Kryzys w małżeństwie
Moderator: Moderatorzy
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 22 lis 2024, 12:03
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Dziękuje za Wasze wszystkie komentarze, szczególnie SEDUM. Może i jest w tym co napisałaś dużo racji, przyjże się sobie i swoim zachowaniom. Coś co nie daje mi spokoju to ta nagła zmiana żony, że w przeciagu 3 miesięcy potrafiła tak się oddalić, już prawie odejść.
Zastanawiam się jak to jest że żyje się razem 10 lat i nagle człowiek postanawia odejść, z czego wynika taka nagła zmiana podejścia do drugiego człowieka ? Jeszcze w wakacje byliśmy razem, a teraz żyjemy tylko razem pod wspólnym dachem. Co się takiego dzieje w głowie kobiety która postanawia, chce odejść ? Czy miłość się wyczerpuje ? Czy przestaje być atrakcyjny dla kobiety ? Czy kobieta znudziła się mną ? Czuje sie odżucony i chyba też dlatego chcę wrócić, chcę być "przygarniety" Straszne to jest, jak takie zachowanie potrafią zaburzyć poczucie swojej wartości. Potem jak myślisz o rozwodzie to zaczynasz kalkulować czy to się opłaca, czy alimenty na dzieci są do udżwigniecia ? Czy nie lepiej godzić się na życie pod kapciem i akceptować sytuację w której się znalazłem ?
Jak to jest że żona akaceptuje pewne zachowania, nie zgłasza uwag, nie mówi że coś jej przeszkadza a potem mówi że wszystko jest moją winą ? Jak to nazwać, jak określić takie zachowanie żone ? Czy to nie jest jakieś załamanie psychiczne ?
Zastanawiam się jak to jest że żyje się razem 10 lat i nagle człowiek postanawia odejść, z czego wynika taka nagła zmiana podejścia do drugiego człowieka ? Jeszcze w wakacje byliśmy razem, a teraz żyjemy tylko razem pod wspólnym dachem. Co się takiego dzieje w głowie kobiety która postanawia, chce odejść ? Czy miłość się wyczerpuje ? Czy przestaje być atrakcyjny dla kobiety ? Czy kobieta znudziła się mną ? Czuje sie odżucony i chyba też dlatego chcę wrócić, chcę być "przygarniety" Straszne to jest, jak takie zachowanie potrafią zaburzyć poczucie swojej wartości. Potem jak myślisz o rozwodzie to zaczynasz kalkulować czy to się opłaca, czy alimenty na dzieci są do udżwigniecia ? Czy nie lepiej godzić się na życie pod kapciem i akceptować sytuację w której się znalazłem ?
Jak to jest że żona akaceptuje pewne zachowania, nie zgłasza uwag, nie mówi że coś jej przeszkadza a potem mówi że wszystko jest moją winą ? Jak to nazwać, jak określić takie zachowanie żone ? Czy to nie jest jakieś załamanie psychiczne ?
-
- Posty: 268
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
https://www.12krokow.com.pl/ - warsztat bazujący na programie 12 kroków... - aby zaopiekować sie sobą i swoimi emocjami.Osamotniony Marcin pisze: ↑27 lis 2024, 8:56 Niesakramentalny3 bardzo dziękuje za Twój komentarz- prosze rozwiń, co miałeś na myśli pisząc 12 krokom- o co tutaj chodzi ? Jaka to metoda ? I jezeli mozesz to prosze powiedz skad wzieło sie u Ciebie kolejne tapniecie ? Czy poprostu miałeś dość tego jak żona Cie traktowała w kryzysie ? Doszła do Ciebie ta niesprawiedliwość ? Ja teraz właśnie tak sie czuje, nie sprawiedliwie oceniony, potraktowany ale (...)
Nie - to nie chodzi o "niesprawiedliwość" i "złe traktowanie" - wyszedłem z poczucia wbijania się w rolę ofiary (na szczęście).
To nie jest tak tylko, że to Ty jesteś "ten dobry" a ona "ta zła" - u mnie też to nie było takie zero jedynkowe.
Nie myśl i nie analizuj, czyja "wina" większa.
