I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Animal
Posty: 26
Rejestracja: 17 maja 2018, 9:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Animal »

Witaj chociaż jestem facetem to wiedz że wiem co czujesz i przeżywasz , u mnie to przyszło z nienacka bo tego po mojej żonie nigdy bym się nie spodziewał. Podobnie jak Ty postanowiłem walczyć o nas ale to była walka w pojedynkę bo doświadczyłem czym jest trójkąt chociaż w formie duchowej, ale teraz jestem sam i czuję się nadal źle ale już nie tak jak wtedy. Trzymaj się i pamiętaj że nie jesteś sama. Jest z Tobą Jezus i Ty dochowaj mu wierności, ja bynajmniej tak do tego doświadczenia podchodzę i chociaż jest trudno to jakość trochę lżej. Trzymaj się
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Ja poruszyłam z mężem ten temat, wytłumaczyłam o co chodzi, że to zabezpiecza też jego i wszystko co nabywa czy pożycza dotyczy jego i to samo w stosunku do mnie się odnosi. Niby zrozumiał, ale co myśli on czy teściowie to nie wiem. Może uważają, że szykuję się do rozwodu.
Amica

Re: I co teraz?

Post autor: Amica »

Smutku, a dokąd pędzisz?

Jeszcze wczoraj płakałaś i dawałaś mężowi szansę na powrót, dzisiaj już szukasz kontaktu pod pretekstem formalności.

Mama wierci Ci w brzuchu? A jak nie, to co - pasem Ci przyleje?

Smutku, masz globalny kryzys, ale osobisty. To z tego kryzysu wywodzą się wszystkie inne (zawsze tak jest), więc i tak samo, jeśli się chce zażegnać/pokonać/przepracować inny kryzys (zawodowy, małżeński, rodzinny, macierzyński itd.) warunkiem sine qua non jest doprowadzenie SIEBIE do porządku.

Piszesz szczerze, że nie znasz siebie. Co zatem dzisiaj zrobiłaś, aby to zmienić chociaż w jednym procencie?

Do czego Ci ta rozdzielność jest tak niezbędnie konieczna? Czego się obawiasz?

Bo wiesz, potem będzie inny pretekst: podział majątku, a w końcu oficjalna separacja. Wcześniej rozmyślania, co teściowie na to, co mąż. Pamiętasz - wcześniej chciałaś czekać do lipca z decyzjami, a tu zadecydowano za Ciebie. Teraz też - znowu wybiegasz myślami naprzód, tak jakbyś dzień dzisiejszy miała poukładany.

Stop! Zatrzymaj się. Nie pędź. Poczytaj posty innych, kilka razy. Tak jak Ci ludzie piszą: planuj sobie zawsze jeden dzień. Odpędzaj natrętne myśli - zastępuj je innymi.

Emocje, emocje, emocje. W emocjach robi się najwięcej głupot. Zatrzymaj się.

Jeśli masz możliwość, odejdź od kompa i idź do kościoła, w którym można adorować Najświętszy Sakrament. A jeśli nie - to do obojętnie jakiego otwartego kościoła. Wpatruj się w wieczne światełko przy tabernakulum i buduj swoją, SWOJĄ siłę - razem z Bogiem. A rozwiązania same przyjdą.
krople rosy

Re: I co teraz?

Post autor: krople rosy »

Smutek pisze: 29 maja 2018, 5:34 Pierwsza "okazja" już za chwilę, bo teściowie zapraszali na obiad w Boże Ciało, ale to było przed jego wyprowadzką. Może niepotrzebnie się zastanawiam, ale mąż wspomniał podczas tej rozmowy z moim płaczem, że oni się pytali czy ja teraz będę na ten obiad chciała przyjść wobec takiej sytuacji.
Smutku zatrzymaj się, wycisz i podejmij taką decyzję, która służy przede wszystkim Tobie. Nie oglądaj się już na to, co mąż by chciał czy nie chciał, co sobie teściowie pomyślą, co ludzie powiedzą, co wypada, co nie.....
Ja pewnie gdy rana i sytuacja jest jeszcze gorąca wybrałabym spokój i wyciszenie . By się otrząsnąć i powstać. Fizycznie, psychicznie i duchowo.
Modlitwa, sakramenty i ciekawa lektura to na pewno są te priorytety na które bym postawiła. I powoli do przodu. I do ludzi.
Nie szamocz się ze sprawami które mogą poczekać. Nie wszystko od razu.
Twoja łódź się kołysze ale zachowaj spokój. I zaufaj Bogu.

