Kryzys malzenski

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

GallAnonim
Posty: 1
Rejestracja: 11 lut 2024, 15:02
Jestem: narzeczonym
Płeć: Mężczyzna

Kryzys malzenski

Post autor: GallAnonim »

Witam. Mamy ok 30 lat.
Jesteśmy razem 6.5 roku, około 2.5 po ślubie cywilnym, a 1.5 roku po ślubie kościelnym. Cywilny wzięliśmy, ponieważ żona była że mna w ciąży i obawiała się, że gdyby coś się jej stało, to mam wszelkie prawa do synka.
Żona ma dziecko z wcześniejszego związku córka ma kilka lat i mamy wspólnego małego syna.
Szybko przeprowadziła się do mnie z córką, po 3 miesiącach znajomości.
Nie do końca byłem przekonany, czy to już teraz powinno być, ale czułem się zobowiązany, ponieważ była taka potrzeba, że musiała wyprowadzić się z mieszkania, w którym mieszkała.
Przed związkiem byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, ale z jej strony pojawiły się uczucia, powiedziała mi, że mnie kocha i robiła wszystko co w jej mocy, by mnie przekonać, więc postanowiłem spróbować. Umawialiśmy się w innej sferze niż przyjaźń, rozmawiało nam się fajnie, miło spędzało czas, ale nie podobała mi się jako dziewczyna, nie była w moim "guscie".
Nie utrzymywałem długiego kontaktu wzrokowego, że zbliżeniami różnie, raz miałem chęci, a raz nie i nie całowałem jej z namiętnością.
Wytrwaliśmy razem tyle czasy i dalej trwamy.
Przed związkiem z żona zostałem zdradzony przez dziewczynę z moim bardzo dobrym przyjacielem. Ogólnie zostałem zdradzony w życiu już 2 raz, ale nie wątpiłem w to, że kiedyś ułożę sobie w końcu życie z kobietą, która szczerze pokocham.
Od samego początku miewałem różne wątpliwości, myślę że pozytywnie nie nastrajała mnie sytuacja obecności jej dziecka w życiu. Czułem, że w pewnym sensie tracie wolność, ale szedłem w to wytrwale. Wracają do mnie te sytuację, że byłem zdradzony, myślę o tym "przyjacielu" i tej dziewczynie, którzy mnie zdradzili, obecnie sa po ślubie i mają dziecko, ale do sedna.
Mówiąc od pierwszych słów "Kocham Cie" miałem różne myśli, czy naprawdę kocham zone, chciałem w to wierzyć, bo była i jest mi bardzo bliska.
Po kilku miesiącach od zamieszkania razem, powiedziałem jej, że jej nie kocham i byłem pewny, że to prawda. Jednak została przy mnie i dalej byliśmy w związku. Po 2 lata w związku znowu jej powiedziałem, że nie kocham i pojechałem na tydzień do rodziców będąc pewny swoich słów. Jednak wróciłem, żona tęskniła, a ja? Generalnie też, nie wiem, czy z przyzwyczajenia, czy szczera tęsknota za żona i swoim domem. Gdzieś siedziało to zawsze we mnie, że to była pomyłka, że nie kocham, ale odbijałem te myśli, że kocham. Gdzieś pompował mi się ten balonik w głowie tych myśli, ale w wakacje tego roku znowu to było natężone i pewność, że nie kocham zony. Mamy wspólnego synka, który jest dla mnie wszystkim. Byliśmy kilka razy u terapeuty i te myśli się uspokoiły, mówiłem żonie że ja kocham, kochaliśmy się namiętnie, ale potem znowu to opadało i wracały powoli myśli, które starałem się odpychać i mówić, że kocham, a w glowie/sercu że jednak nie i jak do tego doszło. Niedawno przy zbliżeniu żona zobaczyła, że coś nie tak i wylały się ze mnie ponownie te same myśli. Aktualnie chodzimy do terapeuty, chce żeby to wszystko było naturalne, wiem że po czasie to już tak nie ma, że motylki, fascynacja swoją połówka, ja fakt faktem na początku tego nie mialem. Staram się mocno, bo nie chce psuć dzieciństwa synowi, po prostu rodziny. Nie poddaje się. Przed powiedzeniem ostatnio tego żonie, że znowu jest to samo w głowie miałem różne wizję, że naprawdę nie kocham, jak będzie wyglądać życie bez nich w jednym domu, gdzie będę mieszkać, szukałem nawet pokoju/kawalerki, mam rodzicow, do których mógłbym wrócić też takie myśli były. Macie jakieś rady, żeby pogodzić serce z rozumem, żeby żyć spokojnie, mając problemy, bo nie boję się ich. Iść ramie w ramię w żona i budować życie wspólnie beż takich negatywnych myśli?
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 12 lut 2024, 15:15 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: zastąpiono dokładny wiek przybliżonym
Al la
Posty: 2761
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenski

Post autor: Al la »

Witaj GallAnonim.

