Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

soprasia
Posty: 52
Rejestracja: 11 cze 2018, 8:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: soprasia »

Znów nawrzeszczałam na niego, obraziłam i byłam paskudna. Ale wciąż dygoczę na myśl, jak ja mam to wszystko przyjmować z miłością i uśmiechem. Nie wytrzymuję.

Nie było go prawie dwa tygodnie z małą przerwą na kilka godzin w czwartek, kiedy był przez noc do południa. Wczoraj "wrócił" do domu i wrócił przez cudzysłów, bo musiał brać udział w uroczystościach, zatem był w domu rano, a potem wrócił po 20. I kiedy przy kolacji, jaką mu podałam z uśmiechem i serdecznością zapytałam jakie ma dalsze plany, usłyszałam, że dziś (piątek) już też idzie do biura, ma kolejne obowiązki, wraca o 17 ( już się we mnie gotuje), a gdy spytałam o przyszły tydzień czy i kiedy wraca ( bo wyjeżdża w poniedziałek raniutko) usłyszałam "NIE WIEM", potem wymienił mi ileś spraw jakie tam ma z czego ewidentnie wynikało, że prawdopodobnie nawet na weekend nie wróci.

Gdy jeszcze nie weszłam w ton krzyku, ale już czyniłam mu wyrzuty, że obiecywał, że będzie więcej w piątek, a on już go zagospodarował inaczej rzucił " wiesz jaką mam pracę". I tyle. Nie przykro mi, nie następny tydzień będziesz ciężko, ale wygospodaruję czas dla was, nic takiego.


I ja pękam. I krzyczę.

I już wiem, czemu ma takie opory z przeprowadzką. "ON JUŻ NIECZUJE DO MNIE TEGO CO KIEDYŚ, WIĘC Z JEGO PUKTU WIDZENIA JAKAKOLWIEK PRZEPROWADZKA JEST BEZ SENSU, ALE MOŻE SIĘ ZMUSIĆ DO TEJ DECYZJI Z POCZUCIA OBOWIĄZKU, ALE GO TO UNIESZCZĘŚLIWIA"

On uzależnia to od uczuć swoich. Nie czuje, więc nie będzie polepszał bytu swojej rodziny.

Czyli rozumiem, że jak zasłużę, będę słodką cudowną żoną, akceptującą, że go nie ma, że nonszalancko wchodzi i wychodzi kiedy tylko zechce i on poczuje, że jednak mnie kocha, to wtedy możemy zacząć zmieniać nasz byt materialny.


Co robić?


Ja jestem w pułapce. Zrezygnowałam ze wszystkiego dla niego, ile się nasłuchałam, że ja wyjeżdżam w weekend, a jego tyle w domu nie ma, że go zostawiam, że to nienormalna sytuacja. Dobrze zostawiłam wszystko dla ratowania rodziny. A teraz dochodzimy do tego, że on ten czas zagospodarował tak, że i tak się nie widujemy. Ale on korzysta,bo nie ma problemu, bo w nie ma terminów z którymi zderzałyby się jego obowiązki. Z resztą jakby były.... i tak się kończy tak, że ja się niby z nim umawiam, i on mówi , że będzie, a potem i tak muszę się umawiać z kimś innym na opiekę, bo jemu jednak zwykle coś wypadnie.

Nieustanne rozczarowanie. Rezygnacja. I osamotnienie. Tym mnie karmi nieprzerwanie od lat. Jak można sądzić, że po tym będę słodką, uprzejmą, wyrozumiałą i kochającą, ufną żoną, pełną oddania i pożądania? Z czego ja mam to wziąć?


