ANATOMIA UPADKU

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Nepsis
Posty: 97
Rejestracja: 27 paź 2022, 5:24
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Nepsis »

@r0ck Dziękuję, nie wiem, czy to zdrowienie, ale serio dziś tyle emocji do mnie dociera, żalu. Z Bogiem
"Zło nie jest tak złe jak Dobrym JEST Dobro!" C.S. Lewis
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Bławatek »

Nepsis pisze: 12 mar 2024, 12:16
@Sara123

Czytając Twój wątek zrozumiałem, że faktycznie moja żona robiła co mogła ratując siebie i małżeństwo - będąc otwartą na współżycie pomimo moich wpadek regularnych z porno. Dziś dopiero widzę jak zapierała się siebie - chociaż o tym nie mówiła. Zaprzeczała temu co czuje, przebaczała, aż w końcu to wszystko wróciło i pozostał jej obrzyd. To co czuję jako facet, jako ktoś kto w tej bezsilności ze swoim problemem zrójnował to co realnie cenne, relację z moją ukochaną żoną... nie polecam nikomu i współczuję jej, sobie i każdemu małżeństwu.

...

Nie widzę po ludzku szans na powrót żony, rzyga mną, a ja poprzez wstrząs którego doznałem poprzez zranienie jej, przejrzałem na oczy. Oszukiwanie sie latami, wstyd, ukrywanie, radzenie sobie samemu, koniec końców rozwaliło na łopatki nasze małżeństwo. Pozostaje mi ufność, że może stanie się cud... ale pierwszym cudem jest moje zdrowienie, a żonę pozostawiam Jezusowi.

Tak się podzieliłem, ale z bólem czytam opisy żon, bo widzę jak bardzo tym zraniłem żonę, siebie, rodzinę. Rodzi się w tedy we mnie gniew... ale krok po gniewie jest trzeźwienie i odbudowanie siebie.

Z Bogiem
Nepsis w wątku Sary podzieliłeś się swoim doświadczeniem. Dziękuję Ci.

Nie łatwo przyznać się do winy, trudno też pracować nad zmianą, naprawą. Tam gdzie po ludzku nie ma nadziei i brak sił jest pomoc i działanie Boga. Ale po pierwsze to nie czarodziej spełniający życzenia zaklęciami a po drugie działa tylko tam gdy jest to dla człowieka dobre i człowiek o to prosi. Masz teraz ciężki czas ale z Bożą pomocą to przetrwasz.

Żona zraniona może jeszcze przez długi czas czuć urazę, niechęć. Ja na forum zawsze czytałam - ile się psuło tyle trzeba naprawiać - przeraża, ale nie da się np. przyspieszyć procesu zrastania złamanej kości, potrzebny jest czas, kuracja, dbanie. Gdy stajemy się inni, lepsi to otoczenie na pewno to zauważa. Ale nie należy się zmieniać na pokaz, albo by na kogoś wpłynąć. Dosięgnąles dna, doszedłeś do ściany - teraz trzeba uczynić kroki by się z tego wyrwać. Samemu może być trudno więc poszukaj specjalistów, grupę wsparcia.

Z modlitwą. Niech Cię Bóg prowadzi.
Nepsis
Posty: 97
Rejestracja: 27 paź 2022, 5:24
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Nepsis »

@Bławatek

Dzięki. Tak jestem w terapii. Trzymam się Kościoła. Jednocześnie nic już nie rozumiem z naszej historii i nikt mi nie da odpowiedzi. Sklejam to jak skrawki z różnych wniosków które sam wyciągam, które wyciągam z zewnątrz od innych.
To co piszesz o procesie to na pewno jest mi bliskie teraz, Bóg JEST cały czas, a proces to część planu stworzenia, także na poziomie uzdrowienia. Jednak ja po ludzku nie widzę szansy na naprawę naszej relacji - owszem mogę siebie próbować z Bożą pomocą odbudować. Żona już dawno chciała odejść... dałem jej tylko ostateczny powód, ale latami czułem jak słabnę, jak walę głową w mur.

Najgorsze chyba jest to, że obecnie muszę podejmować decyzje które w jakiś sposób nie wpływają korzystnie na poprawę naszej relacji, chociażby sprawy w sądzie. System działa bardzo powoli. Wierzyć, że Bóg działa także poprzez narzędzia systemu jest heroizmem dla mnie. Bławatku jest mi przykro. Tak bardzo mi przykro z powodu konsekwencji mojego postępowania, ale utknąłem w martwym polu. Mogę stracić wszystko, dzieci, rodzinę i jej kształt... finansowo szuramy po dnie tak mocno, a żona w tym kryzysie, amoku ciągnie to wszystko jeszcze bardziej do dołu.

