Jak żyć...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Bławatku jeśli chodzi o te święta o podejrzewam że moge po prostu nie być mile widziana. Wczoraj mieliśmy iść z dziećmi do kościoła bo palmowa itd a on stwierdził że on ze mną nigdzie nie pójdzie i możemy podzielić się dziećmi, pojechać 2 samochodami i ewentualnie chłopcy będą biegać po kościele między nami bo on obok mnie nie stanie🙃 tak samo zabrał ich do teściowej to też nie było mowy o tym żebym jechała z nimi, kazał im "zrobić mamie papa" i pojechali sami.. ja też nie mam konfliktu z jego rodzina ale widze jak po jego samotnych wizytach tam zmienia się ich stosunek do mnie, także podejrzewam że robi mi wkoło tylka.. Jak jesteśmy na wojennej stopie to mój mąż przebywa w domu tylko po to żeby mnie nagrywać, robi mi jakieś dziwne zdjęcia i tworzy swoją dokumentacje co jest conajmiej chore, no a później jedzie do rodziców i robi projekcje 🤡
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13390
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Nirwanna »

Pogodna, ale skoro masz z teściami dobre relacje, to w czym problem pojechać do nich (nie jeden raz) i urealniać swój wizerunek w ich oczach?
Pogodna95 pisze: 25 mar 2024, 2:00 jeśli chodzi o te święta o podejrzewam że moge po prostu nie być mile widziana.
Tylko podejrzewasz. Nie wiesz jak będzie. I z tego co czytam, nie zaprosiłaś jeszcze Pana Boga do tej relacji.
Czasu jest mało, ale z drugiej strony to Wielki Tydzień.
A może tak:
- modlić się intensywnie w intencji teściów, zwłaszcza o dary Ducha Świętego,
- modlić się za siebie, o to samo
- powierzyć Bogu tę sytuację, a samemu podjąć decyzję o trwania w dobru, o aktach dobra, tu przykładowo o kochaniu teściów przez podtrzymywanie dobrych relacji
- pojechać do teściów na Święta, nie poddając się manipulacjom męża, tylko robiąc swoje
- na koniec poczytać o łasce uczynkowej i wyrazić Bogu wdzięczność za wszystko, co uczynił (również to co niewidoczne dla oczu).
Co Ty na to?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Sefie pisze: 24 mar 2024, 22:55
Bławatek pisze: 24 mar 2024, 22:40 Pogodna z twardą miłością jest tak, że jak druga strona nie jest na nią gotowa (zresztą kto jest gotowy na twarde warunki), to bywa tak, że następuje koniec relacji, wyprowadzka, większe błądzenie człowieka w kryzysie.
Warto zaznaczyć, że twarda miłość jest ukierunkowana na chronienie siebie przed krzywdzicielem, z reguły zdradzaczem. Bywa, że taki koniec relacji następuje ale pytanie co lepsze, dawać się krzywdzić czy postawić granicę i powiedzieć STOP.
Bławatek pisze: 24 mar 2024, 22:16 Ja mając dość tego rollcostera powiedziałam "dość" i jestem sama - mąż wybrał siebie a raczej kolejną kowalską. Jego wybór, jego grzechy, konsekwencji ponosić po raz kolejny nie zamierzam - jestem sama tj. z synem, ale nie jestem nieszczęśliwa, samotna też się nie czuję.
Jak widzisz, sama taką twardą miłość zastosowałaś. Pytanie co lepsze, przyjąć męża, który za nic ma przepracowanie osobistego kryzysu czy jednak chronić się i dać mężowi ponieść konsekwencje jego wyborów. Te konsekwencje nie muszą być odczuwane na tu i teraz ale w dłuższej perspektywie mogą.
Sefie być może mój mąż nigdy nie zrozumie, że swoją postawą i działaniem mnie krzywdził i krzywdzi. Być może zawsze będziemy oddzielnie. Przez wiele lat małżeństwa wiele wybaczałam, wbrew temu co mąż twierdzi zawsze go wspierałam i kochałam mimo, że nieraz mnie ranił. Jest trudnym człowiekiem a ja nie potrafię spełnić jego "chorych" oczekiwań bo chciałby żebym zawsze była pokorna, usłużna, nie wymagajaca, nie czepiająca się, bym traktowała go jak bożka - a w zamian nie otrzymam.od niego nic: ani miłości, ani uznania a nawet słowa dziękuję, proszę i przepraszam. Aczkolwiek zawsze jest szansa, że się nawróci lub dozna amnezji i zapomni o swoim "złym" obliczu. Tak ochroniła siebie bo strasznie mnie niszczyło jego działanie, a i dla dziecka sytuacja dobra nie była.

