Rodzina żony, a problemy w małżeństwie

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

aaron
Posty: 2
Rejestracja: 03 wrz 2024, 23:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Rodzina żony, a problemy w małżeństwie

Post autor: aaron »

Witam serdecznie,
trochę czytałem wypowiedzi różne i chyba jest to dobre miejsce by spytać się Was o radę.
Jestem mężem, ojcem dwójki dzieci (mniej niż 3 latka).
Nakreślę ramy dla pełnego obrazu. Żona jest DDA i ma patologiczną rodzinę. Już nieżyjący ojciec bił, poniżał aż do momentu gdy choroba mu nie pozwoliła. Matka była wiecznie obojętna, w swoim świecie i jak często pisaliście "rodzina najważniejsza". Starszy brat jest agresywny i był zawsze. Ma drugiego starszego brata, który jest niepełnosprawny intelektualnie. Nic z nim nie robili bo i tak nie ma dla niego ratunku. Udało się jej dzięki mojej "prawdziwej" teściowej wyjść z tego bagna. Gdy się hajtaliśmy to jej rodzice mieli resztę rodziny 'gdzieś". Zamkneli się w swoim świecie i nikt ich nie obchodzi. Mnie traktowali jako dodatek, nawet nie rozmawiali ze mną jak przyjeżdzałem z żoną do nich.

Problem z małżeństwem pojawił się od czasu choroby teścia (2 lata temu), żona całkowicie zanurzyła się w życie swojej poprzedniej rodziny. Była wielka pomoc, bo tylko ona może pomóc. Jeździła bardzo często i jak się domyślacie był to problem bo mamy małe dzieci, które zdarzało się, że na tej pomocy traciły mamę.
Wiadomo, że przez chorobę była zamknięta. Starałem się być wsparciem, chociaż do rodziny jej podchodzę bardzo obco, biologiczna rodzina, jedynie czego pragne to zbawienia, ale nie będę traktował kogoś takiego jak członka rodziny. Żonie to przeszkadzało i cały czas atakowała mnie tekstami "dla mojej mamy bym inaczej zrobił". Cały czas choroby był przez poświęcenie naszej relacji. Teść zmarł w czerwcu, i teściowa też w tym roku gorzej się czuła. Jej mama została z niepełnosprawnym bratem. Jednak nie chodziła do lekarzy bo "nic jej nie pomogą". Żona starała się jak mogła, załatwiała jej opiekunkę. Od czerwca cały czas tylko "mama", "mama", "mama". Gadałem z nią wiele razy, że też potrzebuję relacji, budowania związku, ale "teraz mama jest poważnie chora". Każdy teściowej chciał pomóc i przez brak z jej strony chęci trafiła do szpitala. To moja żona, że musimy ich ściągnąć do domu. Mamy 2 pokojowe mieszkanko(wynajmujemy). Więc stanowczo powiedziałem, że nie ma opcji kierując się Ordo caritas. Poza tym mamy syna i córkę co potrzebują terapi. Starszy syn więc z niechęcią przygarnął niepełnosprawnego brata. Problemy takie, że żona chce swojej mamie cały czas pomagać, wszystko załatwiać. Być ciągle. Z jednej strony rozumiem, z drugiej mamy swoje życie i sama podróż trwa 4h. Poza tym, chce pomóc niepełnosprawnemu bratu znaleźć DPS, mamie ogarnąć ZOL i być tam.
Sytuacja jest taka, że przez małe dzieci, pracę moją totalnie się rozjeżdzamy w tym wszystkim. Powiedziałem wprost, że nie jest w stanie utrzymać wielu srok za ogon, trzeba tutaj odpuścić bo się przejedzie, a my mamy duże też problemy. My nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie, niech też brat i siostra jej mamy wezmą odpowiedzialność.
Żona cały czas mnie atakuje, że mamy działać, że tylko ona im może pomóc. Nawet zdarzyło się teksty, że porzuci mnie i dzieci i będzie tam pomagać. Ja jej powiedziałem, że nie jestem szczęśliwy w takim małżeństwie gdzie dla mnie obce osoby niszczą relację i zabierają czas dziecią.
Trochę chaotycznie, ale mam nadzieję na jakieś porady.
aaron
Posty: 2
Rejestracja: 03 wrz 2024, 23:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rodzina żony, a problemy w małżeństwie

