czy jest jeszcze szansa?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

analogia
Posty: 26
Rejestracja: 02 sie 2017, 19:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

czy jest jeszcze szansa?

Post autor: analogia »

Witajcie,
w końcu po kilku miesiącach czytania odważyłam się napisać. Z mężem jestem 17 lat, w małżeństwie 12.
Nasz kryzys trwa już bardzo długo- prawie cztery lata. Zaczęło się, gdy byłam w trzeciej ciąży- mąż jej nie akceptował. Znalazł sobie wtedy powierniczkę, koleżankę z pracy. Długie godziny spędzał przed komputerem. Ja wtedy nie wiedziałam do końca, co się dzieje. Sytuacja pogorszyła się, gdy okazało się, że córka będzie chora. Zaczęliśmy się oddalać. Ja o jego romansie dowiedziałam się dopiero po kilku miesiącach, gdy przypadkowo odczytałam smsa od niej. Znaki były wcześniej- gdy córka leżała na oiomie po urodzeniu, "koleżanka" piekła mu ciasta na urodziny do pracy ( ja nie mogłam- byłam przy córce w szpitalu), córka dostała na drugie imię tak samo, jak ona itp.
Zaczęła się szarpanina- moje awantury, płacze błagania. Popełniłam wszystkie błędy, przed którymi przestrzegacie tutaj na forum. Szantażowałam i błagałam, kontrolowałam telefon i wypominałam. W końcu po długich rozmowach z mężem postanowiliśmy ratować małżeństwo- on przeprosił i obiecał zmianę zachowania, ja przebaczyłam (a przynajmniej próbowałam) Okazało się jednak, że mąż nie zerwał tamtej relacji- pracują razem, więc były też wspólne wyjazdy integracyjne, spotkania w gronie znajomych itd. Ja tego nie akceptowałam, ale nie umiałam nic z tym zrobić.
Sytuacja poprawiła się trochę, gdy ona poszła na urlop macierzyński ( dziecko nie mojego męża), ale wszystko powróciło z jeszcze większą siła, gdy wróciła do pracy. Kotłowało się to wszystko przez prawie dwa lata. W Wigilię (w zeszłym roku) mąż powiedział mi, ze kocha tamtą kobietę, a mnie już nie. Znowu zaczął się koszmar- moje próby naprawy nic nie dawały, mąż powiedział, że zostaje ze mną ze względu na dzieci. Potem na tydzień zmieniał zdanie i potem znowu i tak w kółko. Próbował tez zakończyć znajomośc z kowalską, ale nie umiał. Wszystko wyglądalo tak, że ja się starałam, gotował obiadki, przytulałam, zagadywałam, a on przyjmował, nie dając nic od siebie. W czerwcu wyjechał na pięciodniowy wyjazd integracyjny z pracy (z nią oczywiście). Wrócił zimny, obojętny. Potem ja pojechałam na wyjazd ze starszymi dziecmi. On został z najmłodszą córką. W tym czasie razem jeździli na wycieczki , zaprosił kowalską do naszego domu, spędzali razem czas. Gdy wróciłam, zastałam w domu obcego męża- tak obojętnego i okrutnego, że we mnie się coś złamało. Powiedziałam dość. Napisałam do męża długi list, w którym powiedziałam, że nie dam się już więcej krzywdzić. Kocham go i zawsze pozostanie moim mężem, ale decyzje, które podejmuje są nie do zaakceptowania dla mnie. Do nowego mieszkania, które kupiliśmy wyprowadzę się sama z dziecmi, a on ma zdecydować czego chce, bo nie zgadzam się na zycie w takim trójkącie.
On wszystko zaakceptował, powiedział, ze pomoże mi w przeprowadzce, będzie płacił na dzieci, ale i tak nie zamierzał się przeprowadzac. Załamałam się. próbowałam z nim rozmawiać. Cały czas twierdzi, że jego uczucia się wypaliły, że ja niepotrzebnie tragizuje, bo to się przecież zdarza. Powiedział też, że mogę sobie przecież kogoś znaleźć!!! Mój mąż- wiele lat ministrant, potem szafarz. Nie umiem go zrozumieć. Na moje słowa, że sakrament jest nierozerwalny i mam już męża, powiedział, że nie wiedział, że to takie ważne dla mnie!!!! NA argument dzieci, mówi, żebym go nie szantażowała, wiele rodzin się rozpada i dzieciom się nic nie dzieje.
Od tamtego czasu żyjemy obok siebie- przeprowadzka dopiero w styczniu. Rozmawiamy tylko o sprawach dzieci. On je obiady, które zrobię, jak go o coś poproszę, to zrobi.
Brakuje mi wszystkiego- dotyku, przytulenia, rozmowy. Jestem na skraju wyczerpania. Mój płacz go irytuje. Kiedyś reagował, teraz jest obojętny (wkłada słuchawki i słucha muzyki)
Z kowalską sprawa jest skomplikowana- ma męża i dwoje dzieci. Mąż wie i walczy. Ona się nie rozwodzi. Boi się utraty wygodnego życia i braku akceptacji ze strony rodziny (bardzo religijnej)
Mój mąż chce mieszkac sam- wyobraża to sobie tak, że będzie miał wolność i swobodę- żadnej odpowiedzialności. Będzie nas odwiedzał, spędza świeta itp. Jednocześnie będzie w relacji z kowalską.
Najgorsze jest to, że o mojej sytuacji wie tylko jedna przyjaciółka. Wstydziłam się rozmawiać z rodziną o tym. Aktualnie zbieram się do trudnej rozmowy z rodzicami.
Co robic? jak teraz postępowac?
Pozdrawiam
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: Pavel »