Chyba Dobson pisał "nieraz trzeba pozwolić odejść małżonkowi - jak kochał to wróci, jak nie wróci to znaczy, że nigdy nie kochał ". A tego zawsze się wszyscy obawiamy, że tego powrotu nie będzie.

Konsekwencje powiedzenia "stop, mam dość" w moim przypadku są różne - mąż nie mieszka z nami, wszystko jest dalej na mojej głowie (tu się niewiele zmieniło - bo mąż i tak był głównie kierowcą do lekarzy), mąż nie interesuje się synem, bo skupią się na sobie i kowalskiej, płaci alimenty i nic więcej go nie obchodzi a przecież jest dużo wydatków nieprzewidzianych, jestem sama i często dopada mnie samotnośc, no, ale przecież z mężem u boku też bywałam samotna. Największą konsekwencją jest to, że jeśli mężowi jest dobrze to nigdy się nie zmieni i ja już zawsze będę sama.

Ale podejmując różne decyzje nigdy nie wiemy jak życie się ułoży.
Sefie
Posty: 638
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Sefie »

Bławatek pisze: 25 mar 2024, 8:12 Największą konsekwencją jest to, że jeśli mężowi jest dobrze to nigdy się nie zmieni i ja już zawsze będę sama.
Ale zobacz, mąż konsekwencje już ponosi, chociaż nie musi okazywać dookoła, że mu ciężko.

Ma pozamałżeńskie dziecko. Płaci alimenty. Więc rachunek swoich decyzji już spłaca.

Jeśli w przyszłości przewartościuje swoje życie i będzie chciał odbudować małżeństwo bądź relacje z Waszym dzieckiem, będzie mu ciężko. To również konsekwencja.

Co by nie było, z matką drugiego dziecka również jest pośrednio związany na długie lata i może być zdany na łaskę bądź niełaskę relacji między nimi.

A jak tam Twoje zabezpieczenie alimentacyjne? Rozumiem, że mąż sumiennie płaci. A jak nie, może warto wystawić rachunek?
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Pogodna jeśli nie miałaś nigdy problemowych relacji z teściami to może jednak warto z nimi kontaktu mieć, między innymi po to by mąż nie manipulował ich i nie przedstawiał Cię przed nimi w złym świetle. Może warto od czasu do czasu pojechać do nich z dziećmi w odwiedziny, niekoniecznie tylko w święta. Po odejściu mojego męża dzwoniłam nieraz do teściów z pytaniem czy u nich mąż nocuje, zawsze odbierała teściowa, która już wtedy zaczynała mieć problemy z pamięcią o czym nie wiedziałam bo rodzina męża zawsze wszystkie nieprawidłowości i choroby skrzętnie ukrywa. Okazało się, że teściowa nawet słowem się mężowi swojemu nie zająknęła, że ich syn się od nas wyprowadził. Mój teść dopiero o wszystkim dowiedział się po dłuższym czasie przez przypadek, a ponieważ to był czas początku pandemii to mężowi udawało się ich nieźle okłamywac dlaczego ciągle przyjeżdża sam. Mój teść był zbulwersowany, że tak późno o wszystkim się dowiedział, a ja nie byłam świadoma, że mówiąc teściowej nie jest to przekazywane dalej. Akurat mój teść jest bardzo przeciwny rozwodowi. A teściowej już na niczym nie zależy bo sama nie panuje nad pamięcią i emocjami- choroba postępuje.

