Nie mogę uwierzyć...

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: rak »

dziękuję ponownie,

za podzielenie się sobą i trudnymi przeżyciami, uważaj może ze szczegółami, bo trochę się tego uzbierało ;)

Może zabrzmi to brutalnie, ale ja podświadomię zgadzam się z tym kolegą i jego oceną (tzn. nie z tym, że Ciebie wyśmiał :oops: ). Z czego co napisałaś ponownie wynika, że mąż świadomy, że robił źle rozgrywał sobie życie pomiędzy rodziną, a kochanką, robił to nawet widząc, że ponownie Ciebie rani. Po prostu analizował sobie, gdzie mu wygodniej na dany moment i skutecznie racjonalizował przed sobą swoje postępowanie. Smutne jest to, że jakbyś nie była czujna, i nie konfrontowała go, to sam z siebie nie miał niemal żadnych zahamowań, żeby to rozwijać, a jakby i on się bardziej zaangażował to niewiadomo, jakby to się skończyło...
Może pokazywać teraz cuda wianki, ale ja bym był na Twoim miejscu ostrożny, bo brak spójności i udawanie mają to do siebie, że lubią zakrzywiać percepcje rzeczywistości i tłumaczyć ją na potrzeby chwili i doraźnego celu. Teraz żona odkryła i cierpi to muszę się pokajać i pokazać, że mi zależy, ale nie chodzi przecież o samo pokazywanie...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: ozeasz »

Na początku pragnę Ci powiedzieć ze podziwiam Twoją determinację w ratowaniu małżeństwa i uważam że jest to wielki wysiłek , imponujesz mi postawą miłości wobec męża ,mądrej miłości i to rozwijaj z Bogiem .

Pogodna zdaję sobie sprawę że zasługujesz na prawdę, każdy na nią zasługuje ,i oczekiwałaś postawy pełnej szczerości ,ale zadaj sobie pytanie jak Ty zareagowałabyś gdybyś zrobiła coś , co wiesz że zrani męża i dodatkowo jest Ci wstyd się do tego przyznać ,żałowałabyś tego ,ale byłoby i tak już za późno ,wiedząc że to nie pierwszy raz ,a poza tym możesz stracić naprawdę kogoś kogo kochasz.
Wydaje mi się że nie skazywałbym męża za to , że bał się przyznać ,chociaż to Ty możesz poznać najbliższe prawdy wytłumaczenie ,bo powody mogą być dwojakie ,albo to co opisałem albo wyrachowanie ,ja nie oceniam bo nie mogę i nie chce ,Ty znasz męża zastanów się .

Wiele razy Ci pisałem miłośc bez naiwności ,ale miłośc miłosierna ,dzisiejsze czytanie ,a najbardziej ten fragment :
"Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: "Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary". Bo nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników" Mt 9,11-13 .
też to opisuje ,takie jest moje wewnętrzne przekonanie do traktowania drugiego ,m.in. mojej żony która notorycznie mnie zdradzała przez 4 lata z 5 facetami .

To co napisałem , nie znaczy że zgadzam sie z tym co opisałaś :
pogodna pisze:Trochę to widzę w ten sposób: no przecież mężczyźni tak mają, tak są zaprogramowani, Ty o dzieci na tym nie tracicie, dba o Was i Was kocha co nieustannie pokazuje.
A co kilka lat przeżyję traumę?
Może w końcu się przyzwyczaję? Nie potrafię się z tym pogodzić. Być może idealizuję małżeństwo.

To nie tak że mężczyźni tak mają ,to nie jest kompetentne podejście ,kobiety takie jak moja żona też tak mają ,ale Pogodna ….moja przysięga miłości ,wierności i uczciwości małżeńskiej obliguje mnie przed samym sobą ,Bogiem i małżonką do 100% obiektywizmu ,mimo zaangażowania emocjonalnego .

Rozumiem że to co świeże boli mocniej ,ale też miej świadomość ze każdy z małżonków ,zarówno Ty ,jak i mąż jest zobligowany do tego co sam poprzysiągł .
Czy nasze wsparcie nie powinno wyglądać tak by pomóc drugiemu ponieść konsekwencje które go rozwiną a zarazem pokierują go do wzrostu ,jak pisał Rak? Też sie z tym zgadzam ,pytanie na ile będziesz towarzyszyła ,wspierała i kochała w tym procesie ,który również na Ciebie ma wpływ.


