Rozumiem co czujesz. Jak dowiedziałem się o rozwodzie kilka miesięcy temu to poczułem się tak jakbym dostał deską w głowę. Dodatkowo od terapeuty dowiedziałem się o swoich problemach z samoakceptacja , pewnością siebie które wynikały z dzieciństwa ( a pozornie normalna rodzina) . Upadłem na samo dno. Przepłakałem nie jedną noc. Niestety czasami przy żonie ( co mi nie pomogło). Pomyślałem że koniec życia. Ale terapia mi pomogła. Postawiła mnie na trochę nogi co wystarczyło że mogłem się zając sobą ( w kontekście samoanalizy , poznaniem siebie , szukaniem szczęścia i radości wewnętrznej niezależnej od partnerki , nabrania pewności siebie , w duchowości ) . Nie wiem czego potrzebujesz z mojej strony ? Jeżeli rady to proponuje psychoterapeute (zwłaszcza że piszesz że jesteś DDA). Z częstymi wizytami (co tydzień . Moja żona ma co miesiąc w dodatku w innej kwestii, co w moim odczuciu nie jest żadną terapią) . Samej będzie Ci trudno rozwiązać swoje problemy. Wiem co pisze. Mi pomogła też cisza i spokój . Przy dzieciach to bardzo trudne. Wiem cos o tym . Jak wracam do domu z pracy to nie ma ciszy i spokoju i tak do późnych godzin wieczornych. Ale teraz zmieniłem tryb dzienny i wstaje o godzinie 5:00.
Wtedy jest cisza i spokój . Mam czas na medytacje , ćwiczenia fizyczne i odpowiednie pozytywne nastawienie na aktualny dzień. Prowadzę jeszcze dziennik wdzięczności. Jak już lepiej się poczujesz będziesz miała mniejsze poczucie winy . Negatywny wpływ partnera na Ciebie będzie zdecydowanie mniejszy bo będziesz znała swoją wartość.
Wówczas będzie Ci prościej ocenić sytuacje i czy taka relacja Ci odpowiada.
Do poprawy związku trzeba dwóch stron z odpowiednim właściwym nastawieniem ( do tanga trzeba dwojga) . Sama nic nie zdziałasz . A błagania , prośby nic nie dają. Partner straci do Ciebie szacunek a najgorsze że Ty stracisz szacunek do siebie. Przerabiałem temat błagania.
Wiem co czujesz i bardzo dobrze Cie rozumiem mimo że jestem mężczyzną
