Dotko bardzo Cie rozumiem i wiem jakie to trudne. Już pisałam, że gotowałam, prałam i prasowałam cały czas, razem jeździliśmy z dziećmi ( choć mój mąż niewiele proponował i często nie chciał z nami jechać) . Wiem jak to trudno z cisza w aucie. .. Choć chyba lepsza cisza niż słuchanie dogadywania....
Wiem, że tu każdy o granicach itp. Ja dopóki nie zawalczylam o siebie nie wiedziałam co to jest
i o co w tym wszystkim chodzi.
Powiedziałam mężowi tak jak Ty, że jeśli chce odejść to ja zadbam o bezpieczeństwo moje i dzieci, także finansowe. Myślę, że to bardzo ważne. Uważam też, że to nic złego, że nie poradzilas sobie ze światłami - wcale nie musisz i nie musisz się z tego przed nim tłumaczyć i wstydzić. On nie zrobił by tysiąca "kobiecych" rzeczy. A następnym razem nie ma co się wstydzić jest wielu dobrych ludzi i o dziwo chemia pomagają - już nie raz korzystałam. Zobaczysz dasz sobie radę i niech jego głowa o to nie boli.
To trudne ale spróbuj po prostu nie być " zapalnikiem" dla reakcji Twojego męża, on raczej nie dogaduje w próżni... Używaj słów - proszę nie mów tak do mnie, nie chce rozmawiać w ten sposób.... A jak to nic nie daje to wychodź a w samochodzie poproś żeby Cię wysadził jeśli nie przestanie... Zawsze autostopem też się gdzieś dostaniesz, ostatecznie taksówki też istnieją. Nie pozwól by dzieci słyszały takie " rozmowy"...
A może znajdź coś za co możesz mężowi podziękować? Nie chodzi mi absolutnie o porzyzwalanie na to co robi czy akceptację tego ale o potraktowanie go też jak człowieka....
Ty możesz zmienić wasza relację. Ja wiem, że jest to możliwe.
Nie jestem fanką " gnojenia" wiarołomnego małżonka - on robi źle alei jego tu nie ma a wpływ mamy tylko na siebie i na swoje zachowanie.