marylka pisze: ↑25 mar 2018, 21:34
Moja autorytet i wzór powiedziała takie zdanie - pewnie powtarzając za kimś -KLUCZEM DO SERCA ŻONY JEST STOSUNEK OJCA DO DZIECI.
Ja to potwierdzam w 100%
Jeżeli mogę bo poruszyło mnie to zdanie.
1.Na pewno problemem w moim małżeństwie była zaburzona hierarchia - najpierw dziecko, potem mąż...
Może mniej istotne dlaczego tak się stało.
Bardzo się męczyłem i dlatego chciałem odejść.
Bo czułem się niepotrzebny, a w zasadzie oszukany.
Ot chciała dziecka uczciwie by było pójść do baru tam znaleźć no i a nie oszukać ..dorwała frajera uczciwego, który da dziecko i będzie siedział cicho. Jak się nie da to odejdę i se sama wychowam będzie płacił a ja nie jestem bykiem rozpłodowym.
Przez pewien czas żyłem w takim myśleniu kiedy już miałem dość takiego małżeństwa.
Gdzieś ktoś pytał jak facet może porzucić mnie i dzieci i tego nie rozumieć.
Ano chyba może. I niekoniecznie musi być skończonym osłem, egoista itp. Kiedy żona nie wprowadzi męża nie rozumiejąc ze on nie ma takiej więzi i trzeba pomóc i dopilnować żeby on to z własnymi dziećmi zbudował,Dodatkowo jak ma kłopoty bo nie umie to jeszcze jest wiecznie krytykowany.Burzony autorytet. To powoli doprowadza do sytuacji ze zaczyna się już mocno sypać. Kiedy biologicznie moje ale nie czuje więzi. Kiedy obojętnieje, staje się obce a czasem budzi o zgrozo wrogość...
Byłem takim dupkiem ze odrzuciłem własnego syna.
Przypadkiem wpadła mi w oko strona stop rozwodom gdzie przeczytałem jak na tym tracą dzieci. to one są najbardziej poszkodowane. W
Tamtym czasie zostałem dla dzieci... Zona nie była wartościowa, małżeństwo nie było wartością, ale dziecko.Nie wiem czy budziła się we mnie ważna cecha męska-odpowiedzialność.Trochę się jeszcze łamałem.
Dodatkowo jako tak się złożyło, ze współżyłem z zona.Z tym tez było bardzo bardzo źle.
Po dwóch latach, raz i od razu dwie kreski. Nie no snajper, normalnie.
Żeby było jasne absolutnie nie uważam ze jak źle to dziecko będzie sposobem na ocalenie, zatrzymanie. Nie.
Pewnie zona tez o tym nie myślała w ten sposób sadząc po jej reakcji. To KTOŚ myślał za nas.
Tak przyszło mi na myśl chodzi o to ze jeżeli mąż odchodzi to żona nie jest wartością. Spróbować podsunąć mu w mądry i racjonalny sposób dzieci. Żeby obudziło się w nim nie wiem współczucie, poczucie odpowiedzialności. Żeby zburzyć wesoły scenariusz ze będę płacił, będę cie odwiedzał itp.Nie ŁOSIU głupi ja sobie dam rade bez Ciebie, ale Twoje dziecko sobie nie da rady!!!
Podobnie jak żona odchodzi. Dopilnować kontaktu z dziećmi, zbudować taka relacje żeby dzieci wolały kiedy tata przyjdzie, ja chce do taty....Ten pan co z tobą mamo mieszka może i fajny ale tylko dla ciebie a ja mam super tatę do którego tęsknie.
Mam wątpliwości tylko co do sytuacji wtedy, gdy w tle jest dziecko z innym lub inną.
2.Słuchałem Ojca Pelanowskiego . Znana przypowieść o synu marnotrawnym.
Syn chce wrócić do ojca:
1.Wrócę - czyli jestem i zostaje. Wróciłem i zapomniałem ze wyszedłem nawet w myślach. Koniec,odcinam , wyrzucam. A jak mam wahania to decyduję -zostaję.
