Jak wrócić i być szczesliwym

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: GosiaH »

Niezapominajka pisze: 26 mar 2018, 10:05 Nałóg zwrócił uwagę na jedną sprawę - giniemy w siatce i iluzjach naszych oczekiwań. Mój mąż nie umiał i nie umie okazywać uczuć jak ja bym chciała. Ja kocham słowami i gestami on jest czynowcemm - robi wszystkie zakupy, dba o dom, samochód, potrafi wszystko ogarnąć przy dzieciach, ma z nimi świetny kontakt, dużo robi w domu. Nie umie ładnie mówić i przytulać na co dzień co mnie złościło i nadal frustruje. Mówi o tym, ja o swoich potrzebach też co on odbiera jako pretensje i przychodzą nianie się i cała komunikacja idzie w pył. Nie potrafimy znaleźć kompromisu. Poza tym nasze rany są za świeże, moje po zdradzie i jego bo też mi mówi że go na maxa skrzywdziłam i nie potrafi zapomnieć. Staramy się, ale idzie jak ślepy z kulawym. Jak teraz jest? Żyjemy spokojnie, zajmujemy się domem, wychowujemy dzieci, wieczorem siedzimy razem, w łóżku też gra, o dziwo jest super jak nigdy dotąd. On mówi że pragnie spokoju, że trzeba czasu.
Niezapominajka, znasz "5 języków miłości" Chapmana ?
Nie macie wspólnych, z mężem, języków miłości, jak czytam.

Napiszę co myśmy w domu zrobili - i mąż i ja (niezależnie od siebie, ale w tym samym czasie) przeczytaliśmy powyższą lekturę.
Każde zastanowiło się samodzielnie nad własnym, a potem nad współmałżonka, językiem miłości.
A potem o tych naszych odkryciach porozmawialiśmy.
Bardzo dużo to nam pomogło w spojrzeniu na drugą osobę.
I, przede wszystkim, zaczęliśmy wdrażać w czyn to, co wyczytaliśmy i przegadaliśmy.

Nie mówię, że jest to metoda dla każdego małżeństwa (o! Ileż mój mąż się sprzeciwiał tej książce! Ile, nie czytając jej miał, na jej temat do powiedzenia :lol: ). U nas się sprawdziła.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Nirvano. Przepraszam.
Przyzwyczajona jestem że po wysłaniu mogę jeszcze poprawić -tak było na krokach i wściekam się sama, że takie literówki robie. Piszę szybko bo jeszcze szybciej myślę i piszę z tel. stąd te literówki.

Ja znam hostorie Aleksandra bo trochę poznaliśmy się;)
Ale nie czuję, że byłoby w porządku tutaj pisać komentarz czy coś takiego do tamtego wątku.
Dlatego zachęcam, żeby tutaj poruszył temat. A to oz czym się boryka to ja rozumiem! I dojdę do tego.

Gosia -dziękuję.
To właśnie jest siła wielu głów.
Nałóg -zwracam honor.
Jak ja bym usłyszała że zdradził i jeszcze nie wie czy kocha ale wraca -no nie dałabym rady -nie wpuściłabym go do domu.
Ja mam inny temperament!

Ale -jak Niezapominajko przybliżyłaś -to mi się układa obraz całkiem fajnej rodziny:)

Czy coś Cię niepokoi?
Nie jesteś pewna czy Cię kocha?
Nie czujesz tego w okazywanych przez niego gestach?
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 26 mar 2018, 11:10 [...]
Ja znam hostorie Aleksandra bo trochę poznaliśmy się;) [...]
Hola hola ;)
Marylko - bardzo mnie cieszy Twoja otwartość, ale po wymienieniu ze sobą raptem ze 2 postów... ciężko chyba mówić o "poznaniu się".