Pozew zawsze zdążysz napisać. To akurat proste. Pytanie co dalej? Jesteś gotowy na opiekę naprzemienną? (albo alimenty i widywanie dzieci "od święta"?) ...
A skoro dopytujesz, o NAGŁĄ zmianę, po 10 latach. To też tak nie wygląda. To że Ty nie dostrzegałeś czegoś, nie znaczy, że tego nie było wcześniej. Kobiety generalnie odsuwają się etapami... sygnalizują wielokrotnie swoje potrzeby - pytanie, czy zawsze wszystkie zauważałeś? Bo te 3 miesiące, jak się domyślam, to dopiero wówczas zauważyłeś, kiedy jej już wszystko opadło i "dała sobie spokój" ... - nie znaczy, że wcześniej był sam miód i orzeszki. Więc nie traktuj zbyt dosłownie tych 3 miesięcy - bo to jest powiedzmy ten ostry etap kryzysu... wcześniej od już długo trwał, ale najwyraźniej jego objawy były zbyt subtelne, abyś je dostrzegł...
Im szybciej przestawisz swój obiektyw/celownik/uwagę - z żony - na siebie - tym lepiej. Nie wchodź w jej głowę... nie zastawiaj się, czemu przed chwilą było tak, teraz jest siak a za chwilę będzie jeszcze inaczej. Pokusa diagnozowania i przypisywania różnych "schorzeń" małżonkowi jest duża... ale to zazwyczaj ślepa uliczka. Lepiej tę energię i czas przeznaczyć na swój rozwój - lub czas/zabawę z dziećmi - może spacer, wycieczka, wspólne hobby.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 22 lis 2024, 12:03
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Tylko pytanie czy jak skoncentruje się na sobie to czy żona nie będzie miała pretensji ze w ogóle o nic jej nie pytam ?
Faktem jest że należy wyjść z roli ofiary, nie jest to łatwe bo od żony dotychczas słyszałem tylko jedno- że nie chce sie przyznac do tego co zrobiłem źle, ze to wszystko tylko moja wina. Pytanie, czy uważacie że przytaknięcie żonie i stwierdzenie -OK, Tak to moja Wina, tak dla świętego spokoju, że może ją popuści, że może coś w niej to zmieni- czy takie podejście ma sens ? Na zasadzie zrobię to o co Ci chodzi dla świętego spokoju, po to aby ratować małżeństwo, po to aby wrócić - czy to mam sens ?
Ja jej powtrarzam ze mam inne zdanie i ze chodźmy na psychoterapie i o tym porozmawiajmy i tutaj dyskusja sie kończy. Żona mówi że my na psychoterapie wspólna sie nie nadajemy, ale najważniejsze jest to aby wyjść z roli ofiary.
Faktem jest że należy wyjść z roli ofiary, nie jest to łatwe bo od żony dotychczas słyszałem tylko jedno- że nie chce sie przyznac do tego co zrobiłem źle, ze to wszystko tylko moja wina. Pytanie, czy uważacie że przytaknięcie żonie i stwierdzenie -OK, Tak to moja Wina, tak dla świętego spokoju, że może ją popuści, że może coś w niej to zmieni- czy takie podejście ma sens ? Na zasadzie zrobię to o co Ci chodzi dla świętego spokoju, po to aby ratować małżeństwo, po to aby wrócić - czy to mam sens ?
Ja jej powtrarzam ze mam inne zdanie i ze chodźmy na psychoterapie i o tym porozmawiajmy i tutaj dyskusja sie kończy. Żona mówi że my na psychoterapie wspólna sie nie nadajemy, ale najważniejsze jest to aby wyjść z roli ofiary.
