Początki kryzysu?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3559
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Początki kryzysu?

Post autor: Ruta »

Smerfetka pisze: 04 wrz 2024, 15:39
Ruta pisze: 31 sie 2024, 17:20 Z jakiego powodu chcesz tak bardzo tą relację utrzymać?
Czy zadałabyś to pytanie, gdybyśmy byli małżeństwem sakramentalnym..?
Tak. Takie samo pytanie zadałam też sama sobie. W małżeństwie sakramentalnym. Szczera opowiedź bardzo dużo mi dała. Odkryłam swoje uzależnienie emocjonalne od męża, swoje współuzależnienie, ale też głęboką bezinteresowną miłość do małżonka, gotową czekać, nie zazdrościć i we wszystkim pokładać nadzieję.
Smerfetka pisze: 04 wrz 2024, 15:39 Rozumiem że to forum katolickie, ale uważam że takie stawianie sprawy, podobnie jak pisanie że to życie "na wzór małżeństwa", jest nie na miejscu i proszę o zachowanie takich przemyśleń dla siebie, nie pytałam o Twoją opinię w tym temacie. Myślałam też, że to forum jest pozbawione ocen i skupione na niesieniu sobie wzajemnej pomocy.
To nie jest ocena. Wiara katolicka odróżnia relacje stanowiące małżeństwa sakramentalne od innych relacji. Relacje nie oparte na sakramencie są różne, w tym także relacje układane na wzór małżeństwa. Termin laciński stosowany w nauczaniu to "more uxorio". Jest to termin neutralny, opisowy.
Smerfetka pisze: 04 wrz 2024, 15:39 Jak czytam tu jak wygląda życie niektórych małżeństw sakramentalnych to łapię się za głowę. Wielokrotnie małżeństwa są sakramantalne tylko z nazwy, zawarte w tej formie bo tak wypada, bo rodzina, bo co ludzie powiedzą. Więc sam fakt sakramentalności nijak ma się do miłości, szacunku i zrozumienia w małżeństwie.
Zawarcie małżeństwa sakramentalnego nie powoduje, że w relacji nie będzie trudności. Będą i to czasem nawet większe, niż w relacjach nie opartych na sakramencie.

Natomiast to o czym piszesz dalej, małżeństwo zawierane, bo co ludzie powiedzą, jest pozorowanym zawarciem małżeństwa sakramentalnego. Jednak wiele tak zawartych małżeństw z czasem się uważnia, przez wzajemną miłość rodzacą się we wspólnym życiu i szczerą obopólną wolę do życia w związku malżeńskim z tą konkretną poslubioną sobie osobą. Te relacje które się nie uważniają, nie są małżenstwami sakramentalnymi - i nigdy nie były.
Smerfetka pisze: 04 wrz 2024, 15:39 Odpowiadając jednak na Twoje pytanie, zależy mi na utrzymaniu tej relacji bo po prostu mimo wielu rzeczy złych, które się wydarzyły, kocham męża. jesteśmy już tyle lat razem, tyle przeżyliśmy. Były upadki ale i wzloty i przez wzgląd na to wszystko chciałabym zawalczyć o swoje małżeństwo. Te złe rzeczy dzieją się od niedawna, stąd mam nadzieję że jeśli uda mi się szybko zadziałać, jest dla nas jeszcze szansa.
W tym jest widoczna różnica między relacją sakramentalną, która trwa przez całe życie, a relacją nie opartą na sakramencie, która trwa do chwili wycofania zgody przez jedną z osób lub związania się z inną osobą.

Zdrada boli równie mocno w obu tych sytuacjach. Jednak skutki zdrady są inne. Malżonek sakramentalny jest zobowiązany do życia w samotności aż do czasu pojednania w małżenstwie, co moze nie nastąpić. Samotne życie to warunek pozostania przy życiu sakramentalnym. Dla osoby wierzącej stanowiącego główną oś życia.

Osoba żyjąca w relacji innego rodzaju po rozstaniu może powrócić do życia sakramentalnego i zarazem pozostaje stanu wolnego, może więc zawrzeć małżeństwo sakramentalne. Nie jest zbowiązana do samtnego życia.

Różnica w relacjach jest także w tym, co jest ich celem. Małżeństwo sakramentalne służy zbawieniu małżonków, więc samotne życie jest trudne, ale nie jest problemem.

Osoby, które odkrywają sens wiary, zbawienia, małżeństwa, opuszczają niesakramentalne relacje. I często jest to wyraz ich miłości do drugiej osoby, przejawiającej się pragnieniem zbawienia nie tylko siebie, ale i drugiej bliskiej osoby też. Jak również stanięcia w prawdzie o relacjach małżeńskich, jeśli te osoby mają swoich malzonków, których opuścili lub przez których zostali opuszczeniu.
Takich osób, które chcąc zbliżyć się do Boga, opuściły nieuporządkowane z perspektywy wiary relacje - nieuporządkowane, bo wyłączające z życia sakramentalnego - trochę już w swoim życiu poznałam.
Cud_1988
Posty: 66
Rejestracja: 09 lip 2022, 13:54
Płeć: Kobieta

Re: Początki kryzysu?