Czuję, że nie mam już siły, a na myśl, że oczekiwanie pomocy Boga jest trochę jak czekanie na dobrą wróżkę pozbawia mnie nadziei, bo wtedy myślę sobie, zobacz... Bóg jest w tym rozpadzie, jest po to by pomóc Ci ten rozpad przejść. I tu dostaję to gorzką pigułkę.
Jako facetowi jest mi wstyd.
"Zło nie jest tak złe jak Dobrym JEST Dobro!" C.S. Lewis
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Bławatek »

Nepsis może jest Ci wstyd swoich wcześniejszych czynów i tego, że małżeństwo Ci się sypie, ale bądź dumny z siebie że to wszystko dostrzegłeś i chcesz nad tym pracować. Wiele osób uważa że nic nie muszą w swoim życiu zmieniać, to inni mają coś zmieniać. Mógłbyś osiąść na laurach i stwierdzić "taki byłem, taki jestem, niech inni to zaakceptują" (tak myśli mój mąż- jako mężczyzna ma potrzeby więc je realizuje). Dostrzegasz pole do zmiany więc warto teraz się na tym skupić. Nie dasz rady ratować siebie i małżeństwa jednocześnie, natomiast ratując siebie masz szansę uratować też małżeństwo. Bo może żona zakocha się w nowym tobie.

Piszesz, że finansowo przeżywacie katastrofę, to może warto by też pomyśleć co zdziałać by tak źle nie było. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że dla mnie zawsze stresujące było czy nam wystarczy pieniędzy, szczególnie jak syn wcześniej wiele chorował i potrzebowalismy pieniędzy na lekarzy i lekarstwa, ale w tej materii nigdy na męża liczyc nie mogłam więc tym bardziej to było dla mnie stresujące.

Nepsis czasami zniechęcamy się brakiem perspektyw czy też tym że szybko nie widać efektów naszej pracy, ale często potrzeba czasu by dobro zaistniało.
Nepsis
Posty: 97
Rejestracja: 27 paź 2022, 5:24
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Nepsis »

@Bławatek

Tak. Twoje Słowa mają dla mnie ogromne znaczenie. Na pewno dlatego, że przeszłaś i przechodzisz swoją drogę.
Hmmm co do zakochania ponownego we mnie. Wiesz martwi mnie jedna rzecz. Boję się o tym mówić, bo nie szukam prostych rozwiązań i odpowiedzi. Jednak pomijając zaburzenia i chorobę, żona zachowuje się jak opętana. W tym jest tyle zła, manipulacji, chęci zniszczenia, także kosztem dzieci, że aż jestem wręcz przekonany, że zło realnie toczy walkę o naszą rodzinę, także o moją żonę. Owszem z Chrystusem już jestem wygrany nawet jeśli po ludzku jestem przegrany. To trudny proces, to podróż w głębię, to wymaga czasu faktycznie, dobro jest takie delikatne, a jednocześnie mała roślinka potrafi przebić beton. Wiem to, mam to swoim motto... Zło nie jest tak złe jak Dobrym jest Dobro - jak napisał C.S. Lewis. Widzisz moja żona też jedyne co widzi to tylko swoje potrzeby. Ostatnio próbowała manipulować młodszymi dziećmi, kiedy najstarszy syn rozmawiał z nią i próbowała jego też wkręcić, zwrócił jej uwagę, że nigdy ja tego nie robię, ona twierdzi inaczej, więc podał jej konkretne przykłady i przyparł ją do muru. Powiedziała mu wtedy ok... bo zasady się zmieniły. Co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że prze do przodu totalnie nie licząc się z nikim.

Finanse to katastrofa i nie mam pomysłu jak to posprzątać to będzie równie bolesny i długi proces.
"Zło nie jest tak złe jak Dobrym JEST Dobro!" C.S. Lewis
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Bławatek »

Nepsis większość z nas tu piszących zauważało u swoich małżonków stan jakby opętania. I coś w tym jest, że jak jedno bardziej przybliża się do Boga to u drugiego nagle więcej zła występuje.

