Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Bławatek
Posty: 2196
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

ozeasz pisze: 17 mar 2025, 9:28
Zgadzam się z ks. Dziewieckim choćby w tej kwestii, że sprzeniewierzenie się przysiędze małżeńskiej następuje już co najmniej wtedy, kiedy się nie okazuje miłości współmałżonkowi, to mnie przekonuje i jest dla mnie samego motywacją nie zaś "biczem na współmałżonka".

Przy całym szacunku dla niego, nie zgadzam się mimo wszystko w niektórych kwestiach, wyrażanej przez niego choćby twardej miłości, i choć może to być tak jak przypuszczam, że interpretacja jego słów w przypadku twardej miłości przez słuchaczy rozciąga się na zbyt wiele przypadków w których nie ma przemocy, zagrożenia życia, zdrowia, za to pojawia się zaniechanie miłości która jest związana z krzyżem i zaparciem się siebie samego. Mnie Jezus do tego zachęca i tak mnie prowadzi, a ja nie mam absolutnie takiego zamiaru aby przekonywać do rozumienia w taki sposób Jego nauki płynącej z Ewangelii.


Ja tak mam, może to też droga uczniostwa które pragnę realizować w swoim życiu i różni się ona (czymś) od bycia chrześcijaninem, nie wiem, w każdym razie ja tak żyję i takiego dokonuję wyboru, a relacja którą mam z Jezusem to potwierdza, aktualizuje ten kierunek od kiedy pamiętam. Tym bardziej że nie była, a i nieraz nie jest ona łatwa i przewidywalna, a raczej pełna niespodzianek, konfrontacji i początkowej niezgody we mnie, dopiero "tłumaczenie, wyjaśnienie" które mi Jezus daje, przekonuje mnie i dokonuję wtedy wyboru który wypływa z serca i z wolności co jest wierzę, najistotniejsze w tym procesie przemiany.
Ozeaszu nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała by mąż miał problem np. z alkoholem a nie z trudnymi, toksycznymi cechami osobowości. A dlaczego - bo problem z alkoholem jest widoczny i ludziom znany (choć wielu bagatelizuje zły wpływ alkoholu na zdrowie, postawę, działanie człowieka), a tak - z całym tym trudem jestem sama, bo mało kto mnie rozumie jak mi trudno i ciężko z tym wszystkim. Wiesz, ja lubię czytać i wiem, że wielu wielkich ludzi w kilku ostatnich wiekach (pisarzy, wynalazców, aktorów, malarzy) miało "trudną osobowość", byli "inni" niż większość społeczeństwa i albo byli sami (wg mnie najlepszy wybór), albo zakładali rodziny, ale ich małżonki/owie łatwego życia nie mieli. Często taki np. pisarz miesiącami coś tworzył zamknięty na poddaszu a żona ogarniała dzieci, dom, ale i też musiała zdobyć pieniądze więc np. wyprzedawała majątek lub sprzedawała dzieła męża bo mąż był zajęty tworzeniem a nie tym by zatroszczyć się o najbliższych. Wieki upływały i świadomość ludzi się zmieniała i teraz jest większa świadomość tego czy chcemy czegoś w życiu czy nie. Ja chciałam ciągnąć ten "nasz wózek" zwany małżeństwem, tylko odrobinę chciałam zadbać o swoje dobro, swoje potrzeby. Mój mąż potraktował to (i to wielokrotnie) jako zamach na swoje dobro. Odszedł. W sumie odchodził kilka razy - pierwszy raz: rok i 3 miesiące po ślubie. Ja dopiero z forum Sycharu dowiedziałam się, że inaczej interpretowałam przykazanie miłości, bo innych stawiałam przed sobą, a o siebie dbałam zawsze na końcu albo wcale. I dopiero kilka osób otworzyło mi oczy, że powinnam zadbać o siebie, bym z pełni swojej dobrej oceny, poczucia wartości i poczucia kochania siebie mogła dawać innym i KOCHAĆ INNYCH TAK JAK KOCHAM SIEBIE.