Re: Kryzys w małżeństwie
Marcinie mój mąż wypomina mi rzeczy sprzed lat o których ja nie pamiętam więc uznałam, że nie będę przepraszać za coś czego nie jestem pewna, świadoma. Mówiłam mu, że na bieżąco mówi się drugiej stronie co przeszkadza w jej zachowaniu, słowach, zaniechaniu bo wtedy drugą stroną ma informację zwrotną i może nad czymś popracować. Przeterminowane, nieudokumentowane żale wg mnie nie mają prawa istnieć. Tzn. są, ale jeśli ja nie jestem pewna że coś powiedziałam, to nie będę za to przepraszać. Zaraz po odejściu męża przeprosiłam go za wszystko czym mogłam go skrzywdzić i o wybaczenie prosiłam - niestety mój mąż wtedy tryumfował bo przeprosiłam czyli przyznałam się. No, ale on ma skrzywiony odbiór wielu rzeczy. Większość ludzi ma problem z komunikacją, z odbiorem różnych rzeczy, bo nasze osobowości, doświadczenia, rany z przeszłości nam ten obraz zniekształcają.
Właśnie wspólna terapia pomaga się dogadać i zrozumieć - bo czasami osobą z zewnątrz potrafi słuchając parę znaleźć te miejsca które są źle przez nich odbierane, odczytywane.
Niestety zarówno twoja żona jak i mój mąż tak teraz mają, że nie chcą zmian u siebie, gdyż czują się zranieni. Kluczowe słowo "CZUJĄ SIĘ".
Właśnie wspólna terapia pomaga się dogadać i zrozumieć - bo czasami osobą z zewnątrz potrafi słuchając parę znaleźć te miejsca które są źle przez nich odbierane, odczytywane.
Niestety zarówno twoja żona jak i mój mąż tak teraz mają, że nie chcą zmian u siebie, gdyż czują się zranieni. Kluczowe słowo "CZUJĄ SIĘ".
-
- Posty: 869
- Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
- Płeć: Kobieta
Re: Kryzys w małżeństwie
Skoncentrowanie się na sobie to inaczej zajęcie się sobą, czyli wzięcie odpowiedzialności za to co się mówi i robi. Rozprawienie się ze swoimi własnymi problemami, złymi zachowaniami. Ja przez wiele lat skupiałam uwagę na zachowaniach męża pomijając swoje własne. A moje własne problemy urosły ponad miarę. Więc aby zacząć być dobrym człowiekiem, zaczęłam zmieniać siebie samą aby mi było dobrze i mężowi, który jest ze mną.Osamotniony Marcin pisze: ↑28 lis 2024, 9:58 Tylko pytanie czy jak skoncentruje się na sobie to czy żona nie będzie miała pretensji ze w ogóle o nic jej nie pytam ?
Nie oznacza to jednak ignorowania współmałżonka. Ja zeszłam z poziomu relacji damsko-męskich i rozwijam z mężem relacje przyjacielskie, rodzicielskie. Relacje te układają nam się dobrze. To tak jakby zacząć od początku. Poznać się na nowo, nauczyć komunikować, dać sobie przestrzeń, pozbyć się negatywnych schematów, zastąpić nowymi, lepszymi.
Ja z mężem wymienialiśmy się rolami. Raz ja byłam ofiarą raz winnym. Myślę, że dla mnie najważniejsze było zrozumienie. Nie chciałam aby mąż przyznał się do winny czy przepraszał. Chciałam aby wiedział i rozumiał co było nie tak. I tego samego wymagam od siebie. Jeśli coś zawalę to jestem wstanie wziąć za to odpowiedzialność, a nie szukać winnych.Faktem jest że należy wyjść z roli ofiary, nie jest to łatwe bo od żony dotychczas słyszałem tylko jedno- że nie chce sie przyznac do tego co zrobiłem źle, ze to wszystko tylko moja wina.
My z mężem nie mieliśmy wspólnej terapii i dobrze. Każdy ma indywidualną. Bo każdy najpierw indywidualnie powinien zrobić ze sobą porządek. Dopiero potem można wspólnie na terapii ustalać czy próbować rozwiązać wspólne problemy.Ja jej powtrarzam ze mam inne zdanie i ze chodźmy na psychoterapie i o tym porozmawiajmy i tutaj dyskusja sie kończy. Żona mówi że my na psychoterapie wspólna sie nie nadajemy, ale najważniejsze jest to aby wyjść z roli ofiary.
Jeśli ja miałam problemy z lękiem to wspólna terapia nie dałaby mi nic. Bo mój mąż nie jest odpowiedzialny za mój lęk. To ja sama musiałam ogarnąć ten temat, aby później nie obciążać nim naszego związku. Podobnie mąż to on musi sobie poradzić z uzależnieniem, ja nie mam nic do tego.