Naszym głównym zadaniem jest zbawienie a nie da się tego osiągnąć nic nie robiąc. I taka jakaś prawidłowość jest, że jak się wali w małżeństwie to zaczyna nam się o Bogu przypominać i do niego się zwracamy. I nagle odkrywamy, że mimo tego, że małżonkowie nasi są daleko od nas i Boga, to nam mimo wszystko z Bogiem lepiej się żyje. Owszem brakuje małżonka, ale wg wiary to nie jest wyznacznik naszego szczęścia a tym bardziej naszej drogi do zbawienia.

Staraj się być najlepszym ojcem - dać dzieciom stabilność i opiekę, a jak burza zła u was przeminie i żona przejrzy na oczy to zapewne zauważy ciebie.

Jeśli chodzi o finanse to może małymi kroczkami zacząć - jakieś nadgodziny, dodatkowe zlecenie na parę godzin. Czasami może warto poprosić w pracy o podwyżkę. Poszukaj orędownika wśród świętych - zapewne jakiś od finansów jest. Ale sama modlitwa to za mało, to nasze działanie przynieść może efekty.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Nirwanna »

Bławatek pisze: 18 mar 2024, 10:57 Poszukaj orędownika wśród świętych - zapewne jakiś od finansów jest.
Jest :-) Sługa Boży Wenanty Katarzyniec :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Bławatek »

Nirwanna pisze: 18 mar 2024, 12:15
Bławatek pisze: 18 mar 2024, 10:57 Poszukaj orędownika wśród świętych - zapewne jakiś od finansów jest.
Jest :-) Sługa Boży Wenanty Katarzyniec :-)
Dziękuję za przypomnienie. Ruta kiedyś o nim pisała.
Nepsis
Posty: 97
Rejestracja: 27 paź 2022, 5:24
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Nepsis »

Życzę Wszystkim doświadczenia przejścia ze śmierci do Życia! Spotkania ze Zmartwychwstałym!
Dziękuję za wsparcie okazane na forum, za modlitwę.

Noszę w sobie głęboką ranę i muszę każdego dnia prosić o łaskę wybaczenia sobie. Świadomość, że zraniłem moje małżeństwo, że załamałem śluby, że po ludzku to co czuje moja żona, że dołożyłem jej cierpienia, pozbawiłem poczucia bycia tą jedyną... Na poziomie relacji romantycznej jestem w grobie. Jestem dziś wrogiem dla mojej żony, kimś kogo się brzydzi i wcale się jej nie dziwię, ale to boli, bo jej współczuję. Rozumienie siebie i jej, akceptacja, zawierzenie, ok... to wszystko kierunek w jakim zdążam, ale gdybym mógł dziś powiedzieć komuś kto wystawia siebie i swojego współmałżonka na pole które jest tak ogromnym doświadczeniem bólu i cierpienia, to powiedziałbym - faktycznie lepiej się nie urodzić. Faktycznie lepiej nie ślubować... albo każdego dnia zdzierać kolana by Bóg ustrzegł od tak głupich wyborów.

Figura Piotra jest mi bliska. Życie nabiera realnych kształtów. Idę łowić ryby... Świat mówi o idealnej miłości, ale też ten sam świat mówi, nie ma powrotu. Jest tylko grób. Trzeba odciąć, zapomnieć... Ja wiem, że drugi człowiek nie jest zabawką, substytutem rodzica, szpachlą emocjonalną do zalepienia braków i błędów z domu rodzinnego. Dziś jako rodzic widzę to jeszcze wyraźniej. Bez względu jak potoczy się moja historia. Jaką decyzję podejmie moja żona, czy wróci, czy odkocha się w swoim obiekcie który jest nierzeczywisty, a nawet czy spotka nowy realny obiekt... odkrywam, że gdybym mógł przeżyć jeszcze raz życie, wybrałbym ją i wybieram każdego dnia na nowo, bo dziś już wiem, że zabrakło mi w naszej relacji tak na prawdę Chrystusa który jest źródłem wszystkiego. Oczekiwałem zbyt wiele i sam byłem poddany oczekiwaniom które mnie przerosły. Drugi człowiek nie może ci dać tego co może tylko Bóg, ale też pewne rzeczy musisz odpowiedzialnie wypracować w sobie sam i wtedy to sam będziesz radosnym dawcą.