A teraz już wiem, że drugi raz takiej trudnej relacji nie chcę. Wolę być sama.

Wydaje mi się, że Bogu nie zależy byśmy ciągle nosili krzyże, nawet Jezus tego dla nikogo nie chciał, nawet dla Niego to było trudne.

Nie ufam ślepo jednej osobie, tylko ciągle słucham i czytam różne osoby. Zadaję pytania i szukam odpowiedzi. Najczęściej szukam u Boga. A on działa przez ludzi lub mi zsyła odpowiedzi - niedawno nurtowało mnie co mam zrobić w pewnej kwestii więc ciągle pytałam "co mam Boże zrobić?" - w glowie pełno rozwiązań i ciagly niepokój, aż przyszła nowa myśl, nowe rozwiązanie a z nimi spokój. I to było to najbardziej potrzebne rozwiązanie.

Może kiedyś doczekam się, że ktoś zrozumie mój ból, moje rozterki, trudności z jakimi musiałam się zmierzyć i mierzę dalej mając takiego męża. Wiem - jest Bóg i On zawsze mnie rozumie. Dlatego kocham słowa piosenki "Nikt cię nie kocha tak jak Ja ".
Miłość nigdy nie dzieje się sama... potrzebna jest konkretna robota
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 2075
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: ozeasz »

Bławatek pisze: 18 mar 2025, 12:49 Może kiedyś doczekam się, że ktoś zrozumie mój ból, moje rozterki, trudności z jakimi musiałam się zmierzyć i mierzę dalej mając takiego męża. Wiem - jest Bóg i On zawsze mnie rozumie. Dlatego kocham słowa piosenki "Nikt cię nie kocha tak jak Ja ".
Bławatku każdy z nas ludzi nosi takie pragnienie, ja coraz częściej zdaję sobie sprawę, że oczekiwanie że ktoś zrozumie moje wewnętrzne przeżycia jest czymś trudnym jeśli nie niemożliwym, raczej pozbywam się tego rodzaju oczekiwań które mogą prowadzić do frustracji i rozczarowania. za to cieszę się kiedy przynajmniej ktoś chce zrozumieć i ma taką intencję oraz że wkłada w to wysiłek, pracę.
Dla mnie czymś bardziej pożytecznym jest bycie wśród ludzi którym nie obcy jest ból, cierpienie, kryzys małżeński, za to jak każdy z nas tego doświadcza i przeżywa to już inna historia.

Mam "ojca duchowego' tak go nazywam, bo to za jego przyczyną przyjąłem Jezusa Chrystusa tak osobiście do swojego życia. Praca dawała nam wtedy takie możliwości, że razem czytaliśmy jakieś parę lat Pismo Święte, dzieliliśmy się, rozmawialiśmy, to była ogromna łaska.

Przyszedł jednak etap że mimo że zgadzaliśmy w 95% kwestii to coraz wyraźniej pojawiała się ta różnica która nijak nie chciała zniknąć. I dziękuję Bogu że tak się nie stało, bo dzięki temu obaj zdaliśmy sobie sprawę po jakimś czasie, że taka więź na 100% , między braćmi w Chrystusie jest po prostu niemożliwa i nie Boża. Bo każdego z nas Bóg stworzył różnym od innych, kim niepowtarzalnym i wyjątkowym, każdy z nas miał inny temperament, każdy inne dary, inną historię, rodzinę, doświadczenia..
Jestem przekonany że Bóg chce być wszystkim we wszystkich ale na różne sposoby, i my jako wspólnota Jego ciało, mamy różne cechy aby się uzupełniać i sobie nawzajem służyć.