Trzeba poznać samego siebie. Ja miałam problem z przemocą, którą usprawiedliwiałam. Uważałam, że mam prawo być zła, bo to męża wina. Zachowań przemocowych miałam całą paletę. Stosowałam przemoc w białych rękawiczkach. Dużo pracy kosztowało mnie rozpoznać u siebie przemoc i poradzić sobie z nią. Bo siedziały we mnie mocno.
-
- Posty: 268
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Jeśli nie uważasz, że to jest prawda, to moim zdaniem nie warto potwierdzać nieprawdy "dla świętego spokoju".Osamotniony Marcin pisze: ↑28 lis 2024, 9:58 Pytanie, czy uważacie że przytaknięcie żonie i stwierdzenie -OK, Tak to moja Wina, tak dla świętego spokoju, że może ją popuści, że może coś w niej to zmieni- czy takie podejście ma sens ? Na zasadzie zrobię to o co Ci chodzi dla świętego spokoju, po to aby ratować małżeństwo, po to aby wrócić - czy to mam sens ?
Poza tym, nawet jakbyś utwierdził żonę, że to tylko Twoja wina, nie sądzę, aby to miało jakieś przełomowe znaczenie i aby miał po tym nastąpić jakiś zwrot.
To może nie powtarzaj, że masz inne zdanie. W ogóle rozmowy o związku a zawłaszcza o przyszłości związku w ostrej fazie kryzysu to jest jak stąpanie po polu minowym. Listę Zerty przestudiowałeś?Osamotniony Marcin pisze: ↑28 lis 2024, 9:58 Ja jej powtrarzam ze mam inne zdanie i ze chodźmy na psychoterapie i o tym porozmawiajmy i tutaj dyskusja sie kończy. Żona mówi że my na psychoterapie wspólna sie nie nadajemy, ale najważniejsze jest to aby wyjść z roli ofiary.
Zajęcie się sobą można zacząć również od planu fizycznego... Sport jakiś uprawiasz? spacer, trucht, pływanie, siłownia... cokolwiek.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 22 lis 2024, 12:03
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Dziękuje za Wasze komentarze Niesakramentalny3 i Firekeeper. Bardzo mi pomaga czytanie Waszych wszystkich odpowiedzi na moje przemyślenia, to taka dodatkowa psychoterapia w ciągu dnia, pomiędzy pracą. Przyznam że po każdym miom wpisie często zerkam na forum żeby sprawdzić i znów czegoś nowego się dowiedzieć albo poprostu spojrzeć na swój problem z innej strony.
Cieżko jest mi ze świadomością że do końca nie wiem co żona planuje, usłyszałem od niej że bliżej jej do rozwodu, ale pozwu nie złożyła. Założyła mi NK i też się boję czy nie będzie jakieś prowokacji z jej strony, to takie ciągłe życie w stresie jest cięzkie. Ostatnie dni to mam tak że tylko planuje położyć się do łóżka i spać, wyspać się dobrze, odpocząć.
Życie w takim zawieszeniu jest bardzo wyczerpujące. Co do sportu to chodzę na siłownie ale jak tam jestem a często jest to w godzinach wieczornych to nie mogę znaleźć nikogo 40+ i tak sobie myślę że pewnie teraz wszyscy faceci poprostu wtulają się w żony i zasypiają, albo razem z żona coś wspólnie oglądaja. Tutaj odzywa się u mnie samotność, straszne to. Ale wiem też że kiedyś to się skończy i po coś to jest !
Cieżko jest mi ze świadomością że do końca nie wiem co żona planuje, usłyszałem od niej że bliżej jej do rozwodu, ale pozwu nie złożyła. Założyła mi NK i też się boję czy nie będzie jakieś prowokacji z jej strony, to takie ciągłe życie w stresie jest cięzkie. Ostatnie dni to mam tak że tylko planuje położyć się do łóżka i spać, wyspać się dobrze, odpocząć.