Post autor: aaron »

Takie jeszcze rozterki:
Jako katolik powinienem pomagać. Patrząć po ludzku nawarzyli piwa, odcieli się i żyli w patologicznej atmostferze. Nawet starszy brat im nie chce pomóc. Została tylko żona. Więc jako mąż powinienem bronić relacji, jako ojciec nie powinienem na poświęcenie ze strony dzieci. Po ludzku mam ochotę, odlecieć jak najdalej by żona nie miała możliwości kontaktu.
Al la
Posty: 3022
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rodzina żony, a problemy w małżeństwie

Post autor: Al la »

Witaj aaron.

Rozumiem, że przechodzicie w małżeństwie trudny okres, zarówno Ty i żona. Myślę, że odbierasz bardzo osobiście potrzebę pomocy przez żonę swojej rodzinie. Może warto porozmawiać z żoną i ustalić jakieś granice tej pomocy. Bo jeżeli żona, widząc Cię wiecznie niezadowolonego i krytykującego jej działania, nie czuje od Ciebie wsparcia, to jest droga prowadząca do narastania coraz większych konfliktów między Wami.
Dużo w Twoim poście oceny rodziny żony, czy od zawsze patrzyłeś na nich krytycznie i nie dostałeś od nich nic dobrego?

Zapraszam Cię do zajrzenia na stronę wspólnotową http://sychar.org/pomoc/, znajdziesz tam materiały i informacje nt kryzysu małżeńskiego.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że wesprą Cię nasi forumowicze.

Zwróć też uwagę na niepodawanie szczegółowych informacji, internet nie jest anonimowy.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Dziewczynazzapalkami
Posty: 128
Rejestracja: 07 mar 2023, 0:03
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rodzina żony, a problemy w małżeństwie

Post autor: Dziewczynazzapalkami »