Wybrzmiewa mi w twoim poście, że biernie wchodziłeś w relację z Twoją żoną od samego początku znajomości, nie postawiłeś granic między znajomością i pomaganiem a głębszym związkiem.
Tak myślę, że początkowo miało to znamiona pomocy samotnej matce, a przerodziło się w małżeństwo. Czyli postąpiłeś jak odpowiedzialny mężczyzna, tym bardziej, że macie wspólne dziecko.
Trochę mi to przypomina dawniejszą instytucję swatania, kiedy kojarzono małżeństwa z różnych względów, finansowych, materialnych, powiązań rodzinnych i innych, a w których często początkowo nie było miłości, uczucie pojawiało się później.

Bowiem, jak się tego uczymy w naszej wspólnocie, miłość to nie uczucie, w odróżnieniu od zakochania, które z kolei jest krótkotrwałe. Miłość to właśnie świadoma postawa, odpowiedzialność za siebie, rodzinę, swoje decyzje.

Zapraszam Cię do wysłuchania konferencji ks. Marka Dziewieckiego "Czym miłość nie jest" https://www.youtube.com/watch?v=aoxr7EI ... 04B2B2B765

Może też odwiedziłbyś ognisko naszej wspólnoty, tu mapa ognisk https://sychar.org/mapa-ognisk/
Macie jakieś rady, żeby pogodzić serce z rozumem, żeby żyć spokojnie, mając problemy, bo nie boję się ich. Iść ramie w ramię w żona i budować życie wspólnie beż takich negatywnych myśli?
Zasadą tego forum i spotkań ogniskowych jest nie dawanie rad, nie ocenianie. Natomiast dzielimy się własnym świadectwem pokonywania trudności i kryzysów, na pewno tutaj możesz liczyć na wsparcie.

Pozdrawiam i przypominam o niepodawaniu charakterystycznych szczegółów, umożliwiających identyfikację w realu.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenski

Post autor: Bławatek »

Witaj,

A co znaczy, że żona nie jest w twoim guście?

Dla mnie osobiście miłość to postawa. Motylki szybko się ulatniaja, fascynacja zanika... każdy z nas w ciągu całego życia się zmienia, zmieniają się nasze odczucia, a nawet smaki. Czasami wszystko mija. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, ale na wiele już tak. Na uczucia możesz mieć wpływ. Na początek może warto skupić się na dobrych cechach żony I za to ją kochać. Lub po prostu kochać.

Może cię kusi myśl, że z kimś innym byłbyś szczęśliwszy, że inną kobietę byś bardziej kochał, adorowal, dbał o nią. To bywa złudne.
Dunia
Posty: 29
Rejestracja: 01 gru 2019, 20:59
Płeć: Kobieta

Re: Kryzys malzenski

Post autor: Dunia »