Mt 8,23-27)
Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: Panie, ratuj, giniemy! A On im rzekł: Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary? Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza. A ludzie pytali zdumieni: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?
krople rosy

Re: I co teraz?

Post autor: krople rosy »

Amico nie ściągałam od Ciebie :)
Godzina wpisu to potwierdza :)
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Amica, krople rosy
Macie rację, ja znowu gonię i chcę dogodzić innym. Tak szczerze to nie chciałam iść na ten obiad, tzn. chciałam wcześniej, z nim, ale teraz nie jestem w stanie. Rozdzielności też nie chcę jeszcze robić.
Animal
Właśnie, walka w pojedynkę, bo gdy tylko jedna strona walczy to co się może zmienić? Ktoś musi wykazać choć minimum chęci, a tak...
Bez Boga nie wytrzymałabym tyle czasu, a teraz nadeszła pora, że NAPRAWDĘ muszę mu to oddać, bo modliłam się, ale ciągle chciałam sama. A co my sami możemy.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: s zona »

Smutku ,
jesli pozwolisz to chcialabym Ci zaproponowac detox od kompa ,tel Tv ..
chociaz na dzisiaj
"Zajrzyj" prosze na nabozenstwo majowe i tam PYTAJ ...
Sciskam serdecznie i pamietam w modlitwie :)
Amica

Re: I co teraz?

Post autor: Amica »

Smutku, konkrety.

Kup sobie jakiś śliczny zeszyt. To będzie taki Twój dziennik duchowy.

Wypisz tam sobie cele, może np. jeden na początek: odzyskać godność dziecka Bożego.

To nie jest mały cel. Większość ludzi dochodzi do tego latami, niektóry wcale. Ale tylko posiadanie tej godności pozwala nam po pierwsze - ufać Bogu bezgranicznie, kochać Go. Po drugie - mądrze kochać siebie, po trzecie - mądrze kochać innych. W tej kolejności. I ten trzeci punkt zostaw na razie i nie ruszaj. Bez osiągnięcia dwóch pierwszych nie ma szans na realizację trzeciego.

Chyba każdy po swojemu dochodzi do tego celu, swoją drogą (chodzi o sposoby, bo kolejność jest nieodwracalna). Jednemu pomagają medytacje PŚ, innemu czytanie i rozważanie na spotkaniach we Wspólnocie, innemu adoracja NS, innemu pielgrzymki, modlitwy o uwolnienie itd. Dużo tych sposobów, każdy musi wybrać swoją drogę. Jeśli chcesz iść z Bogiem dalej, to bez tego kroku dalej nie ujedziesz, bo musisz Go w swoim sercu zobaczyć, dotknąć, przyzwyczaić się do Jego obecności, uspokajać się przy Nim, ufać.

Dalej musisz pracować nad miłością do siebie samej. Spróbuj w swoim zeszycie codziennie wypisać jedną swoją zaletę i np. historię z nią związaną. Chwal siebie samą. Jeśli np. kochasz zwierzęta, a kiedyś uratowałaś małego pieska przed maltretowaniem - opisz to.

Jeśli świetnie gotujesz - opisz jakiś swój spektakularny sukces, gdzie wszyscy prosili o dokładki.

Jeśli masz piękne oczy, popatrz na siebie w lustro, podkręć rzęsy, uśmiechnij się do siebie.

Musisz, MUSISZ, zobaczyć w sobie osobę. Odrębną istotę wartą kochania, dbania o nią. Zaprzyjaźnij się ze sobą.


Pisz w zeszycie (lub rysuj) co lubisz robić, z kim lubisz przebywać - zadzwoń do tej osoby, umów się do kina, na ciacho. Napisz listę, co trzeba zrobić w domu. Może uporządkować szafkę z lekarstwami? Do dzieła.

Pod koniec dnia zapisz, co dzisiaj pożytecznego zrobiłaś. Jest to jedna rzecz? No i super. Są takie lenie, co nic nie robią, jedynie żerują na innych.

Zrób sobie kąpiel, zapal świece, włącz muzykę. Zadbaj o siebie. Zobacz - masz siebie do końca życia i czy to nie cudowne, że możesz być dla siebie kimś, kto zawsze będzie Cię lubił, rozpieszczał, dogadzał?

A przecież jest jeszcze Bóg - to jest Was dwoje. No i extra.

Kiedy osiągniesz spokój, kiedy zrozumiesz, jaka jesteś, dokąd zmierzasz i jak ma mniej więcej wyglądać Twoje życie (bez względu na innych, bo przecież plan na nasze życie nie może opierać się na innych ludziach, są wolni i nie ma to sensu), to wtedy dopiero będziesz mogła zastanowić się, co dalej z małżeństwem. Jakie kroki trzeba podjąć. Będziesz po prostu TO WIEDZIAŁA. Nie będziesz miała wątpliwości, nie będziesz się miotać. Ba! Nawet będziesz czuła radość z drobiazgów, a trudne decyzje innych nie będą Cię aż tak dotykać.