Życie w takim zawieszeniu jest bardzo wyczerpujące. Co do sportu to chodzę na siłownie ale jak tam jestem a często jest to w godzinach wieczornych to nie mogę znaleźć nikogo 40+ i tak sobie myślę że pewnie teraz wszyscy faceci poprostu wtulają się w żony i zasypiają, albo razem z żona coś wspólnie oglądaja. Tutaj odzywa się u mnie samotność, straszne to. Ale wiem też że kiedyś to się skończy i po coś to jest !
-
- Posty: 64
- Rejestracja: 21 lip 2024, 13:19
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Cześć,Osamotniony Marcin pisze: ↑28 lis 2024, 9:58 Tylko pytanie czy jak skoncentruje się na sobie to czy żona nie będzie miała pretensji ze w ogóle o nic jej nie pytam ?
Faktem jest że należy wyjść z roli ofiary, nie jest to łatwe bo od żony dotychczas słyszałem tylko jedno- że nie chce sie przyznac do tego co zrobiłem źle, ze to wszystko tylko moja wina. Pytanie, czy uważacie że przytaknięcie żonie i stwierdzenie -OK, Tak to moja Wina, tak dla świętego spokoju, że może ją popuści, że może coś w niej to zmieni- czy takie podejście ma sens ? Na zasadzie zrobię to o co Ci chodzi dla świętego spokoju, po to aby ratować małżeństwo, po to aby wrócić - czy to mam sens ?
Ja jej powtrarzam ze mam inne zdanie i ze chodźmy na psychoterapie i o tym porozmawiajmy i tutaj dyskusja sie kończy. Żona mówi że my na psychoterapie wspólna sie nie nadajemy, ale najważniejsze jest to aby wyjść z roli ofiary.
Ja przyznałem się do swojej winy. Przez kilka miesięcy podkreślałem jej, że wina/ odpowiedzialność za sytuację jest po obu stronach. Niestety do tej pory nie doczekałem się tego, żeby powiedziała "tak ja też byłam za to odpowiedzialna". Przestałem tego od niej oczekiwać.
Czy to coś zmieniło? W moim przekonaniu dla mnie zmieniło, bo przy każdej okazji jak wypomina mi przeszłość to mówię, że przyznałem się do tego co zrobiłem i przeprosiłem i przeszłości nie zmienię. W tym kontekście jest mi łatwiej i nie biczuje się już. Jeśli w jakimkolwiek stopniu czujesz się winny to to powiedz. Według mnie trochę zejdzie z Ciebie ciśnienie i trochę Ci ulży. Mi to pomogło, ale na pewno nie oczekuj od niej żadnych deklaracji, bo pewnie się rozczarujesz.
-
- Posty: 64
- Rejestracja: 21 lip 2024, 13:19
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Jeśli chodzi o siłownię, to ja wróciłem po 11 latach na siłkę właśnie z powodu kryzysu. Żona zaczęła wychodzić z domu, to i ja się urywam żeby mieć chwilę dla siebie. Zaczynałem od samotnych wyjść, teraz z kumplem z pracy. Ale warto zainwestować w siebie i nie przejmować się. Ostatnio pierwszy raz w życiu poszedłem z synami na mecz hokeja, poszedłem sam do kina. Zacząłem żyć, z żoną czasem są spięcia, ale uczę się jej granic. Jej granicą jest żebym jej nie atakował i nie osaczal, czytaj nie rozmawiał o uczuciach i naszej sytuacji. Uwierz mi cholernie trudno było i jest nadal. Uslyszałem począwszy że mnie nie kocha, że mnie nienawidzi, że chce rozwodu, że się wyprowadzi, że jak chce wojny to ją będę miał w sądzie jak nie chce się dogadać, że oskarży mnie i gwałt małżeński itd., itp. Ale jak ja trzymam się jej granicy to i ona się hamuje. Wczoraj postawiłem swoją granicę i obserwuje co się stanie , powiedziałem że nie chce żeby jej przyjaciel przebywał w naszym mieszkaniu jak jestem w domu. Oczywiście było, że ona ma prawo, bo to też jej mieszkanie, ale powiedziałem że też mam prawo do swojej prywatności (gość bywa u nas kilka razy w tygodniu).Podstawą jest cierpliwość i zajęcie się sobą i puszczenie jej wolno. Widzę, ze swojego przykładu że to działa. Jak dosciskam ja i narzucam się to efekt jest odwrotny. Ale jak widzi że ja mam gdzieś to co robi i zajmuje się domem, dziećmi, sobą to raz że nie ma kłótni, a dwa są jakieś przebłyski człowieczeństwa w niej w stosunku do mnie.Osamotniony Marcin pisze: ↑28 lis 2024, 14:37 Dziękuje za Wasze komentarze Niesakramentalny3 i Firekeeper. Bardzo mi pomaga czytanie Waszych wszystkich odpowiedzi na moje przemyślenia, to taka dodatkowa psychoterapia w ciągu dnia, pomiędzy pracą. Przyznam że po każdym miom wpisie często zerkam na forum żeby sprawdzić i znów czegoś nowego się dowiedzieć albo poprostu spojrzeć na swój problem z innej strony.