Jestem przekonany, że większość "starych" użytkowników zna moją historię w zdecydowanie szerszym stopniu.
(po lekturze mojego pierwotnego i obecnego wątku) ... byli na bieżąco z rozwodem ... w trakcie sprawy... gratulowali zawieszenia i mediacji... no byli przy mnie cały czas - i bardzo im (Wam :D) tu wszystkim za to jeszcze raz dziękuje :)

Ja jak znajdę chwilę napiszę raz jeszcze, co obecnie jest dla mnie najtrudniejsze, co boli i co sprawia, że opadają chęci i wiara w posklejanie.

Fajnie, że taki wątek powstał - fajnie niezapominajka - że piszesz :)
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Aleksander pisze: 26 mar 2018, 12:58
marylka pisze: 26 mar 2018, 11:10 [...]
Ja znam hostorie Aleksandra bo trochę poznaliśmy się;) [...]
Hola hola ;)
Marylko - bardzo mnie cieszy Twoja otwartość, ale po wymienieniu ze sobą raptem ze 2 postów... ciężko chyba mówić o "poznaniu się".
Aleksander. Zarzuciłeś mi że nie przeczytałam Twojej historii a się mądrzę.
Więc przeczytałam Twój wątek. I poznałam Cię.
I uważam, że Twój/Wasz powrót do siebie wiele by wniósł w ten wątek
Jednocześnie jesteś tu -więc i Ty poznałeś mnie.
Więc -poznaliśmy się czy nie?
Co Ty tak dziwnie reagujesz? EASY [dopisek moderacji - po polsku mówimy" spokojnie"]!!!
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: GosiaH »

marylka pisze: 26 mar 2018, 14:40
Aleksander pisze: 26 mar 2018, 12:58
marylka pisze: 26 mar 2018, 11:10 [...]
Ja znam hostorie Aleksandra bo trochę poznaliśmy się;) [...]
Hola hola ;)
Marylko - bardzo mnie cieszy Twoja otwartość, ale po wymienieniu ze sobą raptem ze 2 postów... ciężko chyba mówić o "poznaniu się".
Aleksander. Zarzuciłeś mi że nie przeczytałam Twojej historii a się mądrzę.
Więc przeczytałam Twój wątek. I poznałam Cię.
I uważam, że Twój/Wasz powrót do siebie wiele by wniósł w ten wątek
Jednocześnie jesteś tu -więc i Ty poznałeś mnie.
Więc -poznaliśmy się czy nie?
Co Ty tak dziwnie reagujesz? EASY!!!
Marylka, ja po przeczytaniu historii napisanej na forum byłabym daleka od stwierdzeń, że ktoś znam.
Jeśli Aleksander podobnie na to patrzy, rozumiem jego zdziwienie.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
Jonasz

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Jonasz »

