Witam
Poznajcie druga stronę medalu, mają -męża Zahir i z tym związane przeżycia i spostrzeżenia ku przestrodze innych "kochających żon" i "ślepo" wierzących mężów.
http://www.dyskusje.katolik.pl/viewtopi ... 17&t=28694
Opis przedstawia kolejne etapy mojej metamorfozy z mojego punkt widzenia. Jest pozbawiony szczegółów, bez pełnej wiedzy i przeżyć, które obecnie już doświadczyłem ale już ze świadomością, że żyję z zdrajcą. Odpuściłem wynurzanie się i topienie smutków na forum po końcowych moich wnioskach, które obecnie nie odbiegają od ostatnich moich wpisów, co pocześni dało mi stabilność i równowagę wyjścia z szoku jaki zaserwowała mi moja żona.
Mój wątek dołączyłem nie tylko dla obiektywnego spojrzenia na temat naszego małżeństwa- to jest niemożliwe. Nasze opisy przedstawiają może 10% całej prawdy, pomimo że są anonimowe.
Dlatego mam uwagę do tych co wydaje im się, że mają tutaj najwięcej do powiedzenia.
Najwyraźniej nie doświadczyli tego co ja i niektóre osoby zdradzone szukające tu pomocy. Nie jesteście świadomi kłamstw waszych współmałżonka lub nie chcecie być z rożnych powodów. A jakich ? sami odpowiedzcie sobie na te pytania żyjąc w tej utopii.
Dla waszego dobra niech tak zostanie, by nie zasilić szeregów depresantów, samobójców, "mieszkańców" zakładów specjalnych.
Ja najgorszemu wrogowi nie życzyłbym tego co żona zrobiła mi, nawet gdyby to on zdradził mnie z mają żoną.
Słowa: ból, bezsilność, niemoc, pustka, rozgoryczenie, wypalenie nie są w stanie opisać stanu mojej egzystencji.
Dla tych "uduchowionych", również szukam pomocy w modlitwie prosząc Boga bym potrafił żyć, szanował i wybaczył żonie.
Również mam powody by wybaczyć żonie - DZIECI, za które wspólnie jesteśmy odpowiedzialni, a o których szczęściu żona zapomniała wdając się w romans.
Mam jeszcze jedną uwagę, sądzę że również do tych największych mędrców, co niemalże recytowali by tu fragmentu PŚ po tym jak bezpowrotnie skrzywdzili/zniszczyli swoich małżonków/rodziny.
Tworzycie kółko wzajemnej adoracji utwierdzające się w przekonaniu, że wy przepracowaliście zdradzę i teraz niech zdradzony da wam wybaczenie bo to teraz jego problem a wam się to należy w imię naszej wiary. Raczej waszej źle rozumianej wiary. To tylko świadczy i jest kolejnym dowodem jakimi jesteście egoistami i tchórzami, takimi jakimi byliście w dniu zdrady. Nie pisze osobowo ale dotknie tego co przyjął taką postawę, chyba że go pycha i wspomniany egoizm trzyma na piedestale.
Ja swoje przepracowałem i to z pełną świadomością i odpowiedzialnością za życie swoje i za których odpowiadam.
Powodem założenia mojego wątku na Katolik.pl było błędne pojmowanie wiary w modlitwę i niesłuszne obwinianie Boga za zdradę żony. Mój punkt widzenia dotyczący wiary w modlitwę obrócił się o 180*.
Co do żony nie będę się wypowiadał choć ona pewnie to skomentuje, ze się tu wypowiedziałem. Z drugiej strony sam ją tutaj "sprowadziłem" by szukała pomocy na forach katolickich, skoro odeszła od Boga w imię zdrady w romansie.
To mój pierwszy i ostatni wpis by rzucić nieco inne światło na tą zdradę ku przestrodze przyszłych zdrajców choć oni niestety trafiają tu po fakcie.
Pewnie od uderzenia w stół nożyce się odezwą ale to już wasze przemyślenia i wasz punkt widzenia.
Pozdrawiam