Widzę, że mamy podobne rozterki w podobnym czasie :) ja nie napisze rozwiązania sytuacji, ale dam ci pare wskazówek, rzeczy które pomagają mi radzić sobie z zachowaniem mojego męża. Po krotce moge opisać je obrazowo: jeżeli u nas w domu i u teściów zepsulaby sie spłuczka, to mąż pojechalby te 200km i tamta naprawił, a ja wysłuchałabym pretensji, że nie pojechałam z nim i mu nie pomogłam, tylko zajęłam się problemem w naszym domu.
A co do wskazówek:
Po pierwsze i chyba najważniejsze, musiałam przyjąć fakt, że mąż zawsze będzie dzieckiem swoich rodziców. I to nie ważne, że teść jest alkoholikiem, a teściowa ma zdiagnozowane problemy psychiczne. To nie ważne, że wiele cierpiał i ma przez samoocenę bliską 0. Żeby nie pisać tylko o mężu, ja też wiele przeszłam ze swoją mamą. Musiałam ja pijaną brać z ulicy, ubierać, przechodzic różne upadlające mnie i ją sytuację, i to nie zmieniło faktu, ze została moja mamą. Mimo ze zerwałam z nia kontakt na pewien czas, nasze relacje są dalekie do ideału to zawsze zostanie, będzie moją mamą. Bez względu na to co zrobi i dlaczego. Relacja rodzic-dziecko jest bardzo specyficzna I nie warto jej oceniać na zasadzie :"oni sa źli, bo...". Do twojej żony to nie dotrze, bo nawet jeśli wie, ze to co robi jej mama jest złe, zawsze będzie mieć z tyłu głowy, że to jest jednak matka. A ,szczególnie w rodzinach dysfunkcyjnych, występuje silne przywiązanie i przeniesienie odpowiedzialności z rodziców na dzieci, więc nie ma sensu mieć nadzieję, że racjonalizacja, kłótnie czy wywieranie wpływu, nawet przez dzieci coś da. Dopóki twoja żona sama nie zauwazy, że coś ją niszczy, dopóty nie dość, że będzie opiekować się matką, to i będzie jej bronić, nawet kosztem swojej rodziny.
Aktualnie ja przestałam się angażować emocjonalnie, nie uświadamiam męża, nie staram się przekonywać. To strata czasu. Jedynie z nim jestem. Chce by czuł, ze jestem i że mu pomogę, ale nie kosztem siebie i rodziny (w sensie, kosztem siebie i dzieci).
Druga wskazowka: zajęłam sie sobą i dziećmi. Musiałam uznać, że mąż w tym zakresie zachowuje się jak w amoku. By nie dopuścić by jego zachowanie odbiło się na córce, sama poszłam na terapię. Nie z myślą o autoterapii, ale dla dzieci, by nie popełnić błędów bądź uniknąć zachowań które mogąim zaszkodzić. Największym sukcesem tego kroku, był fakt, że mój mąż sam terapię zaczął i coś się w jego zachowaniu zmienia.
A i koniecznie polecam stawianie wyraźnych granic bez tłumaczenia ich za każdym razem. Jeżeli raz juz tłumaczyłeś dlaczego nie jedziesz, nie powtarzaj się.
Twoja żona musi do pewnych rzeczy dojść sama, więc niestety często możesz być odsuwany na bok, bo tak. Ja jestem w ciąży, szczególnie na jej poczatku zle się czułam, a mimo to dla męża to nie był argument. On musi jechać do rodziców. A ja musze jechać z nim.
W najtrudniejszym dla siebie czasie skupiałam uwagę na sobie I dzieciach. Próbowałam wiele razy dotrzeć do męża, ale w końcu musiałam wybrać, albo komfort i spokoj dla dzieci , albo wieczna wojna z mężem. Wybrałam to pierwsze. Nie jest idealnie, nie sprawiło to, ze przestaliśmy się kłócić, ale ja odetchnęłam. I tobie radzę to samo.
Mnie pomagała modlitwa, szczególnie po to by się wyciszyć. Bóg wspomogl mnie ludźmi, którzy pomagali przetrwać najtrudniejsze chwile, dostałam "nadbagaż " cierpliwości i dostałam siłę by iść przed siebie, a nie skupiać się na odciąganiu męża od rodziny.
Domyślam się, ze jest Ci ciężko, ale raczej tego nie unikniesz. Poddaj się modlitwie, to na prawdę pomaga, nawet jeżeli miałaby ona polegać na wyrzucaniu Bogu wyborów żony. Z doświadczenia wiem, że lepiej jest tak wyrzucić swoje emocje, niż tłoczyć je w sobie.
mrówka
Posty: 100
Rejestracja: 12 lip 2018, 11:03
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Rodzina żony, a problemy w małżeństwie

Post autor: mrówka »

Tak od strony psychologicznej: nie ‚atakuj’ w rozmowie jej rodziny, nie udowadniaj dlaczego są ‚źli’ itp, nie używaj jako argumentu ich postaw, zachowań - ogólnie zaniechaj jakichkolwiek uwag o nich bo to sprawia, że Twoja żona zamiast skupić się na sytuacji to skupia się na ‚okopywaniu się’ w swojej postawie. Zamiast zauważać ‚straty’ wynikające z jej zachowań skupi się na usprawiedliwianiu siebie i wrogości do Ciebie.
poczytaj może o rolach jakie przyjmują dzieci alkoholików, łatwiej zrozumiesz żonę.
Najsłuszniej jest się skupić na sobie i na dzieciach, warto też pozwalać ponosić żonie konsekwencje jej wyborów czyli np. jeśli umawiacie się na spacer a żona postanawia nagle jechać do mamy, to Ty i tak idź z dziećmi na spacer, nie przekładaj go z tego powodu skoro wcześniej się na niego tak umawialiście.jedniczesnie nie bądź w tym złośliwy - tu trzeba mądrości i miłości.
ODPOWIEDZ