marylka pisze: 25 mar 2018, 21:34 Moja autorytet i wzór powiedziała takie zdanie - pewnie powtarzając za kimś -KLUCZEM DO SERCA ŻONY JEST STOSUNEK OJCA DO DZIECI.
Ja to potwierdzam w 100%
Jeżeli mogę bo poruszyło mnie to zdanie.
1.Na pewno problemem w moim małżeństwie była zaburzona hierarchia - najpierw dziecko, potem mąż...
Może mniej istotne dlaczego tak się stało.
Bardzo się męczyłem i dlatego chciałem odejść.
Bo czułem się niepotrzebny, a w zasadzie oszukany.
Ot chciała dziecka uczciwie by było pójść do baru tam znaleźć no i a nie oszukać ..dorwała frajera uczciwego, który da dziecko i będzie siedział cicho. Jak się nie da to odejdę i se sama wychowam będzie płacił a ja nie jestem bykiem rozpłodowym.
Przez pewien czas żyłem w takim myśleniu kiedy już miałem dość takiego małżeństwa.
Gdzieś ktoś pytał jak facet może porzucić mnie i dzieci i tego nie rozumieć.
Ano chyba może. I niekoniecznie musi być skończonym osłem, egoista itp. Kiedy żona nie wprowadzi męża nie rozumiejąc ze on nie ma takiej więzi i trzeba pomóc i dopilnować żeby on to z własnymi dziećmi zbudował,Dodatkowo jak ma kłopoty bo nie umie to jeszcze jest wiecznie krytykowany.Burzony autorytet. To powoli doprowadza do sytuacji ze zaczyna się już mocno sypać. Kiedy biologicznie moje ale nie czuje więzi. Kiedy obojętnieje, staje się obce a czasem budzi o zgrozo wrogość...
Byłem takim dupkiem ze odrzuciłem własnego syna.
Przypadkiem wpadła mi w oko strona stop rozwodom gdzie przeczytałem jak na tym tracą dzieci. to one są najbardziej poszkodowane. W Tamtym czasie zostałem dla dzieci... Zona nie była wartościowa, małżeństwo nie było wartością, ale dziecko.Nie wiem czy budziła się we mnie ważna cecha męska-odpowiedzialność.Trochę się jeszcze łamałem.
Dodatkowo jako tak się złożyło, ze współżyłem z zona.Z tym tez było bardzo bardzo źle.
Po dwóch latach, raz i od razu dwie kreski. Nie no snajper, normalnie.
Żeby było jasne absolutnie nie uważam ze jak źle to dziecko będzie sposobem na ocalenie, zatrzymanie. Nie.
Pewnie zona tez o tym nie myślała w ten sposób sadząc po jej reakcji. To KTOŚ myślał za nas.
Tak przyszło mi na myśl chodzi o to ze jeżeli mąż odchodzi to żona nie jest wartością. Spróbować podsunąć mu w mądry i racjonalny sposób dzieci. Żeby obudziło się w nim nie wiem współczucie, poczucie odpowiedzialności. Żeby zburzyć wesoły scenariusz ze będę płacił, będę cie odwiedzał itp.Nie ŁOSIU głupi ja sobie dam rade bez Ciebie, ale Twoje dziecko sobie nie da rady!!!
Podobnie jak żona odchodzi. Dopilnować kontaktu z dziećmi, zbudować taka relacje żeby dzieci wolały kiedy tata przyjdzie, ja chce do taty....Ten pan co z tobą mamo mieszka może i fajny ale tylko dla ciebie a ja mam super tatę do którego tęsknie.
Mam wątpliwości tylko co do sytuacji wtedy, gdy w tle jest dziecko z innym lub inną.

2.Słuchałem Ojca Pelanowskiego . Znana przypowieść o synu marnotrawnym.
Syn chce wrócić do ojca:
1.Wrócę - czyli jestem i zostaje. Wróciłem i zapomniałem ze wyszedłem nawet w myślach. Koniec,odcinam , wyrzucam. A jak mam wahania to decyduję -zostaję.
2.Ojcze zgrzeszyłem względem Boga i Ciebie -zawiodłem ale teraz biorę odpowiedzialność za swoja przysięgę, za Ciebie i za nasze dzieci.Nawracam się do Boga.
3. Nie jestem godzien być Twoim synem -zawiodłem i żałuje ze taka wartość jaką Ty jesteś odrzuciłem.Jesteś dla mnie najcenniejszym darem - moją perłą.
4.Uczyń mnie jednym z niewolników - i właśnie tu Ojciec Pelanowski mnie zaskoczył.
Ojciec pozwala mu powiedzieć 3 rzecz. Ale przy 4 punkcie przerywa.
Wychodząc od spowiedzi odzyskuje godność ale nie staje się niewolnikiem tylko jestem wolny.
Powracający musi bronic się przed staniem się niewolnikiem, przyjmujący nie może żądać od kogoś, by stał się niewolnikiem.
Jest audiobook ks. Dziewieckiego "KOD Miłosierdzia". Jest książka i audiobook " Wybacz,pojednaj się i kochaj".
Bardzo pomocne w tym temacie. I jak być miłosiernym, a nie naiwnym. I nie pomylić tez miłosierdzia z okrucieństwem