Jeśli to nie działa na Twoją wyobraźnię, to sobie wyobraź coś innego.

Masz do przebycia kawałek lasu. Nie ma tam ścieżki wytyczonej - są chaszcze, pokrzywska, komary i kleszcze, węże i cierniowe krzaki. Ale musisz tam iść, bo takie jest życie.

I Ty stoisz w muślinowej sukience i pędzisz tam. Na bosaka, z rozpuszczonymi włosami, na oślep. Jak daleko zajdziesz? No parę metrów. Utkniesz zaplątana w ciernie, nogi będziesz miała mokre i obolałe, włosy pełne owadów, w dodatku nadchodzi noc. Porażka z góry wiadoma, mimo twoich dobrych chęci, mimo przyspieszenia. Nie miałaś szans przejść.

A trzeba inaczej. Trzeba popatrzeć, jakie są zagrożenia konkretnie. I pomalutku do każdego się przygotować. Kalosze. Grube dresy, peleryna przeciwdeszczowa. Preparat na owady. Maczeta do wycinania krzaków. Latarka. Kanapki. Picie. No i tak to możesz przejść trzy takie lasy.

Czy teraz rozumiesz, co powinnaś zrobić?

I wiesz - nie musisz tego robić sama. Kilka kanapek Ci zrobi Pan Bóg. Picie przyniesie Ci Sychar. Latrkę pożyczy dobra przyjaciółka. Itd.
Ja mogę załatwić preparat na komary, bo ich nie cierpię i mam pełny arsenał w domu. :D

Smutku - zmień nick na Nadzieja i hop do przodu. :) Z Bogiem!
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

s zona
Jedyne moje uzależnienie teraz to Sychar na komórce....no i mąż. Telewizji, radia nie używam od pół roku. Dużo czasu poświęcam na modlitwę, codziennie msza św. Muszę jeszcze wyjść do ludzi.

Amica
Pięknie mi to opisałaś . Dziękuję Kochana.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Wróciłam z nabożeństwa uwielbienia, było cudownie. To jest to co zrobiłam dzisiaj dla siebie.
Dziękuję za wsparcie Kochani, modliłam się dzisiaj mocno za wszystkie małżeństwa w kryzysie, a zwłaszcza nasze sycharkowe. Niech Pan przemieni to co smutne w radość.
Dobrej nocy
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: Pavel »

Amica pisze:Kiedy osiągniesz spokój, kiedy zrozumiesz, jaka jesteś, dokąd zmierzasz i jak ma mniej więcej wyglądać Twoje życie (bez względu na innych, bo przecież plan na nasze życie nie może opierać się na innych ludziach, są wolni i nie ma to sensu), to wtedy dopiero będziesz mogła zastanowić się, co dalej z małżeństwem. Jakie kroki trzeba podjąć. Będziesz po prostu TO WIEDZIAŁA. Nie będziesz miała wątpliwości, nie będziesz się miotać.
Piękny post Amico :) powyżej zacytowany fragment jest zaś wg mnie kluczowy w małżeńskim kryzysie, to powinien być cel naszych działań, zaraz po przylgnięciu do Boga.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
zahir
Posty: 103
Rejestracja: 09 lut 2018, 10:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: zahir »

Smutku, wiem co przeżywasz. Niestety wiem to i ja. Dziś zastanę puste mieszkanie. Mąż już zabrał część rzeczy. Usłyszałam to co dla mnie w tej chwili najgorsze "Nie potrafiłaś mnie przy sobie zatrzymać. Za mało się starałaś, już nie da się niczego uratować.Nie chcę nic, co z Tobą związane". Żaden worek pokutny, na który pewnie bym się zgodziła, nie pomógł. Czy już w zasadzie był, nie ma to teraz już żadnego znaczenia. To ciągle było i jest za mało. Za mało jeszcze łez, żalu, próby zadośćuczynienia. Będę musiała nauczyć się żyć tak, by sama siebie pokochać. Teraz, daleko mi do tego. Wierzę, tak jak Ty Smutku, że Bóg pomoże mi przez to przejść,że On wybaczy i pomoże mi się podnieść.Ból jest niestety gorszy. Bo będę oglądać płacz dzieciaków, odpowiadać na ich pytania. One kochają swojego tatę ogromnie i ciężko nam będzie im to wszystko wynagrodzić. Więc tak, jak Smutku napisałaś wcześniej, z jednej strony dobrze, że nie będziesz musiała patrzeć na niedowierzanie, rozczarowanie takich małych istot. Tego sobie nie mogę wybaczyć, że doprowadziłam do ich bólu. Pytanie córki, mamo ale jak to, po co nam teraz 4 krzesła w kuchni, jak nie ma w domu całej rodziny, i płacz czemu mamo, no powiedz. Jeżeli to możliwe, też proszę o modlitwę, za takie osoby, które mają to potworne uczucie jakiejś takiej porażki, że tak bardzo chciały, tak bardzo się starały, a jednak się nie udało. Przynajmniej na tą chwilę, się nie udało. By nie traciły nadziei....
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