Boże! Jak odrzucam te myśli, ale faktycznie czasem my



Czy jest ktoś kto rozumie jak bardzo
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: Nirwanna »

soprasia pisze: 29 cze 2018, 8:26 Nieustanne rozczarowanie. Rezygnacja. I osamotnienie. Tym mnie karmi nieprzerwanie od lat. Jak można sądzić, że po tym będę słodką, uprzejmą, wyrozumiałą i kochającą, ufną żoną, pełną oddania i pożądania? Z czego ja mam to wziąć?
Soprasiu, sama z siebie nie dasz rady. Nikt nie da rady dawać miłości z pustego zbiornika. Z pustego i Salomon nie naleje. To wszystko biorę od Boga. On daje w nadmiarze, tak że się przelewa na innych :-) Ja jestem po prostu takim wężem ogrodniczym ;-)
Jednak zanim tak się stanie, jest pewna robota do wykonania, taka wewnętrzna - przeorać duszę, wywalić stamtąd poczucie krzywdy, postawić sobie granice zgodne z wolą Bożą - na co się zgadzam, a na co nie, nakreślić granice własnej odpowiedzialności... i tego się codziennie trzymać.

Soprasiu, próbujesz wciąż zmienić warunki zewnętrzne, męża, mieszkanie... ile jeszcze dasz radę tak? Rok? dwa? Już nie masz siły. ZAJMIJ SIĘ SOBĄ. Możliwości jest po kokardki. Tylko zechciej i na to całą energię przekieruj.

Zacznij może od solidnego zajrzenia w siebie na teraz - po co założyłaś nowy wątek, gdy masz już swój/swoje, z pomocą innych ludzi skierowaną do Ciebie?
(generalnie sugerowałabym Ci połączenie tego wątku z Twoim poprzednim).
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
soprasia
Posty: 52
Rejestracja: 11 cze 2018, 8:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: soprasia »

Nirwanna pisze: 29 cze 2018, 8:39

Soprasiu, próbujesz wciąż zmienić warunki zewnętrzne, męża, mieszkanie... ile jeszcze dasz radę tak? Rok? dwa? Już nie masz siły. ZAJMIJ SIĘ SOBĄ. Możliwości jest po kokardki. Tylko zechciej i na to całą energię przekieruj.

na litość Boską, na prawdę powinnam z łagodnością akceptować to jak bardzo krzywdzi mnie, nasze małżeństwo i rodzinę ? Możliwości ? Jakie możliwości? Czytam ciągle mądre książki , słucham konferencji, dostosowuję się do warunków jak plastelina. I wg. ciebie nic nie robię, tylko próbuję zmieniać warunki zewnętrzne?
soprasia
Posty: 52
Rejestracja: 11 cze 2018, 8:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: soprasia »

Nirwanna pisze: 29 cze 2018, 8:39 wywalić stamtąd poczucie krzywdy
czyli co? Z radością akceptować każdy kolejny cios od męża i w nagrodę skakać z nim do łóżka i namiętnie się kochać? A potem z podziwem mówić, że bez niego to wszyscy zginiemy......tak?


Zasypywać go dobrymi słowami i podziwiać ?

Poniedz mi zatem : żona jest od tego by ją krzywdzić, skoro moim zadaniem jest wywalanie poczucia krzywdy z serca?

Wejdź w temat nie powierzchownie, tylko dogłębnie bo rozmawiasz z kimś kto jest na granicy wytrzymałości. I kto o śmierci myśli jak o wybawieniu.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: Nirwanna »

Tak, Soprasiu, ponieważ widzę Cię tak, że dopasowujesz się do warunków po to, aby zmieniły się warunki zewnętrzne na akceptowalne dla Ciebie. To te warunki zewnętrzne Cię bolą, krzywdzą, prawda?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: Nirwanna »

Soprasiu -właśnie o tym mówię. Gdy jesteś na granicy wytrzymałości, ale wciąż próbujesz się łagodnie uśmiechać, licząc na to że mąż się zmieni, mówiąc obrazowo gwałcisz sama siebie. Nie tędy droga!
Stawiasz granice - od razu i stanowczo! - realnej krzywdzie, pomijając to co jest tylko poczuciem krzywdy.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
soprasia
Posty: 52
Rejestracja: 11 cze 2018, 8:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: soprasia »

Nirwanna pisze: 29 cze 2018, 9:05 Soprasiu -właśnie o tym mówię. Gdy jesteś na granicy wytrzymałości, ale wciąż próbujesz się łagodnie uśmiechać, licząc na to że mąż się zmieni, mówiąc obrazowo gwałcisz sama siebie. Nie tędy droga!
Stawiasz granice - od razu i stanowczo! - realnej krzywdzie, pomijając to co jest tylko poczuciem krzywdy.
Jakie granice? Nie pisz o książce, napisz o granicach, proszę? Bo ja nie rozumiem.