Witaj na forum analogia,
Na wstępie przypomnę, że zalecamy rozwagę w podawaniu szczegółów mogących spowodować rozpoznanie Ciebie i Twojej rodziny w realnym świecie.
Widzę, że czytasz forum, dla pewności jednak zachęcam do zajrzenia w nasze bogate archiwum:
http://archiwum.kryzys.org
Skoro masz opory aby rozmawiać o swoim małzeństwie z bliskimi (jak wielu z nas), może warto poszukać takich rozmówców w jednym z naszych ognisk? Tam możesz spotkać osoby z podobnymi problemami i rozmawiać bez obaw, że nie zostaniesz zrozumiana.

Czytałaś jakieś z polecanych na forum książek?
Ja na wstępie zaproponuje dwie, jesli nie czytałaś, warto to możliwie szybko zrobić. Oto one:
"Miłość potrzebuje stanowczości" Dobson
"Granice w relacjach małżeńskich" Cloud, Townsend.

Muszę wracać do pracy, także dopiszę resztę wieczorem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
analogia
Posty: 26
Rejestracja: 02 sie 2017, 19:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: analogia »

Dziękuję. Miłość potrzebuje stanowczości czytałam. Ognisko Sychar znalazłam i wybieram się na spotkanie,ale to dopiero we wrześniu.
Czuję się taka bezsilna 😞
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: Nirwanna »

Analogia, do tego czasu możesz skorzystać ze spotkań na Skype: http://sychar.org/skype/ :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
analogia
Posty: 26
Rejestracja: 02 sie 2017, 19:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: analogia »

Rozmowa na skypie to chyba dopiero,jak męża nie będzie w domu-mamy małe mieszkanie.
Najgorsza jest ta obojętność. Już nawet chyba wolałam,jak się kłóciliśmy. Przynamniej wtedy miałam poczucie,że walczę. Teraz jestem bezradna-nie wiem,jak rozmawiać z mężem. I tak zamieniamy codziennie dwa,trzy zdania na neutralne tematy związane z dziećmi.
Wydaje mi się,że moje oddalenie od męża i chłodna uprzejmość tylko go utwierdza w przekonaniu,że pogodziłam się z rozstaniem i że to nasza wspólna decyzja. Bo tak to mąż próbował przedstawiać podczas naszej ostatniej rozmowy -że my zdecydowaliśmy. Na co ja stanowczo się sprzeciwiłam. Ja powiedziałam że chcę tego małżeństwa,ale nie zgadzam sie na kochankę i brak relacji między nami. Ale mam wrażenie,że mąż słyszy,co mu pasuje.
jacek-sychar

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: jacek-sychar »

analogia pisze: 12 sie 2017, 9:45 Przynamniej wtedy miałam poczucie,że walczę.
Tak, miałaś wrażenie. Ale to nie była raczej prawda.
analogia pisze: 12 sie 2017, 9:45 Teraz jestem bezradna
Nie jesteś bezradna. Teraz masz pracować nad sobą. Co, proste? :shock: Nawet nie wiesz, jakie to trudne, żeby zmienić siebie. Ale tylko od zmiany siebie można zacząć zmianę małżeństwa. Nawet jak się nie uda uratować małżeństwa, to zmiana siebie jest "wartością dodaną" kryzysu. Pozwala to na ogarnięcie się i dalsze życie.
analogia pisze: 12 sie 2017, 9:45 Ja powiedziałam że chcę tego małżeństwa,ale nie zgadzam sie na kochankę i brak relacji między nami.
Bardzo dobre postawienie sprawy! :D
analogia pisze: 12 sie 2017, 9:45 Ale mam wrażenie,że mąż słyszy,co mu pasuje.
Każdy mężczyzna ma skłonności do racjonalizowania swojego postępowania. On więc słyszy, ale tak sobie ustawia rzeczywistość, żeby było tak, jak on sobie założył, gdyż żaden facet nie lubi widzieć siebie jako tego złego. W innych wątkach było to często dokładnie opisywane.
analogia
Posty: 26
Rejestracja: 02 sie 2017, 19:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: analogia »

Dziękuję. Staram się wyciszyć. Modlę się i wieczorami słucham polecanych tu na forum konferencji. Mąż zauważył,że odcięłam emocje i jestem spokojniejsza. Wczoraj sam z siebie zaczął rozmowę -była pewna sprawa,w której poradziłam sobie sama,a on chyba liczył,ze zwrócę się z tym do niego i będę potrzebowała pomocy. Więc wczoraj zaczął podpytywać i drążyć temat. Jestem zadowolona z siebie,że rozmawiałam z nim spokojnie i uprzejmie 😊
Mam wrażenie,że on w takich sprawach codziennych chciałby mi pomóc,żeby uspokoić sumienie -chciałby wierzyć,że jest dobrym człowiekiem,a rozstania się zdarzają -tak mi powiedział.
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: inga »

