ.
Pomyślałam o swoim życiu....
Boże, zawsze tak myślałam: nie jest tak źle, przecież mnie kocha, każdy coś dźwiga, nigdzie nie jest różowo, więc i u mnie nie jest.
Spojrzałam prawdzie w oczy.
Przegrałam.
Walkę o męża -walczyłam dwa lata. Po ludzku zrobiłam co mogłam. Przegrałam
Dzieciństwo dzieci w pełnej rodzinie - z racji zawodu widzę jak niekompletna rodzina wpływa na rozwój dzieci. Przegrałam
Jako kobieta - zrozumiałam, że choćbym na rzęsach to robiła -nic to nie dało. Ścigałam się...z kim? Z tymi panienkami? Boże. Jak ja nisko upadłam.
Ha!!! Nawet w jego typie nie byłam.
Jako człowiek - pracownik, członek społeczeństwa. Dla mnie rozwód to porażka jest
Jako katolik - zwolenniczka pełnej rodziny i walki do końca. Przeciwnik wymiany "na lepszy model"
Bóg?
Miałeś mi pomagać. Obiecałeś. Że nie zostawisz mnie. W zeszłym miesiącu skończyłam Pompejankę!
A tu co?
Straciłam wszystko: wiarę, nadzieję i miłość
We wszystko
Wszystko co budowałam, dzień po dniu. Runęło.


Boże. I co teraz????
Jak ja to dzieciom powiem? A rodzinie?
A jak on sobie coś zrobi?
Jest nieobliczalny.
Boże -ja chyba jestem współuzależniona skoro w takich chwilach martwię się o niego.

Jednego byłam pewna: będę żyć! Muszę żyć!
Jestem to winna dzieciom. Muszę je chronić.
One i tak przez to latanie za sobą nas wiele straciły!

Dlaczego? Dlaczego tak się stało?
Przypominały mi się chwile kiedy byłam sama. Wiele tych chwil było...choroby dzieci....do lekarzy...wszędzie sama. On owszem chciał ale NIE MÓGŁ
Tak samo z pomocą w obowiązkach domowych. Ja też pracowałam zawodowo.
CHCIAŁ ALE NIE MÓGŁ
Nie zakładałam jego złej woli i wykorzystywania mnie. Dlaczego miałby to robić?
Przecież mnie kochał.
Inaczej widziała to moja rodzina -mówili mi, że zaharuję się.
A ja mówiłam, że jest dobrze. Chociaż czasem płakać mi się chciało.
Jaka ja głupia byłam!

Ale, ale....jest i pozytyw.
Ja cały czas miałam rację!
On ze mnie histeryczkę chciał zrobić.
Ja miałam rację!
Będę słuchać swojego rozumu od teraz!
Nikt nie będzie mną sterował.

Jak się ocknęłam z myśli -już świtało.
Wróciłam do dzieci


Ja jak piszę o tych etapach...chcę Cię zachęcić -jeśli coś Cię gniecie -spróbuj stanąć w prawdzie.
Bez usprawiedliwiania bo on....bo ja...bo....
Ja bardzo usprawiedliwiałam. Bardzo.
Zwłaszcza jego.
Nie miał ciekawego dzieciństwa.
Chciałam mu dać wszystko. Czego nie miał.

Zrozumiałam: to, że on miał ciężko nie znaczy że teraz ma mnie krzywdzić!
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

Mea_ pisze: 25 mar 2018, 18:07 [...]
Temat, który tu jest zaczęty dotyczy małżeństw po kryzysach, które rozpoczynają Nowe Życie.
Nie wyobrażam sobie rozpoczęcia nowej drogi, jeśli ktoś wchodzi na nią z brakiem chęci walki ze swoimi słabościami, obojętne czy jest to alkohol, pornografia, masturbacja czy jakiekolwiek inne uzależnienie. Małżonek jest od tego by [...]
Małżonek jest od tego by? ... a gdzie ta szczera, bezroszczeniowa i bezinteresowna miłość :) :P

Ja Marylki nie "zaatakowałem" :) Taki mam styl pisania - często piszę " uwaga - a teraz będę się czepiał..." ;)
Jeśli Marylko poczułaś się zaatakowana - to przepraszam Cię serdecznie :).
Ja po prostu nie mam w zwyczaju "potakiwać" i klepać po ramieniu. Czasem wchodzę w dyskusję z czystej przekory ;) fakt.

Ale wracając do Twojego wpisu Mea.

To, że Ty sobie nie wyobrażasz... no to cóż... to Ty sobie nie wyobrażasz - ale prawda jest taka, że właśnie owa nowa droga rozpoczyna się często bez specjalnych chęci... od słów "jestem z Tobą tylko dla dzieci" ... "nie kocham Cię na teraz i nie wiem czy pokocham" ... "spróbuje... ale nic nie gwarantuje" - itd itp. - widzę podobny schemat... i u siebie, u raka, niezapominajki i innych.... którzy próbują coś sklejać.

Oczywiście byłby cudownie, aby oboje partnerzy dojrzali razem i oboje chcieli na już... pełni entuzjazmu i chętni do walki ze swoimi słabościami... i oboje pracowali, na 12 krokach, u psychologów i innych warsztatach.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

3. Bunt/złość/gorycz/zemsta
Ten etap ja przeszłam.
Nie jestem wzorem godnym naśladowania. Ale uważam, że każdy zraniony i zdradzony powinien odreagować swoją złość.
Powinien też powiedzieć krzywdzicielowi jak ogromnie został skrzywdzony.

