Co zrobić żeby nie odszedł?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: s zona »

jarek70 pisze: 21 cze 2017, 18:32 Według mnie mąż Dotki chyba zaczyna dostrzegać pierwszą stratę - dzieci. Dlatego krzyczy
Dotka, która postawiła właściwe granice to druga strata, którą chyba też już dostrzegł .
Plan się sypie....
Mare1966 seksu owszem, ale tylko Dotka może ocenić, czy był taki jak przedtem, czy pojawiały się jakieś trudności.
To bardziej pod tym kątem cytatu Dotki dwa posty wyżej.

a trzecia strata ,nie mniej bolesna ,to zubozenie finanasowe ..
nie wiem ,czy przy zobowiazaniu alimentacyjnym na troje dzieci,
maz bedzie jeszcze tak atrakcyjny dla tej pani..
I nastepna to opinia publiczna ,moj maz bardzo to przezywal ,ze robie z niego " dziwkarza "..
samotnie spedzone imieniny i kolejne swieta ,daly do myslenia ...

Dotka ,moze Twoj maz mowi prawde o relacji lub nie chce Cie jeszcze bardziej zranic..
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Niezapominajka »

Dota a byłaś u szczerej i dobrze przygotowanej spowiedzi małżeńskiej że wszystkich grzechów które zrobiłaś mężowi? Takie oczyszczenie dobrze pomaga obrać właściwy kurs i tor do życia dalej. Dopiero wtedy można robić coś dalej. Zwalilas to z siebie. Te wyrzuty sumienia?
Dotka
Posty: 174
Rejestracja: 06 kwie 2017, 10:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Dotka »

jarku niestety mój mąż nie dostrzega żadnej straty jak tylko tej że kowalskiej tu nie ma...
Wczoraj mi oświadczył, że jak kowalska nie przyjedzie teraz w lipcu to on do niej pojedzie...
Jeszcze mi powiedział abym urlop sobie wzięła żeby z dziećmi w domu być bo on ich nie będzie mógł rano wyszykować...
Jak zapytałam czy kowalska w ogóle chce aby on tam przyjechał, to stwierdził że nie była zbytnio zadowolona, bo nie ma już pieniędzy aby przyjechać... (chciał się z nią spotkać w połowie drogi, bo do niej to ponad 1000km podobno). Do tego podobno jest chora na zapalenie płuc... i on się martwi..., bo drogie leki jej lekarz przepisał...

Byłam wczoraj na spotkaniu Ogniska Sychar... oj trudne to jest wszystko... jak mieć nadzieję...
Chyba dopiero gdy się pogodzimy z tym co dzieje i co się może stać... wtedy można mieć prawdziwą nadzieję w Panu, że On chce dla nas dobrze...

Mąż pytał o te spotkanie, więc mu powiedziałam na tyle na ile umiałam to wszystko przekazać, co mówił ksiądz.
Niestety on twierdzi, że taka miłość jaką on czuje do kowalskiej nie mogła zrodzić się ze zła... i on źle nie robi wiążąc się z kowalską... Nawet stwierdził że kowalska nie jest kochanką, bo przecież nie było seksu...
W ogóle się nie zastanawia czy dobrze robi... bo on od Boga się nie oddala... on wierzy dalej...
ale cały czas próbuje podważyć nasze małżeństwo...

niezapominajko co do spowiedzi... to rachunek sumienia zrobiłam... do spowiedzi chodzę, ale niestety teraz podczas każdej spowiedzi płaczę i mimo że przygotowuję się do niej... to nie udaje mi się wszystkiego wyznać...

