Skąd brać siły?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Panienkazokienka
Posty: 12
Rejestracja: 19 paź 2023, 19:30
Płeć: Kobieta

Skąd brać siły?

Post autor: Panienkazokienka »

Drodzy
Tak jak w tytule...
Prawie 6 lat w związku sakramentalnym, niemal 3 w kryzysie. Odkąd mąż się oddalił, chciałam się starać, walczyć, modliłam się o niego. Znioslam wyprowadzkę i nowy związek, gdyż myślałam że pogubił się i wróci, ale dowiedziałam się że praktycznie od początku kryzysu towarzyszy mu kowalska... Kiedy jeszcze mieszkał z nami, ja namawiałam na terapię, pytałam co mogę naprawić on bezczelnie oszukiwał...
Jak po czymś takim chcieć dalej się starać, skąd brać siły gdy nie mogę patrzeć.
Al la
Posty: 2761
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Skąd brać siły?

Post autor: Al la »

Wita, Panienkazokienka.

Jesteś już trochę na forum, więc pozostaje mi przywitać Cię w Twoim wątku.

Zapraszam Cię również do zajrzenia na naszą stronę pomocową http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam konferencje ze wspólnotowych rekolekcji http://www.rekolekcje.sychar.org/, również polecane lektury viewtopic.php?f=10&t=383

Pozdrawiam i pamiętaj, że internet nie jest anonimowy, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Bławatek
Posty: 1685
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skąd brać siły?

Post autor: Bławatek »

Panienkazokienka, pytasz skąd wziąć siły, gdy beznadziejnie i źle. Po ludzku wszystko wydaje nam się ciężkie, niemożliwe - jedynie z Bogiem jesteśmy w stanie to wszystko znieść, przejść przez te trudne chwile.

Ja, zawsze blisko związana z Kościołem, różnymi wspólnotami, w małżeństwie na nic nie miałam czasu - mój mąż był nawet zazdrosny o to , że wolę iść na drogę krzyżową czy różaniec niż być w domu, przy czym on znikał na całe popołudnia np. w garażu lub jeździł do rodziców. Ja powoli oddalałam się od Boga bo m.in. przez ogrom zajęć domowych nie miałam czasu a i czasami chęci na modlitwę. Mój mąż się ciągle coraz bardziej oddalał, był milczący, źle mu było, ale ponieważ nic nie mówił to nie wiedziałam co go gryzie. 4 lata temu wyszedł z domu bo nie kocha bo chce być szczęśliwy. Myślałam tak jak ty, że jest pogubiony, że go zmęczyło życie, problemy w pracy - a on po prostu miał koleżankę, ale ponad rok szedł w zaparte, że nie. Przyznał się do zdrady w końcu, ale przeprosić nie przeprosił. Mieliśmy naprawić, ale mu się znudziło, nowa koleżanką się pojawiła - do której też się nie przyznaje. Widzę to po nim, ale nie pytam. W styczniu znów mnie źle zrozumiał, awanturę zrobił - i ja wtedy zrozumiałam, że z takim nim być nie chcę. Może kiedyś się zmieni, będzie taki jak się zaprezentował przed ślubem, aczkolwiek wtedy raczej udawał - nie wiem do końca jaki on jest. Ma dużo cech narcystycznych i trudną osobowość. I właśnie wtedy, w styczniu, poczułam że to wszystko nie jest najważniejsze, co mogłam to zrobiłam - więcej nie jestem w stanie. Zrozumiałam, że mogę być szczęśliwa tylko wtedy gdy Bóg będzie dla mnie najważniejszy - nie mąż, czy jakiś inny człowiek - tylko Bóg. Ktoś mnie zachęcił do rekolekcji Sycharowskich i znów poczułam się dobrze - we wspólnocie ludzi, którzy wiele przeszli, wiele wycierpieli, ale są szczęśliwi bo odnaleźli właściwą drogę - życie z Bogiem, który jest na pierwszym miejscu.

