I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: mare1966 »

Cóż , starszą młodzież
ominęła era srajfonów stąd teraz nadrabia zaległości .
Tak w sumie to bardziej śmieszne
czy wręcz żałosne te sms , serduszka , itp. "korespondencja" .
To jest poziom młodszej młodzieży gimnazjalnej .

Owszem , zapewne do niczego jeszcze nie doszło ,
ale nie znaczy , że w przyszłości nie może .
Jaki poziom umysłowy takie zachowanie .
( można być poważnym profesorem , a jednocześnie flirtować z nastolatką
i nie będzie zgrzytu - tak to działa )

Nie opowiadaj mężowi o telefonie .
Moim zdaniem to dziecko , no nastolatek w zasadzie .
Za kilka dni , na spokojnie powiedz mu ,
że czujesz , że nadal nie jest wobec ciebie w porządku .
( taka mglista informacja .......... on sam będzie wiedział o co chodzi ,
a ty nie zdradzisz źródła informacji )
Dalej powiesz , że tak być dalej nie może i NIE BĘDZIE .
( i tyle , znów NIC WIĘCEJ )
....... niech zacznie myśleć

Nie daj się ciągać za język , bo on będzie dopytywał zapewne .


Gwarancji nie udzielam , ale to jakaś próba reakcji na sytuację .
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Dziękuję Jacku. Tak czuję na ten moment, chociaż na świeżo bardziej boli. Nie składam deklaracji, obietnic samej sobie, że wytrzymam, bo tego nie wiem. Chcę wytrzymać, ale czy zdołam? Czas pokaże. Naprawdę nie lubię tych słów "dać czas czasowi", ale to w tej chwili muszę zrobić. I koniecznie nie schodzić z tej ścieżki, na której zaczęłam pracę nad sobą.
W tej chwili czuję się okropnie...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: marylka »

Smutku....kiedyś pisałam że Twój mąż to nieodpowiedzialny dzieciak. To co napisałaś tylko udowadnia, że to MEGA dzieciak. Dogadzałaś mu jak mogłaś a on i tak grymasił.
Ja podobnie jak Jacek - nie dałam rady z nim być jak dowiedziałam się, że mój dzieciak jeszcze bawi się na boku. I odeszłam. Jak chciało mi sie płakać to myślałam, że on teraz nieźle się bawi a ja tu łzy wylewam???? To mnie motywowało, żeby powstać i żyć. Ja bym nie dała rady z nim być. Tyle lat życia w takim napięciu - to już za wiele by było na mnie. Ja zebrałam dowody -żeby mu nie przyszło do głowy obustronną winę udowadniać i może jeszcze w przyszłości alimentów żądac ode mnie.
Strasznie mi przykro było czytać Ciebie dzisiaj, bo wiem ile pracy włożyłaś w ten związek ostatnio zwłaszcza. Wiesz.....ja też odmawiałam Pompejankę w intencji małżeństwa. Skończyłam w maju. Potem nagle dowiedziałam się o wszystkim - o zdradach i w ogóle. W sierpniu już się wyprowadzałam. Wtedy straciłam wiarę, że ta Pompejanka coś dała. Bo było jeszcze gorzej. Miałam żal do Boga.
Dziś z perspektywy czasu muszę przyznać, że Bóg mnie wysłuchał - dał mi stokroć więcej niż prosiłam.Mąż się nawrócił. Jednak kowalska nie była taką atrakcyjną frajdą jak już się wydało a ja dałam mu WOLNOŚĆ - jego wypragnioną zwłaszcza od zrzędzącej żony. Szybko chciał wrócić. Ale role się odmieniły teraz ja wolałam żyć sama niż z takim nieodpowiedzialnym dzieciakiem. Pompejanka dała mi siłę i moc niesamowitą. Nagle stałam się osobą stanowczą stawiającą wymagania mężowi i wyraźne granice. Zajęło nam to 2 lata - dziś znowu jesteśmy razem. Właściwie to Bogu zajęło -każdy zajął się pracą nad sobą. Smutku - jesteś w dobrych rękach skoro odmawiasz Pompejankę. Zaufaj wbrew faktom! Rób to, co Ci serce dyktuje. Jestem z modlitwą
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