Na ten moment przeżywam, żal, stratę, żałobę, ból, ale też odkrywam obecność, przemożną obecność Boga który JEST. Bez względu na to co się dzieje w moim życiu. Istnieje inna pokusa, by w tej sytuacji kryzysu ego nakarmić iluzją duchowego wzrostu który chciałbym kontrolować aby uniknąć bólu, uniknąć prawdy o swojej marności. Prawdy o kruchości mojej żony. Tak wiele świadectw ludzi którzy po prostu godzą się z tym, że współmałżonek nie wraca, że kobiety rzadko wracają z natury - to odbiera mi nadzieję. Ogólnie nadzieja to nie to samo co oczekiwania.

Jakkolwiek sytuacja się nie potoczy bez pójścia za Chrystusem, który ma moc przemieniać serce, który prowadzi do wieczności, który rodzi się w moim wnętrzu zarówno jako dziecko w żłobie, jak i ten który jest strzępem człowieka wiszącym na krzyżu, to wszelkie ludzkie starania są często machaniem mieczem w ciemności. Puste ciosy. Proces dzieje się jakby w tle, uzdrowienie dzieje się jakby w tle, ale to co jest w rzeczywistości tłem historii, trudnej relacji, kryzysu, jest w istocie siłą napędową procesu stwarzania nowego. Rodzi się nowi człowiek w bólach i jęczy.

Jako facet czuję się fatalnie po prostu... współczuję mojej żonie.
Jako chrześcijanin czuję się otoczony troską Ojca.
Jako brat w Chrystusie, wiem, że nie jestem sam.
Jako ojciec czuje się odpowiedzialny za tych których mi powierzył.

Trzymajcie się... z Bogiem.
Dziękuję jeszcze raz wszystkim którzy dodają mi otuchy swoim doświadczeniem udanego powrotu do związku to daje nadzieję, że zawsze jest szansa, bez względu na to jak beznadziejnie może się wszystko obecnie układać.
"Zło nie jest tak złe jak Dobrym JEST Dobro!" C.S. Lewis
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Bławatek »

Nepsis pisze: 28 mar 2024, 10:51
Jakkolwiek sytuacja się nie potoczy bez pójścia za Chrystusem, który ma moc przemieniać serce, który prowadzi do wieczności, który rodzi się w moim wnętrzu zarówno jako dziecko w żłobie, jak i ten który jest strzępem człowieka wiszącym na krzyżu, to wszelkie ludzkie starania są często machaniem mieczem w ciemności. Puste ciosy. Proces dzieje się jakby w tle, uzdrowienie dzieje się jakby w tle, ale to co jest w rzeczywistości tłem historii, trudnej relacji, kryzysu, jest w istocie siłą napędową procesu stwarzania nowego. Rodzi się nowi człowiek w bólach i jęczy.

Jako facet czuję się fatalnie po prostu... współczuję mojej żonie.
Jako chrześcijanin czuję się otoczony troską Ojca.
Jako brat w Chrystusie, wiem, że nie jestem sam.
Jako ojciec czuje się odpowiedzialny za tych których mi powierzył.
Nepsis ładnie wszystko ująłeś.

Pewnie nieraz będziemy wątpić, upadać, tracić nadzieję, ale z Chrystusem damy radę.

Pogodnych świąt i Błogosławieństwa Chrystusa życzę.
Nepsis
Posty: 97
Rejestracja: 27 paź 2022, 5:24
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: ANATOMIA UPADKU

Post autor: Nepsis »

Kurcze no mam problem. Bo kocham żonę... Jako osobę. Im bardziej zająłem się sobą, dziećmi, im bardziej podjąłem pracę nad sobą dla samego siebie, dla dzieci, tym bardziej boli mnie, że nie mogę się z nią dzielić tym co piękne. Trzymam się zaleceń z listy Zerty. Jednak w głębi serca noszę ogromny ból. Tak na prawdę przede mną kolejne sprawy i wiem, że bez względu na to jak się to wszystko potoczy, w najgłębszych pragnieniach mojego serca... pragnę pojednania. Przebaczenia. Tak by zacząć w nowy mądry sposób. Kiedy dociera do mnie, że żona po prostu nie jest w stanie, mam do siebie żal, bo dowaliłem jej do tego stopnia. Nic tu nie pomogą tłumaczenia, że kryzys i tak pełzał u drzwi i przyszedł by z innej strony. Realnie ją skrzywdziłem. Straciłem możliwość budowania relacji. Cena jaką płacę, jako konsekwencje, ... Mam problem. Bo moje uczucia do żony wciąż są żywe. Muszę się zapierać każdego dnia.
"Zło nie jest tak złe jak Dobrym JEST Dobro!" C.S. Lewis
ODPOWIEDZ