2.Ojcze zgrzeszyłem względem Boga i Ciebie -zawiodłem ale teraz biorę odpowiedzialność za swoja przysięgę, za Ciebie i za nasze dzieci.Nawracam się do Boga.
3. Nie jestem godzien być Twoim synem -zawiodłem i żałuje ze taka wartość jaką
Ty jesteś odrzuciłem.Jesteś dla mnie najcenniejszym darem - moją perłą.
4.Uczyń mnie jednym z niewolników -
i właśnie tu Ojciec Pelanowski mnie zaskoczył.
Ojciec pozwala mu powiedzieć 3 rzecz. Ale przy 4 punkcie przerywa.
Wychodząc od spowiedzi odzyskuje godność ale nie staje się
niewolnikiem tylko jestem
wolny.
Powracający musi bronic się przed staniem się niewolnikiem, przyjmujący nie może żądać od kogoś, by stał się niewolnikiem.
Jest audiobook ks. Dziewieckiego "KOD Miłosierdzia". Jest książka i audiobook " Wybacz,pojednaj się i kochaj".
Bardzo pomocne w tym temacie. I jak być miłosiernym, a nie naiwnym. I nie pomylić tez miłosierdzia z okrucieństwem
Ja w tamtym czasie tego nie wiedziałem, nie rozumiałem.
Moje nawrócenie, przeproszenie zony za słowo chcę rozwodu, prośba o powtórne nałożenie obrączki która zdjąłem plus
Zranione, wściekle serce kobiety. W krótkim czasie stałem się niewolnikiem.
Brrrr aż mnie ciarki przechodzą jak to sobie przypomnę.
Nie dopilnowałem tego, nie wiedziałem.
Obudziłem się jako niewolnik w dodatku zona po tym wszystkim mną gardziła. Czułem to. Zemsta kobiety? Może...
I moje zdziwienie - jak to to ja się nawróciłem, przeprosiłem staram się zadośćuczynić a żona chce więcej i więcej uwaga nic nie dając w zamian. Stało się gorzej niż było. gorzej niż było.
3. Wątek Joozefa, były też inne. Żebranie, podporządkowanie, niewolnictwo,uległość, uzależnienie.
UFF zaryzykowałbym twierdzenie, że tu nie ma co czekać aż ktoś się zmieni, nawróci albo przestanie ranić. Okazywać pogardę, straszyć rozwodem, że pójdzie z dziećmi.
Tu trzeba samemu się wyzwolić.
Ten cytat, słowa które Marylka napisała.
Ja nie wiem jak i dlaczego ale nie mogąc się doczekać "zmiłowania" ze strony żony skupiłem się na relacji z dziećmi.
I stała się rzecz dziwna.
1. Nie wiem ale mówią ze faceci to egoiści z krwi i kości. Budując relację właściwa z dziećmi chyba nauczyłem się kochać. Kochać miłością bezinteresowną. Bezinteresownie bo dzieciom się tylko daje. Nie wolno od dzieci brać. Nie można nic oczekiwać. To ze córka przynosi obrazek dla tatusia to tylko potwierdzenie ze droga dobra. A uczyć się od córki jak funkcjonuje kobieta jak rozbraja się jej nastroje i jak odmienna jest ode mnie czy od syna - bezcenne.
2. Doczekać się chwili, kiedy po pewnym czasie córka czy syn mówią, że wolą iść z tatą niż z mamą. Tata jest lepszy, bo przestał krzyczeć to co pisała Marylka. Smiech, zabawa- szkoda że nikt nie widział banana na mojej twarzy. Z jednej strony odzyskałem swoje poczucie wartości. Z drugiej strony pomyślałem o sobie no żebraku . Zdaje się ze "odebrałeś" swojej królowej koronę, czyli dzieci.
Inna sprawa że dzieciom zacząłem służyć, ale żonie przestałem...
3. Marylka napisałaś jak w cytacie. Chyba rzeczywiście po tym wszystkim zona zaczęła patrzeć na mnie inaczej.