zahir
Bardzo mi przykro, że się nie udało, ale wierzę, że nie udało się tylko na chwilę obecną, tak jak i u mnie. Ile to potrwa? Nie wiem. Jak się skończy? Nie wiem. Wierzę, że Bóg kocha nas bardziej niż drugi człowiek i nie chce, abyśmy byli nieszczęśliwi.
Zastanawiałam się czy iść na ten obiad do teściów w Boże Ciało. Odpowiedź już mam. Mąż zadzwonił dzisiaj powiedzieć, że wszystko już zabrał i posprzątał po sobie i wystarczył ten telefon, a mnie zaczęły się trząść ręce, więc chyba wszystko jasne.
Zahir oddaj to wszystko Jemu, a On Cię pocieszy.
Przytulam
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: s zona »

Dziewczyny wybaczcie ,mialam juz sobie darowac dalsze medrkowanie ,ale sercze sie kraje czytajac kolejna kobiete ,ktorej maz " zglupial" ....

7 listopada 2014 roku czulam sie tak podle ,ze szkoda slow ,ale wierzylam ,prosilam . Pan Bog dal sily ,zeby przetrwac ,chociaz ,wydawalo mi sie ,ze nie raz upadlam ..
Teraz meza " olsnilo" ,mam nadzieje ,ze trwale ...

Mnie latwiej bylo znosic i wydobywac sie z bolu rozpaczy
modlac sie sycharowska droga krzyzowa ,
bardzo trafialy do mnie te rozwazania ....
http://sychar.org/modlitwa/sycharowska- ... zyzowa.pdf
Camilaa
Posty: 290
Rejestracja: 19 sty 2018, 20:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Camilaa »

zahir pisze: 30 maja 2018, 14:39 Smutku, wiem co przeżywasz. Niestety wiem to i ja. Dziś zastanę puste mieszkanie. Mąż już zabrał część rzeczy. Usłyszałam to co dla mnie w tej chwili najgorsze "Nie potrafiłaś mnie przy sobie zatrzymać. Za mało się starałaś, już nie da się niczego uratować.Nie chcę nic, co z Tobą związane". Żaden worek pokutny, na który pewnie bym się zgodziła, nie pomógł. Czy już w zasadzie był, nie ma to teraz już żadnego znaczenia. To ciągle było i jest za mało. Za mało jeszcze łez, żalu, próby zadośćuczynienia. Będę musiała nauczyć się żyć tak, by sama siebie pokochać. Teraz, daleko mi do tego. Wierzę, tak jak Ty Smutku, że Bóg pomoże mi przez to przejść,że On wybaczy i pomoże mi się podnieść.Ból jest niestety gorszy. Bo będę oglądać płacz dzieciaków, odpowiadać na ich pytania. One kochają swojego tatę ogromnie i ciężko nam będzie im to wszystko wynagrodzić. Więc tak, jak Smutku napisałaś wcześniej, z jednej strony dobrze, że nie będziesz musiała patrzeć na niedowierzanie, rozczarowanie takich małych istot. Tego sobie nie mogę wybaczyć, że doprowadziłam do ich bólu. Pytanie córki, mamo ale jak to, po co nam teraz 4 krzesła w kuchni, jak nie ma w domu całej rodziny, i płacz czemu mamo, no powiedz. Jeżeli to możliwe, też proszę o modlitwę, za takie osoby, które mają to potworne uczucie jakiejś takiej porażki, że tak bardzo chciały, tak bardzo się starały, a jednak się nie udało. Przynajmniej na tą chwilę, się nie udało. By nie traciły nadziei....
Zahir , zeby kazdy zdradzający mial tyle pokory i chęci zadośćuczynienia co Ty... smutne co piszesz ale może Twój mąż nie jest gotowy i dojrzały na tyle co Ty teraz...
ODPOWIEDZ