Post autor: Cud_1988 »

Smerfetka pisze: 04 wrz 2024, 15:39 Jeśli ktoś jeszcze ma doświadczenia z podobnym, podejrzanym zachowaniem małżonka, to z wielką chęcią wysłucham Waszych historii. :)
Nie wiem Smerfetko jaki masz temperament ale mi osobiście prawda daje zawsze poczucie uwolnienia i takiego uziemienia 🙂 wiem, w którym kierunku iść, co robić. Jasne - zajęcie się sobą to teraz ważna kwestia (ale nie na zasadzie spakowania plecaka i wyjazdu w Bieszczady, raczej w kontekście dbania o swoje potrzeby, wysypiania się, ograniczenia używek tłumiących trudne emocje, zwrócenia się o pomoc do bliskich). Jednak ja uważam, że skoro masz przypuszczenia, że Twój mąż cywilny podejmuje już jakieś działania finansowo-prawne, to raczej zepchnięcie obecnej sytuacji na margines życia i własnych myśli nie jest dobrym rozwiązaniem. Postaw Was, Wasz związek w prawdzie. Jeżeli masz dowody - wyłóż je na stół. Twój mąż cywilny może wówczas w panice zmienić postępowanie o 180 stopni - przysłowiowy kubeł zimnej wody może go otrzeźwić i orzeźwić lub może dalej brnąć w sytuację pełną kłamstw i fałszu - ale wówczas nie będziesz targana taką masą myśli i podejrzeń.

Tutaj nie ma dobrych rozwiązań, rad, scenariuszy. W takich sytuacjach - zawsze biorę różaniec w dłoń i proszę Maryję a także Ducha Świętego o wlanie w moje serce i usta działań, myśli, słów, które pomogą mi w tych trudnościach. Różaniec jest formą medytacji na modlitwie. W takim stanie wyciszenia duchowego przychodzą do głowy często dobre podpowiedzi, myśli gnają w tę lepszą stronę, a Ty możesz po prostu odpocząć. Tego życzę i trzymam kciuki ♥️
Smerfetka
Posty: 7
Rejestracja: 27 sie 2024, 9:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Początki kryzysu?

Post autor: Smerfetka »

Właśnie najgorsze dla mnie są te sytuacje pełne podejrzeń, wolę prawdę, nawet tę najgorszą. Można wtedy podjąć odpowiednie działania. A tak, mam przeciwnika, który nie wiem czym/kim jest... Oczywiście nie spycham tego tematu na margines, tylko ciągłe myślenie o tym doprowadza mnie już do szaleństwa. Strasznie się tym denerwuję, serce wali, nie mogę się na niczym skupić, także na pracy. Zaczęłam brać tabletki na uspokojenie, ale nie widzę jeszcze pozytywnych efektów ich działania. Godzinna przebieżka pozwala na chwilę oderwać myśli i skupić się chociaż przez moment na czymś innym.
Z alkoholem nie miałam nigdy problemów, ale od 2 tygodni wszystko odstawiłam, nawet przysłowiowy kieliszek wina do obiadu. Czuję się z tym dużo lepiej.
Póki co nie mam dowodów, ale podejmuję kroki żeby móc powiedzieć "sprawdzam".
Dziękuję Wam za słowa otuchy. Muszę też znaleźć swój sposób na to żeby jakoś się wewnętrznie uspokoić, bo jeszcze skończy się to dla mnie problemami zdrowotnymi...
Smerfetka
Posty: 7
Rejestracja: 27 sie 2024, 9:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Początki kryzysu?

Post autor: Smerfetka »

Nie wiem też kompletnie jak mam się zachowywać w stosunku do męża - czy mam być oschła i formalna jak on, nie pisać, nie dzwonić kiedy nie jesteśmy razem, czy jednak okazywać mu jakieś zainteresowanie, zagajać rozmowę (na neutralne, codzienne tematy, szczególnie w domu. Dzisiaj jak rozmawialiśmy telefonicznie w ciągu dnia, to miał taki głos jakby samym jego tonem chciał mi powiedzieć że mnie nienawidzi. Całkowicie mnie ta sytuacja rozwaliła…
Kapłanka
Posty: 29
Rejestracja: 05 sie 2024, 14:38
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Początki kryzysu?

Post autor: Kapłanka »

Smerfetko, jeżeli mogę Ci coś doradzić to bądź po prostu sobą, ani go nie karaj ciszą i oschłością, ani też zbytnio nie nadskakuj. Bądź tą kobietą w której się zakochał...zadbaj o siebie, wymaluj się, wyjdz z koleżankami, niech widzi, że życie się nie kończy na nim...