Bławatek pisze: 18 mar 2025, 12:49 Wydaje mi się, że Bogu nie zależy byśmy ciągle nosili krzyże, nawet Jezus tego dla nikogo nie chciał, nawet dla Niego to było trudne.
«Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa». Łk 9, 23-24

Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu,
przygotuj swą duszę na doświadczenie!
2 Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia!
3 Przylgnij do Niego, a nie odstępuj,
abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim.
4 Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie,
a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały!
5 Bo w ogniu doświadcza się złoto,
a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia1.
6 Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą,
prostuj swe drogi i Jemu zaufaj! ....Syr, 2,1 - 11


Te dwa fragmenty jako jedne z wielu położył Pan na moim sercu, a nawet powiedziałbym że wyrył je na moim sercu i to Słowo we mnie pracuje stale, to już będzie ponad 30lat od kiedy staram się słuchać Jego głosu i budować z Nim więź, nie szukam krzyża ani cierpienia, jednak kiedy ono przychodzi zgodnie z tym co mówi mi Jezus próbuję Go naśladować, bez Niego nie miałbym szans a z Nim paradoksalnie krzyż staje się kanałem błogosławieństwa dla mnie.

W kwestii małżeństwa również, pamiętam do dzisiaj jak postawił przede mną historię Ozeasza, kiedy przeżywałem analogiczna sytuację w małżeństwie, nie przyjąłem tego gładko i kłóciłem się jakiś czas, by na koniec zaufać Mu pomimo logice i ludzkim argumentom, mówił mi jasno, że to nie będzie ani łatwe ani pozbawione cierpienia, nie zamieniłbym jednak tego doświadczenia, to bardzo mnie zbliżyło do Jezusa i kształtowało ( i nadal to robi) coraz większą ufność, i powtórzę tu kolejny raz za św. Pawłem słowa które również już niejako wypływają z mojej własnej historii i doświadczeń oraz które uznaje na dzień dzisiejszy za swoje:


"Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim - nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze, przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach - w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Nie [mówię], że już [to] osiągnąłem i już się stałem doskonałym, lecz pędzę, abym też [to] zdobył, bo i sam zostałem zdobyty przez Chrystusa Jezusa." Flp 3,7-12
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Bławatek
Posty: 2196
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Chodzę i myślę o tym wszystkim. Jak to ja. Porządna analiza zanim coś podejmę.

Ewangelia z zeszłej niedzieli dała mi po raz kolejny do myślenia. Bo przypomina mi, że każdy z nas ma jakieś grzechy czy winy więc nie można oceniać innych. Ale nie da się też pracować nad sobą, nad swoją przeszłością, bez analizy siebie, ale też otoczenia, które na nas wpływało.

Ostatnio ciągle trafiam na treści związane z ranami i traumami, które ciągną się latami, a często z pokolenia na pokolenie. Ja też mam taką ranę - nieobecnego i niezaangażowanego ojca. Tak bardzo chciałam by mój mąż i ojciec naszych dzieci był inny. Wybrałam takiego kandydata, który wydawał się być inny. Po ślubie okazało się, że jest prawie że taki sam. A ja musiałam przejąć rolę "siłaczki" która wszystko ogarnia, za wszystko jest odpowiedzialna i koniec końców ponosi odpowiedzialnosc, a bardziej konsekwencje za beztroskę męża - męża, który miał być kapitanem, opoką, wsparciem... Czyż nie taka rola jest mężczyzn? Ostatnio jeden znajomy mówił mi, że przez to, że my kobiety jesteśmy takie silne, samodzielne, to mężczyźni odchodzą, bo nie mogą się wykazać że to oni są mężczyznami. Serio?! Mój mąż, mimo, że miał wiele możliwości i szans, jakoś nie chciał się tej roli podjąć. A mi nie specjalnie pasuje być ciągle silną, samodzielną, odważną... Mój mąż ma swoje rany i traumy i dlatego jest jaki jest. Prawdopodobnie ciągle szuka milosci by zapełnić swoją ranę i dlatego prawdopodobnie nie potrafi kochać. Ja nie czułam by on mnie kochał, by mu zależało.

