Gdy mój mąż był agresywny, dostawałam porady, by go nagrywać. By mieć dowody do sądu i na policję. Długo to rozważałam. Zdecydowałam się tego nie robić. Wydawało mi się to niskie i krzywdzące, niehonorowe, naruszało etos, w jakim zostałam wychowana.renta11 pisze: ↑30 lis 2023, 16:44 Rawku
Jeżeli chodzi o agresję słowną i fizyczną to jest dosyć prosta metoda.
Kup dyktafon albo nagraj kilka jej wybuchów agresji telefonem (najlepiej aby się nie zorientowała). W trakcie agresywnych akcji możesz nawet powiedzieć "Przestań, bo przecież słuchają Cię nasze dzieci". I zabezpiecz te nagrania tak, aby żona nie miała do nich dostępu np. prześlij nagranie mailem, umieść w chmurze, zabezpiecz u osoby trzeciej itd.
To w przyszłości może stanowić dowód chociażby przy ustalaniu opieki nad dziećmi czy kontaktach z nimi (odpukać )
A potem po zabezpieczeniu nagrań w jakiejś sprzyjającej chwili odbądź rozmowę z żoną. Powiedz jej, że nie możesz tolerować jej agresywnego zachowania, bo jest bardzo szkodliwe zarówno dla was jak i dla dzieci. I że podejmiesz stosowne kroki, aby je powstrzymać. Jeżeli będzie zaprzeczać, to możesz jej puścić jedno takie nagranie (wcześniej przygotowane w tym celu). Czasami jest tak, że człowiek sobie nie uświadamia, jak bardzo źle się zachowuje, ale jeżeli usłyszy siebie w akcji, to może coś tam dotrze. A może nie dotrze.
Ale zaręczam, że przy następnym wybuchu jednak żona trochę przystopuje. Bo nic tak dobrze nie robi jak to, że ktoś nas obserwuje, czy nagrywa.
W postępowaniach rodzinno-policyjno-sądowych byłam wtedy jeszcze zielona. Moja decyzja okazała się jednak sensowna. Teraz wiem, że takiego rodzaju nagrania nie grają wcale takiej roli, jak się wydaje. Nagranie awantury jest dowodem na to, że była awantura. I że między małżonkami jest konflikt. Nie są to dowody na przemoc. W postępowaniu rozwodowym są to dowody przemawiające za rozwiązaniem małżeństwa, bo zdaniem wielu, jeśli nie większości, sądów rozwód zapobiega eskalacji konfliktu. Większość tego typu nagrań robionych przez małżonków ląduje nie w sądzie, a w koszu. A gdy lądują w sądzie lub na policji - nie przynoszą powalających efektów. Tak więc nagraniami niewiele bym zyskała. Tym bardziej się z mojej ówczesnej decyzji cieszę.
Nagrywanie awantur, ani posiadanie haka na małżonka w postaci nagrań, awanturom nie zapobiega. Dlatego zamiast nagrywania skupiłam się na tym, jak zacząć stawiać granice. Uczyłam się też jak się robi pauzę, stop, i co to jest zasada HALT. I to pomogło. Teraz nie mam czego nagrywać, ani zgłaszać, bo nie ma awantur, agresji, ani przemocy.
Nagrywanie jest dla relacji niszczące. Wiem, bo mój mąż także był namawiany do nagrywania - mnie i dzieci. I przez jakiś czas za tym poszedł. Nagrywał nas potajemnie. A jednak się zorientowaliśmy. Co przeżywaliśmy jako ci nagrywani? Poczucie upokorzenia, silnego naruszenia przestrzeni osobistej, zaburzenie poczucia bezpieczeństwa w domu. U mnie skończyło się krótkiej na fali gwałtownych uczuć, ale młodszy syn przez jakiś czas obawiał się przyjmowania od taty jakiegokolwiek prezentu, pewny, że może w nim być zamontowany podsłuch. Obawiał się też, że tata może go zamontować, albo nawet kamerę. Przestał spać, czuł się stale obserwowany, nie chciał się przebierać inaczej niż pod kołdrą. Wyprowadzenie go z tego stanu objęło wiele sesji terapeutycznych. Jego zaufanie do taty legło w gruzach.
Od innych rodzin, które doświadczyły nagrywania wiem, że tego rodzaju lękowe reakcje dzieci doświadczających nagrywania nie są wcale rzadkością. Nawet jeśli to nie one są nagrywane, ale gdy to rodzice nagrywają się wzajemnie, lub jedno nagrywa. To samo dotyczy nagrywania rozmów telefonicznych. Ujawnienie nagrywania i części dzieci powoduje silny przewlekły stres i lęki.
Nagrania jakie wykonał mój mąż miały zerową wartość dowodową - i wylądowały w koszu. Jak większość takich nagrań. To co przeżyliśmy jako rodzina zostanie z nami. Nie jestem mściwa. Ale mam nadzieję, że radzący takie rzeczy mojemu mężowi dostaną swoją zapłatę. Mój mąż dostanie ją z chwilą, gdy uświadomi sobie, jak nas takim postępowaniem skrzywdził.
***
Dodam tylko jedną uwagę. Jest moim zdaniem jeden wyjątek, niezwykle istotny, gdy chodzi o nagrywanie. Jeśli dochodzi do maltretowania, znęcania się, przemocy seksualnej, szczególnie wobec małego dziecka lub osoby, która się nie komunikuje, a sprawca panuje nad ofiarą i maskuje się, nagranie działania sprawcy z ukrycia jest jak najbardziej uzasadnione. Takie nagrania pozwalały zatrzymywać przemoc opiekunek w instytucjach, niań, rodziców lub innych osób. Natomiast w takim przypadku należy skorzystać z pomocy profesjonalisty. Niewłaściwie wykonane nagranie, czy niewłaściwie zainicjowana rozmowa rozpoczynająca nagranie mogą obniżyć wartość nagrania jako dowodu. Można też zaalarmować sprawcę, który stanie się jeszcze bardziej ostrożny.