W ogóle nie potrafię zapanować nad płaczem...
Wczoraj przed wyjściem na spotkanie mój maż mi powiedział że chce jechać do kowalskiej... a ja zapytałam czy nie boi się że jak wróci to nas już nie będzie... Powiedział że nie boi się... powiedział że mu na nas nie zależy...
Zabolało bardzo... łzy popłynęły same... kazałam się ubrać dzieciom... i chciałam jak najszybciej wyjść... w tym czasie mąż przepraszał za to co powiedział... a ja mu odpowiedziałam że może w końcu powiedział prawdę... a on na to że zależy ale nie tak jak ja myślę... nie tak żeby z nami zostać...
Całą drogę jak jechałam autem płakałam... w kościele na mszy też mi łzy co jakiś czas płynęły... Nawet jak się przedstawiłam jednej Pani na spotkaniu co mnie przywitała, to też miałam łzy w oczach i nie umiałam nic powiedzieć...
Zawsze taka byłam, że emocje brały górę i łzy same pchały się do oczu...
Nie odezwałam się na spotkaniu... chciałam potem porozmawiać z księdzem... ale kilka osób czekało... zrezygnowałam... późno już było... a szkoda...

mam potrzebę przeczytania historii osób które były w podobnej sytuacji do mojej i im się udało uratować małżeństwo... może to mi jakoś pomoże...?
tylko czemu tego czasu tak mało... podsyłacie mi tyle wartościowych linków do wysłuchania... niestety nie mam kiedy tego słuchać... a szkoda pewnie by mi pomogły...
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: zenia1780 »

Kochana Dotko, przytulam i otaczam modlitwą
Dotka pisze: 22 cze 2017, 8:36 tylko czemu tego czasu tak mało... podsyłacie mi tyle wartościowych linków do wysłuchania... niestety nie mam kiedy tego słuchać... a szkoda pewnie by mi pomogły...
Ja na to mam taki sposób, ze ściągam sobie na iPada lub Mp3 i odsłuchuję w czasie wykonywania rożnych czynności.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Jonasz

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Jonasz »

Dotka dwa słowa.
W kwestii Twojego urlopu. To jest Twój urlop a nie wasz i w związku z tym zaplanujesz wtedy, kiedy będziesz chciała.
W kwestii choroby kowalskiej. Nie nasza to rzecz ale gdybym wypił ze dwa litry i dodatkowo zapaliłbym ze dwa skręty tobym odleciał i pomyślał, że BÓG NIE ZGADZA SIĘ NA JEGO ODEJŚCIE.
Jonasz

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Jonasz »

A jeszcze jedno. Może zaproponuj mężowi podział majątku, czy coś swoje udziały może sprzedać i wysłać kowalskiej na leczenie.
Niech sprzeda swój samochód bo chyba macie dwa tak na początek. Chce to może jechać pociągiem.
Nie no sorry, przepraszam za sarkazm i ironię oczywiście ale już czasami nie nie mogę.
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: bosa »

Dotka, napisałam do Ciebie na prv

To jest dobry sposób,ja też mam mp4 i tam odsłuchuję ,lub na laptopie w kuchni..
Dotka napisałaś:
...mam potrzebę przeczytania historii osób które były w podobnej sytuacji do mojej i im się udało uratować małżeństwo... może to mi jakoś pomoże...?

Mój mąż odszedł cztery lata temu, ja przeczytałam Forum praktycznie od A do Z.. i archiwum też..linki ,konferencje, spotkania.. to nie pomogło uratować mojego małżeństwa, ale uratowałam siebie.

Dotko, ja nie wyobrażam sobie żeby mój mąż zwierzał mi się ,jak się mają sprawy z kochanką, nie zniosłabym tego . :shock: Po co tego słuchasz,po co się katujesz, ucinaj wszelki rozmowy na temat kochanki, no jeszcze za chwilę razem tam pojedziecie, ratować biedną ,bo jest chora i nie może przyjechać...
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Dotka
Posty: 174
Rejestracja: 06 kwie 2017, 10:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Dotka »

bosa pisze: 22 cze 2017, 9:23 Dotka, napisałam do Ciebie na prv
Niestety nic nie dostałam :(
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: s zona »

bosa pisze: 22 cze 2017, 9:23
...mam potrzebę przeczytania historii osób które były w podobnej sytuacji do mojej i im się udało uratować małżeństwo... może to mi jakoś pomoże...?

