Ozeaszu nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała by mąż miał problem np. z alkoholem a nie z trudnymi, toksycznymi cechami osobowości. A dlaczego - bo problem z alkoholem jest widoczny i ludziom znany (choć wielu bagatelizuje zły wpływ alkoholu na zdrowie, postawę, działanie człowieka), a tak - z całym tym trudem jestem sama, bo mało kto mnie rozumie jak mi trudno i ciężko z tym wszystkim. Wiesz, ja lubię czytać i wiem, że wielu wielkich ludzi w kilku ostatnich wiekach (pisarzy, wynalazców, aktorów, malarzy) miało "trudną osobowość", byli "inni" niż większość społeczeństwa i albo byli sami (wg mnie najlepszy wybór), albo zakładali rodziny, ale ich małżonki/owie łatwego życia nie mieli. Często taki np. pisarz miesiącami coś tworzył zamknięty na poddaszu a żona ogarniała dzieci, dom, ale i też musiała zdobyć pieniądze więc np. wyprzedawała majątek lub sprzedawała dzieła męża bo mąż był zajęty tworzeniem a nie tym by zatroszczyć się o najbliższych. Wieki upływały i świadomość ludzi się zmieniała i teraz jest większa świadomość tego czy chcemy czegoś w życiu czy nie. Ja chciałam ciągnąć ten "nasz wózek" zwany małżeństwem, tylko odrobinę chciałam zadbać o swoje dobro, swoje potrzeby. Mój mąż potraktował to (i to wielokrotnie) jako zamach na swoje dobro. Odszedł. W sumie odchodził kilka razy - pierwszy raz: rok i 3 miesiące po ślubie. Ja dopiero z forum Sycharu dowiedziałam się, że inaczej interpretowałam przykazanie miłości, bo innych stawiałam przed sobą, a o siebie dbałam zawsze na końcu albo wcale. I dopiero kilka osób otworzyło mi oczy, że powinnam zadbać o siebie, bym z pełni swojej dobrej oceny, poczucia wartości i poczucia kochania siebie mogła dawać innym i KOCHAĆ INNYCH TAK JAK KOCHAM SIEBIE.ozeasz pisze: ↑17 mar 2025, 9:28
Zgadzam się z ks. Dziewieckim choćby w tej kwestii, że sprzeniewierzenie się przysiędze małżeńskiej następuje już co najmniej wtedy, kiedy się nie okazuje miłości współmałżonkowi, to mnie przekonuje i jest dla mnie samego motywacją nie zaś "biczem na współmałżonka".
Przy całym szacunku dla niego, nie zgadzam się mimo wszystko w niektórych kwestiach, wyrażanej przez niego choćby twardej miłości, i choć może to być tak jak przypuszczam, że interpretacja jego słów w przypadku twardej miłości przez słuchaczy rozciąga się na zbyt wiele przypadków w których nie ma przemocy, zagrożenia życia, zdrowia, za to pojawia się zaniechanie miłości która jest związana z krzyżem i zaparciem się siebie samego. Mnie Jezus do tego zachęca i tak mnie prowadzi, a ja nie mam absolutnie takiego zamiaru aby przekonywać do rozumienia w taki sposób Jego nauki płynącej z Ewangelii.
Ja tak mam, może to też droga uczniostwa które pragnę realizować w swoim życiu i różni się ona (czymś) od bycia chrześcijaninem, nie wiem, w każdym razie ja tak żyję i takiego dokonuję wyboru, a relacja którą mam z Jezusem to potwierdza, aktualizuje ten kierunek od kiedy pamiętam. Tym bardziej że nie była, a i nieraz nie jest ona łatwa i przewidywalna, a raczej pełna niespodzianek, konfrontacji i początkowej niezgody we mnie, dopiero "tłumaczenie, wyjaśnienie" które mi Jezus daje, przekonuje mnie i dokonuję wtedy wyboru który wypływa z serca i z wolności co jest wierzę, najistotniejsze w tym procesie przemiany.
A teraz już wiem, że drugi raz takiej trudnej relacji nie chcę. Wolę być sama.
Wydaje mi się, że Bogu nie zależy byśmy ciągle nosili krzyże, nawet Jezus tego dla nikogo nie chciał, nawet dla Niego to było trudne.
Nie ufam ślepo jednej osobie, tylko ciągle słucham i czytam różne osoby. Zadaję pytania i szukam odpowiedzi. Najczęściej szukam u Boga. A on działa przez ludzi lub mi zsyła odpowiedzi - niedawno nurtowało mnie co mam zrobić w pewnej kwestii więc ciągle pytałam "co mam Boże zrobić?" - w glowie pełno rozwiązań i ciagly niepokój, aż przyszła nowa myśl, nowe rozwiązanie a z nimi spokój. I to było to najbardziej potrzebne rozwiązanie.
Może kiedyś doczekam się, że ktoś zrozumie mój ból, moje rozterki, trudności z jakimi musiałam się zmierzyć i mierzę dalej mając takiego męża. Wiem - jest Bóg i On zawsze mnie rozumie. Dlatego kocham słowa piosenki "Nikt cię nie kocha tak jak Ja ".