A z drugiej strony trafiam na mężczyzn, którzy dla swoich żon robią dużo. Z miłości. Tego nie znam i nigdy nie poznam bo nawet gdym w sądzie biskupim uzyskała stwierdzenie że nasze małżeństwo było nieważnie zawarte to przez ranę zadaną przez męża nigdy nie zaufam żadnemu mężczyźnie albo będę zbyt ostrożna i wymagająca i tak wtedy żaden mężczyzna nie będzie chciał być z taką mną.

Dużo też myślałam czy tak łatwo nie szufladkuję męża jako narcyza. Może. Ale na pewno jest wielkim egoistą myślącym tylko o sobie. A ja ta głupia - naiwna i empatyczna, tłumacząca sobie jego zagrania trudnym dzieciństwem i ranami, a być może to tylko jego gra by ugrać jak najwięcej. Dziś po raz któryś przekonałam się że z mężem się nie dogadam. Nie dość, że dalej nie respektuje mojej prośby by z wyprzedzeniem informowal kiedy przyjdzie i by nie przychodził jak do siebie, to w sytuacji gdy ja coś potrzebuję to nagle się okazuje, że wszystko co zakupił w trakcie małżeństwa dalej uznaje tylko i wyłącznie za swoją własność. Dokładnie rok temu walczyłam z nim by podpisał dokumenty o rozdzielności majątkowej - dużo mnie to kosztowało. A teraz nie moge korzystać z rzeczy które zostały zakupione podczas wspólnego życia. Ja utrzymywałam męża, kupowałam narzędzia, inwestowałam w niego - i zostałam z niczym. Daje takie argumenty, że mnie wyrywa z butów bo nie są racjonalne, ale bardzo raniące. To mi przypomina dlaczego nie chciałam iść do sądu, roztrząsać naszego życia podczas rozwodu, dzielić majątek itp. Dzień rozwalony na maksa. Dobrze, że dziś niedziela bo bym z tego wszystkiego ogródek przekopać mogła - wybrałam spacer na Gorzkie Żale i rower z synem. Emocje zeszły. To w sumie nie są emocje tylko takie dziwne uczucie, totalne rozwalenie, które pojawia się po rozmowach z moim mężem. Na tą chwilę nie chce mieć dalej żadnych kontaktów z mężem i nie liczę na jego zmianę. A na czym tą zmiana by miała polegać. Takie małe pragnienie - wypełnianie przysięgi małżeńskiej, a przede wszystkim uczciwość. Może jednak sąd biskupi nie jest złym pomysłem...
Miłość nigdy nie dzieje się sama... potrzebna jest konkretna robota
Firekeeper
Posty: 933
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Bławatku zestawię dwa fragmenty:
Bo przypomina mi, że każdy z nas ma jakieś grzechy czy winy więc nie można oceniać innych.
Ale na pewno jest wielkim egoistą myślącym tylko o sobie. A ja ta głupia - naiwna i empatyczna, tłumacząca sobie jego zagrania trudnym dzieciństwem i ranami, a być może to tylko jego gra by ugrać jak najwięcej
Czy byłabyś wstanie wyjść z etykietowania męża i siebie samej?

Na jednym ze szkoleń z pracy z dziećmi ważnym ćwiczeniem było odejść od nazywania dzieci ,, niegrzecznymi" albo ,, leniami" bo to najczęściej się mówi. Ale także nie nazywanie ich ,, grzecznymi" i ,,pracowitymi"

Dzieci nazywane niegrzecznymi co kolwiek nie zrobiły dobrego nie było to tak zauważone przez dorosłych jak to co zrobiły złego. Więc zamykały się w etykiecie niegrzeczne.

Podobnie dzieci określane ,, pracowitymi" nie były wstanie odpuścić w szkole zrobienia kolejnego dodatkowego zadania, bo bały się utraty etykiety ,, pracowity".

Zobacz jak postrzegasz męża. Piszesz o nim wielki egoista. Myśląc tak o nim i widząc w nim egoistę możliwe, że każde zachowanie męża będziesz widzieć jako egoistyczne.

Bławatku czym dla Ciebie jest dogadanie się z mężem?