Mój mąż nawet nie pamiętał ostatnio, że jest święto Babci i Dziadka. Ja dbam o prezenty i zawożę syna do dziadków.

Przez zabieganie nie mam możliwości ich odwiedzać, ale dzwonię czasami do nich i zawsze zapraszam do siebie, szczególnie wiosną i latem do ogródka, no ale oni lubią swoje mieszkanie i swoje zajęcia i nie zawsze korzystają z zaproszenia, a teraz przez chorobę teściowej tym bardziej rzadko wychodzą z domu.

Mój mąż ma wiele cech narcyza (sam się nigdy nie zdiagnozuje - to moja analiza jego zachowań przeszłych i obecnych), a to się z nikąd nie bierze. Atmosfera w jego rodzinnym domu zawsze była toksyczna (skrzętnie ukrywana przed wszystkimi) i może powinnam teściów nienawidzieć bo przez nich być może mój mąż taki jest. Ale ja nie potrafię, bo często sami działamy nie zdając sobie sprawy, że może nie teraz ale kiedyś nasze działanie zaowocuje źle lub dobrze. Można a nawet trzeba kochać człowieka jako człowieka, a osobno oceniać jego działanie.
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Bławatku ja z teściami zawsze miałam bardzo dobry kontakt, moja teściowa w całym tym naszym kryzysie bardzo mocno od samego początku mnie wspierała. Jestem tam przynajmniej raz w tygodniu, głównie ze względu na dzieci no ale po tym weekendzie mam jakieś obawy żeby tam pojechać... Nie wiem co on im tam nagadał i szczerze od kiedy między nami się nie układa dziwnie się tam czuje. Teściowa zawsze mi mówi że bez względu na to co jest między mną a mężem ja mam normalnie tam przyjeżdżać itd no ale czuję jakąś blokadę. Zobaczymy jak dalej się to potoczy
Stamal
Posty: 64
Rejestracja: 19 mar 2023, 15:55
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Stamal »

Pogodna95
Też mam podobny problem z teściową bo teściowi się zmarło, a to on stał za mną murem był przeciwny rozwodowi i nawet mojej żonie tłumaczył żeby nie skreślała mnie mimo wszystko. A teściowa też właśnie mówiła, że co by się nie wydarzyło jestem jejdjedynym zięciem(aż do pierwszych manipulacji żony). Będąc przed świętami Bożego Narodzenia zrozumiałem że nie jestem tam mile widzianym gościem i poprostu nie jeżdżę do tesciowej. Nie mam też żalu do tesciowej bo moja żona to jej córka i chociaż będzie najgorsza, a ja najlepszy to nadal córka. Być może nadejdzie jeszcze czas kiedy usiądziemy razem do stołu w święta. Powodzenia.
Astro
Posty: 1210
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Astro »