mare1966
Właśnie z jednej strony nie chcę się zdradzić, że grzebałam w komórce, bo nic innego nie będzie go obchodzić poza tym, że mu włażę z buciorami w prywatność. Z drugiej strony chcę walczyć o niego, ale "udając", że nic nie wiem, mam wrażenie że przyzwalam na to. A trzecia strona to jest taka, że nie postawiłam po jego powrocie żadnych warunków, pierwsza poważna rozmowa skończyła się jego ponowną wyprowadzką na kanapę.
Nie chcę stawiać sprawy na ostrzu noża, bo mam wrażenie, że powolutku pojawiały się zaczątki nikłego porozumienia. Jeśli jednak to zostawię bez reakcji to durne srajfonowe "pogaduszki" skończą się fizyczną zdradą. Pamiętam jednak też jego reakcję sprzed trzech lat na taką samą sytuację. Najpierw przeprosiny, wielkie kajanie, a jak okrzepnął to zaczął mi wciskać, że to były tylko żarty z jego strony, a moja reakcja przesadzona.
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek pisze: 03 maja 2018, 8:26 W tej chwili czuję się okropnie...
Tak, znam ten stan. Ale całkiem niepotrzebnie.
To Twój mąż powinien czuć się źle. Ale my często mamy taki imperatyw samooskarżania się, że to może nasza wina. Na szczęście to przejdzie. Niestety często przechodzi to w nienawiść do współmałżonka. :?
jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Smutek pisze: 03 maja 2018, 8:41 Najpierw przeprosiny, wielkie kajanie, a jak okrzepnął to zaczął mi wciskać, że to były tylko żarty z jego strony, a moja reakcja przesadzona.
Człowiek odpowiedzialny poprzestałby na przeprosinach. Jak szukał wymówki, to już pierwszy szok minął i zaczął siebie wybielać.
Infantylność. :?
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Jacku, dochodzę do wniosku, że Pan Bóg ma ciekawe poczucie humoru. Zaryczana w nocy zastanawiałam się jak ja teraz będę potrafiła się za niego modlić, pojawiła się niechęć. A dzisiaj rano okazało się, że dostał jakiegoś ostrego zapalenia spojówek i poprosił o pomoc. Nie cieszę się, że cierpi, ani nie robię za Matkę Teresę, ale pomogłam i ta niechęć na razie ustąpiła. Dalej widzę w nim uwikłanego w bagno, zagubionego człowieka.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

marylko, dzięki za modlitwę Kochana.
Chyba brakuje mi tej odwagi, którą masz w sobie. Normalnie moje reakcje też zawsze były szybkie i zdecydowane, szukałam rozwiązań mimo, że reagowałam impulsywnie. Ale teraz nic nie jest już normalne, ja chyba też. Nie wiem dlaczego od kiedy zaczęłam się mocno modlić to wszystko, moje reakcje, zachowanie, robi się "samo". Pojawia się spokój w momentach jego jazdy i konkretne moje słowa i zachowania. Wierz mi, ja czasem po prostu chciałabym chcieć mu skopać tyłek i nie ma tego we mnie.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: rak »

Hej Smutek,

na szybko teraz.

Jeśli masz możliwość "pracy u podstaw", jakiekolwiek zaopatrywanie na jej pozytywny wyniki i dużo siły to spróbuj. Zawsze pewniejsze niż drastyczne cięcią choć to też trzeba rozważać jak dozowanie terapii wstrząsowej i to dla Was obojga...
Masz zapewne w domu dorosłe dziecko i sporo zabawy w jego wychowywanie, a sprzeciw będzie zapewnie spory (co to? koniec zabawy, odpowiedzialność, bleeee)... Wiele miesięcy i więcej zapewnie potrwa zanim będzie sprawiało wrażenie partnera, a jeszcze więcej zanim poczuje na czym to polega...
Dziecko ma plus, potrzebuje rodzica, lub kogoś kto tą rolę będzie pełnił, ale z drugiej strony chce zademonstrować swoją niezależność... Lawirowanie między tymi dwoma skrajnościami jest trudne, ale wykorzystanie ich do dojrzewania możliwe.
Z drugiej strony do tej pory też odpowiadała Ci matkowanie i życie z nieodpowiedzialnym mężem, też możesz zastanowić się dlaczego...