Moje dogadanie się z mężem miało polegać na tym, że on się zgodzi ze wszystkim co mówię i co decyduję. Etykietowałam go jako nierozsądnego, głupiego więc jego zdanie też postrzegałam tak samo.

Było mi bardzo ciężko zaakceptować fakt, ze mój mąż ma prawo do własnych decyzji, ma prawo myśleć inaczej i zachowywać się inaczej.

Mój mąż ostatnio podjął bardzo ważną decyzję. Wiedział, że ja się na to nie zgadzam. Z początku też weszłam w dawny schemat wyrzucania mu, że podejmuje decyzje vez konsultacji ze mną, że nie myśli o mnie, jak on sobie to wyobraża, że na pewno to co zrobi to będzie dramat. Też zaczęłam przerzucać się na argumenty. Chciałam aby uznał moją rację i zmienił decyzję.

Pochodziłam i ja z tą myślą. Z mężem podjęliśmy się budowania nowego związku. Na innych zasadach. Mój mąż jest na równi ze mną i ma prawo do własnych decyzji. Mogę być z nim i go w tym wspierać chociaż mi się to nie podoba, albo zostawiać go z tym samego i się obrazić. Wybrałam to pierwsze.
Bławatek
Posty: 2196
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Firekeeper pisze: 14 kwie 2025, 9:04
Czy byłabyś wstanie wyjść z etykietowania męża i siebie samej?

Na jednym ze szkoleń z pracy z dziećmi ważnym ćwiczeniem było odejść od nazywania dzieci ,, niegrzecznymi" albo ,, leniami" bo to najczęściej się mówi. Ale także nie nazywanie ich ,, grzecznymi" i ,,pracowitymi"

Zobacz jak postrzegasz męża. Piszesz o nim wielki egoista. Myśląc tak o nim i widząc w nim egoistę możliwe, że każde zachowanie męża będziesz widzieć jako egoistyczne.

Bławatku czym dla Ciebie jest dogadanie się z mężem?

Było mi bardzo ciężko zaakceptować fakt, ze mój mąż ma prawo do własnych decyzji, ma prawo myśleć inaczej i zachowywać się inaczej.
Też słyszałam o tym by nie etykietować dzieci bo to zostaje w nich wyryte. Nie robię tego względem syna, za to wiele mu tłumaczę bo też np. lubi odkładać wszystko na później, a później jest nerwowy, ze czasu nie ma, więc mu wyjaśniam dlaczego tak się dzieje.

Firekeeper etykietowanie moich cech pomaga mi rozwijać te dobre i pracować nad zmianą tych złych. A udało mi się wiele. Bo np. często wiele odkładałam na później - teraz to się nawet nazywa i dużo o tym mówi- prokrastynacja. I naprawdę dużo mi się udało w tym temacie osiągnąć - bywa, że często sobie coś już w zanadrzu przygotuję, napiszę, choć ciągnie do tego "by zrobić to później", by później z tego skorzystać a nie stresować się, że mi czas ucieknie.

Etykietowanie męża typu "egoista" (mu o tym nie mówię bo i tak nic z tym nie zrobi) pozwala mi pamiętać, że u niego wsparcia I pomocy nie uzyskam. Choćby jeśli chodzi o zawiezienie syna gdzieś, gdzie nie dam rady komunikacją miejską - tu szybciej uzyskam pomoc znajomych niż męża - a przypominam, że chodzi mi o coś dla syna nie dla mnie. Ja o tym głośno nie mówię, że tata myśli egoistycznie tylko o sobie, ale nawet nasz syn od razu mówi by taty nie pytać, bo on i tak czasu mieć nie będzie (na własnej skórze tego doświadczyl). A przypomnę - gdy chciałam samochód dla siebie to od męża usłyszałam "po co ci samochód - wszędzie was zawiozę ".