Pogodna95

Nie chodzi o odegranie się na mężu. To swoiste lustro , które pozwoli poczuć mezowi jak ty się czujesz kiedy on tak się zachowuje. To także poniekąd konsekwencje jego działań. Też możesz w wolności robić wiele rzeczy. No tak.
Co do teściów , wszystko się okaże. Najgorsze byłoby tak mi się wydaje unikanie z nimi teraz kontaktu , co raczej sugerowałoby , że jest coś na rzeczy w tym co może ewentualnie o tobie mówić mąż. Poza tym jak nie spróbujesz to się nie dowiesz. A tak bardziej już wiedzieć więcej . Może sporo więcej. Kusy w takich sytuacjach podsyca strach , wie o co mu chodzi.
Co do granic . Hymm to raczej chyba nie do mnie pytanie . Ja nie mam relacji z SŻ żadnej. Fakt ,że jak się gdzieś jednak spotkamy to takie granicę stawiam . Pytania są dwa . Czy odpowiednie i czy o takie granicę tobie by chodziło . Myślę ,iż raczej nie.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Jeśli chodzi o relacje z teściami to chcąc nie chcąc bywam tam często. Moje dzieci są bardzo związane z dziadkami no i nie ma opcji żebym im te kontakty jakoś ograniczała, także przynajmniej raz w tygodniu tam jestem.
Najgorsze są te teksty męża że on nie chce spędzać ze mną świat i jeśli pojedzie do rodziców to sam z dziećmi.. no dla mnie to jest tragedia, zawsze święta spędzaliśmy bardzo rodzinnie a tutaj pierwszy raz takie cyrki .. takie dzielenie dziećmi jest dla mnie koszmarem, najmłodszy ma 2 lata i po tych zawirowaniach teraz jest na etapie że jak widzi że ubieram buty zaczyna płakać i trzyma mnie za nogę żebym go nie zostawiła😑 strasznie przykro i smutno.. mąż nie rozumie że nasze dzieci są za małe na takie rzeczy. On by chciał mieć wolne weekendy i mi też każe takie robić ale ja nie umiem ich tak zostawić, jak gdzieś zabiera chłopców to też bezemnie bo przecież "nie jesteśmy już razem".. w tym problem ze my zawsze wszędzie byliśmy razem i oni to strasznie przeżywają, nie rozumieją co się dzieje. Zdarzyła się sytuacja że wszyscy 3 ze mną spali bo się bali że zniknę😞 nie wiem jak do tego podejść
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Pogodna95 to że twój mąż sobie coś wymyśli i ty masz się do tego dostosować nie oznacza, że tak musi być. Jeśli teście nie zabraniają to dlaczego masz się poddawać i na święta do nich nie jechać. To wszystko jest delikatne i z doświadczenia wiem, że cokolwiek się nie postanowi to i tak któraś strona będzie niezadowolona. W największym naszym kryzysie tj. w podobnej sytuacji gdy mąż nie chciał bym bywała tam gdzie on, też usłyszałam "po co będziesz jechać do moich rodziców, sam z synem pojadę". Zadzwoniłam wtedy do teściów, że się nie pojawię u nich - i jak to ja, żeby nie zrobić im przykrości powiedziałam, że przeziębiona jestem. Od teścia wtedy usłyszałam, że mam się ich synem nie przejmować i zawsze ich drzwi są dla mnie otwarte. Mój mąż w okresach gdy bardziej miał napięte relacje z ojcem brał do nich naszego syna, bo wiedział że przy dziecku żadnych kazań mu nie będą mówić.