Brawo Analogio, myślę że obrałaś właściwy kurs. Trwaj w tym. Ze spokojem, siłą, pewnością siebie oraz życzliwością.
Mój mąż odchodząc stwierdził, że inni ludzie też sobie nie radzą z kryzysami a trzymają ich wyłącznie dzieci i/lub kredyty.. A no i najlepsi był tekst, że jego przysięga się zdeaktualizowała.. Także tak.. Jak pisze Jacek.. Lubią sobie panowie pewne sprawy racjonalozować a wręcz upraszczać. Na pocieszenie Ci powiem, że bywają przebudzenia z takiego stanu. Tylko Ty tego za niego nie zrobisz. Ale Twoje emocjonalne odcięcie może go obudzić.
Wiedźmin

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: Wiedźmin »

inga pisze: 14 sie 2017, 19:51 [...] Lubią sobie panowie pewne sprawy racjonalozować a wręcz upraszczać. [...]
Ku sprawiedliwości należy dodać, ze nie tylko panowie lubią pewne sprawy urpaszczać.

Strona zdradzająco-odchodząca w ogóle ma talent do budowania na prędtce odrealnionej wersji rzeczywistości...
... tak... nagle deaktualizuja się przysięgi małżeńskie... i szybko rozwija się amnezja... do tego również niepoczytalność przy podpisywaniu np. wspólnej umowy kredytowej na 30 lat ;))) itd.
jacek-sychar

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: jacek-sychar »

Oj Aleksander, wiele jeszcze ze zrozumienia postępowania kobiet i mężczyzn przed Tobą. :lol:
Mężczyźni są zafiksowani funkcjonalnie, a kobiety wycofane emocjonalne. :P
Już to opisywałem kilka razy na forum. Może znajdziesz? ;)
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: Niezapominajka »

Jacku nie wszystkie kobiety. Bywają też twarde sztuki, dorównując na tym polu facetom. Póki nie muszą, póki im wygodnie to trwają. I też potrafią pięknie racjonalizować, bez emocji, takie skalne sztuki.
analogia
Posty: 26
Rejestracja: 02 sie 2017, 19:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: analogia »

To się przyznam. Dzisiaj miałam gorszy dzień. I sobie popłakałam trochę. Ale nie przy mężu. Sama. A dla męża jestem uprzejma i zdystansowana,choć wiele mnie to kosztuje.
Rozmawialiśmy dzisiaj. Mąż ruszył z akcją pomocową -chce mi pomoc załatwić sprawy związane z samochodem. Podziękowałam szczerze za rady,doceniłam chęci i lepsze rozeznanie męża w tych sprawach. Zdziwił się chyba,że tak spokojnie z nim rozmawialam.
A potem sie rozkleiłam. W samotności. Po co on sie angażuje? Po co pomaga? Z litości? Z chęci zabicia wyrzutów sumienia?
Staram sie ze wszystkich sił. A potem i tak przychodzi kryzys i bunt. Mam w sobie mnóstwo żalu i lęku o przyszłość.
A z dobrych rzeczy - idę na spotkanie Sycharu. Myślałam,że jest dopiero we wrześniu,a tu niespodzianka-będzie w środę. Cieszę się,bo teraz bardzo mi brakuje kontaktu z ludźmi.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: mare1966 »

Nie zgodzę się z dwoma rzeczami .
Po pierwsze , nikt nie odchodzi "nagle" .
Owszem , "nagle" dla odstawionego , ale taka decyzja
dojrzewa zwykle lata , tylko rozwija się w umyśle odchodzącego ,
a to obszar niedostępny .
Po drugie etap usprawiedliwiania się zachodzi równolegle
i także trwa , umacnia się w myślach .
Obie płcie tak działają , tu nie ma różnic .


Komunikacja odejścia , to już tylko finał .
analogia
Posty: 26
Rejestracja: 02 sie 2017, 19:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: analogia »

Tak,przysięga się zdezaktualizowała... Ja usłyszałam,że różne rzeczy się przysięga,no i wiadomo,że życie się zmienia i to w ogóle jest normalne,ze miłość się kończy i ludzie się rozstają.
No i skąd on te mądrości życiowe bierze.
Kiedyś w chwili złości mu powiedziałam,ze może go jakaś choroba mózgu dopadła,bo trudno uwierzyć w bzdury,które wygaduje...
Wiedźmin

Re: czy jest jeszcze szansa?

Post autor: Wiedźmin »

analogio - Moja mówiła to samo ... właściwie słowo w słowo....
Tak, że ludzie się rozstają, że jakoś układaja sobie życie na nowo, że dzieciom też nic nie będzie... bo inne dzieci jakoś przeżywają... że że że... :P - lubie Pavlowe określenie na to - amok :P ;)
ODPOWIEDZ