Czasami trzeba odpuścić, zająć się sobą, swoim życiem, wiarą. Prosić Boga o pomoc we wzrastaniu w wierze. O nawrócenie męża nie zaszkodzi a nawet wskazane. Często prosimy o powrot małżonka, tylko, że czasami albo nie jesteśmy na to gotowi, albo to jeszcze nie ten czas. Mój mąż chciał wracać bo chciał swojego dobra, ale nie wykonał żadnej pracy by nasze małżeństwo było lepsze, więc ja byłam ostrożna - nie chciałam ponownie być zraniona, a mojemu mężowi nie chciało się za wiele zmieniać. To nie ten czas. Nie osiągnął chyba jeszcze swojego dna. Może kiedyś. Bóg wie co robi. Ja to staram się zrozumieć.

Panienkazokienka - Jezus też się modlił i prosił Boga o oddalenie cierpienia i krzyża. Jemu też było ciężko. Uczmy się od Niego zawierzenia i ufności w Boży plan.
Mimi
Posty: 104
Rejestracja: 31 sie 2023, 12:29
Płeć: Kobieta

Re: Skąd brać siły?

Post autor: Mimi »

Bławatek pisze: 27 mar 2024, 20:48 Po ludzku wszystko wydaje nam się ciężkie, niemożliwe - jedynie z Bogiem jesteśmy w stanie to wszystko znieść, przejść przez te trudne chwile.
Bławatek pisze: 27 mar 2024, 20:48 Czasami trzeba odpuścić, zająć się sobą, swoim życiem, wiarą
Bławatek pisze: 27 mar 2024, 20:48 Często prosimy o powrot małżonka, tylko, że czasami albo nie jesteśmy na to gotowi, albo to jeszcze nie ten czas. Mój mąż chciał wracać ale nie wykonał żadnej pracy by nasze małżeństwo było lepsze, więc ja byłam ostrożna - nie chciałam ponownie być zraniona, a mojemu mężowi nie chciało się za wiele zmieniać.
Bławatek pisze: 27 mar 2024, 20:48 Mój mąż chciał wracać bo chciał swojego dobra
W punkt!
Czasami robimy z małżeństwa bożka, który jest ponad naszą godnością. Nic na siłę.
Biedni ci pogubieni małżonkowie, tak źle się czują, muszą zdradzić :evil:
Nie ma we mnie zgody na takie łatwe usprawiedliwianie zranien, jakie nam zadają. Na szukanie u siebie deficytów, które ich do tego kroku pchnęły.
Nikt nie jest ideałem. Tymczasem zdradzającym wydaje się, że znaleźli kwiat paproci w kowalskich :roll:

Panienkazokienka, rada by zająć się sobą wybrzmiewa tu jak zdarta płyta. To najmądrzejsza rada, jaką tu dostaniesz.
Kochaj bliźniego jak SIEBIE SAMEGO ;)
Wiosna27
Posty: 7
Rejestracja: 19 lut 2024, 6:59
Płeć: Mężczyzna

Re: Skąd brać siły?

Post autor: Wiosna27 »

Witaj.Z tego co piszesz wydaje sié ,że zrobiłaś bardzo wiele lub wszystko by ratować Wasz związek.Jestem w podobnej sytuacji ,lecz to forum uswiadomiło mi,że pewnych rzeczy nie przeskoczysz,że inwestycja w siebie w trudnym czasie jest skutecznym lekarstwem ,oraz co powinno być na pierwszym miejscu relacja z Bogiem. Wszyscy wiemy,że nasze strachy ,lęki czy samoskarżania nie sa od Boga. Często w takich sytuacjach stosuję swego rodzaju egzorcyzm wyrzucając z mej głowy ,serca duszy wszystkie złe duchy w imię Jezusa Chrystusa.Prawie zawsze to skutkuje i odkrywam w sobie siłę by nieść ten krzyż dalej.Dzięki temu forum odkryłem także ,że jestem na niej za bardzo uwieszony,że świat bez niej istnieje ,choć po Bogu jest mi najbliższa.Bądż tu z nami .W grupie rażniej . Nie jesteś w swej sytuacji sama . Dyskutujmy ;)
ODPOWIEDZ