Z tych wszystkich mądrych rad , z książek i konferencji to właśnie zrozumiałam, że jak będę idealnie łagodna i słodka, to wtedy odzyskam męża, wtedy jestem dobrą żoną.

Nie rozumiem co piszesz.

Ja codziennie się modlę o dary Ducha. Codziennie o łagodność. Wyrzucam z serce stare poczucie krzywdy. Wybaczam stare krzywdy. Ja bardzo się staram. Nie zajmuję się wyłącznie żądaniami o to by mąż się zmienił, ani by się zmieniło mieszkanie. Ile ja cierpliwości i łagodności rozlałam na niego w ostatnim czasie? Ile ufno
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: Nirwanna »

Ok, soprasiu, napiszę trochę później, bo to dużo pisania jest :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
soprasia
Posty: 52
Rejestracja: 11 cze 2018, 8:39
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: soprasia »

Nirwanna pisze: 29 cze 2018, 9:02 Tak, Soprasiu, ponieważ widzę Cię tak, że dopasowujesz się do warunków po to, aby zmieniły się warunki zewnętrzne na akceptowalne dla Ciebie. To te warunki zewnętrzne Cię bolą, krzywdzą, prawda?
o tym mówisz :
że go nie ma i nie dotrzymuje słowa? Tak boli.
że gdy dostawał się na stanowisko pocieszał mnie, że nie będzie tak źle, a jest gorzej, a małżeństwo się sypie? Tak boli.
że jestem w klatce? Tak boli.
No i co z tym mam zrobić?
jacek-sychar

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: jacek-sychar »

Soprasiu
Małżeństwo to rezygnacja z siebie. Od tej pory nie jesteśmy już JA, tylko MY.
Niestety nie zawsze potrafimy tak postępować. Czasami wydaje się nam, że robimy MY a odczytywane jest to przez współmałżonka jako JA.
Ale jeżeli żadna ze stron nie ustąpi, to będzie ostra jazda. Zwykle wtedy kończy się to odejściem jednej ze stron.
Mężczyzna potrzebuje ze strony swojej żony trzech rzeczy:
1. doecnienia
2. nakarmienia
3. przytulenia
Jeżeli chodzi o 2 i 3, dla dla każdego mężczyzny mogą być one w innej kolejności. Ale każdy facet musi być najpierw doceniony.
Może czasami widziałaś, jak zachowuje się mężczyzn, gdy rzucisz mu powłóczyste spojrzenie. Zaraz wciąga brzuch, wypina klatę. Dlaczego? Bo został tym spojrzeniem przez Ciebie doceniony.
jak Twój mąż ma się czuć doceniony, gdy:
soprasia pisze: 29 cze 2018, 8:26 Znów nawrzeszczałam na niego, obraziłam i byłam paskudna.
On jest teraz sponiewierany przez Ciebie. Jak ma słabe hamulce, to pierwsze lepsza, która go teraz doceni, będzie dla niego boginią.
Chcesz tego?
Przemyśl sobie, co Ty właściwie chcesz. Realizacji siebie, czy ratowania i poprawy swojego małżeństwa.

I żeby nie było, że ja pochwalam zachowania Twojego męża. Nie. Ale jeżeli Ty zaczniesz chwalić swojego męża, to może i on zacznie się zmieniać? Wtedy będziesz mogła mu powiedzieć, co dla Ciebie jest ważne.
A dlaczego nie on ma się pierwsze zmienić? Bo jego tutaj nie ma. jesteś Ty. Tylko Ty możesz zacząć proces naprawy swojego małżeństwa.

