Ja tez nie znam mojego męża w calym tym kryzysie... wiec próbuje trochę tego trochę tamtego... a on coraz dalej ode mnie i dalej... i codziennie sie zastanawiam czy juz wybuchnie to wszystko , czy sie starać czy odpuścić, wiec zajmuje sie sobą i staram sie zlapac jakas równowagę psychiczną i wsluchuje się czego mi trzeba i na co mam wplyw i jakie wartosci chcę pielęgnować coby jak moj maz głupiego palnie zeby nie dac sie sprowokować w jego prowokacje slowne... i chec kontrolowania mnie ....Smutek pisze: ↑12 maja 2018, 8:18 Wiecie dziewczyny...czuję się nieraz jak w jakimś laboratorium...
Jak dodasz za dużo tego to pęknie próbówka, jak dasz za mało tamtego to pójdą iskry, a jak przesadzisz z tym to całe laboratorium wyleci w powietrze. A ja nie wiem czego i ile dodać i nikt poza Bogiem tego mi nie powie...
Myślimy sobie, każda sytuacja jest inna, ale ja znam mojego męża, wiem jaki jest, wiem co "zadziała" a co nie... tyle, że teraz już go nie znam, to obcy człowiek o nieprzewidywalnych reakcjach, reagujący nieracjonalnie na racjonalne argumenty...
i tak jak piszesz racjonalne argumenty nie działają a wrecz odwrotny skutek przynoszą...