Mój mąż odszedł cztery lata temu, ja przeczytałam Forum praktycznie od A do Z.. i archiwum też..linki ,konferencje, spotkania.. to nie pomogło uratować mojego małżeństwa, ale uratowałam siebie.

Dotko, ja nie wyobrażam sobie żeby mój mąż zwierzał mi się ,jak się mają sprawy z kochanką, nie zniosłabym tego . :shock: Po co tego słuchasz,po co się katujesz, ucinaj wszelki rozmowy na temat kochanki, no jeszcze za chwilę razem tam pojedziecie, ratować biedną ,bo jest chora i nie może przyjechać...

Dotka ,nie wiem ,czy to cos Ci pomoze ,ale tak w skrocie moja sytuacja
od ponad 3 lat wiem ,ze maz mnie zdradzal od ponad roku potrafie to udowodnic .
do kwietnia tego roku ,robilam tak ,jak Ty ,tzn jeszcze gorzej ,bo zabiegalam o jego uczucie i jednoczesnie zdjelam z meza obowiazki wlacznie z utrzymaniem rodziny przez kilkanascie lat ..

Po 3 latach milczenia i modlitw z placzem po nocach ,zaczelam rozmawiac z rodzina o naszych klopotach ,maz mi zarzucal ,ze psuje mu opinie , bo przestalam udawac ,ze wszystko jest ok ,bo zamiecione pod dywan ..

Do wyslania wniosku popchnelo mnie podle zachowanie meza podczas kolejnych operacji dzieci - mieszkamy na emigracji ,wiec chodzilo tylko o jakis tel ze wsparciem i podpisanie zgody na operacje - wiec dalam zielone swiatlo adw na zabezpieczenie alimentow i separacje ,cos co mogloby go otrzezwic ...

Po dwoch tyg od zlozenia wniosku ,maz dostal 1,7 tys na zabezp alimentow ,szczerze zrobilo mi sie go szkoda ... do tej pory to pieniadze przeplywaly w druga strone ..maz czesto zarzucal mi ze "marnuje za duzo kasy na ich fanaberie "..dzieci chodza do szkol prywatnych ,na zajecia dodatkowe ,muzyka ,tenis ,judo ,sa ministrantami i naleza do harcerstwa.. ale przy dobrej organiacji udaje sie to ogarnac ,chociaz nie raz brakuje sil ,tych fizycznych rowniez ...

Dotka ,nie wyobrazasz sobie ,jak to podzialalo na mojego meza...
On nie wierzyl ,ze ja odwaze sie cos z tym zrobic ..
na ten moment ,to jemu zaczelo zalezec na Ratowaniu naszego malzenstwa ..

Dotka dlatego ze swojego doswiadczenia uwazam ,
ze zgadzajac sie na daleko posunieta empatie a wlasciwie glupote i naiwnosc z naszej strony same skazujemy nasze malzenstwa na staczanie sie po rowni pochylej ..
Psalam Ci kiedys ,ze nie szanuje sie ludzi ,ktorzy zebrza o uczucie ..

Badz piekna ,madra ,boza madroscia i oby Duch sw Cie prowadzil Dotka :D
Jestem z modlitwa ,
Optrznosc stawia nam dobrych ludzi na naszej drodze ,
czesto tego doswiadczam ...
DASZ RADE :D
Czarek
Posty: 1387
Rejestracja: 30 sty 2017, 8:33
Płeć: Mężczyzna

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Czarek »

Witaj Dotka.
Dotka pisze: 22 cze 2017, 8:36 Wczoraj przed wyjściem na spotkanie mój maż mi powiedział że chce jechać do kowalskiej... a ja zapytałam czy nie boi się że jak wróci to nas już nie będzie... Powiedział że nie boi się... powiedział że mu na nas nie zależy...
Dotka Twoje serce zostało bardzo zranione.
Tą ranę pokazujesz mężowi. On na dzisiaj nawet jej pewnie nie widzi, a swoim zachowaniem posypuje ją solą.
Ty odczuwasz jeszcze większy ból.
Dotka pisze: 22 cze 2017, 8:36 W ogóle nie potrafię zapanować nad płaczem...
A musisz nad nim panować?