I jeszcze jedno ,dlaczego chcesz obciążać swoją psychikę tym co podsłuchasz ,nagrasz? ja z doświadczenia powiem Ci że to jest tak destrukcyjne że mało kto pod takim ciężarem nie upadnie .

Ja zbyt dużo usłyszałem w takich sytuacjach ,a Bóg mnie ostrzegał pytał czy ufasz Mi ? czy fałszywemu poczuciu bezpieczeństwa które niby dają informacje . Bóg zdjął ten ciężar po wielu latach ze mnie ,i nie chce do takich zachowań wracać nigdy w życiu .
Mnie przekonuje słowo Jezusa ,mnie osobiście które wypowiedział w swoim nauczaniu "Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? Mt 5,46
To jest moje małe Getsemani ,małżeństwo kiedy pytam :Ojcze jeśli chcesz oddal ode mnie ten kielich ,ale nie jak ja ,ale jak Ty chcesz niech się stanie ?
Dlatego przyjąłem tutaj nowe imię , Ozeasz , pozdrawiam Cię ,jesteś dzielną kobietą ,żoną ….
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: rak »

może jeszcze jedno,

ponownie mi się wydaje, że marginalizujesz postawę swojego męża, i np:
pogodna pisze: 06 lip 2018, 10:16 Raz się z nią spotkał w pizzerii.
wybacz mi szczerość, ale jeśli kolega Twojego męża, facet!! mówi, że inny facet zdradza, a żona jest naiwna mu wierząc to raczej musiało być już grubo. Albo było to tak widoczne, że większość osób w biurze o tym wiedziało, albo wogóle nie było ukrywane i działo się w świetle dziennym. Zapewne nie chodziło też o jakiejś potajemne spojrzenia, czy uśmieszki i żarciki znad pizzy.
Faceci raczej nie są domyślni i nie śledzą tak dociekliwie subtelnych sygnałów romansów. To też stawia w trochę innym świetle decyzję Twojego męża o "ucieczce z pracy", może niekoniecznie było to dla Ciebie i małżeństwa, ale ponownie nie mógł znieść konsekwencji swojego działania i ostracyzmu społeczeństwa, którego reakcja na to zachowanie i ilość wiedzy jaką mieli też jest interesująca.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: Nirwanna »

ozeasz pisze: 06 lip 2018, 11:01 I jeszcze jedno ,dlaczego chcesz obciążać swoją psychikę tym co podsłuchasz ,nagrasz? ja z doświadczenia powiem Ci że to jest tak destrukcyjne że mało kto pod takim ciężarem nie upadnie .

Ja zbyt dużo usłyszałem w takich sytuacjach ,a Bóg mnie ostrzegał pytał czy ufasz Mi ? czy fałszywemu poczuciu bezpieczeństwa które niby dają informacje . Bóg zdjął ten ciężar po wielu latach ze mnie ,i nie chce do takich zachowań wracać nigdy w życiu .
Bardzo zgadzam się z ozeaszem. Przyjrzyj się też pod tym kątem Twojej rozmowie z kowalską. Co Ci ta rozmowa dała co do faktów? Co Ci ona dała, jeśli chodzi o uczucia? zranienia? Po co Ci ta rozmowa była?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: Nirwanna »

