Wątek Lavendy

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Wątek Lavendy

Post autor: Lavenda »

Witacie jestem tu nowa, ale od jakiegoś czasu codziennie wchodzę na forum , nawet nie wiem jak tu trafiłam...palec Boży na klawiaturze pewnie :)

Postanowiłam wkońcu napisać i opowiedzięc moją smutna historię jakże podobną do Waszych. Jestem osobą wierzącą, ale niestety obydwoje w ostatnim czasie trochę zaniedbaliśmy naszą wiarę, zwłaszcza mój mąż. Po 11 latach od ślubu ( mamy dzieci 10 i 2 latka ), po ciężkich dla nas ostatnich miesiącach kiedy spadło na nas dużo spraw ( przeprowadzka, remont, duzo spraw formalnych do załatwienia ) dodam że dużo spadło na mnie bo mój mąż w zwiazku z pracą często wyjeżdża, było mi bardzo ciężko, miałam poczucie że zostawił wszystko na mojej głowie i dawałam tym emocjom niestety upust atakując go :( i ponad miesiąc temu jak wrócił z kolejnego wyjazdu i zauważyłam, że jest jakiś wycofany, przycisnęłam go trochę i usłyszałam coś czego mimo złej atmosfery w ostatnim czasie, zupełnie się nie spodziewałam...odchodzę od Ciebie, chcę rozwodu, zniszczyłaś mnie, mam dosyć, nie jestem szczęśliwy...szok...chciałam żeby to był zły sen ale nie był...:( pierwsza moja reakcja oczywiście, prośby żeby tego nie robił, że dzieci, że rodzina, że wszystko można naprawić, że go kocham, że się zmienię...z jego strony postawa jak kamień, "nie wierzę w Twoją zmianę, Ty się nigdy nie zmienisz, teraz nagle mi mówisz że mnie kochasz...dzieci w to nie mieszaj, moja decyzja jest przemyślana...od dłuższego czasu jest mi źle a remont tylko pokazał mi jaka jesteś naprawdę..." Fakt, że ostatnio bywało różnie między nami, nawet przed remontem, przygniotły nas obowiązki, brak czasu dla nas samych, totalny brak komunikacji, rozmowy o moich potrzebach kończyły się kłótnią a on swoich wogle nie mówił, a jak ich nie spełniałam ( nie znając ich przecież )to był nieprzyjemny dla mnie, tylko trzymał wszystko w sobie aż w końcu wybuchł...ciągle narzekał na nasze życie intymne ( to też podaje jako powód odejścia ), że go odtrącam...a ja nie znajdując w nim tego czego oczekiwałam ( już wiem że mój bląd to budowanie w mojej głowie ideału męża ) rzeczywiście bywałam oziębła...brakowało mi poczucia bezpieczeństwa, miałam też problemy z zaufaniem mu, bo parę razy zdażyły się może nie zdrady ale niewyjaśnione sytuacje, które moja wyobraźnia bardzo niestety rozbudowywała :( mąż mówi że nigdy mnie nie zdradził i że nikogo nie ma, ale uważa, że ma prawo sobie jeszcze kiedyś ułożyć życie i być szczęśliwy a ze mną nie jest :( byliśmy parę dni po tym jak mi zakomunikował, że odchodzi na spotkaniu z psycholog, może trochę za szybko tam poszliśmy, mąż wylał cały swój żal i podtrzymywał że on cały czas skłania się ku rozwodowi...oj bolało. Po czym jak wyszedł zapytał z ironią czy uważam, że ta rozmowa nam coś dała..jak powiedziałam mu wtedy żeby mi powiedział w takim razie tu i teraz, że to koniec i mam o nim zapomnieć ( trochę w emocjach ) to powiedział dajmy sobie czas...dokładnie miesiąc po tym jak padło słowo rozwód, mieliśmy 11 rocznice ślubu, wyjeżdzał rano w ten dzień, na nic nie liczyłam bo cały czas traktuje mnie bardzo chłodno, czasami nawet opryskliwie, a on rano zjawił się z bukietem pieknych róż, całując mnie w policzek, mruknął wszystkiego najlepszego...i wyjechał...uznałam wtedy że może musi mieć trochę czasu dla siebie, przestrzeni, nie atakowałam smsami, nie dzwoniłam, jedynie odpisywałam jak pytał o dzieci, czasami o coś zapytałam..co wieczór pisał do mnie dobranoc, więc też odpisywałam....po czy za jak wrócił po dwóch tygodniach znowu padł temat rozwodu, że nic się nie zmieniło z jego strony, chce odejść, chce być szczęśliwy, twierdzi że nikogo nie ma, ale nie sądzę żeby się przyznał gdyby było inaczej...boli mnie że nie myśli o dzieciach, uważa że dużo zależy ode mnie jak ja je nastawie, a to przecież tak nie działa, chce się kiedyś wyprowadzić, narazie tego nie robi ale mówi, że to nieuniknione, choć na razie nas nawet na to nie stać. Jestem w kontakcie z jego rodzicami, wiem że nie do końca akceptują jego decyzję o rozwodzie, teść nawet ostatnio chyba nim potrząsnał jak usłyszał o jego planach,bo dzisiaj jak między wierszami powiedziałam do niego, że przecież odchodzi...to powiedział do mnie "gdzie odchodzę?! " tylko czy to nie jest wywołane jakimś naciskiem, a to nic nie da jak on sam nie zrozumie. Jeśli chodzi o mnie, czytam od paru tygodni forum, bardzo pomogło mi się wyciszyć, zauważyć masę błędów, które popełniłam, jestem cały czas w górach i dolinach ( jak pisał kiedyś Jacek ) ale coraz bardziej nad tym panuje, pracuje nad sobą, jest cięzko, natrudniej zachować spokój jak druga strona wbija szpilki, nie wiem tez jak reagować jak mówi do mnie odchodzę, ja tłumaczę przemyśl to, to bardzo poważna decyzja, a on do mnie " zrozum wreszcie że chce odejść" i raz nie wytrzymałam i doszło do nieprzyjemnej wymiany, z dwóch stron, na drugi dzień obydwoje przeprosiliśmy siebie... ale ogolnie nie daję się sprowokować na jego niemiły ton czy jakieś zarzuty...staram się skupić na Bogu, sobie i dzieciach, tylko nie wiem co dalej, ale to muszę zostawić w rekach Ojca...modlitwa mnie wycisza, znajomi doradzą niestety żebym go zostawiła, że skoro tak się zachowuje to nie jest mnie wart, ale już wiem dzięki Wam, że nie można w ten sposób myśleć...
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Nirwanna »