Powodzenia i dużo sił!
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: mare1966 »

No , to właśnie pokażesz , że nie dajesz przyzwolenia .
Zresztą , jak obawiasz się na żywo takiej rozmowy ,
to mu napisz na kartce ( tylko rozsądnie , aby siebie nie obciążać "dowodem" na przyszłość ) .
2-3 zdania

Inaczej nie sądzę , aby miał powody do zmiany widzenia
i swojego postępowania .
Lepiej mieć i żonę i kogoś do flirtu .
No , chyba , że mus wybierać .

Ale to moje zdanie , na teraz .
Owszem , może też doznać samoistnego cudownego nawrócenia ,
ale jakoś słabo w to wierzę .
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

rak
Na chwilę obecną wydaje mi się, że dam radę, no ale to jest na "ten moment" i "wydaje mi się". Jestem zmęczona tym wszystkim, więc nie wiem na jak długo tych sił starczy i co jeszcze przede mną.
Tak, to jest dziecko, nieodpowiedzialne, rozwydrzone, w tej chwili okrutne i nieprzewidywalne. I właśnie teraz demonstruje swoją, powiedzmy, samodzielność. Ta zmienność decyzji, trzaskanie wszystkim, głoszenie swojego zdania wszem i wobec, to pokazywanie, manifestowanie wręcz, że może, że rządzi, że decyduje. Chociaż się w tym mota i zaprzecza sam sobie, ale czy dziecku potrzebna logika? Nie komentuję tego, przyglądam się z boku i staram się zachować spokój. Nie jestem jednak robotem i czasami coś mi się wyrwie, rzadko bo rzadko, ale jednak. Zauważyłam też, że jak jest sytuacja kiedy w czymś potrzebuje mojej pomocy, to owszem po tę pomoc przychodzi, ale później jest zły na siebie i czepia się mnie o jakiś bzdet czy inną głupotę. Taki mechanizm.
Masz rację, że to było matkowanie, nie wiem kiedy i jak to się zaczęło, ale było. Nie chcę tego dalej robić, dlatego m.in. rozpoczęłam terapię, aby pomóc sobie i siebie zrozumieć. Nie wykluczam, że to wszystko się skumuluje i dojdzie do "rozmowy", choć wydaje mi się, że z jego strony będzie to ewidentna awantura i wrzask, która zakończy się prawdopodobnie wyprowadzką do rodziców. Przecież on w tym momencie nie przystanie na żadne moje warunki, na zerwanie kontaktów z kowalską, nie na etapie jego samodzielności.
On widzi, że mnie rani, krzywdzi, nie sądzę, że jest głupi do tego stopnia, ale za swoje zachowanie obarcza winą mnie. Nie robię za cierpiętnicę, żyję po swojemu i daję wolną rękę w podejmowaniu decyzji, nie zgłaszam sprzeciwu do momentu, gdy nie godzi to zbyt mocno we mnie. Chce być dorosły, odpowiedzialny, to niech podejmie sam wszystkie decyzje, włącznie z wyprowadzką. Nie chcę być w tym momencie tą "mamuśką".
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

mare1966
Ja wiem, że masz rację, bo mój mózg mówi mi to samo, ale nie czuję tego teraz. Myślę, że do tej rozmowy dojdzie tylko jeszcze nie w tej chwili, nie zaraz.
On będzie wiedział, że grzebałam znów w komórce i właśnie na tym i wyłącznie na tym się skupi. A jeśli zadam pytanie to przecież się nie przyzna do niczego, bo według niego to przecież "żarty". Dlatego nie chcę nic na gorąco, na już. Czasem jak nie wiedziałam co robić, coś się wydarzało, nawet jakaś błahostka, która mi pomagała podjąć decyzje. Nie, że decyzja zależała od błahostki, ale ta jakby ją potwierdzała.
Mare1966 ja się modlę o cud, taka prawda...
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Camilaa »