rak pisze: 06 lip 2018, 11:02 może jeszcze jedno,

ponownie mi się wydaje, że marginalizujesz postawę swojego męża, i np:
pogodna pisze: 06 lip 2018, 10:16 Raz się z nią spotkał w pizzerii.
wybacz mi szczerość, ale jeśli kolega Twojego męża, facet!! mówi, że inny facet zdradza, a żona jest naiwna mu wierząc to raczej musiało być już grubo. Albo było to tak widoczne, że większość osób w biurze o tym wiedziało, albo wogóle nie było ukrywane i działo się w świetle dziennym. Zapewne nie chodziło też o jakiejś potajemne spojrzenia, czy uśmieszki i żarciki znad pizzy.
Faceci raczej nie są domyślni i nie śledzą tak dociekliwie subtelnych sygnałów romansów. To też stawia w trochę innym świetle decyzję Twojego męża o "ucieczce z pracy", może niekoniecznie było to dla Ciebie i małżeństwa, ale ponownie nie mógł znieść konsekwencji swojego działania i ostracyzmu społeczeństwa, którego reakcja na to zachowanie i ilość wiedzy jaką mieli też jest interesująca.
Pogodna, nie znam pracy Twojego męża, zasad obowiązujących, ale w niektórych korpo jest zwerbalizowany zakaz romansów. Jeśli tak jest w pracy Twojego męża, jego decyzja mogła być wymuszona przez okoliczności zewnętrzne związane z pracodawcą.
Wtedy całokształt decyzji i leżących u ich początków intencji wygląda trochę inaczej.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
pogodna
Posty: 25
Rejestracja: 04 lip 2018, 17:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: pogodna »

Oni nie pracowali razem. Zanim pojechałam minęły trzy tygodnie. Chodziło mi o to, że tak to się zaczęło. W sumie cała znajomość trwała dwa miesiące w tym dwa tygodnie mąż był w domu. Ślę teraz widzę to czego widzieć nie chciałam. Dziękuję
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: Niezapominajka »

Pogodna - wciągnę Cię dzisiaj w mój Różaniec.
Jak się teraz czujesz?
Tego co się stało obawia się chyba każdy kto raz uwierzył, przebaczył i zaczął budować mozolnie na nowo. Ale żadnej gwarancji nigdy nie ma. Trzymasz się? Dobrze, że rozmawiacie.
pogodna
Posty: 25
Rejestracja: 04 lip 2018, 17:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: pogodna »

Dziękuję. Trzymam się chociaż dziś czeka mnie najtrudniejsza rozmowa z mężem. Zdałam sobie sprawę z jego manipulacji i wyrachowania a także pozoru, który na tą okoliczność tworzył.
Jestem wdzięczna Wam wszystkim, bo dzięki Wam jakoś sobie radzę. Jutro jadę z przyjaciółką nad morze. Potrzebuję dystansu.
Jeszcze raz dziękuję za różaniec.
Pozdrawiam
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: Niezapominajka »

Pewnie już za późno na taką radę czy sugestię, ale nie rozmawiaj z nim dzisiaj. To za swieze. Zostaw to na "po wyjeździe" , jak wrócisz znad morza. Poskładasz myśli, będziesz bardziej zebrana w sobie a i jemu dobrze zrobi jak się pobije z myślami, skazać kogoś na samotność i milczenie to dotkliwe doświadczenie, rewelacyjne na pracę sumienia. Czasem tak trzeba zrobić.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: Pantop »

Jeśli sam się przyznał poczytaj mu to jako plus.
(rzadko ktoś przyznaje się sam z siebie)
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: sasanka »

A może chciał sobie ulżyć , bo było mu z tym "niewygodnie "?
Myślę , że taka opcja jest też całkiem realna.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: lena50 »