Ja w tamtym czasie tego nie wiedziałem, nie rozumiałem.
Moje nawrócenie, przeproszenie zony za słowo chcę rozwodu, prośba o powtórne nałożenie obrączki która zdjąłem plus
Zranione, wściekle serce kobiety. W krótkim czasie stałem się niewolnikiem.
Brrrr aż mnie ciarki przechodzą jak to sobie przypomnę.
Nie dopilnowałem tego, nie wiedziałem.
Obudziłem się jako niewolnik w dodatku zona po tym wszystkim mną gardziła. Czułem to. Zemsta kobiety? Może...
I moje zdziwienie - jak to to ja się nawróciłem, przeprosiłem staram się zadośćuczynić a żona chce więcej i więcej uwaga nic nie dając w zamian. Stało się gorzej niż było. gorzej niż było.

3. Wątek Joozefa, były też inne. Żebranie, podporządkowanie, niewolnictwo,uległość, uzależnienie.
UFF zaryzykowałbym twierdzenie, że tu nie ma co czekać aż ktoś się zmieni, nawróci albo przestanie ranić. Okazywać pogardę, straszyć rozwodem, że pójdzie z dziećmi.
Tu trzeba samemu się wyzwolić.
Ten cytat, słowa które Marylka napisała.
Ja nie wiem jak i dlaczego ale nie mogąc się doczekać "zmiłowania" ze strony żony skupiłem się na relacji z dziećmi.
I stała się rzecz dziwna.
1. Nie wiem ale mówią ze faceci to egoiści z krwi i kości. Budując relację właściwa z dziećmi chyba nauczyłem się kochać. Kochać miłością bezinteresowną. Bezinteresownie bo dzieciom się tylko daje. Nie wolno od dzieci brać. Nie można nic oczekiwać. To ze córka przynosi obrazek dla tatusia to tylko potwierdzenie ze droga dobra. A uczyć się od córki jak funkcjonuje kobieta jak rozbraja się jej nastroje i jak odmienna jest ode mnie czy od syna - bezcenne.
2. Doczekać się chwili, kiedy po pewnym czasie córka czy syn mówią, że wolą iść z tatą niż z mamą. Tata jest lepszy, bo przestał krzyczeć to co pisała Marylka. Smiech, zabawa- szkoda że nikt nie widział banana na mojej twarzy. Z jednej strony odzyskałem swoje poczucie wartości. Z drugiej strony pomyślałem o sobie no żebraku . Zdaje się ze "odebrałeś" swojej królowej koronę, czyli dzieci.
Inna sprawa że dzieciom zacząłem służyć, ale żonie przestałem...

3. Marylka napisałaś jak w cytacie. Chyba rzeczywiście po tym wszystkim zona zaczęła patrzeć na mnie inaczej.
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: nałóg »