I na koniec jeszcze jedna moja uwaga. Bardzo dużo wyczytuje w Twoich postach Twojego niezaspokojonego Ja. Pomyśl nad tym.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: Angela »

Soprasiu,
Generalnie, generalnie gdy mąż wpada niezapowiedziany na chwilę, gdy myślami jest w swoich sprawach, każda próba rozmowy na szybko skończy się kłótnią.
Gdy nie ma szansy na spokojny dialog, pisz do męża listy. Z pewnością pocztę mailową odbiera. Ja tak robiłam i byla szansa na nowy początek w naszym małżeństwie.
Napisz mu dlaczego jest mężczyzną twojego życia, co w nim cenisz. A potem o czy marzysz i jak się teraz czujesz. Bez oskarżeń zaproponuj, to co tej chwili jest niezbędne, abyście mogli razem budować szczęśliwą rodzinę. Mnie natchnęły listy pisane przez św Joannę Beretta- Mollę. Jej mąż też był bardzo zapracowany. Mieli trójkę dzieci. Gdy nie widzieli się kilka dni, zaraz wysyłała mu list ekspresem. Teraz technika poszła do przodu, list mailowy dochodzi natychmiast.
Dodatkowy atut, mąż będzie miał czas na spokojną odpowiedź, na określenie co dla niego jest ważne.
Gdy nie odpowie na list, wyślij kolejne, niech poczuje, że sprawa jest równie ważna jak jego misja.
Pozdrawiam.Z modlitwą.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: MareS »

Soprasiu czytając Twoje posty ja jako facet wyczytuję, że masz do męża dwa podstawowe zarzuty:
1. nie macie odpowiednich warunków mieszkaniowych, marzy Ci się większa przestrzeń,
2. mąż nie poświęca rodzinie tyle czasu ile Ty uważasz, że potrzebujesz.
Zwróć uwagę, bo może te dwa czynniki są ze sobą sprzeczne. Kupno większego mieszkania lub domku wymaga odpowiednich nakładów finansowych (czytaj większego zaangażowania się w pracy aby zarobki były wystarczające na potrzeby) a z drugiej strony masz pretensje, że nie ma go w domu. Może Twój mąż jest między młotem a kowadłem, bo trudno mieć ciastko i zjeść ciastko.

Wyczytuję z Twoich postów, że masz dużo żalu i pretensji do męża, bo nie zapewnia Wam (rodzina) odpowiedniego zabezpieczenia finansowego (za małe zarobki bo nie stać Was na "zachcianki") a z drugiej strony dostaje po głowie, bo go nie ma w domu przez pracę. Nie chcę zagłębiać się w ten temat ale może warto byłoby przyjrzeć się dlaczego ucieka w pracę, bo może jedynie tam ma chwilę wytchnienia, bo w domu słyszy tylko, "że jest nieudacznikiem bo nie stać go na odpowiednie warunki mieszkaniowe albo po co Ci taki facet, którego nie ma".
jacek-sychar

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: jacek-sychar »

MareS pisze: 29 cze 2018, 10:20 Wyczytuję z Twoich postów, że masz dużo żalu i pretensji do męża, bo nie zapewnia Wam (rodzina) odpowiedniego zabezpieczenia finansowego (za małe zarobki bo nie stać Was na "zachcianki") a z drugiej strony dostaje po głowie, bo go nie ma w domu przez pracę. Nie chcę zagłębiać się w ten temat ale może warto byłoby przyjrzeć się dlaczego ucieka w pracę, bo może jedynie tam ma chwilę wytchnienia, bo w domu słyszy tylko, "że jest nieudacznikiem bo nie stać go na odpowiednie warunki mieszkaniowe albo po co Ci taki facet, którego nie ma".
:o :shock: :o
Tak samo działała moja żona. :(
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: ozeasz »

I moja😋
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
krople rosy

Re: Znów nie wytrzymałam. Jestem zdruzgotana.

Post autor: krople rosy »

soprasia pisze: 29 cze 2018, 8:26 A teraz dochodzimy do tego, że on ten czas zagospodarował tak, że i tak się nie widujemy. Ale on korzysta,bo nie ma problemu, bo w nie ma terminów z którymi zderzałyby się jego obowiązki. Z resztą jakby były.... i tak się kończy tak, że ja się niby z nim umawiam, i on mówi , że będzie, a potem i tak muszę się umawiać z kimś innym na opiekę, bo jemu jednak zwykle coś wypadnie.
Czy Twój mąż wie dlaczego chciałabyś by był więcej w domu?
Czy dlatego że go kochasz i tęsknisz czy dlatego by przejął opiekę nad dziećmi?
ODPOWIEDZ