Witaj :-)
Wydzieliłam Ci Twój własny kącik u nas na forum :-)
Za chwilę na pewno sycharki się odezwą, niosąc Ci wsparcie, ja tylko przypomnę abyś nie podawała zbyt wiele szczegółów osobistych, warto chronić swoją i bliskich anonimowość.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Lavenda »

Bardzo dziękuję za pomoc :)
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Niezapominajka »

Witaj Lavendo, jaki ładny kwiatowy nick🙂pasujemy klimatami i naszymi historiami. Napiszę więcej wieczorem.
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: helenast »

Witaj

Powiem tak : Sporo chaosu w tym co piszesz , chaosu i niekonsekwencji w Twoim postępowaniu, słowach i Twoich czynach. W pierwszej części piszesz ,że obiecujesz się zmienić, że chcesz pracować nad sobą i swoim małżeństwem po czym opisujesz swoje zachowanie wobec męża jakby złośliwe, kąśliwe itp. Obawiam się ,że mimo Twoich szczerych chęci zmiany, mąż będzie miał rację mówiąc ,że nie zmienisz się.
Jeżeli naprawdę chcesz uzdrowienia małżeństwa to nie skupiaj się na słowach o odejściu męża tylko zacznij swoją prawdziwą i głęboką przemianę. Może będzie trudno , może będą łzy , ale mając cel dasz radę. W chwili obecnej będzie Ci łatwiej mieszkając z mężem udowodnić ,że starasz się, że próbujesz. Wszystko jednak należy robić po kolei , krok za krokiem.