GallAnonim pisze: 12 lut 2024, 9:18 Witam. Mamy ok 30 lat.
Jesteśmy razem 6.5 roku, około 2.5 po ślubie cywilnym, a 1.5 roku po ślubie kościelnym. Cywilny wzięliśmy, ponieważ żona była że mna w ciąży i obawiała się, że gdyby coś się jej stało, to mam wszelkie prawa do synka.
Żona ma dziecko z wcześniejszego związku córka ma kilka lat i mamy wspólnego małego syna.
Szybko przeprowadziła się do mnie z córką, po 3 miesiącach znajomości.
Nie do końca byłem przekonany, czy to już teraz powinno być, ale czułem się zobowiązany, ponieważ była taka potrzeba, że musiała wyprowadzić się z mieszkania, w którym mieszkała.
Przed związkiem byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, ale z jej strony pojawiły się uczucia, powiedziała mi, że mnie kocha i robiła wszystko co w jej mocy, by mnie przekonać, więc postanowiłem spróbować. Umawialiśmy się w innej sferze niż przyjaźń, rozmawiało nam się fajnie, miło spędzało czas, ale nie podobała mi się jako dziewczyna, nie była w moim "guscie".
Nie utrzymywałem długiego kontaktu wzrokowego, że zbliżeniami różnie, raz miałem chęci, a raz nie i nie całowałem jej z namiętnością.
Wytrwaliśmy razem tyle czasy i dalej trwamy.
Przed związkiem z żona zostałem zdradzony przez dziewczynę z moim bardzo dobrym przyjacielem. Ogólnie zostałem zdradzony w życiu już 2 raz, ale nie wątpiłem w to, że kiedyś ułożę sobie w końcu życie z kobietą, która szczerze pokocham.
Od samego początku miewałem różne wątpliwości, myślę że pozytywnie nie nastrajała mnie sytuacja obecności jej dziecka w życiu. Czułem, że w pewnym sensie tracie wolność, ale szedłem w to wytrwale. Wracają do mnie te sytuację, że byłem zdradzony, myślę o tym "przyjacielu" i tej dziewczynie, którzy mnie zdradzili, obecnie sa po ślubie i mają dziecko, ale do sedna.
Mówiąc od pierwszych słów "Kocham Cie" miałem różne myśli, czy naprawdę kocham zone, chciałem w to wierzyć, bo była i jest mi bardzo bliska.
Po kilku miesiącach od zamieszkania razem, powiedziałem jej, że jej nie kocham i byłem pewny, że to prawda. Jednak została przy mnie i dalej byliśmy w związku. Po 2 lata w związku znowu jej powiedziałem, że nie kocham i pojechałem na tydzień do rodziców będąc pewny swoich słów. Jednak wróciłem, żona tęskniła, a ja? Generalnie też, nie wiem, czy z przyzwyczajenia, czy szczera tęsknota za żona i swoim domem. Gdzieś siedziało to zawsze we mnie, że to była pomyłka, że nie kocham, ale odbijałem te myśli, że kocham. Gdzieś pompował mi się ten balonik w głowie tych myśli, ale w wakacje tego roku znowu to było natężone i pewność, że nie kocham zony. Mamy wspólnego synka, który jest dla mnie wszystkim. Byliśmy kilka razy u terapeuty i te myśli się uspokoiły, mówiłem żonie że ja kocham, kochaliśmy się namiętnie, ale potem znowu to opadało i wracały powoli myśli, które starałem się odpychać i mówić, że kocham, a w glowie/sercu że jednak nie i jak do tego doszło. Niedawno przy zbliżeniu żona zobaczyła, że coś nie tak i wylały się ze mnie ponownie te same myśli. Aktualnie chodzimy do terapeuty, chce żeby to wszystko było naturalne, wiem że po czasie to już tak nie ma, że motylki, fascynacja swoją połówka, ja fakt faktem na początku tego nie mialem. Staram się mocno, bo nie chce psuć dzieciństwa synowi, po prostu rodziny. Nie poddaje się. Przed powiedzeniem ostatnio tego żonie, że znowu jest to samo w głowie miałem różne wizję, że naprawdę nie kocham, jak będzie wyglądać życie bez nich w jednym domu, gdzie będę mieszkać, szukałem nawet pokoju/kawalerki, mam rodzicow, do których mógłbym wrócić też takie myśli były. Macie jakieś rady, żeby pogodzić serce z rozumem, żeby żyć spokojnie, mając problemy, bo nie boję się ich. Iść ramie w ramię w żona i budować życie wspólnie beż takich negatywnych myśli?
Pozdrawiam.
Tak się złożyło, że po 2 latach małżeństwa mąż mi powiedział, że nie jestem w jego typie.
Pociąg seksualny z jego strony był do mnie, a bywały okresy kiedy był" oziębły ".
Było to dla mnie bardzo trudne.To kocha czy nie kocha? Podobam się czy nie podobam?
Mąż wówczas na terapii usłyszał, że sam siebie torpeduje i prowokuje do sytuacji, które sprawią mu cierpienie.
Jakby nie chciał pozwolić sobie przeżywać radości czy szczęścia.Jakby podświadomie chciał siebie zgnębić.Nigdy więcej mąż mi tych rzeczy nie mówił, ja za to wracałam do tego przy każdym tąpnięciu.Teraz już nie wracam..wiem, że to nie chodzi o mnie.To były JEGO wewnętrzne problemy.
Miłość to decyzja.Możesz zadecydować,czy żonę kochasz i sam szukasz tego co w niej piękne, dobre i atrakcyjne.Namiętność to taki bonus.Może być, może minąć, a może też się pojawić.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kryzys malzenski

Post autor: Pavel »

Gal, wszystko ma swoje źródło.
Ja cię zachęcam, jako że tu trafiłeś, do korzystania z obfitości wiedzy i doświadczeń oferowanych przez to forum i wspólnotę.
Droga pracy nad sobą, zwłaszcza poznania siebie może cię do tego źródła zaprowadzić.
I to ci polecam, tego ci życzę.
Jednocześnie to wymaga twego czasu, tej pracy, twego wysiłku.
Do ciebie należy wybór: czy zechcesz.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