A na czym polega dogadanie się z mężem. Na niemożliwym raczej - by tak jak korzysta z dobrego serca innych tak od czasu do czasu może by odwzajemnił i coś dla kogoś zrobił. Trochę enigmatyczne ale np. jeśli w małżeństwie kupował całe mnóstwo narzędzi i urządzeń (nawet podczas naszych wyjazdów wakacyjnych), bo to ja go namawiałam by nie marnowal talentu tylko np. otworzył mobilny warsztat samochodowy i teraz gdy jest mi parę narzędzi potrzebnych to słyszę, że on mi ich nie użyczy - ja ich nie chce na własność tylko pożyczyć, by nie tracić czasu na szukanie i pieniędzy na zakup. Do dziś pamiętam jak w jakimś sklepie była wiertarka w promocji i ja ją dorzuciłam do koszyka mimo że mąż miał wiertarkę bo ta miała lepsze funkcje i możliwości. Płaciłam ja, ale wiertarkę mąż wyniósł do swojego garażu. I teraz gdy potrzebuję na 2 miesiące wiertarki to muszę sobie kupić, bo mimo, że mąż z tamtej nie korzysta na codzień to ja tym bardziej nie mogę skorzystać.

Druga kwestia dogadania się to wspólne zajęcie się potrzebami dziecka tak, żebym ja nie musiała być w dyspozycji 24 godziny przez wszystkie dni tygodnia. Nie da się, bo mąż woli mieć swobodę i pojawia się wtedy gdy mu pasuje. A już najbardziej denerwujące są te jego przyjścia na 3 minuty, bo akurat przejeżdżał więc zaglądnął. Ja się czuję jakby przychodził ktoś z kontrolą na rewizję. To tak niewiele przecież

Mój mąż tak.jak wszyscy ma prawo działać po swojemu, myśleć po swojemu i decydować po swojemu, ale gdy to myślenie, działanie i decydowanie przynosi szkodę innym to nie jest to nic dobrego. I przed tym będę się chronić.
Miłość nigdy nie dzieje się sama... potrzebna jest konkretna robota
Sarah
Posty: 394
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Sarah »

Bławatek, dlaczego godzisz się z tym, że mąz "nie pozwala ci"(!) korzystać z rzeczy, które należą również do Ciebie, w tym jak rozumiem z samochodu? Rozumiem niechęć czy strach przed sądem, konfliktem, ale... nie zawsze w życiu jest miło i przyjemnie. A z tego co piszesz w takim stanie rzeczy jak teraz też wcale nie jest.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Firekeeper
Posty: 933
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Firekeeper »

Druga kwestia dogadania się to wspólne zajęcie się potrzebami dziecka tak, żebym ja nie musiała być w dyspozycji 24 godziny przez wszystkie dni tygodnia. Nie da się, bo mąż woli mieć swobodę i pojawia się wtedy gdy mu pasuje. A już najbardziej denerwujące są te jego przyjścia na 3 minuty, bo akurat przejeżdżał więc zaglądnął. Ja się czuję jakby przychodził ktoś z kontrolą na rewizję. To tak niewiele przecież
Bławatku a czy ty z synem odwiedzacie męża? Wpadacie do niego na 3 minuty lub dłużej?
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 2490
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Niepozorny »