Jarek,pokazałeś spory kawałek rekacji i jak to wpłynęło na Ciebie.B.często jest tak,że strona skrzywdzona ma wypaczone oczekiwania.Czasami domaga się szczegółów a te nie są potrzebne .To nie służy pojednaniu.Pisze o tym Gosia jak ona sobie z tym poradziła.Żeby była jasność:za wskoczenie do obcego łóżka odpowiada zdradzasz ,lecz za kryzys w małżeństwie odpowiadają obie strony .Czy to się komuś podoba czy nie to tak jest.Odpowiada poprzez rzucane nieodpowiedzialnie słowa,poprzez krytykę,poprzez porównywanie czy dostrzeganie dobra a skupianie się tylko na „złym”.To wnioski z obserwowania i czytania wątków w grupach 12 Krokowych oraz sponsorowania w realu .PD
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Jarek -bardzo Ci dziękuję za to świadectwo. Bardzo. Poruszyło mnie.
Dzieci to jest bolesny temat. Słyszałam wiele smutnych historii z ust tzw. trudnej młodzieży.
Często są ofiarami właśnie walki między rodzicami.
Co do niewolnictwa....mam podobne spostrzeżenia co Ty.
Przynajmniej tak mi się wydaje, że masz podobne:)
Bo mi facet-niewolnik nie odpowiada. Pisałam o tym trochę. Mój mąż miał taką postawę zaraz po zdradzie i myślę, że wielu krzywdzicieli tak ma -zrobię wzystko tylko zostań. Wtedy takie osoby nie są sobą a ich zachowania -kierowane strachem często, nie przynoszą oczekiwanego efektu.
Ja miałam kocyk, śniadanie i takie wszystko pod nos. Mąż jakby się mnie bał. Taki czuł się winny.
Ja się musiałam wyprowadzić.
Pamiętam jak zadzwoniłam i zapytałam czy mi powiesi szafkę jutro. Powiedział NIE
ale w sobote może.....uuuuuu......nie????
Powiedziałam -nie trzeba. Baw się dobrze. Odpisał mi potem że pracuje dodatkowo i dlatego nie może. A jeśli chcę tą sobotę to JA mam zadzwonić.
I....nie uwierzysz, ale taka postawa, mimo, że mnie wkurzało, to mi odpowiadała!
Bo facet właśnie jest ja to nazywam -wyprostowany!
Od takiego bije spokój a kobieta tzn. Ja akurat tak mam potrzebuję bezpieczeństwa w facecie. A objawia się to m.in.jego spokojem.

Co do żony....nie wiem czy warto do tego wracać, czy sobie tego życzysz, nie wiem, może masz rację oceniając jej postępowanie. Ale zauważ, że tak jak oczekiwałeś, że nauczy Cię tej więzi z dzieckiem/OGROMNIE dziękuję Ci za te słowa/ to od młodych matek jest oczekiwanie, że skoro ona tą więź ma - to powinna wszystko wiedzieć.
Ja przy pierwszym dziecku to wysiadałam! Miało być różowe pachnące, tak czekaliśmy a tu??? Czemu ciągle płacze? Może chore? Sama w nerwach byłam. No i niewyspana. Dom zarastał. A mąż po pracy pytał -nie ma obiadu?
I jeszcze tzw cofnięcie hormonów po porodzie u kobiety. Nic tu nie odkrywam. Stan emocjonalny jest mocno rozchwiany. Ja tak miałam.
Jak przyjechała mama, jak mnie zobaczyła...wygoniła mnie spać a sama się zajęła wszystkim. Ja byłam nieszczęśliwa, że nie daję rady. Miałam dać!
I nawet nie pomyślałam żeby uczyć ojca czegokolwiek przyznaję. A jak chciałam żeby chwilę się zajął to pytał -a ty co będziesz robiła? Wkurzało mnie to. Musiałam mieć dobrą wymówkę, żeby on dziecko wziął.
Może gdzieś nasze historie pomogą Ci spojrzeć mniej srogo na żonę?
Jakoś nie chce mi się wierzyć że potrzebny byłeś tylko do poczęcia dzieci. Kobiety są świadome i wiedzą to samo co Ty -jeśli chcę TYLKO dziecka to inaczej to się robi.
Coś nie zagrało. Wiadomo....cieszę się, że wychodzicie na prostą. Pozdrawiam Cię:)
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Niezapominajka »

GosiaH ja czytałam i robiłam ten test, stąd wiem jakie są moje języki - dotyk i słowa. Podsunęła mnie mu ale jakoś nie może się zabrać. No bo jak tu czytać o językach okazywania uczuć jak się nie czuje, klincz.
Faceci - jak odczytywać zdanie - wróciłem, bo chce, ale nie wiem czy kocham. W sensie nie czuje tych emocji do Ciebie. Kurcze....
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Niezapominajka »