Te łzy mogą być potrzebne aby Twoje serce mogło doznać ukojenia.
Wafelka
Posty: 119
Rejestracja: 28 kwie 2017, 13:26
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Wafelka »

Dotka.
Primo: nie musisz słuchać meza opowieści o kochance. Po prostu nie zgadzaj się na to. Nie bierz w tym udzialu. W ten sposób ulatwiasz mu akceptację tej sytuacji. Może sie wlasnej żonie wygadać o tym jak pieści kochanke... No to niezła wersja przyjaźni między wami...

Druga rzecz: to, że za przeproszeniem, nie włożył, nie oznacza że nie było seksu. No prosze Cie... Można na milion innych sposobów doprowadzić siebie i kogoś do odlotu. Seks był i niech nie gada farmazonow..

Po trzecie: Przydaloby Ci sie odcięcie się od tej sytuacji. Na zasadzie: ok, nie akceptuję twojego wyboru, ale nie zatrzymam Cie na sile i w związku z tym nie bede w tym uczestniczyć, nie bede słuchać twoich opowieści.
Po prostu ratowalabym siebie i wyszlabym z tego chorego trójkąta...
Dotka
Posty: 174
Rejestracja: 06 kwie 2017, 10:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Dotka »

Przeczytałam właśnie homilie ks. Pawlukiewicza
http://sychar-xpiotr.blogspot.com/2009/ ... hwali.html
i tam przeczytałam...
I może jeszcze świadectwo drugiej kobiety. Po kilku latach małżeństwa dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Wiadomość ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Najpierw był szok, niedowierzanie, wrażenie, że to koszmarny sen potem bunt, gniew, płacz, a w końcu poczucie winy i utrata wiary w siebie. Poczułam się samotna i opuszczona, wydawało mi się, że cały mój świat runął w gruzy. Nie przestawałam się jednak modlić. I bardzo szybko dotarła do mnie prawda - nie jestem samotna, bo Bóg jest ze mną i kocha mnie. Myślę, że dzięki wstawiennictwu Maryi mogłam mimo wszystko powtarzać mężowi, że go kocham i, że niezależnie od tego, co postanowi zrobić, będę go kochała. Czułam, że to Szatan opętał mojego męża i na nic nie przydadzą się ludzkie sposoby. Walczyłam środkami duchowymi: postem, jałmużną i modlitwą. Podczas Mszy świętej prosiłam o nawrócenia męża. Każdej nocy nakładałam ręce na śpiącego męża i modliłam się do Ducha Świętego. Kochałam. I choć może się to wydać dziwne, starałam się go traktować jak zawsze. Nie separowałam go ani od stołu, ani od łoża. Chcę być dobrze rozumiana - nie akceptowałam romansu męża, ale nie odtrącałam go. Mówiłam mu, że postępuje źle, ale że ja wierzę w jego miłość do mnie i dobro ukryte w jego sercu. Starałam się niekiedy wspominać najpiękniejsze chwile naszej wspólnej historii. Rozmowy ciągnęły się całymi godzinami. Nie wszystkie były spokojne, często się raniliśmy. Widziałam jednak wyraźnie, że moja wiara, modlitwa i okazywana miłość zmieniają męża. Jezus zmieniał także mnie. Nie pozwalał, by moje serce stwardniało, zamknęło się w urazie, by miłość uległa ambicji czy pragnieniu zemsty. Zrozumiałam, że ja też mam za co przepraszać, że nie jestem skrzywdzoną niewinnością. Zobaczyłam, jak wiele ran w przeszłości zadałam. Nasze małżeństwo przetrwało! Przebaczyliśmy sobie nawzajem. W dodatku mój mąż się nawrócił i dla nas obojga jedynym trwałym fundamentem jest Chrystus.
Zdaję sobie sprawę, że nie we wszystkich przypadkach taka metoda oparta na cierpliwości i pokorze poskutkuje. Były zapewne sytuacje, kiedy kobieta swoją dobrocią nic nie osiągnęła a może nawet przyczyniła się do jeszcze większej zuchwałości męża. Ale kto był mądrze pokorny i cierpliwy, nigdy nie powinien tego żałować. Jezus Chrystusa karmił rzesze, uzdrawiał je, a potem Ci sami ludzie krzyczeli w Wielki Piątek, by skazać Go na śmierć. To nie zniechęciło Zbawiciela. Nadal był gotowy okazywać ludziom swe miłosierdzie. Czy Jezus był naiwny? On był, On jest wielki. Jego miłość jest potężna a to wyraża się w cierpliwości i dobroci jaką nam okazuje. A czyni to zawsze jako pierwszy. Nie postawił Zacheuszowi warunku: jak się poprawisz, to Cię odwiedzę. Poszedł pierwszy do grzesznika w gościnę. Taką postawą uratował wiele osób.