Bławatek pisze: 13 kwie 2025, 20:38 A ja musiałam przejąć rolę "siłaczki" która wszystko ogarnia, za wszystko jest odpowiedzialna i koniec końców ponosi odpowiedzialnosc, a bardziej konsekwencje za beztroskę męża - męża, który miał być kapitanem, opoką, wsparciem... Czyż nie taka rola jest mężczyzn? Ostatnio jeden znajomy mówił mi, że przez to, że my kobiety jesteśmy takie silne, samodzielne, to mężczyźni odchodzą, bo nie mogą się wykazać że to oni są mężczyznami. Serio?! Mój mąż, mimo, że miał wiele możliwości i szans, jakoś nie chciał się tej roli podjąć.
Mam wrażenie, że jaki powinien być mąż (i pewnie ojciec) określiłaś na podstawie książki Mężczyzna 2.0, a dokładniej na podstawie tego, co przekazał w tej książce pan Jacek Pulikowski. Ja odsłuchałem audiobooka i mogę stwierdzić, że wiele mi brakowało/brakuje do bycia taką osobą, jaka została tam przedstawiona. Bardzo wiele zależy od tego, jaki wzór męża i ojca twój mąż wyniósł z domu. Przecież nie zostaje się tym "ideałem" przedstawionym przez pana Jacka dlatego, że zawarło się sakramentalny związek małżeński.
Twój mąż może nie chciał się tej roli podjąć... bo mógł tego nie robić. Wiedział, że Ty się zajmiesz tymi różnymi rzeczami do zrobienia. Może twój mąż przed ślubem znał Cię lepiej niż Ty jego.
Z braku rodzi się lepsze!
Bławatek
Posty: 2196
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Firekeeper pisze: 14 kwie 2025, 18:23
Druga kwestia dogadania się to wspólne zajęcie się potrzebami dziecka tak, żebym ja nie musiała być w dyspozycji 24 godziny przez wszystkie dni tygodnia. Nie da się, bo mąż woli mieć swobodę i pojawia się wtedy gdy mu pasuje. A już najbardziej denerwujące są te jego przyjścia na 3 minuty, bo akurat przejeżdżał więc zaglądnął. Ja się czuję jakby przychodził ktoś z kontrolą na rewizję. To tak niewiele przecież
Bławatku a czy ty z synem odwiedzacie męża? Wpadacie do niego na 3 minuty lub dłużej?
Firekeeper a gdzie ja mam.odwiedzac męża jak nie wiem gdzie nocuje?! Nigdy się nie chwali więc nie wiem czy nocuje w mieszkanku, czy u jakiejś pani. Nawet jak pytałam to nigdy nie mówił. Więc przestałam pytać i się interesować.
Miłość nigdy nie dzieje się sama... potrzebna jest konkretna robota
Bławatek
Posty: 2196
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Sarah pisze: 14 kwie 2025, 14:50 Bławatek, dlaczego godzisz się z tym, że mąz "nie pozwala ci"(!) korzystać z rzeczy, które należą również do Ciebie, w tym jak rozumiem z samochodu? Rozumiem niechęć czy strach przed sądem, konfliktem, ale... nie zawsze w życiu jest miło i przyjemnie. A z tego co piszesz w takim stanie rzeczy jak teraz też wcale nie jest.
Sarah bo mąż zawsze miał pokręconą logikę. Dla niego wytłumaczeniem jest to, że samochody kupował za swoje pieniądze, bo przecież dawał część wypłaty na życie a reszte odkładał i inwestowal - to nie jego wina, że ja podobnie nie robiłam. Dla niego ja byłam zawsze niegospodarna. Wielokrotnie mu tłumaczyłam, że tak nie ma jak sobie myski, bo wszystko jest nasze wspólne, więc w małżeństwie nieraz mnie oszukiwał ile zarabiał. Bywało tak, że okazyjnie kupił za małą kwotę samochód (według jego słów), bo ktoś go lubił i w dobre ręce chciał oddać swój samochód. Ja jakoś takich znajomych nie mam.