Twoje zdenerowanie jest zrozumiałe, też tak miałam, nie mogłam się na niczym kompletnie skupić.

Tak jak pisze Cud_1988 stanięcie w prawdzie uwalnia. Może uda Ci się zdobyć jakieś informacje aby mieć pewność na 100%. Walka z wiatrakami może być trudna. Ale prawda nas uwalnia, wiemy z czym się mierzymy i możemy podjąć jakieś działania naprawcze.

Może szczera rozmowa o tym aby budować związek na prawdzie pomoże? Może spokojnie zapytasz, że jak nie ma nic do ukrycia to aby Ci pokazał telefon? Jak go nie pokaże to wedlug mnie sprawa jasne...Poszukaj dla siebie najlepszego rozwiązania?
Ruta
Posty: 3559
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Początki kryzysu?

Post autor: Ruta »

Smerfetka pisze: 05 wrz 2024, 20:05 Nie wiem też kompletnie jak mam się zachowywać w stosunku do męża - czy mam być oschła i formalna jak on, nie pisać, nie dzwonić kiedy nie jesteśmy razem, czy jednak okazywać mu jakieś zainteresowanie, zagajać rozmowę (na neutralne, codzienne tematy, szczególnie w domu. Dzisiaj jak rozmawialiśmy telefonicznie w ciągu dnia, to miał taki głos jakby samym jego tonem chciał mi powiedzieć że mnie nienawidzi. Całkowicie mnie ta sytuacja rozwaliła…
Rozumiem twoje próby znalezienia "właściwego" sposobu zachowania, który miałby sprawić, że twój cywilny mąż wróci do relacji, bo sama też takie pomysły miałam.
Jednak nie ma żadnej recepty, która sprawi, że druga osoba zmieni uczucia, zdanie i decyzję i wróci do relacji, by żyć długo i szczęśliwie.

Na forum przekazujemy sobie taką oto wskazówkę: pracuj nad sobą, bo wpływ masz tylko na siebie.

Czy wiesz, nad czym mogłabyś popracować ze sobą, co mogłabyś w swoim funkcjonowaniu poprawić?

Ja miałam długą listę takich spraw: podjęcie abstynencji od alkoholu, który mi nie służył, a już szczególnie nie służył mi w kryzysie, podjęcie terapii współuzależnienia, uporządkowanie relacji z Bogiem, podjęcie terapii rodzinnej z dziećmi, rozprawienie się z nałogiem palenia, nauka kontroli agresji, oduczenie się nadkontroli i manipulacji, zaprzestanie używania wulgaryzmów. A to był dopiero początek...
***

Na etapie kryzysu zdrady, także w relacji cywilnej, można doświadczyć wielu form krzywdzenia. Dobrym narzędziem ochrony jest forumowa Lista Zerty. Nie ma ona na celu zmiany zachowania drugiej osoby, ale pomaga się dobrze chronić. Z odpowiednimi modyfikacjami punktów dotyczących wyłącznie sakramentalnych relacji małżeńskich, może być pomocna także w innego rodzaju kryzysach.

viewtopic.php?t=282
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13751
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Początki kryzysu?

Post autor: Nirwanna »

Kapłanka pisze: 06 wrz 2024, 8:51 Smerfetko, jeżeli mogę Ci coś doradzić to bądź po prostu sobą, ani go nie karaj ciszą i oschłością, ani też zbytnio nie nadskakuj. Bądź tą kobietą w której się zakochał...zadbaj o siebie, wymaluj się, wyjdz z koleżankami
Doprecyzowując - jeśli tak zrobisz, to zrób to po to, aby oderwać myśli od topienia się w bólu i zauważyć dobro i piękno w swoim życiu.

Natomiast gdy intencją będzie wpłynięcie na partnera i na jego myślenie tak o:
niech widzi, że życie się nie kończy na nim...
zaliczysz jeszcze większy ból. Nie opłaca się, a zakładam że nie jesteś masochistką.

Tak, na tym mężczyźnie życie się nie kończy, i świat też się nie kończy. Ale to Ty potrzebujesz dojść do takiego przekonania, a nie przekonywać o tym kogokolwiek. Najpierw sama zacznij żyć tym przekonaniem, to konieczne granice, które chronią od nadmiernego i niepotrzebnego bólu pochodzącego z ubożkowienia męża czy partnera.
Tu na forum zachęcamy, aby w miejsce człowieka (bliskiego, ale tylko człowieka) - postawić Boga. Wtedy po kolei w życiu układa się wszystko we właściwej hierarchii, zajmując właściwe sobie miejsce i jako efekt uboczny - przynosząc radość i szczęście :-) Czego Ci z całego serca życzę :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