I proszę byś cedziła przez sito rady znajomych , którzy z taką łatwością podsuwają niby łatwe i proste rozwiązanie. Rozwiązanie, które ich nie dotyczy , więc nie poniosą jego konsekwencji. W rzeczywistości jest one najgorszym z możliwych bo niszczy rodzinę.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Lavendy

Post autor: ozeasz »

Witaj , na ten trudny czas proponuję się zdystansować jak najbardziej od emocji(wiem że to bardzo ,ale to bardzo trudne) ,nie podejmować żadnych poważnych decyzji ,dbać by dzieci nie doświadczyły bólu i zranień w związku z Waszymi obecnymi relacjami . Prawdopodobnie będzie Ci trudno wysłuchać męża ,a myślę ze warto byłoby to zrobić dla Niego i Ciebie aby nazwać na spokojnie to co się dzieje ,ale też mocniej skupić się na sobie ,na pokoju wewnętrznym , na tym by nie dać się sprowokować i nie ulegać emocjom . Myślę że więcej przydatnych informacji dostaniesz od bardziej doświadczonych m.in. moderatorów , Niech Was Pan błogosławi i strzeże ,niech obdarzy Was pokojem ,pozdrawiam.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Lavenda »

witaj helenast
Dziękuję za odpowiedź,
sytuacja trwa od ponad miesiąca i to fakt jest sporo chaosu, ale przez ten miesiąc wybuchłam dwa razy, pierwszy w momencie jak usłyszałam, ze chce odejść ( to naturalna reakcja chyba - tak oceniła pani psycholog ) i drugi raz kilka dni temu, jak mąż po powrocie z dłuższego wyjazdu w związku z pracą, z kamienną twarzą oznajmił mi, że chce rozwodu i przedstawił mi warunki ze swojej strony z nadzięją, że nie będę mu niczego utrudniać. Na początku byłam spokojna, powiedziałam, żeby to przemyślał, ale zaczął mnie atakować że mam zrozumieć ze on odchodzi... i nie wytrzymałam, ale to nie było proszenie o nic tylko wylałam na niego swoją złość, że nie myśli o dzieciach, tylko o sobie i swoim szczęściu...teraz wiem ze nie tędy droga, ale to wszystko jest świeże i bardzo trudne. Na drugi dzień przeprosiliśmy się za ten potok niepotrzebnych słów, ale dalej tkwimy w nie wiadomo czym, on jest z nami, zajmuje się obowiązkami domowymi, dziećmi, coś tam rozmawiamy, ale czuję od niego ten chłód i nie wiem czego ode mnie oczekuje, zarzucił mi że jak był na wyjeździe to nie dzwoniłam, ale przy tym jak mnie traktuje nie miałam na to ochoty, każda taka rozmowa dużo kosztowała mnie emocjonalnie.. ) raz mówi do mnie dajmy sobie czas a za chwilę pada słowo rozwód, nie mam żadnych dowodów zdrady ( może nie chcę ich widzieć, nie wiem ) więc nie mam sumienia żeby przestać gotować dla niego obiady, czy wyprać jego rzeczy kiedy robię pranie...tym bardziej że on też zajmuje się domem, tym bardziej że są w domu dzieci i jak wytłumaczę że tata nie je z nami, ale też wiem ze jestem współwinna tej sytuacji w jakiej jesteśmy teraz, tylko rózni nas to, że ja chcę to małżeństwo ratować i wyprowadzać z kryzysu a on mówi, że nie ma na to siły i że nie będzie ze mną szczęsliwy. Na codzień zachowuję się normalnie, nie płaczę przy nim, dbam o siebie, nawet bardziej niż kiedyś, dbam o dzieci i dom, nie wciągam go w rozmowy, nie narzekam na nic, przyjmuję jego gwałtowne wypowiedzi z pokorą...odpowiadam spokojnie. Na początku kryzysu kiedy byłam jeszcze w fazie, proszę nie odchodź, próbowałam się do niego przytulić ale zostałam dwa razy odtrącona słowami, że to jest na siłę i sztuczne z mojej strony, że tyle czasu się nie przytulalam i nagle mi się zachciało, choć tak nie dokońca było jak on to opisuje teraz, ale pewnie przemawia przez niego żal.
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Unicorn2 »