Cieżko jest mi ze świadomością że do końca nie wiem co żona planuje, usłyszałem od niej że bliżej jej do rozwodu, ale pozwu nie złożyła. Założyła mi NK i też się boję czy nie będzie jakieś prowokacji z jej strony, to takie ciągłe życie w stresie jest cięzkie. Ostatnie dni to mam tak że tylko planuje położyć się do łóżka i spać, wyspać się dobrze, odpocząć.
Życie w takim zawieszeniu jest bardzo wyczerpujące. Co do sportu to chodzę na siłownie ale jak tam jestem a często jest to w godzinach wieczornych to nie mogę znaleźć nikogo 40+ i tak sobie myślę że pewnie teraz wszyscy faceci poprostu wtulają się w żony i zasypiają, albo razem z żona coś wspólnie oglądaja. Tutaj odzywa się u mnie samotność, straszne to. Ale wiem też że kiedyś to się skończy i po coś to jest !
To połowa sukcesu, a druga połowa to modlitwa. Ja akurat wpadam codziennie rano przed pracą na adorację, msza jak mam wolne dla siebie w tygodniu i codziennie wieczorem modlitwa. No i jeszcze ważne żeby mieć się gdzie wygadać. Mam 2-3 zaufane osoby, które mnie wysłuchają i pozwala to trochę spuścić ciśnienie i nie wyrzucać tego potem na nią.
Życzę Ci cierpliwości i spokoju wewnętrznego bo to jest najważniejsze.Ja kilka miesięcy temu też byłem na tym etapie co Ty. Było bardzo ciężko, płacze, błagania, bycie ofiarą. Z perspektywy czasu, oczywiście te etapy są potrzebne, ale trochę żal mi siebie teraz, że tak się ponizalem. Najgorsze jest pogodzić się z sytuacją i ułożyć w głowie co będzie dalej.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 22 lis 2024, 12:03
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Czester1656 dziękuje za Twój komentarz, właśnie to jest to- jak wyść z roli ofiary ? ciągle słuchanie na swój temat że coś złego się zrobiło powoduje że czuje sie ciagle źle, jest podważane moje poczucie wartości ? Jak tylko to się słyszy od 3mscy to potem człowiekowi cieżko myślec o sobie inaczej. Jak wyjść z roli ofiary ? Jak się Wasze wskzaówki, sprawdzone sposoby, zachowania ?
-
- Posty: 64
- Rejestracja: 21 lip 2024, 13:19
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Poprostu musisz zacząć to ignorować. Przyznać się jeśli jest jakaś Twoja wina, a potem konsekwentnie mówić, że przeszłości nie zmienisz. Przeprosić raz za to co bylo i nie biczować się tym. No i podstawowa zasada to zająć się sobą i przestać zwracać uwagę na jej zachowania. I stawiać jasne granice. Ja na przykład jak parę razy usłyszałem słowa typu wal się albo coś to nie szedłem w pyskówki tylko jej powiedziałem że nie życzę sobie żeby tak do mnie mówiła. Koniec i kropka, szanuj siebie, szanuj też jej granice.Osamotniony Marcin pisze: ↑29 lis 2024, 11:46 Czester1656 dziękuje za Twój komentarz, właśnie to jest to- jak wyść z roli ofiary ? ciągle słuchanie na swój temat że coś złego się zrobiło powoduje że czuje sie ciagle źle, jest podważane moje poczucie wartości ? Jak tylko to się słyszy od 3mscy to potem człowiekowi cieżko myślec o sobie inaczej. Jak wyjść z roli ofiary ? Jak się Wasze wskzaówki, sprawdzone sposoby, zachowania ?