A ponieważ mąż potrafi być niemiły to mój organizm i psychika mnie stopują by coś od niego wymagać.
Miłość nigdy nie dzieje się sama... potrzebna jest konkretna robota
Bławatek
Posty: 2196
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Niepozorny pisze: 15 kwie 2025, 14:32
Bławatek pisze: 13 kwie 2025, 20:38 A ja musiałam przejąć rolę "siłaczki" która wszystko ogarnia, za wszystko jest odpowiedzialna i koniec końców ponosi odpowiedzialnosc, a bardziej konsekwencje za beztroskę męża - męża, który miał być kapitanem, opoką, wsparciem... Czyż nie taka rola jest mężczyzn? Ostatnio jeden znajomy mówił mi, że przez to, że my kobiety jesteśmy takie silne, samodzielne, to mężczyźni odchodzą, bo nie mogą się wykazać że to oni są mężczyznami. Serio?! Mój mąż, mimo, że miał wiele możliwości i szans, jakoś nie chciał się tej roli podjąć.
Mam wrażenie, że jaki powinien być mąż (i pewnie ojciec) określiłaś na podstawie książki Mężczyzna 2.0, a dokładniej na podstawie tego, co przekazał w tej książce pan Jacek Pulikowski. Ja odsłuchałem audiobooka i mogę stwierdzić, że wiele mi brakowało/brakuje do bycia taką osobą, jaka została tam przedstawiona. Bardzo wiele zależy od tego, jaki wzór męża i ojca twój mąż wyniósł z domu. Przecież nie zostaje się tym "ideałem" przedstawionym przez pana Jacka dlatego, że zawarło się sakramentalny związek małżeński.
Twój mąż może nie chciał się tej roli podjąć... bo mógł tego nie robić. Wiedział, że Ty się zajmiesz tymi różnymi rzeczami do zrobienia. Może twój mąż przed ślubem znał Cię lepiej niż Ty jego.
Niepozorny widząc jaki jest mój ojciec, a jacy są wujkowie czy sąsiedzi to ja już w młodości wiedziałam jakiego męża chcę a jakiego nie. I dlatego tak wybredna byłam. Mój mąż przed ślubem przedstawił się z innej strony niż pokazał po ślubie. Przed chciał ze mną spędzać prawie każdą chwilę, potrafił czekać na mnie pod pracą przez 2 godziny, mył moje podłogi w sobotę byśmy wczesniej mogli gdzieś pojechać, a po ślubie... szkoda gadać. O wszystko prosić się musiałam milion razy więc nie dziwota, że w końcu robiłam sama - w brudzie i bylejakosci nie chciałam i nie chcę żyć.

Tak, słuchałam.Mezczyzna 2.0, i wiele konferencji pana Pulikowskiego jak i również jego książki - ale to wszystko dopiero 4 lata temu. I wtedy utwierdziłam się, że żyłam w fikcji a nie w małżeństwie.
Miłość nigdy nie dzieje się sama... potrzebna jest konkretna robota
Bławatek
Posty: 2196
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odszedł - nie wiem jak go traktować, co robić

Post autor: Bławatek »

Bławatek pisze: 15 kwie 2025, 19:23
Firekeeper pisze: 14 kwie 2025, 18:23
Druga kwestia dogadania się to wspólne zajęcie się potrzebami dziecka tak, żebym ja nie musiała być w dyspozycji 24 godziny przez wszystkie dni tygodnia. Nie da się, bo mąż woli mieć swobodę i pojawia się wtedy gdy mu pasuje. A już najbardziej denerwujące są te jego przyjścia na 3 minuty, bo akurat przejeżdżał więc zaglądnął. Ja się czuję jakby przychodził ktoś z kontrolą na rewizję. To tak niewiele przecież
Bławatku a czy ty z synem odwiedzacie męża? Wpadacie do niego na 3 minuty lub dłużej?
Firekeeper a gdzie ja mam.odwiedzac męża jak nie wiem gdzie nocuje?! Nigdy się nie chwali więc nie wiem czy nocuje w mieszkanku, czy u jakiejś pani. Nawet jak pytałam to nigdy nie mówił. Więc przestałam pytać i się interesować.
Jeszcze coś dopisze.

Gdy wczoraj przeczytałam te 2 zdania Firekeeper to się zastanawiałam nad tym - i owszem 4 lata temu męża odwiedziłam z synem kilka razy w mieszkanku. A potem już tam bywał w kratkę, a raczej nie bywał. No i ... w nocy kilka razy mi się śniło, że mój mąż przyszedł do mojej pracy z kowalską jak gdyby nigdy nic i razem uczestniczyliśmy w jakimś szkoleniu - tylko mi i moim współpracownikom było głupio i źle z tym , a on zachowywał się jakgdyby nic dziwnego w tym nie było. Wolałabym w realu nie mieć takich spotkań. W snach zresztą też nie.
Miłość nigdy nie dzieje się sama... potrzebna jest konkretna robota
ODPOWIEDZ