Może działać tak jak Pavel, robić swoje, być pewnym swojej decyzji, nie oglądając się na drugiego i nie oczekując zbyt wiele. Ale to takie trudne.
Jonasz

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Jonasz »

marylka pisze: 26 mar 2018, 19:05 Może gdzieś nasze historie pomogą Ci spojrzeć mniej srogo na żonę?
Dziękuję Marylko.
Ja już nie patrzę srogo Marylko. :)
Chociażby z prostego powodu arytmetycznego: skoro ja mam wartość i dałem 50 % genów a moje dzieci są najwspanialsze na świecie to pozostałe 50 % genów nie może pochodzić od potwora :lol: To jest wykluczone.
Tak na poważnie potrafię nawet dostrzec ze powinienem nie być w tej sytuacji bierny i bezczynnie czekać.
Tak naprawdę to jak urodziło się drugie dziecko już nie czekałem biernie...
Nie chce opisywać szczegółów na forum, jak chcesz to na priv-a.
Napisałem to tylko w celu podzielenia się tego czego doświadczyłem bez oskarżania siebie i zony.
Jeżeli mogę jeszcze w kwestii dzieci.
Sprzeczka , kłótnia rozejście się żona może iść do dzieci. Ma się gdzie schronić emocjonalnie. Pójść spać do dziecka, pobawić się z dzieckiem. Ma kogoś.
Po najgorszej kłótni jaka by była nawet teraz nie wyobrażam sobie iść do dziecka małego czy starszego. No chyba żeby uspokoić bo plącze bo rodzice krzyczeli. Tylko po to. Z emocjami i tak dalej zostaję sam. Praca, hobby, kumpel - pomagało ale nie do końca i nie na długo. Takie życie obok.
Zacząłem dostrzegać nawet koleżankę w pracy-też jej się nie układało. Bogu niech będą dzięki że przyszły redukcje. Mogło być gorzej...
A już najbardziej destrukcyjne było olewanie mnie i skupienie uwagi tylko na dzieciach. Ja zostawałem sam.
Wiesz co może to głupie ale teraz gdy widzę coś takiego to reaguję. Może nie od razu, ale kiedy jakoś widzę że coś się dłuży wkraczam. Z drugiej strony mam czasem obawy, że dla żony i dla mnie może to najbezpieczniejsze . Żeby nie poszło w złym kierunku.
marylka pisze: 26 mar 2018, 19:05 Bo mi facet-niewolnik nie odpowiada. Pisałam o tym trochę. Mój mąż miał taką postawę zaraz po zdradzie i myślę, że wielu krzywdzicieli tak ma -zrobię wzystko tylko zostań. Wtedy takie osoby nie są sobą a ich zachowania -kierowane strachem często, nie przynoszą oczekiwanego efektu.
Ja miałam kocyk, śniadanie i takie wszystko pod nos. Mąż jakby się mnie bał. Taki czuł się winny.
Ja się musiałam wyprowadzić.
Pamiętam jak zadzwoniłam i zapytałam czy mi powiesi szafkę jutro. Powiedział NIE
ale w sobote może.....uuuuuu......nie????
Powiedziałam -nie trzeba. Baw się dobrze. Odpisał mi potem że pracuje dodatkowo i dlatego nie może. A jeśli chcę tą sobotę to JA mam zadzwonić.
Szacun dla mężą.

Mnie dużo kosztowało zacząć mówić nie. Przestać grac na zewnątrz, ze wszystko OK. Przed samym sobą przyznać ze dość kłamstw i nieprawdy. Pokonać strach, nie bać się ryzyka że może odejść.
Ale jak odkryłem że podatność na uzależnienie w relacji to moje drugie imię, że tak żyłem w zasadzie od dawna, że tak wszedłem w małżeństwo.Uświadomienie tej prawdy napradę pozwala spojrzeć na drugiego człowieka inaczej, łągodniej..
Jonasz

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Jonasz »