-
- Posty: 792
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: Kryzys w małżeństwie
Jak widać sycharowskie - "Mamy to na co się godzimy" sprawdza się doskonale Ja długo bałam się wyjść z tego na co się godzę, a potem zobaczyłam - oooo woow - to działa. I to niesamowite uczucie, kiedy człowiek staje się podmiotem, a nie przedmiotem w życiuCzester1656 pisze: ↑28 lis 2024, 23:06 Wczoraj postawiłem swoją granicę i obserwuje co się stanie , powiedziałem że nie chce żeby jej przyjaciel przebywał w naszym mieszkaniu jak jestem w domu. Oczywiście było, że ona ma prawo, bo to też jej mieszkanie, ale powiedziałem że też mam prawo do swojej prywatności (gość bywa u nas kilka razy w tygodniu).Podstawą jest cierpliwość i zajęcie się sobą i puszczenie jej wolno.
-
- Posty: 11
- Rejestracja: 22 lis 2024, 12:03
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
jak żyć pod jednym dachem z kobieta, żoną która cały czas kłamie, zupełnie co innego mówi na zewnatrz niż to co dzieje sie w domu,
wyglada to tak jakby chciała przygotować materiał pod rozwód, jak sie zachowywać, czy należy wprowadzać świadków do domu ?
jak można aż tak się zmienić ? HELP .
wyglada to tak jakby chciała przygotować materiał pod rozwód, jak sie zachowywać, czy należy wprowadzać świadków do domu ?
jak można aż tak się zmienić ? HELP .
-
- Posty: 268
- Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
- Jestem: po rozwodzie
- Płeć: Mężczyzna
Re: Kryzys w małżeństwie
Nie wiem. Ja świadków nie przyprowadzałem, choć (stety bądź niestety) dyktafonu kilka razy użyłem.Osamotniony Marcin pisze: ↑04 gru 2024, 9:42 jak żyć pod jednym dachem z kobieta, żoną która cały czas kłamie, zupełnie co innego mówi na zewnatrz niż to co dzieje sie w domu,
wyglada to tak jakby chciała przygotować materiał pod rozwód, jak sie zachowywać, czy należy wprowadzać świadków do domu ?
jak można aż tak się zmienić ? HELP .
Jak żyć? No inaczej niż do tej pory. Póki nie uwierzysz i nie dotrze do Ciebie, że pewien etap się zakończył, to będziesz cierpiał i się miotał. Trzeba przeżyć żałobę, bo ta wersja małżeństwa jaka była i jaką znałeś od 10 lat - umarła. Być może, jest szansa na inną wersję... na nowy rozdział - tak się zdarza.
Zachowuj się tak jak mówi lista Zerty, z "chłodną uprzejmością" - z pewnością bez nadskakiwania. Najlepiej za wiele nie spędzać czasu razem (skoro to jest konfliktogenne), wychodź z domu... nawet po zakupy do warzywniaka żeby coś na obiad było (gotujesz?).
A no i dużo czasu z dziećmi, jakieś wspólne lekcje... czy czytanie czy cokolwiek.
Re: Kryzys w małżeństwie
Wrócę do mojego pytania, bo to może być dość istotne:
Lawendowa pisze: ↑26 lis 2024, 20:02Sporo piszesz o żonie, relacjach w jej rodzinie, ale o swojej rodzinie nic. A jaki był Twój dom rodzinny?Osamotniony Marcin pisze: ↑26 lis 2024, 9:48 Żona jest w psychoterapii i mam wrażenie że obrywam za wszystkie jej relacje z meżczyznami - paczawszy od jej taty, kolejne zwiazki i az do naszego małzenstwa.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."