Falcon jakbym czytał swoją historię. Ja mam jeszcze lepiej śpię na materacu w pokoju młodszego syna Jej oddałem nasz wspólny do niedawna pokój,też czasem mam wrażenie że jestem pantoflarzem. Nie chce eskalować, nie chce się z nią kłócić. Mamy 2 wspaniałych synów i to oni mnie teraz trzymaja dla nich jestem silny. Ja też z nią egzystuje. Czasem próbuje zapytać co u niej zainteresować się nią ale to nie ma teraz sensu bo tylko słyszę "co Cię to obchodzi". Dlatego stwierdziłem po co mam pytać. Potrafię już się z tego śmiać, nie robi to już na mnie wrażenia. Potrafię o tym rozmawiać bez większych emocji. Dzisiaj nawet jej napisałem, że już płakał i błagał o jej łaskę nie będę i że jak będzie nam chciała dać szansę to super, a jak nie to będziemy tak żyć ja teraz. Ona poznała znajomych, którzy nie mają rodziny, dzieci, takie wolne ptaki. Imponuje jej to i teraz zachlysnela się innym życiem, a ja byłem i jestem co by to nie zabrzmiało dosadnie zbędnym elementem. Mimo, że to ja wszystko utrzymuje bo ona nie pracuje i w większości ja się teraz zajmuje domem i dziećmi. Z domu nie uciekam, bo są dzieci a i mieszkanie jest na wspólny kredyt. Daje jej żyć jak chce, niech żyje, prawie o nic nie pytam. Jak przegina to jej to mówię i poczekam może kiedyś coś się zmieni.Falcon pisze: ↑21 lis 2024, 12:17 Dzięki Czester,
Cieszę się, że u Ciebie jest lepiej, że jesteś w stanie wytrwać i odnalazłeś spokój.
Choć chciałbym, żebyś tego problemu nie miał, to Cieszę się że ktoś w podobnej sytuacji podzielił się swoim doświadczeniem i opinią.
Boję się jej zostawić w spokoju, zrobiłem już to dwukrotnie. Raz podczas budowy domu, miałem dla rodziny mało czasu ze względu na obowiązki, zarzuciła mi brak zainteresowania nią, choć żyliśmy razem bez większych konfliktów, małżeństwo nie działało poprawnie ale działało.
Drugi raz podczas kryzysu, wyprowadziłem się do niemieszkalnej części domu aby się nie mijać i nie prowokować kłótni. Zarzuciła ucieczkę bez słowa.
W tej sytuacji mogę jedynie próbować egzystować z żona na jednej przestrzeni co jest trudne, tymbardziej że dałem się wmanewrować w dość nieciekawe położenie. Żyję i śpię na kanapie w salonie, do dyspozycji mam na prawdę niewiele. Wszelkie "porządki" i zasady funkcjonowania ustala żona. Przyjąłem rolę "pantoflarza".
Siłownia sport i sztuki walki to moja dziedzina, drugą jest majsterkowanie, potrafię zrobić niemal wszystko. Do tej pory (około roku) to mnie trzymało teraz psychika siadła.
Mam regres, pogorszenie stanu psychicznego i fizycznego spowodowany wg. moich odczuć pogłębieniem sie konfliktu i postępującym oddaleniem.
Listę Zerty próbuję zastosować lecz w moim przypadku musze być bardzo ostrożny a też z niektórymi punktami mam za swojej przyczyny duży problem.
Dziękuję za wsparcie i powodzenia.
Radzę Ci spróbuj tak, wiem że to ciężkie ale trzeba przejść żałobę i zacząć żyć sobą. Naprawdę dużo daje modlitwa i adoracja. Mi codziennie daje siłę do tego, żeby olewać to co ona robi. Poukładać sobie musisz to wszystko w głowie i zacząć ratować siebie. Na nią nie wplyniesz, nie ten etap mi się wydaje.