Niezapominajka pisze: 26 mar 2018, 21:29 Może działać tak jak Pavel, robić swoje, być pewnym swojej decyzji, nie oglądając się na drugiego i nie oczekując zbyt wiele. Ale to takie trudne.
Niezapominajko mnie najbardziej pomogło milczenie żony. Sam musiałem sobie poradzić z tym wszystkim, uporządkować.
Ale weź pod uwagę ze ja nie wracałem od innej kobiety. Nie wyprowadziłem się.
Chyba że żona mogła myśleć że jest inaczej.
Ale milczała, nie dopytywała się.Czekała.
W mojej sytuacji i w moich warunkach to mi bardzo pomogło.
renta11
Posty: 845
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: renta11 »

Jarku

Bardzo dojrzałą postawę nam pokazałeś. Fajnie mi czytać, że są mężczyźni z taką dojrzałą postawą, świadomością.
I to czekanie żony mnie zafrapowało. Ja również przyjęłam taką wyczekującą postawę na poradzenie sobie przez męża z jego problemem. Takie oczekiwanie na przyjęcie przez niego dojrzałej postawy, bo nie na emocje. Tylko pomyliłam problemy, myślałam że to alkohol i kryzys wieku średniego, a tam do tego jeszcze była kochanka. I nie było u niego tej dojrzałej postawy, choć wahania pewnie w tym kierunku były. Twój przykład (mojego męża również niestety) pokazuje, że wygrywa ten wilk którego się karmi. ;) Takie trudne postawy polegające nie na wyborze szybkiej, łatwej przyjemności, konsumpcji, ale zbudowane na trwałych wartościach z odroczoną przyjemnością w czasie budują sens i wartość życia.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

I ja bardzo wiele wynoszę z Waszych doświadczeń i spostrzeżeń. Dziękuję.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Chciałam otworzyć tematy, które są wielką trudnością do przezwyciężania w sobie dla powracających małżonków.
Czy chcecie napisać jakie to konkretnie są u Was?
Może poruszyny najważniejsze i uda nam się pokazać różne sposoby, bo każdy poradził sobie w tylko swój właściwy.

Ja mogę poruszyć 3 najgorsze problemy jakie ja miałam ze sobą.
Chyba każdy jednakowo był ważny, ale po kolei.

1.Oszukał raz -może i drugi i trzeci.

To spędzało sen z powiek mi. Zwłaszcza, że są znane, utarte powiedzenia i wszystkie mi się przypominały. Dlaczego miałby być już uczciwy? Już kiedyś wierzyłam, że wszyscy tylko nie on....
Po programie 12 kroków dotarła do mnie stara prawda: na przeszłość już nie mam wpływu. Na przyszłość -również. Jestem TU I TERAZ.
Czy jest sens zamartwiać się co będzie jutro?
Po co?
Dzisiaj mam 24 godziny i mogę je wykorzystać albo na budowanie albo na zamartwianie sie.
Jego zapewnienia nic nie dawały -cóż z tego, że zapewniał, bo początkowo tego potrzebowałam -słyszeć to od męża.
Teraz mamy Boga -naszego ŚwWIADKA w dniu naszego ślubu. Stąd czerpię wiarę nadzieję i miłość.

I jeszcze jedno.....kłamstwo wcześniej czy później wyjdzie na jaw. Jak raz udało mi się dotrzeć do prawdy -to i drugi się uda - wierzę w to.
Tylko...chyba będzie trudniej, bo ja już go nie śledzę. Odechciało mi się. To jest jego sumienie i jego sprawa. Ale nie życzę sobie być oszukiwana....nie ma co rozprawiać na temat przyszłości. Ale będę żyła ze świadomością, że dałam nam szansę, że spróbowałam. Zawsze xastanawiałabym się -CO BY BYŁO GDYBY...
Mieliście takie dylematy?
Jak poradziliście sobie z tym problemem?
ODPOWIEDZ