Smutek pisze: 03 maja 2018, 12:43 ... ja się modlę o cud, taka prawda...
No ja też...
I tez widzę bezsilność
Jedynie trzyma mnie to ze mam sile walczyć o siebie...
Także mega się dla mnie sprawdzaja rady... Zerta, dbanie o siebie, wyznaczanie sobie jakis nawet malych celów i nie oglądanie się na małżonka
Tylko trzeba się w to mocno wczuć i poczuć ze to działa, zeby potem wlasną wartosc odnaleźć. Wtedy nawet latwiej granice się stawia z większą pewnością i jest się pewniejszym co do wlasnych potrzeb. A to już jakis krok do przodu bo gdy swiat się wali bo małżonek zdradza to poczucie wartosci spada do zera...
Smutku moj mąż do tej pory sie nie przyznaje twierdzac ze to koleżanki a minelo juz 3 miesiące...
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: rak »

Witaj ponownie Smutku,

to może trochę rozwinę.

Dziecko dorosłe, czy nie ma kilka interesujących cech - niektóre nawet warto kultywować w późniejszym wieku ;) Lubi zabawę, szczególnie bez odpowiedzialności (bo to przecież zabawa - nic poważnego, a jest przyjemnie), ale równocześnie często nie lubi być traktowane jak dziecko (jestem już dużo, sam wiem czego chcę, nie wciniaj mi się, itd..)
Te dwie rzeczy się kompletnie ze sobą nie gryzą w dziecięcym świecie, są elementem tej samej zabawy, albo w dziecko, albo w dorosłego, w obu przypadkach dopóki jest przyjemnie to fajnie, bawimy się dalej, jak przyjemność się skończy to się zmienia zabawę (lub zabawkę)...
W twoim przypadku Smutku, zgodziłbym się z podejściem Mare, zareagować, ale nie wchodzić w szczegóły. Jeśli przyznasz się do źródła to narazisz się na podwójny atak, utrudniasz zabawę i równocześnie depczesz podstawowe prawa dorosłego (prywatność, ocena sytuacji, samodecydowanie o sobie). Tak jak podejrzewasz zapewnie spotkasz się z dość dużą agresją i obroną swojego prawa do zabawy uzasadnianą prawami dorosłego. Z pozycji dzielenia się swoimi obawami o Wasze małżeństwo zostaniesz szybko zepchnięta do obrony przed stosowanymi metodami.
Smutek pisze: 03 maja 2018, 12:32 Masz rację, że to było matkowanie, nie wiem kiedy i jak to się zaczęło, ale było. Nie chcę tego dalej robić...
dobrze, że to widzisz, ale nie sugerowałbym tak drastycznych ruchów, przynajmniej nie natychmiastowo...

To trochę jakbyś zapytała dziecko, czy może być od jutra dorosłym. Nawet jak odpowiedź będzie twierdząca, to nic to zmieni, nie nauczy się przecież w kilka godzin odpowiedzialności, zachowań, postaw, itd... Sama decyzja, czy sposób doprowadzenia do niej nie jest tutaj najważniejszy, ale stopniowy i długotrwały proces dorastana. Jak sytuacja doszła już tak daleko (czytaj Ty też pozwoliłaś jej tak daleko zabrnąć) to odkręcanie tego też trochę potrwa i to też może być Twoja praca... Mąż potrzebuje na razie matkowania i dobrze, bo to jest też Twój duży plus i silna więź między Wami. Moim zdaniem do pewnego poziomu powinnaś to wykorzystać i dalej mu matkować, trochę przy tym zmieniająć zasady, np. równocześnie stwarzając odpowiednie warunki do jego powolnego dojrzewania. I tak wiem, że nie jest to zajęcie, którego oczekuje się od małżonka i że jest to mega wykańczające.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Camilaa
Próbowałam listy Zerty, może nie tak rygorystycznie, ale trochę odeszłam od niej kiedy widziałam, że na mojego męża bardziej działała w pewnych sytuacjach moja otwartość, a nie obojętność. Ale musiałam bardzo się pilnować aby otwartość nie przekształciła się w uległość i nadal muszę na to uważać, bo mam takie tendencje. Natomiast co do punktów listy, aby zadbać o siebie i zająć się sobą, bardzo popieram, że pomaga.
Przykro mi, że Twój mąż, tak jak i mój, nie potrafi stanąć w prawdzie.
ODPOWIEDZ