Pogodna, dzieci mimo, że są małe bardzo wyczuwają emocje dorosłych. Nasz syn miał 8 lat gdy był świadkiem słów męża "nie kocham cię, odchodzę " I tak się bał, że ja też wyjdę i nie wrócę, że nawet gdy mu mówiłam, że idę na zakupy do marketu i wrócę za godzinkę to mi po 10 minutach dzwonił z pytaniem kiedy wrócę. Ostatnio też kolega mi mówił, że podczas przeprowadzki do nowego mieszkania przez 2 tygodnie żona jego i dzieci mieszkały u jej rodziców, on u swoich i mimo, że spędzali całe popołudnia razem to dzieci nie przyzwyczajone, że taty w nocy nie ma (bo np. w nocy pracuje) bardzo to przeżywały to rozstanie, nawet roczniak, który jakby się wydawało niewiele widzi i wie. Niestety za wiele w naszych sytuacjach nie zdziałamy, bo druga strona nie przyjmuje do wiadomości, że jej działanie jest krzywdzące dla dzieci, jedynie możemy dać naszym dzieciom miłość, wsparcie, obecność. Jedynie, ale jednak bardzo wiele. Z drugiej strony nie można całkowicie przywiązać dzieci do siebie bo później przy każdym wyjściu będzie ciężko zostawić dzieci. Dzieci potrzebują czasu do przyzwyczajenia się do danej sytuacji. Mój 12 latek do dziś ma potrzebę wpakowania mi się do łóżka przez weekend. Ale od koleżanek słyszę, że nawet u nich tak się dzieje i to w sytuacjach gdy oboje rodziców jest w domu. Jak są takie potrzeby to trzeba dzieciom dawać.
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Smutne bardzo te święta... Mam wrażenie że im bliżej Wielkanocy tym bardziej mój mąż jest "wściekły".. podejrzewam że zły w nim szaleje i to jest nie do wytrzymania. Nie rozmawiam z nim to chodzi za mną i szuka zaczepki, albo jest miły albo wręcz wredny i tylko kombinuje jak mi dowalić.. wrócił z pracy w czwartek nad ranem i od tamtej pory przyjeżdża do domu tylko po to żeby zjeść i się wykąpać i znika na całe dnie i noce. Rano zapytałam czy pójdzie z nami do świecenia ale odmówił mimo tego że dzieci go prosily.. nie wytrzymałam, spakowałam nas, zabrałam dzieci i przyjechałam do moich rodziców na całe święta. Dzieci są szczęśliwe bo dziadek im czas organizuje, ja pomagam mamie w kuchni ale kurcze tak mi strasznie przykro... Od kiedy jesteśmy razem nigdy nie spedzilismy świat osobno. Napisze mu jutro ze jak chce może przyjechać na śniadanie ale tracę wiarę już w to wszystko.
Proszę Was o modlitwę, bardzo mi ciężko😞
Prometeusz
Posty: 9
Rejestracja: 12 mar 2024, 12:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: Prometeusz »

Będę się modlił za Ciebie i za wasze małżeństwo. Trzymaj się mocno i pamiętaj że nie jesteś sama, masz nas tu na forum:)
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Bławatek »

Pogodna mam nadzieję, że mimo wszystko miło z dziećmi spędziłaś Święta. Pierwsze Święta w kryzysie bywają najtrudniejsze.

Czasami trzeba podjąć decyzje, które wydają się nam trudne, ale dobre dla nas. Warto myśleć o swoim komforcie a nie tylko oglądać się na małżonka, bo na takim bezproduktywnym czekaniu nieraz za dużo czasu nam ucieka.
Pogodna95
Posty: 19
Rejestracja: 19 lut 2024, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak żyć...

Post autor: Pogodna95 »

Święta jakoś minęły, wczoraj byłam u teściow, mąż zaproponował żebym z nimi pojechała i o dziwo było bardzo miło. Szkoda mi mojej teściowej, widać jak bardzo ja to wszystko gryzie, zmarniala, schudła, taka smutna się zrobiła😞 no ale chyba było jej miło że przyjechałam aczkolwiek mój mąż wczoraj trochę głupio mnie zaczepial i znowu był bardzo "miły" no ale po rozmowie usłyszałam że on już nigdy obrączki nie ubierze i to mnie jakoś tak bardzo zabolało.. moja ciągle na palcu a jego od pół roku w szafie😞
r0ck
Posty: 64
Rejestracja: 09 lut 2024, 11:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak żyć...

Post autor: r0ck »

Pogodna95 pisze: 02 kwie 2024, 8:41 on już nigdy obrączki nie ubierze i to mnie jakoś tak bardzo zabolało.. moja ciągle na palcu a jego od pół roku w szafie😞
Wiesz, teraz jak jesteśmy w kryzysie to bardzo często spoglądam na palce mojej żony i niestety bardzo często również nie widzę obrączki - tłumaczy się, że zawsze nie musi nosić itd. Wiem jak to boli, niby kawałek metalu ale...
ODPOWIEDZ