Ja bardziej taka jestem niż stawianie granic...
Ale granic które już postawiłam nie cofnę, to sobie obiecałam...
Ale nie wiem co dalej czy z dobrocią czy z obojętnością podchodzić, nie umiem tak obojętnie...?
W piątek jest święto Serca Jezusowego i Wieczór Chwały w jednym z kościołów...
Wiem co mój mąż powiedział po ostatnim takim wieczorze, ale i o tym mu powiedziałam, ze ja chce iść i czy będzie z dziećmi...
czy też idzie i poprosić trzeba jego mamę aby była z dziećmi...
On chce iść... przynajmniej na dzień dzisiejszy...

Ps.
Pozew o alimenty mogę złożyć jak się wyprowadzi i przestanie łożyć na rodzinę... teraz mieszka z nami i dokłada się do opłat jak do tej pory...
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: bosa »

Dotka pisze: 22 cze 2017, 11:53
bosa pisze: 22 cze 2017, 9:23 Dotka, napisałam do Ciebie na prv
Niestety nic nie dostałam :(
Pisałam, wysłałam, a też tego nie mam w "wysłanych" :?
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
jacek-sychar

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: jacek-sychar »

Bosa
Jak masz w "Oczekujących na odbiór", to Dotka jeszcze tego nie odebrała. Jak tam tego nie masz, to pisałaś na Berdyczów. ;)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Co zrobić żeby nie odszedł?

Post autor: Pavel »

Zgadzam się z Mare.
Oczywiście również warto mieć poprawkę na ograniczone zaufanie, ale to co mówi mąż Dotki jest realne. Spotkałem się z bardzo podobnym opisem sytuacji, relacjonował zdradzający i nie miał powodu aby kłamać.

Dotko, znam ten stan uwieszenia emocjonalnego który jest teraz Twoim udziałem.
Czym szybciej przestaniesz na mężu wisieć, tym szybciej będziesz mogła ruszyć do przodu.

Po mojemu - Twój mąż może się "ogarnąć" niemal tylko w 2 przypadkach:
1) ich "miłość" z jakiegoś powodu szybko wygaśnie
2)poprzez Twoje zmiany (m.i. Nabycie wiedzy, nauka właściwego stawiania granic, pokonanie własnych dysfunkcji) Twój mąż wybierze "nową" Dotkę, bo będzie bardziej atrakcyjna niż kowalska.

Przy okazji, wczytaj się proszę w to co napisała zenia, to bardzo ważne.
Pamiętaj - zmieniać możesz tylko siebie, nie trać czasu i energii na zmienianie męża wedle swojego, nawet najlepszego, wyobrażenia.
Oszczędzisz sobie bólu i zawodu.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