Cześć Forumowicze,
Podczytuję to forum od 3 lat, czyli rok krócej niż trwają moje problemy w relacji z moim sakramentalnym mężem... :-)
Chcę Wam podziękować za to wirtualne miejsce, wyniosłam z niego wiele mądrości! A że jestem konkretna, to napiszę w punktach:
1. Wierzę, że Chrystus działa w moim życiu głównie przez konkretnych ludzi i w Waszych komentarzach często widziałam odblaski Bożej miłości, co mnie inspirowało do pracy nad swoim zachowaniem.
2. Udało mi się odpuścić zmienianie męża, a zaczęłam zmieniać siebie. Właśnie kończę studia podyplomowe i w końcu robię prawo jazdy. Pracuję nad swoją życiową i psychiczną niezależnością, co łatwe nie jest, bo mój mąż z tych nadopiekuńczych. A jednak cudem to się udaje i mimo kryzysu idę do przodu. Bardzo mi to pomogło podnieść swoją sprawczość i poczucie własnej wartości, które na początku naszego kryzysu sięgnęło dna najgłębszej morskiej głębiny.
3. Zaczęłam sama stawiać granice teściowej i przestałam bać się jej fochów. Umiem spokojnie, jasno i grzecznie powiedzieć co mi się nie podoba i poprosić o konkrety z jej strony. Działa to zadziwiająco skutecznie. Miło by było gdyby jeszcze mój mąż stawał po mojej stronie - zazwyczaj niestety milczy, ale nie jest to już dla mnie tragedią, jak wcześniej.
4. Dostrzegłam swój egocentryzm i zamknięcie się w rozpaczy. A tak naprawdę na tym forum jest mnóstwo takich historii jak nasza. To pozwala nabrać dystansu.
Jak się skończy nasza historia? Jesze nie wiem. Najważniejsze jest to, że kiedy zaczęło sypać mi się małżeństwo i to tak szybko po ślubie, myślałam że umrę. I w pewnym sensie psychicznie umarłam. A jednak nadal żyję i w dodatku nie straciłam wiary - to codziennie jest dla mnie niepojętym cudem.
Dodatkowo nieoczekiwanie, teraz czuję większą wolność wewnętrzną. Na początku kryzysu uważałam że moje nieudane małżeństwo to pułapka bez wyjścia, która mnie niszczy każdego dnia. Dziś, kiedy przestałam pokładać nadzieję w mężu, a przeniosłam punkt ciężkości na Boga, okazuje się że jestem bardziej wolna niż kiedy byłam singielką. Przede wszystkim wolna od iluzji, złudzeń i oczekiwań wobec innych ludzi (w tym mojego męża, który nie jest żadnym herosem, jak go widziałam na początku, ale takim samym grzesznikiem jak ja).
Na koniec mam jeszcze prośbę do użytkowników forum - proszę o polecenie lektury i nagrań na temat złości i agresji. Jestem z natury cholerykiem i chciałbym to w swoim życiu ogarnąć, a jakoś nie odnalazłam w tytułach za dużo na ten temat. Jakie są wasze sprawdzone sposoby żeby się nie wściekać? Aktualnie nie mam przestrzeni ani zasobów żeby rozpocząć terapię, ale chcę kontynuować inne formy pracy nad sobą.
Pozdrawiam serdecznie,
Chmurka
Nie rozwiodłam się
Moderator: Moderatorzy
Re: Nie rozwiodłam się
Chmurko, chwała Panu! 
Bardzo dobrze się czyta Twoje konkretne, wypunktowane świadectwo
Co do polecenia lektury, podrzucę Ci ten tytuł: "Kobieta z płonącym nosem. O złości kobiety biblijnie i terapeutycznie ", autorka Debora Sianożęcka https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4884496 ... peutycznie
Ufam, że będzie doskonałym punktem wyjścia do pracy nad tym obszarem Twojego "ja"
Bardzo dobrze się czyta Twoje konkretne, wypunktowane świadectwo
Co do polecenia lektury, podrzucę Ci ten tytuł: "Kobieta z płonącym nosem. O złości kobiety biblijnie i terapeutycznie ", autorka Debora Sianożęcka https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4884496 ... peutycznie
Ufam, że będzie doskonałym punktem wyjścia do pracy nad tym obszarem Twojego "ja"
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Nie rozwiodłam się
Też jestem cholerykiem, i "pracuję" na kształtowaniem swojego charakteru od wielu lat.Chmurka pisze: ↑23 paź 2025, 2:51 Na koniec mam jeszcze prośbę do użytkowników forum - proszę o polecenie lektury i nagrań na temat złości i agresji. Jestem z natury cholerykiem i chciałbym to w swoim życiu ogarnąć, a jakoś nie odnalazłam w tytułach za dużo na ten temat. Jakie są wasze sprawdzone sposoby żeby się nie wściekać? Aktualnie nie mam przestrzeni ani zasobów żeby rozpocząć terapię, ale chcę kontynuować inne formy pracy nad sobą.
Co takiego dzieje się w Twoim życiu że chcesz to zmienić?
Ja w którymś momencie uświadomiłem sobie, że "jestem największym wrogiem samego siebie", dzisiaj powiedziałbym, że mój temperament i charakter nie współgra z moimi celami i wartościami i nieraz jest przeszkodą w ich osiąganiu, nauczyłem się kochać samego siebie, myślę że to był jeden z głównych elementów tych trudnych zjawisk związanych z moim temperamentem, brak miłości samego siebie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II


