Ciężko mi to rozróżnić, jak ratować ? Walczę, bo mam jeszcze jakieś resztki nadziei, że żona mnie pokocha.
Zacząłem uprawiać sporty, odzyskałem kontakt ze starymi znajomymi, zacząłem wychodzić z domu, organizować sobie czas, ten kiedy nie jesteśmy razem. Ale to mało pomaga, ciągle gdzieś w środku mam nadzieję, że ona się odezwie do mnie tak po prostu. Chodzę na terapię ale mam wrażenie, ze psycholog już rozkłada ręce, bo sam tak się zafiksowałem na tą „zdradę” i brak miłości żony, że to jest jedyne o czym potrafię myśleć. Dużo tu utrudnia to, że cześć tygodnia spędzamy osobno. Może gdybym wiedział że wracam wieczorem do domu i pogadamy sobie co tam jak tam to byłoby łatwiej, a tak to po prostu brakuje mi jej na każdej płaszczyźnie. Przestałem też spamować ją wiadomościami, telefonami bo nie chce jej osaczyć (a to też już mi powiedziała kiedyś, że czuję się osaczona)
Jestem pod opieką psychologa, rozważam psychiatrę chociaż gdzieś w środku mam takie przeczucie, że dam radę. Dla mnie chyba najgorsza teraz jest ta kwestia utraty rodziny, perspektywy posiadania dzieci z moją żoną i tworzenia wspólnie życia. Ona daje mi bardzo zmienne sygnały, tydzień jest dobrze, ona sama mówi, że kocha, że nie chce „uważać” bo jak będziemy mieli dziecko to będzie się cieszyć, a za chwile, ona nadal nie wie czy to miłość, że to jest jakieś uczucie, które ciężko jej określić. W tym wszystkim najgorsza jest ta zmienność, gdyby to szło ciągle w dół byłoby łatwiej mi to chyba zaakceptować albo gdyby powoli szło do przodu. A u Nas to jest jakiś emocjonalny haj. Są dni gdzie jest naprawdę fajnie, ona jest blisko, a za chwilę dostaje w łeb. I nadzieja, która buduje we mnie na poprawę i na przyszłość zostaje zgnieciona do zera.Nirwanna pisze: ↑26 lip 2024, 14:58 Po pierwsze nie da się zniknąć, nawet po śmierci Twoja istota czyli dusza - gdzieś trafi i będziesz istnieć dalej. Po drugie nic nie jest za późno. Pan Bóg przychodzi 15 minut za późno i zawsze zdąży - wg słów ks. Pawlukiewicza.
Na moje oko - wskazane jest, abyś skonsultował się pilnie z lekarzem.
Wg mnie jest za późno, na wzniecenie na nowo miłości mojej żony dla mnie, wydaje mi się, że jak się zamknie pewnien etap uczuć to nie da się do niego wrócić.