Ja powiedziałam/wykrzyczałam. Wyprowadziłam się z dziećmi.
Błagał o spotkanie. Nie chciałam go widzieć.
Ksiądz Pawlukiewicz powiedział kiedyś za kimś: " W całym piekle nie ma tyle nienawiści co w jednym sercu zdradzonej kobiety"
Ja to mogę potwierdzić.
W końcu zgodziłam sie.
Miałam tylko wysłuchać i nie odzywać się.
Nie dałam rady.
Wykrzyczałam mu, że występuję o rozwód, że w życiu z nim nie będę. Że potrzebuję faceta do wspólnego życia a nie kolejne dziecko. A jak będę chciała kolejne dziecko -to sobie zrobię. Tylko na pewno nie z nim! I nie moją rolą jest latanie za nim i pilnowanie go.
Poczułam, że rozdaję karty. Oznajmiłam jaką chcę kwotę na dzieci, wycofałam go jako współwłaściciela konta, zabrałam jego samochód.
Uuùuuuuu...to ostatnie zabolało go!
Jego samochód był duży, komfortowy, pachnący, zawsze wypastowany. Mój z kolei był wyobijany z każdej strony -właściwie tylko nie dachował. Mąż zawsze był zły o to i nie rozumiał jak mogę nie mieścić się w bramie. Mój samochód był też mały i skoro ja jeździłam z dziećmi - to naturalne było, że mi bardziej się przyda.
Jaką ja miałam przyjemność jak paliłam papierosy w tym samochodzie!
On by zawału dostał jakby to zobaczył!
Zaczęłam wychodzić z domu. Przyjeżdżał pilnować dzieci. Już wiedziałam jaki styl mu się podoba. Kupiłam spódniczki mini, skórzane kurtki...pytał czy może wiedzieć gdzie jadę. Odpowiadałam -NIE MOŻESZ. albo TERAZ JA SIĘ BAWIĘ.
Bardzo chciałam żeby cierpiał. Żeby go bolało jak mnie. Chociaż w połowie.
Chciałam jedną kwestię poruszyć....
Według mnie dobrze jest, żeby na pewien czas się odseparować. Krzywdziciel zobaczy co stracił. A skrzywdzony.....musi przeżyć /zmierzyć się z tym co się stało. Jeżeli są razem...wspólny żal mogą być zapalnikiem do wyładowania się i mnóstwa zranień i niepotrzebnych słów. Jeżeli małżonkowie mieszkają razem -dobrze jest nie wchodzić w bolące tematy bo ani jedna ani druga strona nie jest gotowa
Jak jeszcze się nie wyprowadziłam -mąż w swojej szczerości wyznał mi, że traktował mnie jak rzecz i bankomat.
Jak to mówił czułam jakby ktoś wrzątkiem oblewał świeżą cieknącą ranę.
Ja to wiedziałam. Już w tym samochodzie do tego doszłam. Ale USŁYSZEĆ to od niego. Bolało jak cholera
To samo...czytałam tu, że osoba zdradzająca ze strachu, że odejdzie opowiadała mężowi szczegóły zdrady bo tego rządał.
Takie szczegóły potrafią na lata zniszczyć życie.
Ja nie pytałam o szczegóły.
Ja już wszystko wiedziałam.
Pierwszy raz powiedziałam przyjaciółce : jak ja go nienawidzę
Mi chrześcijance to przeszło przez gardło.
Jak pisałam -kilka razy się upiłam jak zabrał dzieci do siebie
Trwało to dwa miesiące.
W dniu moich urodzin, kiedy piłam jego zdrowie w moje gardło oraz za błędy - włączyłam neta. Dostałam wiadomość -że zaczynam kroki
Mea_
Posty: 24
Rejestracja: 17 paź 2017, 20:50
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Mea_ »

Aleksandrze...czy nie lepiej wrócić do tematu? Dziewczyny założyły go w konkretnym celu i szkoda go zaśmiecać czymś co nic nie wnosi dla nikogo.
Nie trzeba potakiwać i klepać po ramieniu, ja też do takich ludzi nie należę, ale po co do każdego kierować jakieś uszczypliwości? Jest Ci wtedy lżej?
Mimo, że wiele osób opisuje tu swoje historie, to tak naprawdę nie masz pojęcia do końca przez co przeszły, z czym musiały się zmierzyć, a więc z czystej przyzwoitości może odpuścić sobie uszczypliwości...hmm...
Nie znasz mojej sytuacji. Napisałeś, że cudownie gdy oboje razem pracują i chcą. Ja nie mam takich doświadczeń. To ja nie czułam miłości, nie kochałam...Nigdy nie pracowałam na 12 krokach, od psychologów stronię ( z pewnych względów )...itd.
W jaki schemat mnie wrzucisz przekorny Aleksandrze?
Użyłam słów nie wyobrażam sobie...Czy wiesz jak daleką drogę przeszłam od momentu kiedy nie kochałam do słów, w których sobie pewnych rzeczy nie wyobrażam...??? To jestem ja teraz a nie ja kiedyś, kiedy miałam takie chore spojrzenie na miłość, na małżonka, na małżeństwo...
Pewnie nie odmówisz sobie kpiącego komentarza Aleksandrze...a ja cóż... otulam Cię modlitwą...

P.S. marylko...zastanawiałam się, czy ja pasuję do tego wątku...bo nigdy nie odeszłam od męża ( czytaj: nie wyprowadziłam się ) ale mam poczucie, że wróciłam z bardzo dalekiej podróży...jestem nowym człowiekiem i buduję nowe małżeństwo z nowym małżonkiem ( starym od prawie 20 lat ).
Nadam się do pomocy :) ???
"Kocha się naprawdę i do końca tylko wówczas, gdy kocha się na zawsze w radości i smutku bez względu na dobry czy zły los."
JAN PAWEŁ II
ODPOWIEDZ