Pogodna.....wspołczuję.
Doskonale Cię rozumię,zarowno jako kobieta i jako osoba która doświadczyła podobnego.
Dla mnie też kolejny raz był boleśniejszy....co nie znaczy,że pierwszy to był "pikuś".
NIE. Byłam na skaraju życia i śmierci,nie jadłam ,nie spałam przez ok pół roku,podupadłam na zdrowiu.Konsekwencje ponoszę do dziś.
W końcu postanowiłam coś ze sobą zrobić,juz nie dla samej siebie,dla męża ,ale dla dzieci.
Psycholog i psychiatra(głównie ten drugi)uratowali mi życie. Przez 5 lat antydepresanty brałam.Pomogły.
Nie umniejszam rownież działania Boga....to do NIEGO krzyczałam,to na NIEGO czasem się wkurzałam,to JEGO błagałam i o pomoc prosiłam.
Pomógł.
Mój mąż wciąż nalegał na terapie małzeńską na ktora ja wówczas się nie godziłam z prostej przyczyny.....najpierw potrzebowałam pomocy dla siebie co i jemu doradzałam.
Oczywiście nie skorzystał,uważał ,że tylko terapia małzeńska.
Zmienił zdanie kiedy ja sama już się trochę podreperowałam i.....zaczęłam wymagać.
Poszedł na terapię,zaczęło się układać,było naprawdę super.... i.......zrezygnował.
Kolejny kop,zawód...powtórka z rozrywki.
Kontakty z prostytutkami.....DLACZEGO TERAZ????...kiedy jest już tak fajnie.
Bolało bardziej z prostej przyczyny.....żałował,przepraszał,obiecywał,a ja uwierzyłam.
Wróciliśmy do punktu wyjścia....i tak naprawa naszego małżeństwa trwała co najmniej 8 lat.
Dzis już dokładnie nie pamietam i nawet nie chcę.
W między czasie mąż się kilkakrotnie wyprowadzał.....na początku płakałam,prosiłam,dziś......nie podoba Ci się,to to idź.....i .....coraz szybciej wraca.
Ostatnio ,a było to jakieś dwa miesiące temu....wyprowadził się na ogródek,wytrzymał pięć dni.Co ważne...ze mna sie nie kontaktował,syna prosił o pomoc.
Chcę wrócić,chcę porozmawiać z mamą.......niech wraca,tu jego dom,ja go nie wygoniłam,sam poszedł.
I wrócił...nie porozmawiał,jak zwykle przeszło do porzadku dziennego.
I dobrze...nie nalegam.
Znowu jest super,ale jak długo?
Nie wiem,i mało mnie to obchodzi.Cieszę się dniem dzisiejszym.
Mimo niepowodzeń jestem szczęsliwa.....również dzieki temu forum,jesli nie przede wszystkim,bo tak naprawde tu się wszystko zaczęło.

Niektórzy na forum żal mają,że nawet przepraszam nie usłyszeli,że skruchy nie było....
Nie żałujcie......to tylko słowa ,czasem nic nie znaczące.

Pogodna...to nie wszystko co chciałam napisać,ale najzwyczajniej w świecie sen mnie zmożył.Znajde czas to dokończę.
lena50....dawniej lena
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: lena50 »

Jeśli sam się przyznał poczytaj mu to jako plus.
(rzadko ktoś przyznaje się sam z siebie)
Sam z siebie się nie przyznał. Przyduszony został.
lena50....dawniej lena
jacek-sychar

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: jacek-sychar »

lena50 pisze: 10 lip 2018, 0:34 Niektórzy na forum żal mają,że nawet przepraszam nie usłyszeli,że skruchy nie było....
Nie żałujcie......to tylko słowa ,czasem nic nie znaczące.
Wszyscy na tym forum słyszeli już chyba o językach miłości. A są również języki przepraszania.
Jak można kochać współmałżonka nawet wtedy, gdy nie mówi do nas naszym językiem miłości (choć jest to bardzo trudne), tak samo można przyjąć tego współmałżonka po kryzysie (zdradzie, odejściu, ...), gdy nie mówi naszym językiem przepraszania. Ale jest to chyba jeszcze trudniejsze.
Dlatego nie lekceważmy tego elementu powrotu. On wszystkiego nie załatwi, ale może bardzo pomóc.
Niestety nie mogę podać nic ze swojego doświadczenia w tym temacie, ale widziałem osobiście, jak niektóre Sycharki "łamały się" po powrocie współmałżonka, gdy nie mówił on do nich im językiem przepraszania.

Z przepraszaniem jest jak z przebaczeniem.
Można przebaczyć nawet wtedy, gdy ta druga strona tego nie oczekuje. I tak naprawdę przebaczenie potrzebne jest nam, a nie temu, który odszedł lub zdradził.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie mogę uwierzyć...

Post autor: Jakucja »

Ja nie zgodzę się na powrót męża, jeśli nie wyrazi skruchy. Być może niektórzy mają do czynienia z osobami, które ciągle przepraszają, a potem robią to samo, i po jakimś czasie te przeprosiny faktycznie tracą na znaczeniu. Mój mąż nigdy mnie nie przeprosił i czuję, że wcale nie żałuje, a bez tego żalu zaraz będzie to samo.
ODPOWIEDZ