PantopiePantop pisze: ↑13 lut 2024, 10:44Zdałam też sobie sprawę z tego, co już dawno usłyszałam na naszych wspólnotowych rekolekcjach - nie odpowiadam za zbawienie mojego męża. Pamiętam, jak się wtedy w pierwszej reakcji oburzyłam... Zdałam sobie też sprawę, że mój mąż może zostać zbawiony także nie wracając do życia małżeńskiego. Docierało to do mnie i docierało. Aż w końcu dotarło.Chyba wyłapuję w tym zdaniu element terapeutyczny mający na względzie psychiczny/psychologiczny dobrostan stykającego się z nim zaangażowanego słuchacza.- nie odpowiadam za zbawienie mojego męża.
Po mojemu - co do zasady - to tak.
(no przecież oczywistą oczywistością jest to, że nic nie można poradzić na wolną wolę człowieka - zrobi jak zechce - i w tym znaczeniu nie odpowiadam)
Co do szczegółów, to może jednak kilka procent stanowi hmm.. współodpowiedzialność??..
apostoł Mateusz 19:5-6 pisze:5 I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela»Ku rozwadze, ile to może być procent?i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.
Nie chcę tak na to patrzeć. Bo rozmowa o procentach prowadzi do rozważań o dwóch połówkach. A dwie połówki to zdecydowanie 1 litr czyli uzależnienie gotowe.