Lavenda zachowujesz się troche jak ja na początku kryzysu , myślisz źe jak weźmiesz wine na siebie to zmienisz męźa .Pamiętaj nie ma ludzi idealnych i pewno nikt by z takim ideałem nie wytrzymał.
Przestań się obwiniać i na siłe go nawracać .Jak ktoś chce zostawić dwu letnie dziecko i tak nagle chce rozwodu to spytam się po co ?
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Lavenda »

Unicorn2
Też zadalam to pytanie, usłyszałam że odchodzi ode mnie nie od dzieci...bo mnie ma dosyć i nie jest ze mną szczęśliwy. A może ułoży sobie jeszcze kiedyś życie i będzie mu wtedy dobrze ale ze mną nie widzi szans na to...
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: helenast »

Lavenda

A brałaś pod uwagę ,że Twój mąż jest zagubiony z tym wszystkim. Możliwe ,że jest mu źle ,że coś nie pasuje, ale nie bardzo wie jak sobie z tym poradzić i przeszedł do ostatecznego rozwiązania jakim jest odejście. Tylko ... skoro tego nie robi fizycznie , może jednak coś nim targa , ale to tylko moje przypuszczenia.
Z mojego doświadczenia i czytając tu wiele wątków widzę,że wiele osób w pierwszym etapie rzuca się i miota skupiając się na współmałżonku. Ja to rozumiem, ale może zastanów się żeby w pewnym sensie odsunąć męża ( chodzi mi o ciągłe zachęcanie go o pozostaniu), a byś zajęła się swoim uspokojeniem, pracą nad opanowaniem ( mimo wszystko) , przeczytaniem kilku fajnych lektur, które mogą pomóc w spojrzeniu na niektóre sprawy.

Powiem Ci ,że czytając główny Twój wpis , gdy pisałaś o sms od męża od razu pomyślałam czy Ty również do niego w taki sposób pisałaś, dzwoniłaś ( w sposób opiekuńczy i z troską). Może to pewien rodzaj ,, sprawdziany,, dla Ciebie i próby czy naprawdę się zmienisz.
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Lavenda »

helenast
Właśnie od jakiegoś czasu przyjęłam opcję, nie proszę, nie wisze na nim, nie zaczynam rozmów o nas, nie pisałam pierwsza jak wyjechał, nie dzwoniłam...to wrócił powiedział o rozwodzie ( najpierw dodał sobie odwagi alkoholem) i w kłótni do której później doszło zarzucił mi ze nawet nie dzwoniłam jak go nie było...więc nie wiem co mam robić, tak źle i tak niedobrze, ma momenty ze zachowuje się w miarę normalnie po czym jest taki chłód że zamarzam...a mieszkamy puki co razem i nie pada twrmin jego wyprowadzki więc ta sytuacja jest bardzo męcząca bo we własnym domu czuję się jak na polu minowym :( że on zaraz znowu nagle wybuchnie...
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: helenast »

Może to depresja ?
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Unicorn2 »

Helenast to nie depresja tu pachnie kowalską.
Lavenda nie atakuj go zajmij się soba , pokaź mu źe poradzisz sobie bez niego , nic tak nie działa na faceta jak kobieta pewna siebie, zadbana .
Łatwej błagającej nikt nie zechce .
helenast
Posty: 2966
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: helenast »

Unicorn2 pisze: 13 wrz 2017, 20:23 Helenast to nie depresja tu pachnie kowalską.
Nie wiemy tego , więc może nie osądzajmy i nie piszmy scenariuszy
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Lavendy

Post autor: Lavenda »

Też nachodzily mnie takie myśli, ale to mnie tylko rujnowalo psychicznie, takie snucia domysłów nie pomagają a tylko odbierają energię, puki nie mam dowodów nie powinnam chyba się nakrecac...
ODPOWIEDZ